Bałkańskie sprawy

Polskie Strefy w Chorwacji i Grecji, czyli masz się poczuć za granicą, jak w domu

23 listopada 2016

Jakiś czas temu internet obiegła informacja, że biuro podróży spod znaku tęczy postanowiło stworzyć w niektórych chorwackich i greckich hotelach specjalne, wydzielone strefy „tylko dla Polaków”. Początkowo przyjęłam tę wiadomość wzruszeniem ramion i kompletnym brakiem zainteresowania. Aż do niedawna, gdy reklama wspomnianego biura podróży zaczęła mnie dość natrętnie prześladować, wymuszając niejako rozważenie całej tej, nieco kontrowersyjnej sprawy, jakimi stały się Polskie Strefy.

Za granicą jak w domu, czyli jak się robi z ludzi idiotów

Zacznijmy od samej reklamy. Widzimy parę, prawdopodobnie małżeństwo, która siedzi w restauracji i analizuje menu, czemu przygląda się sympatyczny pan kelner. W tle morze i plaża, niezbyt zresztą zatłoczona, więc to raczej nie Bałtyk. Nasi bohaterowie rozmawiają o tym, że próbowali już owoców morza i ryb, ale najchętniej zjedli by teraz swojskiego, polskiego schabowego. Na to pan kelner, łamaną polszczyzną stwierdza, że oczywiście schabowy to nie problem i jeszcze dorzuci do tego mizerię. Później pojawia się głos lektora, który reklamuje pobyt w Polskich Strefach w Chorwacji lub Grecji, gdzie można się poczuć za granicą, jak w domu. I o ile pierwszą część reklamy jeszcze jakoś zdzierżyłam, o tyle końcówka wprawiła mnie w osłupienie. Bo nie rozumiem, po co jeździć do innych krajów, by poczuć się jak w Polsce? Ideę tego typu polskich stref zrozumiałabym może jeszcze w Azji, ale w dwóch krajach bałkańskich, które kulturowo, a jeden z nich nawet językowo, są do Polski zbliżone i nawet średnio rozgarnięty, przysłowiowy Kowalski, jest sobie w stanie tam poradzić? Czyżby biuro spod znaku tęczy wiedziało o Polakach coś, czego nie wie nikt inny, że stworzyli ideę stref?

Polskie Strefy, czyli dla kogo ta inicjatywa

Podobno my – Polacy boimy się jeździć za granicę. Podobno z językami obcymi jest u nas słabo i podobno lubimy spędzać czas w gronie naszych rodaków. Z tego też powodu większość z nas wybiera wakacje w kraju. Ale to wszystko ma się zmienić za sprawą Polskich Stref, gdzie choć będziemy za granicą, to poczujemy się jak nad Bałtykiem. Z tą oczywiście różnicą, że pogoda będzie pewniejsza, woda w morzu cieplejsza i widoki  bardziej śródziemnomorskie. Z takimi argumentami przedstawicieli firmy spod znaku tęczy spotkałam się w kilku artykułach znalezionych w sieci. Zapewne jest trochę osób, które wpisują się w ich założenia, ale mam wrażenie, że wcale nie ma ich aż tak dużo. Podróżując po Bałkanach oczywiście widujemy wycieczki zorganizowane, ale ich liczba jest zbliżona do tej, reprezentowanej przez turystów indywidualnych. Bo Polacy akurat tego regionu Europy i świata się nie obawiają (no dobra, może oprócz Albanii i Kosowa, które to wciąż wzbudzają pewne wątpliwości u niektórych osób) i chętnie organizują tam samodzielne wyjazdy. Oczywiście, nie zaglądaliśmy z Markiem do dużych kompleksów hotelowych, gdzie głównie mają powstawać Polskie Strefy. Po pierwsze nie mieliśmy takiej potrzeby, a po drugie to nie nasza bajka. Ale może faktycznie podczas pobytów All Inclusive niektórzy mogli poczuć się źle, niepewnie, samotnie w międzynarodowym tłumie i to właśnie do tych osób skierowana jest oferta biura podróży. Jednak mam wrażenie, że ktoś nadal robi z nas idiotów i to za ogólnym przyzwoleniem.

Polskie Strefy Chorwacja

To nie zamknięta enklawa, to integracyjna wioska…

Oczywiście przedstawiciele biura podróży usilnie w mediach tłumaczą, że cała idea Polskich Stref została przez komentatorów wypaczona, bo tak naprawdę chodzi o coś zupełnie innego. Bowiem są one jedynie rozszerzeniem istniejącej oferty na animację, gry i zabawy, które tak czy inaczej w hotelach prowadzą polscy rezydenci. W strefach mają dodatkowo pojawić się kina pod chmurką a także punkty informacji, w których turyści mogliby się w swoim rodzimym języku dowiedzieć czegoś na temat kraju i okolicy, w której przebywają. W szczególności ta ostatnia kwestia, jest całkiem trafiona, o ile oczywiście taki klient All Inclusive, który podobno nie zna języków i lubi czas spędzać tylko z rodakami, odważy się opuścić hotelowe mury. Ale idea jest taka, że Polskie Strefy mają do tego zachęcać i motywować. Nie wiem, jak Wy, ale mnie to jakoś nie przekonuje. To nieprzekonanie pogłębiają też filmiki z Kokkino Nero, gdzie przeprowadzany był pilotaż całego projektu. Dowiedzieć się z nich można głównie tego, że Polska Strefa koncentruje się na życiu nocnym, czyli pokazach filmowych, dyskotekach, konkursach z nagrodami, grach planszowych, darmowym popcornie i napojach. Wypowiadający się w filmikach ludzie, to głównie osoby młode, które chwalą sobie imprezowy klimat strefy. W jednym z materiałów wypowiada się starsza, sympatyczna pani, która stwierdza, że w Kokkino Nero jest dziewiąty raz i do tej pory było nudno, a teraz młodzież ma co robić. Wszystko fajnie, ale nigdzie nie jest pokazane, jak biuro podróży ma zachęcać ludzi do poznawania kraju, w którym są…

A będzie tego więcej

Tęczowe biuro podróży podkreśla, że ich pomysł został podyktowany opiniami samych klientów, a po pilotażu w Kokkino Nero tylko utwierdzili się w przekonaniu, że to słuszna koncepcja. W 2017 roku Polskie Strefy będą na Rodos, Korfu i Krecie (w hotelach) oraz na Riwierze Olimpijskiej i w Chorwacji (w apartamentowych wioskach). Docelowo mają powstawać też w innych krajach, również w Bułgarii. I zapewne sporo osób z nich skorzysta, tak jak korzystało ze zwykłej, hotelowej animacji. I zasadniczo nam, osobom, którym cała idea Polskich Stref się nie podoba, nic do tego. Bo każdy może spędzać wakacje tak, jak ma na to ochotę. Jednak to, czemu powinniśmy się sprzeciwiać, to kategoryzowaniu na swoich i obcych. Niestety mam wrażenie, że do tego te całe strefy się sprowadzają. Swoi to rodacy, znani, czasami wkurzający, ale jednak na swój sposób bliscy. Obcy, to ci innej narodowości, mówiący w innym, często mało zrozumiałym języku. Bezpieczniej i łatwiej jest być wśród swoich, w zabawowej strefie, trochę odcięci od otaczającej rzeczywistości. A poznawanie obcych? To już zbyt duże wyzwanie i wysiłek, którego nie każdy chce podjąć. I tu wracamy do pytania z początku tego tekstu – więc po co w ogóle gdziekolwiek wyjeżdżać?

Baśka Woda

Fala krytyki jest duża

Głosów krytykujących Polskie Strefy jest naprawdę bardzo dużo, lecz biuro podróży nie za wiele sobie z tego robi. No przecież zrobili coś, czego oczekiwali klienci, więc po co ten cały raban. A nie widzą niestety tego, że w oczach innych narodowości Polacy mogą wyjść na zamkniętych i niezbyt tolerancyjnych, skoro nawet za granicą chcą się kisić we własnym, polskim sosie. Szkoda, bo ostatnio przekaz medialny na temat naszego kraju, jaki idzie w międzynarodowy eter, nie pokazuje nas zazwyczaj w dobrym świetle. Więc jeszcze na dokładkę wymyślone zostały Polskie Strefy, żeby chyba pogłębić nasz często ksenofobiczny wizerunek. Mnie jednak cały czas zastanawia, dla kogo są tak naprawdę te nieszczęsne strefy. Znam wiele podróżujących osób, które korzystają z biur podróży ale wszystkie jak jeden mąż twierdzą, że to kompletnie poroniony pomysł, a oni, choć jeżdżą na wycieczki z Polakami, to jednak czas wolny wolą spędzać bez ich towarzystwa. Czy strefy zostaną w tęczowym biurze podróży na stałe, okaże się pewnie po najbliższym letnim sezonem. Ale ja nie wróżę im długiej kariery.

A jaka jest Wasza opinia na temat Polskich Stref?

Zapisz

Zapisz

TAG
POWIĄZANE WPISY