15.09.10 Dziś w końcu wyruszamy na podbój gór Prokletije.
Budzimy się przed 7, gdyż w namiocie panuje nieznośny zaduch. Na zewnątrz okazuje się, że góry są w chmurach i raczej nieprędko będą chciały wydostać się spod tej białej pierzyny.
W trakcie, gdy się ogarniamy, zjawia się nasz Czech. Nigdy nie nocował…