Bałkany 2012. Część 17 – na rajskiej, albańskiej plaży
27.04.2012 Dzień kompletnego lenistwa.
Rano budzi nas dźwięk…dzwonków. Czujemy się tak, jakby dzwoniły nam idealnie nad naszymi głowami. Gdy wychodzimy z namiotu okazuje się, że obok naszego obozowiska, na trawie pasie się małe stadko koni. Ich przewodnik – sporej wielkości ogier, miał przytroczony do szyi donośny dzwonek. Dzięki temu reszta stadka wiedziała, którędy mają podążać.
Obozowisko na albańskiej plaży
Koniki
Cały dzień spędzamy na błogim lenistwie, grze w badmintona, kąpielach wodnych i słonecznych. Chwile też spacerujemy, ale podczas wędrówki dochodzi między nami do małego spięcia i każdy idzie w swoją stronę. Cóż, nawet na rajskiej plaży trzeba czasami od siebie odpocząć.
W oczekiwaniu na sparing partnera
Na spacerze
Skalne Okno
Nasza wspaniała plaża ma dla mnie jeden, zasadniczy minus. Otóż nie ma tam ani grama cienia. Oczywiście skutkuje to tym, że moja blada karnacja przybiera buraczany odcień i mimo stosowania kremu z filtrem, jestem poparzona. Ale biorąc wszystko pod uwagę, to jest to jedyna wada tego miejsca.
Niesamowicie czyste wody Morza Jońskiego
Wieczorem, zawieszamy broń i planujemy dalszą część podróży. Następnego dnia obieramy sobie za cel Sarandę.