Bałkańskie Lektury

Spędzając dzieciństwo pod okiem Securitate

7 maja 2015

Polski rynek wydawniczy wypełnia się coraz to nowymi, bałkańskimi książkami. Jedne są lepsze, inne gorsze, ale większość z nich wzbudza emocje, w szczególności, jeśli miało się okazje odwiedzić kraje Półwyspu. Kiedy w okolicach grudnia dowiedziałam się, że Wydawnictwo Czarne planuje wydać książkę „Zakopać maszynę do pisania. Dzieciństwo pod okiem Securitate”, zaczęłam odliczać dni do daty premiery, która miała mieć miejsce w marcu.

Carmen BuganWyobraźcie sobie, że macie dwanaście lat, żyjecie na rumuńskiej prowincji. Mieszkacie w pięknym domu, macie kochających rodziców i dziadków. Choć Wasz kraj funkcjonuje pod dyktaturą Ceaușescu, to Waszej rodzinie wiedzie się nie najgorzej. Aż pewnego dnia wszystko wywraca się do góry nogami – Wasz tata postanawia zaprotestować, wyjeżdża do Bukaresztu, a do Was przybywają funkcjonariusze Securitate, którzy nie tylko Was przesłuchują, ale także głodzą, nie pozwalają chodzić do szkoły, montują w Waszym domu podsłuch i ciągle Was obserwują i inwigilują. Nie brzmi dobrze, prawda? Ale taki los spotkał Carmen Bugan – autorkę książki „Zakopać maszynę do pisania”. Zasadniczo jej książka jest formą dziennika, w którym Bugan mierzy się ze swoją przeszłością, a także historią swej rodziny. To co zaskakuje od pierwszych stron książki, to ogromna dojrzałość, jaką miała w sobie już od najmłodszych lat. Wiadomo, życie zmusiło ją do tego, by szybciej dorosnąć. Kiedy jej ojciec decyduje się wyruszyć do Bukaresztu, by zaprotestować i rozrzucić ulotki przeciwko dyktaturze Ceaușescu, Carmen jest pod opieką babci, ponieważ jej mama przebywa w szpitalu z najmłodszym dzieckiem – synem Catalinem, a siostra Loredana uczęszcza do szkoły z internatem. Przez funkcjonariuszy traktowana jest jak osoba dorosła i nie interesuje ich to, że ma tylko dwanaście lat i nie może odpowiadać za czyny swego ojca. Ten trafia na kilka lat do więzienia, a rodzina Carmen uczy się na nowo żyć, tym razem pod czujnym okiem Securitate.

Securitate, służba bezpieczeństwa komunistycznej Rumunii, szpiegowało ludzi na wszelkie sposoby. Wykorzystywało członków rodzin i przyjaciół, których albo przekupywało, albo zastraszało. Struktura organizacji była skomplikowana. Korzystając z przeszkolonego wojskowego personelu, który donosił i rozsiewał nieprawdziwe historie o opozycjonistach, aby ich zdyskredytować, Securitate miało dostęp do najintymniejszych szczegółów życia ludzkiego. Robiono zdjęcia podejrzanym i zastraszanym, takim jak mój ojciec, nagrywano ich i cenzurowano ich korespondencję. Zbierano informację na temat życia rodzinnego, pracy, zwyczajów podróżowania, upodobań. Do szpiegowania mojego ojca wykorzystano wszystkie te metody. W czasie ostatnich pięciu lat naszego życia w Rumunii mój brat, moja siostra, matka i ja staliśmy się przedmiotem inwigilacji. Były zastraszania, groźby, a z nich trudno się otrząsnąć. Nie wiem, czy do czasu opuszczenia kraju zdołalibyśmy wskazać różnicę między spontanicznymi myślami i uczuciami a tymi, które okazywaliśmy aby się chronić. Przypominam sobie uwagę matki: „Już nie mam uczuć. Już nie potrafię czuć.” To pełne konsternacji wejrzenie w siebie, zrozumienie, że izolacja, presje, niewiedza, którzy z naszych przyjaciół są przyjaciółmi, a którzy donoszą, że nie sposób oddzielić ułudy od nadziei, sprawiły, że wszyscy przestaliśmy czuć.

Carmen Bugan, Zakopać maszynę do pisania, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015, s.239-240

No dobrze, ale pewnie interesuje Was, skąd taki a nie inny tytuł. Otóż za rządów Ceaușescu można było posiadać jedną, zarejestrowaną u Securitate maszynę do pisania. Oczywiście należało przedstawić powód, dla którego chciało się ją mieć i co jakiś czas funkcjonariusze służb bezpieczeństwa mieli prawo skontrolować, czy jest właściwie użytkowana. W przypadku rodziny Bugan, maszyna miała służyć spisywaniu przepisów kulinarnych. Jednak po nocach, rodzice Carmen tworzyli ulotki przeciwko dyktaturze Ceaușescu. Pewnego dnia autorka książki odkrywa, że ojciec, zakopuje w ogrodzie maszynę do pisania. Nie bardzo rozumiejąc, o co w tym wszystkim chodzi, wraz z siostrą zwołują rodzinne zebranie, podczas którego wychodzi na jaw, że ojciec posiada drugą niezarejestrowaną u Securitate maszynę, której fakt posiadania ukrywał przed wszystkimi domownikami. To właśnie ją, co noc umieszczał w beczce i zakopywał, by nikt się o niej nie dowiedział.

Zasadniczo życie pod czujnym okiem Securitate nie było usłane różami. Podsłuch umieszczony w domu Buganów nie pozwalał im na swobodną konwersację; inwigilowani byli wszyscy, którzy ich odwiedzili lub w jakikolwiek inny sposób się kontaktowali; w szkole, zarówno Carmen i Loredana traktowane były jako uczennice gorszej kategorii, gdyż ich ojciec okazał się dysydentem.

Z drugiej jednak strony książka emanuje niesamowitym ciepłem. Opisy życia rodzinnego, w szczególności przed pojawieniem się Securitate, są niesamowicie plastyczne, tak, że człowiek całkowicie się w nich zatapia. Aż chciałoby się napisać: „chętnie bym się tam przeniosła”. Później jednak następuje zwrot akcji i z kart książki wylewa się gorycz i żal. Żal do ojca, który pewnej nocy zadecydował za wszystkich członków swej rodziny i postanowił uczynić coś, co było zgodne z jego sumieniem i jego pojmowaniem rzeczywistości. Nie wziął jednak pod uwagę, jakie konsekwencje poniosą jego najbliżsi. „Zakopać maszynę do pisania” to przede wszystkim książka o sile, jaka drzemie w kobietach. Mimo ciągłych kłopotów, upadlania ze strony służb bezpieczeństwa, potrafiły zachować godność i choć zdarzały im się chwile załamania, to szybko się z nich podnosiły i szły dalej z podniesioną głową. Była to trochę psychologiczna gra z Securitate, by pokazać im, że nic sobie nie robią z ich ciągłej, bardzo namacalnej obecności.

W 1989 roku cała rodzina Carmen, w tym również jej ojciec, który został objęty amnestią i zwolniony z więzienia, wyjeżdżają do Stanów Zjednoczonych (a zasadniczo są do tego poniekąd zmuszeni – został im odebrany dom, wcześniej Bugan poddany jest aresztowi domowemu). Autorka książki, po prawie 21 lat od wygnania z rodzinnego kraju, powraca do Rumunii, by przejrzeć teczki z dokumentami, jakie na nią i jej rodzinę zebrało Securitate. Jest rok 2010, gdy wyrusza do Bukaresztu. Na miejscu spotyka się z przybyłą z USA mamą, która również decyduje się zmierzyć z przeszłością swej rodziny.

Moja matka rozgląda się po czytelni; jest pełna ludzi. Podążam za jej wzrokiem. Panuje nastrój cichej rezygnacji nad złamanymi życiorysami wymieszany z poczuciem dumy: wszyscy, jak tu jesteśmy, walczyliśmy albo byliśmy częścią tych, którzy walczyli.

Carmen Bugan, Zakopać maszynę do pisania, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015, s.231

TAG
POWIĄZANE WPISY