Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-includes/pomo/plural-forms.php on line 210

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-includes/pomo/plural-forms.php:210) in /wp-content/plugins/wp-super-cache/wp-cache-phase2.php on line 1167

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/plugins/jetpack/_inc/lib/class.media-summary.php on line 77

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/plugins/jetpack/_inc/lib/class.media-summary.php on line 87

Warning: Creating default object from empty value in /wp-content/themes/journey/framework/options/core/inc/class.redux_filesystem.php on line 29

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-includes/pomo/plural-forms.php:210) in /wp-includes/feed-rss2.php on line 8
blogerzy – Bałkany według Rudej http://balkany.ateamit.pl Subiektywne spojrzenie rudej i Marka na Bałkany, podróże i nie tylko! Thu, 07 Jun 2018 07:00:36 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.6 http://balkany.ateamit.pl/wp-content/uploads/2014/12/DSC09337-5497cfcbv1_site_icon-32x32.png blogerzy – Bałkany według Rudej http://balkany.ateamit.pl 32 32 80539066 Kielecki Blogotok http://balkany.ateamit.pl/kielecki-blogotok/ http://balkany.ateamit.pl/kielecki-blogotok/#comments Mon, 23 Nov 2015 08:49:48 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=5173 W moim rodzinnym mieście dzieje się w ostatnim czasie coraz więcej. Również w temacie blogów, a to za sprawą spotkań pod nazwą Blogotok. Organizowany od ponad roku przyciąga nie tylko blogerów z Kielc i okolic, ale również z całej Polski. Mnie udało się dołączyć do Blogotoku dopiero w tym roku, podczas czwartej edycji. Listopadowemu spotkaniu […]

Post Kielecki Blogotok pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
W moim rodzinnym mieście dzieje się w ostatnim czasie coraz więcej. Również w temacie blogów, a to za sprawą spotkań pod nazwą Blogotok. Organizowany od ponad roku przyciąga nie tylko blogerów z Kielc i okolic, ale również z całej Polski. Mnie udało się dołączyć do Blogotoku dopiero w tym roku, podczas czwartej edycji.

blogotok

Listopadowemu spotkaniu przyświecała następująca myśl przewodnia: Blog to dopiero początek. Zadaniem sześciu prelegentów było ukazanie, że pisanie bloga może ułatwić założenie własnego biznesu, może pozwolić wyjść ze swą działalnością poza świat internetu lub stać się motywatorem do robienia czegoś dobrego dla innych.

blogotok

Gdybym miała powiedzieć, które prezentacje najlepiej zapamiętałam i najmocniej na mnie wpłynęły, to tak naprawdę pierwsza i ostatnia. I nie chodzi o efekt pierwszeństwa i świeżości, lecz o to, że były to najbardziej wartościowe wystąpienia. Blogotok otworzył swoją prezentacją Kuba Górnicki. Przekonywał o tym, by naszej blogowej twórczości przyświecał motyw przewodni, jakiś konkretny cel. Ponieważ Podróżniccy, czyli blog prowadzony przez niego wraz z żoną Anią, jest blogiem podróżniczym, to bazował na ich własnym przykładzie w kontekście odwiedzania innych krajów, ale także poznawania Polski. Ich wyjazdom praktycznie zawsze przyświeca jakaś idea – raz była to podróż śladami Witkacego, innym razem nowojorskiego street artu. Kuba podpowiadał, jak dążyć do realizacji projektów, jak pozyskiwać partnerów oraz jakich błędów nie popełniać. Kuba okrasił wszystko dużą dozą poczucia humoru, co wprowadziło dużo pozytywnej energii pomiędzy uczestników.

blogotok blogotok

Drugą prezentacją, która zrobiła na mnie ogromne wrażenia, to ta zamykająca cały Blogotok, której autorem był Edwin Zasada z bloga Zabij Grubasa. Edwin przekonywał, że my – blogerzy, mamy ogromną moc sprawczą. Jako influencerzy możemy stać się wzorem dla innych, ale przede wszystkim sami jesteśmy w stanie czynić dobro. Poprzez angażowanie się w kampanie społeczne tworzone albo przez samych blogerów, albo przez organizacje pozarządowe/fundacje, możemy zmieniać świat. Brzmi trochę górnolotnie? Jeśli weźmiemy pod uwagę, że wielu twórców internetowych dociera do setek tysięcy a nawet milionów ludzi, to ich przekaz naprawdę jest słyszalny. Jeśli natomiast połączy się siły kilku blogerów, to zasięg jakiejś kampanii społecznej może być naprawdę ogromny. Dobro powraca i nieważne, czy czynimy je w sieci, czy poza nią.

Pozostałe 4 prezentacje były również ciekawe, jednak nieco mniej mnie dotyczyły. Adriana Baran z bloga Pora Coś Zjeść opowiadała o tym, jak stworzyć swój własny magazyn (w jej przypadku kulinarny); Michał Kędziora – kielczanin, autor bloga Mr Vintage, ukazywał od praktycznej strony, jak wydać swoją książkę; Paulina Szczepańska z bloga One Little Smile opowiadała o tym, dlaczego warto tworzyć darmowe projekty, z których będą mogli skorzystać nasi czytelnicy; Monika Kamińska z bloga Blac Dress natomiast przedstawiła swoje perypetie z zakładaniem i prowadzeniem sklepu internetowego i po części stacjonarnego.

blogotok

Generalnie dobór prelegentów był naprawdę trafiony, bo tak naprawdę nie było złego wystąpienia. Po prostu mnie osobiście, nie wszystkie tematy bezpośrednio dotyczyły. Owszem, miałam w planach wydać w tym roku książkę, jednak z powodu nieodpowiedzialnych ludzi, na jakich trafiłam na swojej drodze, kompletnie nic z tego nie wyszło i mam wrażenie, że nie wyjdzie. Niemniej jeśli kiedyś będę znów rozmyślać nad własną publikacją, to wiem jakie kroki podjąć i co zrobić, bym nie była na tym stratna.

Jeśli zaś chodzi o samą organizację Blogotoku, to miałam kilka zastrzeżeń. Mimo, że plan całego wydarzenia był dostępny na stronie internetowej, to zabrakło mi na początku całego spotkania, jasnego podkreślenia, co i o której będzie się działo. Myślę, że wprowadziłoby to nieco więcej porządku. Generalnie nie lubię, gdy organizatorzy „gwiazdorzą”, starając się skupić na sobie jak najwięcej uwagi. W przypadku jednej osoby tak właśnie było, co mnie osobiście irytowało i robiło mało profesjonalne wrażenie. Jasne, atmosfera miała być luźna i przyjemna, jednak bez przesady. Na szczęście jednak pozostali organizatorzy byli w 100% profesjonalni i starali się być wsparciem dla uczestników, jak i prelegentów. Osobiście popełniłam taktyczny błąd i nie wzięłam ze sobą na Blogotok niczego do jedzenia. Założyłam, że organizatorzy zadbają o to, by każdy mógł coś zjeść w trakcie przerwy obiadowej. Gdybym jadła mięso i ryby, to nie musiałabym chodzić głodna do godziny 17. Dobrze, że chociaż mogłam się napić dobrego soku i piwa. To mi nieco zrekompensowało inne braki w menu. Dodam też, że Blogotok odbywał się w Kieleckim Parku Technologicznym, który położony jest na obrzeżach Kielc, z dala od sklepów (pomijam te budowlane), więc nawet nie  było możliwości wyskoczyć gdzieś, by coś sobie zakupić.

blogotok

Mimo tych drobnych niedociągnięć atmosfera Blogotoku była naprawdę pozytywna. Miałam okazję spotkać wiele ciekawych osób, odbyć kilka świetnych rozmów. Do tej pory uczestniczyłam głównie w imprezach/wydarzeniach związanych z blogosferą podróżniczą. Jednak dzięki Blogotokowi poszerzę repertuar blogów nie-podróżniczych, na które będę z ciekawością zaglądać. Niewątpliwie takie spotkania sprzyjają poszerzaniu horyzontów i cieszę się, że jedno z nich odbywa się w moim rodzinnym mieście.

Post Kielecki Blogotok pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/kielecki-blogotok/feed/ 14 5173
„W oblężeniu” czyli o życiu pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy http://balkany.ateamit.pl/w-oblezeniu-czyli-o-zyciu-pod-ostrzalem-na-sarajewskiej-ulicy/ http://balkany.ateamit.pl/w-oblezeniu-czyli-o-zyciu-pod-ostrzalem-na-sarajewskiej-ulicy/#comments Thu, 19 Feb 2015 07:48:02 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=3617 Jak żyło się w Sarajewie w trakcie oblężenia? Co przeżywali i czuli mieszkańcy? To, a nawet więcej opisuje Barbara Demick w swej książce "W oblężeniu".

Post „W oblężeniu” czyli o życiu pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Są takie miasta, o których nie da się zapomnieć, które niczym magnes przyciągają nas do siebie. Nie pozwalają wyrzucić z pamięci tego, co się w nich widziało, czego się doświadczyło. Takim miastem niewątpliwie jest Sarajewo.
Odkąd pierwszy raz odwiedziłam je w 2013 roku nie mogę przestać wracać do niego myślami. W efekcie staram się znaleźć książki i filmy na jego temat. Czasem wcale nie muszę szukać.  I tak było w przypadku książki Barbary Demick „W oblężeniu. Życie pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy”. Będąc w grudniu w stolicy Bośni i Hercegowiny poznaliśmy Martę i Wojtka, którzy podobnie a może nawet jeszcze bardziej niż my są zakochani w Bałkanach. To Marta podsunęła mi „W oblężeniu” wspominając, że udało im się odnaleźć ulicę, którą przez kilka lat opisywała autorka książki. Dodatkowo wspominała, że lektura zrobiła zarówno na niej, jak i na Wojtku ogromne wrażenie. Cóż, dość szybko postanowiłam się przekonać, czy rzeczywiście warto sięgnąć po tę książkę.

w oblężeniu

Barbara Demick jest dziennikarką i Amerykanką z pochodzenia. W okresie wojny na Bałkanach pracowała jako korespondentka wojenna „The Philadelphia Inquirer” i przez kilka lat (z przerwami) mieszkała w Sarajewie.

Kiedy tam jechałam, opinia publiczna była już znużona wojną w Bośni – nastąpiła reakcja, którą pracownicy organizacji humanitarnych nazywają „zmęczeniem współczuciem”. Czytelnicy stali się niewrażliwi na cierpienie ludzi o niewymawialnych nazwiskach, mieszkańców kraju, w którym oni sami nigdy nie byli. Chcą uświadomić im realia wojny, moi wydawcy wpadli na pomysł, żebym wspólnie z redakcyjnym fotografem, Johnem Costello, wybrała jedną z ulic w Sarajewie i relacjonowała życie jej mieszkańców w czasie walk.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 10.

Książka „W oblężeniu” powstała dzięki artykułom, które cyklicznie pojawiały się w amerykańskiej prasie. Autorka od razu wiedziała, o jakiej ulicy i o których mieszkańcach chce pisać. Niestety pojawił się spory problem – ulica miała trudną do wymówienia nazwę „Kaukcji Abdulah Efendij”. Czytelnicy chyba ze wszystkich stron świata mogliby połamać sobie na niej języki. Jednak szybko okazało się, że uliczka ta została przemianowana na Logavinę, jednak z racji trwającej okupacji nikt nie miał środków ani głowy do tego, by zmienić tabliczki na te z nową nazwą. Znajduje się bardzo blisko ścisłego centrum, gdyż schodzi praktycznie na samą Baščaršiję. Przed wojną było to ciche i spokojne miejsce, zarówno z domami jednorodzinnymi, jak i mniejszymi blokami. Jej mieszkańcy – Chorwaci, Serbowie i Bośniacy; katolicy, muzułmanie i prawosławni – wszyscy żyli razem, tworząc zgraną społeczność. Niestety wojna i okupacja ich ukochanego miasta wystawiła ich na ogromną próbę.

Logavina SarajevoBarbara Demick nie ukrywa, że jej standard życia w okupowanym Sarajewie był odmienny od tego, z jakim na co dzień musieli się zmierzyć jego rodowici mieszkańcy. Ona mogła poruszać się po mieście opancerzonym wozem, mieszkała w Hotelu Holiday Inn i nie chodziła głodna. Niemniej jednak udało jej się zbliżyć do mieszkańców Logavinej, którzy dzielili się z nią swymi troskami, przemyśleniami, gniewem czy frustracją. Była poniekąd ich łącznikiem ze światem zewnętrznym, która posyłała ich przekaz dalej, do odległej Ameryki. Czasami „obrywała” za Billa Clintona, który dla sarajewian miał być kimś, kto odmieni ich los. Jednak ta „odmiana” nie chciała zbyt prędko nadejść. W książce widać, że między Amerykanką a bohaterami jej opowieści wytworzyła się więź, która przetrwała próbę czasu, gdyż z częścią osób Barbara Demick utrzymuje kontakt do dzisiaj.

„W oblężeniu” ciężko jest streścić, gdy każdy kolejny rozdział, to historia innej rodziny czy też osoby. Książka z jednej strony pozwala uwierzyć w ludzi, w to, że w obliczu ogromnego zła i cierpienia byli w stanie się zjednoczyć i wspólnie dbać o siebie nawzajem. Z drugiej jednak strony, pokazuje prawdziwą tragedię, która rozgrywała się na sarajewskich ulicach każdego dnia od 1992 do 1996 roku.

Nie da się powstrzymać życia – powiedziała Kasema. – Mój trzynastoletni syn mówi mi: „Chcę się bawić. Będzie co ma być. To kwestia przeznaczenia”. Trudno mi z nim dyskutować.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 27.

Autorka opisuje życie dorosłych i dzieci, bogatych i biednych, wykształconych i tych bez dyplomu, których wojna dotknęła w ten sam sposób. Wszyscy cierpieli głód, wszystkim było zimno, wszyscy bali się tak samo, wszyscy marzyli o tym, by wojenny koszmar ostatecznie się zakończył. Mijały dni, miesiące, a w końcu lata, a sytuacja sarajewian była cały czas mocno opłakana.

Czy zakończenie wojny przyniosło mieszkańcom Logavinej upragnioną ulgę i spokój. Barbara Demick wracała do Sarajewa dwukrotnie w 2007 i 2011 roku, bo spotkać się z bohaterami swych felietonów, z ludźmi, z którymi zdążyła się przez te lata zżyć i zaprzyjaźnić. Część sarajewian z Logavinej wyemigrowało; ci, którym w trakcie okupacji udało się uciec również częściowo powróciło; część zmarło ze starości. Jednak wszystkich, w równym stopniu dotknęły problemy gospodarcze kraju.

Zarobki w Bośni i Hercegowinie, pomiędzy trzysta a czterysta euro miesięcznie, należą do najniższych w Europie; bardzo wysokie jest za to bezrobocie – sięga czterdziestu sześciu procent. Ranking Ease of Doing Business Index opublikowany przez Bank Światowy, w 2010 roku umieścił Bośnię i Hercegowinę na sto dziesiątym miejscu wśród stu osiemdziesięciu siedmiu krajów, najniżej ze wszystkich sześciu byłych republik Jugosławii. Jedną z przyczyn tej sytuacji jest nadmiernie skomplikowany system polityczny, narzucony przez układ pokojowy w Dayton. Do administrowania Federacją Muzułmańsko – Chorwacką podzielona na dziesięć kantonów (wybierając ten termin autorzy konstytucji kraju wyraźnie zapatrzyli się na Szwajcarię) i dystryktem Brcko, którego nikt nie chciał wziąć, utworzono czternaście oddzielnych rządów. (…) Europejskie Forum na rzecz Demokracji i Solidarności policzyło, że w Bośni i Hercegowinie jest siedmiuset urzędników pochodzących z wyborów i czterdziestu ministrów.

Nie dziwi więc, że największym pracodawcom w kraju jest rząd, który zapewnia 56% wszystkich miejsc pracy.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 212-213.

Na skomplikowanie spraw urzędowych i politycznych wpływa jeszcze jedna kwestia:

– Tak to właśnie jest. Ubiegając się o pracę, wypełniasz formularz i podajesz swoją narodowość.

Wywodzący się z czasów komunistycznych system przywrócono po wojnie w ramach chybionej próby osiągnięcia równowagi narodowościowej. Według ustaleń układu pokojowego w Dyton zasada ta odnosi się do politycznych urzędów obieralnych, a konkretnie trzyosobowego prezydium, w którym zasiadają każdorazowo Boszniak, Chorwat i Serb. Później została rozszerzona o wojsko, policję i stanowiska w innych służbach publicznych. Poszczególne ministerstwa muszą zatrudniać określone kwoty Muzułmanów, Serbów i Chorwatów. Ten tak zwany klucz narodowościowy w praktyce okazał się dysfunkcyjny i dyskryminacyjny, stając się tematem drwin i przyczyną pozwów sądowych.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 219.

System ten stał się dyskryminacyjny dla Żydów czy społeczności romskiej, którzy w żaden sposób nie są w stanie być podciągnięci do którejkolwiek z tych trzech głównych grup. W efekcie udali się z tym problemem do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który w 2009 przyznał im rację. Spory problem mają również osoby, pochodzące z małżeństw mieszanych, które również nie wiedzą jak i czy w ogóle mogą mówić o przynależności tylko do jednej grupy narodowościowej. W 1990 roku w Sarajewie liczba małżeństw mieszanych wynosiła 13%.

Nie chcąc wybierać pomiędzy muzułmańskimi korzeniami ojca i katolickim pochodzeniem matki, zakreśla rubrykę „pozostali”. Wspólnie ze swoją dziewczyną, również z rodziny „mieszanej” wybrał dla synka imię Darian, niekojarzące się z żadną z trzech głównych grup.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 220.

Wydawałoby się, że w XXI wieku te problemy powinny zostać w szybki i prosty sposób rozwiązane. Jednak wojna doprowadziła w Bośni i Hercegowinie do nieodwracalnych zmian, zaszczepiając w ludziach niepokój oraz przymus rozważania, kto jest jakiej narodowości i co to dla mnie/nas oznacza. Barbara Demick podkreśla, że przed wojną wszyscy żyli ze sobą w zgodzie, obchodząc wspólnie wszystkie święta prawosławne, katolickie czy muzułmańskie. Nikt nie przejmował się tym, czy sąsiad chodzi się pomodlić do synagogi czy do katedry. W samym Sarajewie czymś normalnym była wielokulturowość oraz miks różnych narodowości. A później okazało się, że to wcale nie jest normalne i powinno zostać zniszczone.

Moim zdaniem po książkę „W oblężeniu” powinien sięgnąć każdy, kto interesuje się wojną na Bałkanach oraz samym Sarajewem, Choć nie jest to lektura łatwa, to czyta się ją jednym tchem i trudno jest się od niej oderwać. Teraz wiem, że podczas mojego kolejnego pobytu w Sarajewie, pierwszym miejscem, do którego się udam, będzie ulica Logavina.

Post „W oblężeniu” czyli o życiu pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/w-oblezeniu-czyli-o-zyciu-pod-ostrzalem-na-sarajewskiej-ulicy/feed/ 12 3617
O Podróżujących Książkach słów kilka http://balkany.ateamit.pl/o-podrozujacych-ksiazkach-slow-kilka/ http://balkany.ateamit.pl/o-podrozujacych-ksiazkach-slow-kilka/#comments Fri, 09 Jan 2015 06:57:05 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=3106 Jakiś czas temu w polskiej blogosferze pojawiła się przesympatyczna, książkowa inicjatywa, która nie dość, że wiąże się z podróżami, to dodatkowo promuje polską literaturę poza granicami naszego kraju. Oczywiście mam na myśli akcję "Książka w podróży".

Post O Podróżujących Książkach słów kilka pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Jakiś czas temu w polskiej blogosferze pojawiła się przesympatyczna, książkowa inicjatywa, która nie dość, że wiąże się z podróżami, to dodatkowo promuje polską literaturę poza granicami naszego kraju. Oczywiście mam na myśli akcję „Książka w podróży„. Cała idea opiera się na blogerach, którzy przy okazji swoich wyjazdów, zostawiają w różnych miejscach na świecie (hotelach, hostelach, kawiarniach itp.) książki z logo KwP oraz dedykacją. Jednak najciekawszym aspektem jest oczekiwanie, aż któryś z rodaków natknie się na książkę i zgłosi się do jej poprzedniego właściciela i opowie, w jakich okolicznościach się na nią spotkał. Idea podróżujących książek skojarzyła mi się dość mocno z geocachingowymi Travel Bugami, które jako wędrowne przedmioty mają przez swoich właścicieli wyznaczone zadania, np. dotrzeć skądś dokądś; objechać kulę ziemską dookoła; szerzyć jakąś ideę itd. Ich losy i podróże również można śledzić za pomocą internetu i „kibicować” w poczynaniach, przy okazji czytając co o spotkaniu z danym TB piszą kolejne osoby.

Książek od początku akcji przybywa, docierają do coraz to ciekawszych zakątków świata. Ja początkowo przyglądałam się Książce w podróży z boku, bo nie planowałam żadnego wyjazdu. I w ten sposób dowiedziałam się, że Ola, Michał i Luśka czyli Urlop na Etacie zostawili po jednej książce w Wilnie i Budapeszcie, a Ulek w Podróży czyli Ula i Kuba podrzucili książki do Adamopolu obok Stambułu oraz do miejscowości Stepantsminda pod Kazbegiem. Szybko okazało się, że ja również prędzej niż bym się tego spodziewała, dołączę do akcji i dam nowy dom na Bałkanach dwóm książkom.

Kiedy tylko zdecydowaliśmy się na Balkan Spontan Trip wystarczył jeden rzut oka na półkę, żebym wiedziała, które książki pojadą ze mną w podróż. Pierwszą był „Seks, betel i czary” Aleksandry Gumowskiej – chwytliwy tytuł, przykuwający uwagę, a do tego naprawdę ciekawa treść w środku (żeby nie było, że oceniam książkę po okładce, albo po samym tytule). Drugą natomiast „Blondynka w dżungli” Beaty Pawlikowskiej. Ponieważ podczas tego wyjazdu nocowaliśmy w hostelach/hotelach oraz kręciliśmy się po większych miastach, bez problemu znalazłam odpowiednie miejsca dla obu książek.

Najpierw swoją nową półkę znalazła „Blondynka w dżungli”. Zamieszkała 29 grudnia w Hostelu Travellers Home w Sarajewie. Z „Seks, betel i czary” było nieco trudniej. Nie mogłam się zdecydować, gdzie ją ulokować, dopóki nie trafiliśmy do świetnej knajpki na Starym Bazarze w Skopje. Menada ma artystyczny, nieco chaotyczny wystrój; panuje w niej przyjemna atmosfera (która w zimie jest dość chłodna z racji braku ogrzewania). Dość szybko wypatrzyłam w jednym kącie lokalu półkę z książkami. Znajdowały się tam egzemplarze głównie macedońskie, ale wyłapałam też kilka anglojęzycznych. Uznałam, że „Seks, betel i czary” poczuje się tam, jak w domu i będzie się ładnie komponować z książką, która na okładce miała plemnika 😉

„Blondynkę w dżungli” znajdziecie w Hostelu Trevellers Home w Sarajewie

Książka w Podróży, Travellers Hoome Sarajewo

„Seks, betel i czary” znajdziecie w Skopje, w pubie Menada

Książka w Podróży Menada SkopjeZatem teraz, gdy będziecie nocować w sarajewskim hostelu lub też pić Skopsko w skopijskiej Menadzie, mogą Wam towarzyszyć polskie książki, które umilą Wam spędzony poza granicami kraju czas.

Wszystkich Was zachęcam do śledzenie Podróżujących Książek, a także do wysłania swoich książek w świat. A jeśli chcecie wiedzieć, co dzieje się z książkami na Bałkanach, to zapraszam na moją podstronę na stronie akcji klik -> TU.

Post O Podróżujących Książkach słów kilka pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/o-podrozujacych-ksiazkach-slow-kilka/feed/ 15 3106