Różne

Spisywanie wspomnień

24 września 2013

W sierpniu, będąc jeszcze na Bałkanach, a dokładniej w Czarnogórze, dostałam na facebooku taką oto wiadomość:

„W czwartek jadę na Bałkany, szukałem jeszcze info o Prokletije, wpisałem w google „mali karanfili” i na pierwszym zdjęciu widzę znajomą twarz!

Wchodzę na Twój profil a drugi post to „Bałkany czas start.”

Jak te bałkany takie małe to może na siebie wpadniemy.”

Pomyślałam sobie: „Kurde jak to fajnie, że coś, co napisałam 3 lata temu, nadal w sieci istnieje i co więcej komuś się przydaje.” Bo Michał T., którego zacytowałam powyżej, nie był pierwszą osobą, która natknęła się na moją relację na forum tatry.prv.pl i postanowiła podpytać się o różne kwestie. Po bałkańskiej wyprawie w 2010 roku co ważniejsze kwestie spisałam na forum, okrasiłam to zdjęciami, podzieliłam się wrażeniami. Wyjazd z 2012 roku, jak i 2013 nie doczekały się jeszcze swej premiery w świecie wirtualnym. Ale jeszcze nic straconego!

Jest jednak coś co łączy wszystkie moje bałkańskie wojaże. Tym wspólnym mianownikiem są dzienniki podróży. Gdy byłam młodsza, zdarzało mi się pisać pamiętniki. Nawet ostatnio gdzieś je znalazłam i szczerze mówiąc po przeczytaniu kilku stron dostałam spazmatycznego śmiechu. Literatura najwyższych lotów to nie jest, ale pokazuje jak bardzo postrzeganie świata zmienia się wraz z wiekiem.

Kiedy pierwszy raz wyjeżdżałam na Bałkany, założyłam sobie, że będę spisywać wszystkie wydarzenia dzień po dniu. Miałam świadomość, że przez miesiąc będę musiała targać dodatkowy ciężar. Może się komuś wydawać, że zeszyt nie waży dużo, ale kiedy przez kilka tygodni jest się na trekkingu, to każdy dodatkowy gram robi ogromną różnicę. Byłam jednak zawzięta i codziennie, nawet gdy padałam na twarz ze zmęczenia, przy świetle czołówki spisywałam kolejne wspomnienia, wydarzenia, informacje praktyczne itd. Ten narzucony wtedy rygor pisania, przyjęłam na kolejnych wyjazdach. Dzięki temu, mam spory materiał nie tylko na bloga, ale pewnie też na książkę. Na nią jednak trochę za wcześnie. Trzeba zdobywać szczyty od podstaw, a nie od środka.

Polecam wszystkim tworzenie tego typu dzienników z podróży. Jest to nie tylko świetna pamiątka, ale także świetny „odświeżacz pamięci”, co wyjątkowo przydaje się podczas pokazu zdjęć, pisania relacji, artykułów itd. Sama będę z nich często korzystać przy tworzeniu bloga 🙂

SONY DSCPS. Faktycznie wyskakuję jako pierwsza, po wpisaniu w grafiki googla „Mali Karanfili”. Aczkolwiek gdyby nie Michał, nigdy bym się o tym nie dowiedziała. Ach ta wiedza bezużyteczna 😉

A gwoli ścisłości Mali Karanfili to szczyt w górach Prokljeti, na pograniczu albańsko-czarnogórskim.

TAG
POWIĄZANE WPISY