Bałkany 2016 Cro BiH Bośnia i Hercegowina

Mostar, Konjic, Jablanica i Krupa na Vrbasu

10 lipca 2016

Na Bałkanach znaleźć można wiele niesamowicie widokowych dróg. Jeśli wybieracie się do Bośni i szukacie trasy przepełnionej licznymi atrakcjami oraz wspaniałymi pejzażami, to pójdźcie w nasze ślady i pojedźcie trasą z Trebinje do Krupy na Vrbasu.

Przystanek pierwszy: Mostar

Zasadniczo wcześniej na pewno warto by było zatrzymać się w Stolac, by zobaczyć ruiny zamku oraz położone nieopodal cmentarzysko bogomiłów (Radmilja). Jednak my realizowaliśmy tę trasę podczas drogi powrotnej do Polski i dysponowaliśmy dość ograniczoną ilością czasu. Dlatego też pierwszy przystanek zaplanowaliśmy w Mostarze. Tego miasta chyba nie trzeba nikomu reklamować. Kamienny most na Neretwie, urokliwa starówka i tłumy turystów, które również pod koniec maja przetaczały się przez Mostar. Skoczkowie również byli obecni, ale żaden nie zdecydował się na skok, kiedy my kręciliśmy się po okolicy.

Mostar

Mostar

Mostar

Przystanek drugi: Konjic

Konjic zauroczył nas już jakiś czas temu, gdy obejrzeliśmy dronowy filmik nagrany stamtąd. Droga do niego wiedzie wzdłuż brzegu Jablanicko Jezero, gdzie znaleźć można liczne campingi oraz pensjonaty. Jest naprawdę pięknie i widokowo. Jedyny minus jest taki, że droga jest wąska i mocno ruchliwa. Sam Konjic chyba lepiej wyglądał na filmie, niż w rzeczywistości. Nie jest brzydki, lecz brakuje mu klimatu. Kamienny most jest nieco większy niż ten w Mostarze, ale samo miasto wydaje się… dość puste i bez wyrazu. Kiedy spacerujemy chwilę jego uliczkami, przyglądamy się sesji poślubnej oraz grupie emerytowanych Niemców w strojach trekingowych. Miasto położone jest tuż u podnóża gór Prenj, Visocica i Bjelasnica. Jedną z większych atrakcji tych okolic jest polodowcowe jezioro Boracko. Musimy tu wrócić, gdy będziemy mieć więcej czasu, by zaliczyć treking po tutejszych górach.

Konjic

Konjic

Przystanek trzeci: Jablanica

Przez Jablanicę przejeżdżaliśmy w drodze do Konjic. Zatrzymaliśmy się tam jednak dopiero jadąc w stronę Banja Luki. Miasto to znane jest z powodu zwycięskiej Bitwy nad Neretwą, która miała miejsce w trakcie II Wojny Światowej. Partyzantom udało się odeprzeć atak wojsk Państw Osi, czyli Trzeciej Rzeczy, Japonii oraz Włoch. Jedną z pamiątek po tym wydarzeniu jest Muzeum Wojny, w którym znajdują się zbiory związane ze słynną bitwą. Drugą pamiątką zaś jest most, który najpierw zbombardowany został w trakcie działań wojennych, a później jego rekonstrukcja została wysadzona na potrzeby nominowanego do Oskara filmu „Bitwa nad Neretwą”. Co ciekawe, podczas kręcenia tej sceny powstało tak dużo dymu, że ostatecznie ujęć tych nie wykorzystano  w samym filmie. Zatem most, który obecnie można oglądać w Jablanicy, jest filmową rekonstrukcją. Należy jednak dodać, że wyjątkowo malowniczą. Natomiast po tej samej stronie, co muzeum, stoi lokomotywa z jednym wagonem. Tłem dla nich jest masyw Prenj. Bo warto też podkreślić, że Jablanica jest też ważnym ośrodkiem turystyki górskiej i sportów zimowych. Jak to trafnie ujął autor przewodnika wyd. Bradt, gdyby taka miejscowość była w Szwajcarii, szybko stałaby się prężnie działającym kurortem, przyciągającym tłumy turystów.

Jablanica

Jablanica

Jablanica

Przystanek czwarty: okolice Prozor

Z Jablanicy w stronę Banja Luki jedziemy drogą M16.2. Poniekąd czuliśmy się, jakbyśmy przenieśli się nagle do Szwajcarii. Droga wijąca się wśród wzgórz, wzdłuż brzegu jeziora. Niewielkie, lecz urokliwe i zadbane miejscowości przycupnięte nad taflą wody. Widoki, jakich bogatsza, górska koleżanka – Szwajcaria, na pewno by się nie powstydziła. Jedne z piękniejszych i bardziej spektakularnych widoków zaczynają się za miejscowością Prozor. Po jednej stronie błyszczy tafla Ramsko jezero, do którego niestety nie mam czasu podjechać. W dole Prozor, a za nim poszarpane, skaliste szczyty, na których w maju jeszcze leży śnieg. I właśnie dlatego kochamy Bośnię. Kraj ten posiada tak różnorodne krajobrazy, jak chyba żadne inne, bałkańskie państwo. Gdzie się nie pojedzie, tam zobaczyć można coś innego.

Prozor

Prozor

Prozor

Przystanek piąty: Jajce

Na trasie tej nie mogliśmy nie odwiedzić wodospadów Jajce. Byliśmy przy nich w styczniu, gdy padał gęsty śnieg i warunki były ogólnie niesprzyjające. W maju prezentowały się równie imponująco, niestety w godzinach mocno popołudniowych były już w cieniu. Ale to nic, nadal uważam, że Jajce to jedno z ładniejszych miast w Bośni, które na pewno dużo bardziej warto jest odwiedzić, niż taką Banja Lukę.

Jajce

Jajce

Jajce

Jajce

Przystanek szósty: Krupa na Vrbasu

Hitem naszej trasy bez wątpienia były wodospady Krupa na Vrbasu. Jeśli poszukujecie miejsca na wskroś sielankowego, które w upalne dni przyniesie pożądane ukojenie, to jest to propozycja dla Was. Samochód można zostawić na niewielkim parkingu, poniżej jednego z młynów. Kupić przy nim można kilka rodzajów mąki z różnych zbóż. Wzdłuż wodospadów, jak i dalej wzdłuż rzeki, po obu jej stronach, poprowadzone są ścieżki. Doprowadzają one do źródeł Krupy, lecz choć GPS twierdził, że znajdują się one stosunkowo blisko, to po prawie 40 min marszu nie udało nam się do nich dotrzeć. Ponieważ zaczynało się robić ciemno, zawróciliśmy w stronę parkingu.

Krupa na Vrbasu

Krupa na Vrbasu

Tuż przy nim, obok wspomnianego wcześniej młyna, znajduje się też kilka domów oraz knajpka Slapovi Krupe. Napić się tu można zimnego piwa oraz zjeść ustipci podawane z serem lub szynką. Za 4 piwa, jedną dużą porcję ustipci oraz pomidorową sałatkę płacimy w przeliczeniu na złotówki jakieś 27 zł, a jesteśmy naprawdę najedzeni. W międzyczasie rozmawiamy z właścicielem knajpki, który wcześniej mieszkał w Banja Luce, a od niedawna po dziadkach przejął dom w Krupie na Vrbasu. Przy okazji zagadujemy go o camping, który znajduje się poniżej głównej szosy przebiegającej przez miejscowość. „O tej porze roku może jeszcze nie być czynny, ale bez problemu możecie się tam rozbić.” Na pytanie, a co jeśli będzie zamknięty, stwierdza: „Widzicie tamtą małą polankę po drugiej stronie rzeki? W sezonie sporo osób nocuje tam pod namiotami.” Powiem szczerze, że polanka od razu wpadła nam w oko, jako idealne miejsce noclegowe. Więc od razu stwierdziliśmy, że nie będziemy zjeżdżać do miejscowości, tylko rozbijemy się nad rzeką. Kiedy rozstawialiśmy namiot, Marek wyraził wątpliwość, czy uda nam się zasnąć przy huczącym wodospadzie. Szybko się jednak miało okazać, że coś innego nie da nam spać. Położyliśmy się koło 23, a o 1 na równe nogi postawiło nas rytmiczne dudnienie połączone z dźwiękiem „tucy tacy”. Początkowo myślałam, że jakimś cudem, ktoś podjechał w okolice naszego namiotu samochodem i głośno puszcza muzykę. Jakieś było nasze zdziwienie, gdy po wyjściu z naszego przenośnego domu zobaczyliśmy, że w garażu po drugiej stronie rzeki, samozwańczy DJ miksuje muzykę, a banda nawalonych ludzi buja się do jej rytmu. Mniej więcej po godzinie, ktoś ich chyba zmusił, żeby jednak przyciszyć tę dyskotekę. Niestety do samego rana towarzyszyły nam nie najprzyjemniejsze dla ucha dźwięki. Kiedy o 8 rano wygrzebałam się z namiotu, impreza dalej trwała w najlepsze. Wniosek jest z tego taki: jak chcecie nocować nad Krupą, to nie z soboty na niedzielę, bo może Was zaskoczyć garażowa dyskoteka. Pomijając ten drobny, acz znaczący szczegół, poranek nad Krupą był naprawdę urokliwy. Wodospady były pięknie oświetlone przez słońce, a sielankowość wyzierała z każdego zakamarka. Idziemy na spacer do położonego nieco wyżej Monastyru Krupa na Vrbasu, do którego ściągają autokary z wiernymi. Przed wejściem do cerkwi można kupić rakiję, mąkę, jaja oraz przeróżne przetwory. Szczerze mówiąc nie chce nam się żegnać z tą okolicą, która pozwala się naprawdę zrelaksować (o ile oczywiście nie trzeba „uczestniczyć” przez całą noc w trwającej nad rzeką imprezie). Jedno jest pewne – jeszcze tu wrócimy!

Krupa na Vrbasu

Krupa na Vrbasu

Slapovi Krupe

Nasza trasa, którą gorąco Wam polecamy. Moc wrażeń gwarantowana 🙂

Zapisz

ZapiszNa

Na deser oczywiście krótkie, filmowe podsumowanie naszej trasy. Myślę, że tych kilka ujęć również zachęci Was do obrania tej właśnie drogi przez Bośnię!

TAG
POWIĄZANE WPISY