Bałkany 2015 Rumunia

Balkan Orient Trip – Transalpina

7 września 2015

Transalpina (DN 67C), to druga po Trasie Transfogaraskiej, najbardziej popularna, widokowa droga w Rumunii, a można by się pokusić o stwierdzenie, że na całych Bałkanach. Niegdyś była dostępna jedynie dla aut terenowych, gdyż jej wyższe partie nie były wyasfaltowane. Jednak od 2010 roku trwała jej modernizacja, w efekcie każdy pojazd (oprócz wielkich tirów i autokarów) jest w stanie ją przejechać. Transalpina jest również najwyżej położoną drogą w Rumunii – osiąga 2145m n.p.m. na przełęczy Urdele, przecinając góry Parang. Z ciekawostek, trasa ta nazywana była niegdyś Diabelską Ścieżką, natomiast według lokalnych legend przemierzały nią niegdyś olbrzymy. Podobno to właśnie one ukształtowali góry Parang oraz teren wokół samej Transalpiny. Trasa ma 133 km długości i łączy Sebes z Novaci. Choć znajduje się w stosunkowo niewielkiej odległości od swej dużo bardziej wypromowanej koleżanki, czyli Trasy Transfogaraskiej, Transalpina pozwala w spokoju i bez towarzystwa ogromnych tłumów nacieszyć się niesamowitymi górskimi widokami.

My naszą przygodę z Transalpiną rozpoczęliśmy wieczorem, 25 lipca, po całodniowej jeździe z Polski, o czym opowiadałam w pierwszym wpisie z serii Balkan Orient Trip. Jednak dopiero następnego dnia mogliśmy poznać prawdziwe oblicze tej trasy.

Znajdowanie noclegu po zmroku ma ten plus, że rano, po wyjściu z namiotu pojawia się element zaskoczenia. „O kurde, w jakimś świetnym miejscu się rozbiliśmy.” Tak było i w tym przypadku. Poranek ukazał piękno doliny potoku Lotru. Noc była zimna, jednak rano, gdy tylko pojawiło się słońce, temperatura zaczęła gwałtownie rosnąć. Postanawiamy zażyć kąpieli w lodowatych wodach potoku, co okazuje się być bardzo orzeźwiającym doświadczeniem. Kawa nie jest już potrzebna na pobudzenie. W trakcie, gdy ja szykuję śniadanie, Marek po raz pierwszy podczas naszej podróży postanawia polatać dronem. Ma z tym jednak małe problemy, gdyż dron nijak nie chce złapać sygnału GPS. Ja tłumaczę to tym, że jesteśmy w dość głębokiej dolinie i stąd pewnie ten kłopot, no ale Marek tak czy inaczej się wścieka.

Nasze obozowisko za dnia

TransalpinaPo zwinięciu obozowiska jedziemy w stronę Skiresort Transalpina z nadzieją, że może kolej gondolowa będzie czynna. Niestety dość szybko się okazuje, że cały „kurort” (zastosowałam cudzysłów, bo kurort to zbyt duże słowo – miejsce to dopiero się rozwija, bo póki co są to dwa wyciągi i poza nimi zbyt wiele infrastruktury tam nie ma) jest w przebudowie, całość jest ogrodzona, a wiatr hula między przęsłami kolejki. Kolejną rzeczą, którą odkrywamy jest to, że mamy mało benzyny. Już poprzedniego dnia dziwiłam się, że Marek nie chce dotankować Kianki np. w Sebes, ale się nie odzywałam, bo przecież on się lepiej zna na spalaniu naszego auta. Mój kochany małżonek z rozbrajającą szczerością stwierdza jednak, że chyba nie starczy nam paliwa i że on w sumie nie wie, czemu nie zatrzymał się na żadnej stacji przed wjazdem na Transalpinę. Oczywiście nie mieliśmy zielonego pojęcia, gdzie na trasie znajduje się stacja i czy będziemy w stanie do niej dojechać. Ani mapa, którą dysponowaliśmy, ani nawet Garmin nie chcieli rozwiać naszych wątpliwości. W efekcie decydujemy się na najgłupszą z możliwych rzeczy, czyli na 40kilometrowy zjazd do Voineasy, gdzie według strzałek stojących przy drodze miała znajdować się stacja paliw. Droga do tej miejscowości prowadzi dość zalesionym terenem, którego charakterystycznym elementem są ule, ustawione na naczepach ciężarówek lub po prostu stojące gdzieś wśród traw i kwiatów. Miody i przetwory na ich bazie kupić można dosłownie w każdym miejscu, w którym da się zaparkować samochód. W samej Voineasie, na skrzyżowaniu należy skręcić w lewo, by po 600 metrach dotrzeć do stacji paliw. Oczywiście oboje z Markiem widzimy strzałkę w prawo i po przejechaniu ponad 600 metrów dopada nas frustracja na wysokim poziomie, bo stacji benzynowej brak. Na szczęście trafiamy tam w końcu i tankujemy Kiankę (benzyna jest tam nieco droższa niż w niżej położonych miejscowościach, bo ok.5.90RON/litr). Tą samą drogą wracamy na górę. Choć przestała nas niepokoić kwestia benzyny, to pojawił się inny problem. Nad góry Parang nadciągnęła burza, która groźnie pomrukuje gdzieś nad szczytami.

Ruda w wersji „romantica”

Transalpina

Schi Resort

Transalpina

Wjeżdżamy na najbardziej widokowy odcinek trasy DN 67C. Kiedy tylko droga opuszcza lasy oraz dolinę potoku Lotru, otwiera się soczyście zielona przestrzeń górskich łąk i pastwisk. Nasz pierwszy dłuższy postój mamy obok Stana Stefanu, gdzie największą atrakcją są przesympatyczne osiołki, które zaglądają do aut przez otwarte okna, nastawiają się do pieszczot, ale przede wszystkim liczą na jakieś smakołyki. Od nas dostają po kawałku suchej bułki, co przyjmują z dużą dozą aprobaty. Są wyjątkowo wdzięcznym modelami, choć czasami mają ochotę ugryźć aparat lub kamerę.

Wyjeżdżając na najbardziej widokową część trasy

Transalpina

TransalpinaZ osiołkami

Transalpina

Transalpina

Jedziemy dalej, by co chwila zachwycać się widokami. Znów niepokoją nas burzowe, ciemne chmury i dudnienie, dochodzące z jednej z okolicznych dolin. Na szczęście burza nas omija, jednak dość mocno się ochładza i wieje porywisty wiatr. Najbardziej spektakularnym odcinkiem jest oczywiście ten, wiodący najwyższymi przełęczami i szczytami na trasie. Przejazd granią i liczne serpentyny mogą dostarczyć sporo emocji. Mimo wiejącego wiatru dwukrotnie udaje się Markowi uruchomić drona, by dzięki niemu spojrzeć na Transalpinę z góry. Gdy „latamy” w okolicach Rancy całkowicie się wypogadza i wychodzi słońce, dzięki czemu otaczający nas krajobraz staje się jeszcze piękniejszy. Żałujemy strasznie, że nie mamy więcej czasu, by udać się na treking po górach Parang, jednak jeszcze tego samego dnia musimy być w Bukareszcie, gdzie mamy zarezerwowany nocleg w hostelu. Gdy żegnamy się z Transalpiną odkrywamy, że za Rancą, w miejscowości Novaci znajduje się…stacja paliw, do której spokojnie dotarlibyśmy na wcześniejszym, niepełnym baku. Prawo Murphy’ego jednym, a raczej dwoma słowami.

Piękno Transalpiny

Transalpina

Transalpina

Widok w stronę Rancy

Transalpina

A oto filmowe podsumowanie naszego pobytu na Transaplinie i jej okolicach:

Kilka praktycznych kwestii dot. Transapliny:

  • asfalt znajduje się na całej jej długości; jest znacznie lepszej jakości niż ten na Trasie Transfogaraskiej;
  • na dziko można nocować w niższych partiach trasy; w wyższych partiach, powyżej potoku Lotru są tabliczki zakazujące obozowania;
  • pensjonaty czy hotele znajdziecie w miejscowościach przy trasie od strony Sebes, a także w okolicach Skiresort Transalpina, Voineasie, Rancy czy Novaci;

Dla mocno zainteresowanych Transalpiną i przejazdem po niej przygotowaliśmy również film prezentujący praktycznie całość najbardziej widokowej części trasy. 12 minut w towarzystwie widoków i Kianki 😉

A Ci, którzy chcą jeszcze spojrzeć na Transalpinę z góry, mogą tego doświadczyć dzięki dronowemu filmowi Marka.

TAG
POWIĄZANE WPISY