Post SUP-y na Jeziorach Baćinskich z Paddle Surf Croatia pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>
Do tej pory Jeziora Baćinskie znaliśmy z perspektywy rowerowej. Objechaliśmy je dookoła podczas jednej z majówek, korzystając ze stworzonej tam trasy rowerowej. Musimy przyznać, że okolica ta jest mało chorwacka. Przez to, że nie ma tam wielkich tłumów, a wszechogarniająca komercja nie zmieniła tego miejsca, jest tam dużo przyjemniej niż np. w Makarskiej w środku lata. Piękna przyroda oraz wspaniałe widoki sprawiają, że chce się tam przebywać. A jeśli przy okazji można spróbować czegoś nowego, to już w ogóle robi się ciekawie.
Ivan z Paddle Surf Croatia nie tylko organizuje wycieczki, ale jest również świetnym instruktorem. Przed wyruszeniem na wycieczkę robi nam oraz parze Chorwatów szkolenie z tego, jak utrzymać równowagę na SUP-ie, jak wiosłować itd. Ja początkowo jestem przerażona, w szczególności, gdy zaczynamy płynąć, a ja z każdym kolejnym metrem coraz mocniej się chwieję. Przez pierwszych 5 min mam ochotę uciec. Po 10 min jest już lepiej i nawet zaczyna mi się podobać. Po 20 min natomiast jest już całkiem dobrze. Choć początkowo sport ten wygląda na wyjątkowo lekki, to jednak trochę się trzeba namachać wiosłem, w szczególności, gdy płynie się pod wiatr (na następny dzień będę mieć spore zakwasy w rękach). Aczkolwiek po Ivanie nie było widać choćby cienia wysiłku czy zmęczenia, ale on połowę roku spędza na SUP-ie, więc jest wprawiony. Kiedy jednak wejdzie się w tryb wiosłowania, a mięśnie przyzwyczają się do utrzymywania równowagi, wtedy człowiek może skupić się na widokach.
Po wypłynięciu z bazy Paddle Surf Croatia, która znajduje się nad brzegiem jeziora, poniżej szosy nr 8 (obok plaży, parkingu i barku) najpierw udajemy się na większą część akwenu, gdzie uczymy się utrzymywania równowagi oraz różnych ewolucji na deskach. Następnie kierujemy się ku staremu mostowi Ždrioc, pod którym przepływamy. To jeden z bardziej malowniczych etapów naszej wycieczki. Następnie opływamy jezioro od północy, by po chwili dotrzeć do sekretnej bazy Paddle Surf Croatia. Tam możemy chwilę odpocząć w hamakach, posilić się oraz nieco ochłodzić w cieniu drzew lub podczas kąpieli w wodach jeziora.
Po ok. 40 min wyruszamy w drogę powrotną. Jej najpiękniejszym momentem była możliwość wpłynięcia w pole lotosów. Do punktu startowego dopływamy całkiem sprawnie, gdyż częściowo towarzyszy nam wiatr wiejący w plecy. Ma on jednak pewną wadę – tworzy fale, które zaczynają mocniej chybotać naszymi deskami. Ale po paru godzinach stania na nich człowiek ma już dużo lepiej wypracowaną równowagę. Cała wycieczka trwała chyba niecałe 3 godziny i choć można się było odrobinę zmęczyć, to przy okazji także niesamowicie zrelaksować. I jako osoba kompletnie nielubiąca wody stwierdzam, że pływanie na SUP-ach to całkiem fajna sprawa!
A jak w pełni wyglądała nasza wycieczka? Przekonajcie się oglądając nasz film z SUP-ów
Post SUP-y na Jeziorach Baćinskich z Paddle Surf Croatia pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Bacińskie Jeziora i Baćina, czyli nieco inne oblicze Chorwacji pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>
Z Campingu Rio do Bacińskich Jezior jest dosłownie rzut beretem. No dobra, może dwa rzuty, ale nadal jest to bardzo blisko. Wystarczy podążać szosą nr 8 w stronę Splitu, by dosłownie po kilku kilometrach znaleźć się przy jeziorach. Prowadzą do nich również drogowskazy, które informują, iż wokół nich poprowadzona jest trasa rowerowa. Skuszeni perspektywą rowerowego zwiedzania, udaliśmy się tam późniejszym popołudniem, drugiego dnia naszej majówki. Pierwszy problem jaki napotkaliśmy, to brak jakichkolwiek oznakowań trasy. Liczyliśmy, że skoro są drogowskazy, to będą też jakieś mapki okolicy lub chociaż oznaczenia kierujące na właściwą drogę. Jednak nic takiego nie znaleźliśmy. Ostatecznie parkujemy auta kawałek za ostatnią linią domów przy jednym z większych jezior. My z Markiem wskakujemy na rowery, Marta z Markiem udają się na spacer, a Przemas idzie biegać.
Z miejsca, w którym zostawiliśmy auta, cofamy się z Markiem w okolice głównej szosy nr 8 i rozpoczynamy objazd jezior od strony południowej. Tak naprawdę Bacińskie Jeziora to 7, krypto-depresyjnych zbiorników, których dno znajduje się poniżej poziomu morza. Obejmują obszar 138 ha, a ich nazwy to Oćuša, Crniševo, Podgora, Sladinac, Vrbnik, Šipak i Plitko. Sześć z nich jest ze sobą połączonych (przez co wydaje się, że stanowią jedno jezioro), a tylko jedno jest kompletnie od reszty odizolowane (Vrbnik). Generalnie wokół Bacińskich Jezior rzeczywiście poprowadzona jest trasa spacerowo-rowerowa, będąca w dużej mierze szutrową drogą, przy której ustawione są ławeczki. Cała pętla ma raptem 12 km i nie należy do zbyt wymagających, niemniej pozwala cieszyć się naprawdę przyjemnymi widokami na jeziora oraz otaczające je góry. W okolicy znaleźć można campingi oraz pensjonaty, lecz region ten raczej nie jest zbyt mocno eksploatowany, dzięki czemu panująca tu atmosfera znacząco odbiega od tej, jaką zastać można chociażby w Makarskiej. W trakcie wycieczki tylko w jednym miejscu nie wiedzieliśmy, jak jechać. Chodziło o teren hydroelektrowni, jednak po 5 minutach stania przed bramą wjazdową przeczytaliśmy wiszącą tam tabliczkę, że w godzinach od 6 do 22 można tamtędy bez problemu przejechać. Poza tym jednym momentem, bez trudu namierzyliśmy szlak, który był, a jakby go nie było.
Nasza trasa
Po rowerowej, pieszej i biegowej wycieczce wokół jezior, wszyscy zbieramy się przy niewielkiej plaży i terenie rekreacyjnym, jakie znajdują się w południowej części jezior. Tam też spotykamy się z Beatą z SurfFlow oraz jej partnerem Ivanem z Paddle Surf Bacina Lakes, z którymi mamy udać się na jedno ze wzgórz, gdzie miało być rozpalane tradycyjne ognisko. Zanim jednak dotrzemy na górę, rozmawiamy z Ivanem na temat jezior oraz Baćiny, z której pochodzi. Generalnie stwierdził, że wraz z innymi mieszkańcami tych okolic próbował wymóc na władzach, aby szlak wokół jezior był oznakowany i nieco lepiej przygotowany dla turystów, ale ich naciski na niewiele się zdały. Oczywiście jest to ze szkodą dla regionu, a z drugiej strony bez tłumu odwiedzających, teren ten zachował bardziej naturalne i dzikie piękno. Wspinamy się na jedno ze wzgórz górujących nad szosą nr 8. Ivan pokazuje nam znajdujący się tam bunkier, pamiętający czasy II wojny światowej. Zaskakuje nas, w jak doskonałym jest stanie. W ogóle nie jest zniszczony czy zdemolowany przez wandali, którzy w Polsce na pewno zostawiliby po sobie jakiś ślad. Sam bunkier jest niewielki, lecz całkiem dobrze ukryty wśród porastających wzgórze krzaków. Wspinamy się na szczyt wzniesienie, gdzie znajduje się stanowisko strzeleckie zbudowane w latach 90. Później dołączamy do grupy, która naszykowała ogromny stos drewna, który po zapadnięciu zmierzchu zmienił się w ogromne ognisko. Drugie ognisko zapłonęło na wzgórzu po przeciwnej stronie szosy nr 8, a towarzyszyły mu również sztuczne ognie. Palenie ognisk na wzgórzach ma oczywiście swoją długą tradycję, bo sięga czasów słowiańskich. Później, w trakcie włoskiej okupacji, pełniły funkcję sygnałową. Obecnie, tradycję tę kultywują głównie młodsi mieszkańcy tych okolic. Wszyscy się śmiali, że nasze ognisko było bardziej bezpieczne, gdyż towarzyszył nam strażak. Ogólnie w trakcie wieczoru, jaki spędziliśmy na wzniesieniu powyżej Baćiny, panowała niesamowita atmosfera. Płonący ogień, widok na Ploče i doskonałe towarzystwo. Chyba cała nasza piątka dość mocno zapamiętała te chwile.
A tak w wersji filmowej wyglądała nasza rowerowa wycieczka wokół jezior oraz wieczór przy tradycyjnym ognisku powyżej Baćiny.
Post Bacińskie Jeziora i Baćina, czyli nieco inne oblicze Chorwacji pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>