Post Świętokrzyska sesja poślubna pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Zaczęliśmy od rowerowej sesji na Telegrafie. Chcieliśmy połączyć rowerową, downhillową pasję Marka z moim ogólnym zamiłowaniem do gór. Efekt? Pan młody na rowerze, panna młoda w sportowych butach. Do tego Telegraf i jego nieco mroczny las, a także piękne widoki ze szczytu na Kielce i okolice. Czego chcieć więcej? No dobra, może nieco wyższych gór dookoła, ale narzekać na nasze, świętokrzyskie pagórki nie będę. Są urocze! Przy okazji pierwszy raz w życiu jechałam wyciągiem na Telegraf. Do tej pory nie miałam takiej potrzeby, gdyż treking na szczyt wzniesienia zajmuje mi 6 minut. Uznałam jednak, że maszerowanie na górę w sukni może być zbyt uciążliwe i czasochłonne.
Viva została pożyczona do tego zdjęcia od…wyciągowego. Wychodzi na to, że panowie również sięgają po tego typu prasę (nie to, żebym np. jako baba po nią sięgała, ale do zdjęcia „mogłam się poświęcić”).
Z Telegrafu udaliśmy się do Gruszczyna. Miejscowość ta jest naszym niedawnym odkryciem w regionie. Znajdują się tam ruiny kościoła, który później przekształcony został na zbór ariański. Ruiny od razu wydały nam się idealnym miejscem na sesję poślubną.
Zdjęcie z Kianką było obowiązkowe. Na szczęście PhotoShop w jej przypadku (w naszym na pewno też, bo nie zawsze wychodzimy na zdjęciach tak, jakbyśmy tego chcieli) się przydał, bo nie zdążyliśmy jej umyć.
Jednak największym, fotograficznym hitem okazała się Miedzianka. Wiedziałam od dawna, że zachód słońca wygląda stamtąd wprost bajkowo. Aura pogodowa nas nie zawiodła i było pięknie. Z jednym ale. Było okropnie zimno, co w szczególności odczułam, mając na sobie niezbyt chroniącą przed niskimi temperaturami suknię.
W trakcie sesji nie tylko kręciliśmy się po Województwie Świętokrzyskim, ale przede wszystkim świetnie się bawiliśmy. Brzuch dość często bolał nas od śmiechu, dzięki czemu ze zdjęć bije naturalność i optymizm
A tak wyglądały kulisy samej sesji. Z racji tego, że nie mieliśmy żadnego „zaplecza”, Marek musiał przebierać się z galowego garnituru w rowerowy w lesie (inna sprawa, że rowerowy garnitur Marka dość szybko został określony „lookiem grabarza” i zgodnie z fotografami doszłam do wniosku, że brakuje do szczęścia tylko łopaty).
Wspólnie z suknią zajmowałyśmy się sprzątaniem lasu i sporą część czasu spędzałam wyciągając z warstw materiału większe lub mniejsze gałęzie. Generalnie ślubna kiecka dość mocno ucierpiała (czyt. podarła się) w trakcie sesji. No cóż, ale czego się nie robi dla dobrych zdjęć?
Serdecznie dziękujemy Nastii i Grześkowi z Bitasmietana.com – jesteście niezastąpieni Co tu dużo pisać – świetnie się z Wami współpracowało, a efekt końcowy wszystkich sesji przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania.
Post Świętokrzyska sesja poślubna pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Góra Perzowa i św. Rozalia pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Zacznijmy jednak od tego, że również na terenie Województwa Świętokrzyskiego znaleźć można szlak, będący odpowiednikiem choćby Głównego Szlaku Beskidzkiego, czyli GSB. Główny Świętokrzyski Szlak imienia Massalskiego jest od niego prawie pięć razy krótszy, bo ma jakieś 96km długości. Łączy dwie miejscowości – Gołoszyce z Kuźniakami, oznaczony jest kolorem czerwonym i wiedzie przez najwyższe i najciekawsze pasma górskie w regionie. Obejmuje swym zasięgiem zarówno znane (np. Łysica, św. Krzyż), jak i mniej znane miejsca.
Przeglądając informacje dotyczącej tej trekingowiej/wędrówkowej trasy, natrafiłam na opis Perzowej Góry oraz Kapliczki św. Rozalii znajdującej się we wnętrzu skały. Po obejrzeniu zdjęć stamtąd, prędzej uwierzyłabym, że zostały zrobione w Sudetach, niż jakieś 30km od Kielc. Ponieważ weekendowe plany mocno mi się pozmieniały, to zamiast w Zawoi i na Babiej, wylądowałam w Kuźniakach.
Kuźniaki są niewielką wsią, położoną na zachód od trasy nr 74 łączącej Kielce z Łodzią, a na północ od Strawczyna. Niegdyś wytapiano tam żelazo, a świadczy o tym pozostały, wielki piec hutniczy. Przy głównej szosie biegnącej przez wieś, nieopodal sklepu spożywczego odnaleźć można kamień z tabliczką, że w tym miejscu zaczyna się Główny Świętokrzyski Szlak. Prawdę powiedziawszy, dla wielu osób Kuźniaki są końcowym punktem na tej trasie, bo większość zaczyna w Gołoszycach. Ale w tym wypadku, nie jest istotne, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy.
Początek/koniec Głównego Świętokrzyskiego Szlaku
Czerwony szlak biegnie od kamienia nowym asfaltem, ku górze, przez malowniczą polanę. Choć droga asfaltowa urywa się po kilkuset metrach, to stanowi dogodne miejsce do zaparkowania auta. Dalej czerwone, świeżo wymalowane znaczki prowadzą w głąb lasu, w którym dominują buki. Jest dość ciemno, lecz październikowe słońce dość skutecznie próbuje przebić się przez gęstwinę. Po krótkim podejściu droga wstępuje na grzbiet, z które schodzi w miejscu, gdzie las się przerzedza, a na niewielkim zboczu stoi kilka domów. Znaleźć tam można fotogeniczną i zadbaną kapliczkę.
Kapliczka przy szlaku
W leśnych ostępach
Następnie szlak znów wchodzi do lasu, by po chwili odbić mocno w lewo, gdzie czeka naprawdę strome jak na ten region podejście. Tam też rozpoczyna się Rezerwat Góra Perzowa, będący naszym celem. Tym, co od razu rzuca się w oczy jest nie tylko stromizna, jaką trzeba pokonać, lecz również spore głazy, które „rozsypane” są po lesie. Po wejściu na grzbiet, widzimy ich jeszcze więcej.
Sam szczyt Góry Perzowej oznaczony jest słupkiem i niczym szczególnym się nie wyróżnia. Jednak idąc dalej, natrafiamy na jeszcze większe głazy, między którymi szlak przeciska się przez wąski przesmyk. W jednym z głazów znajduje się wykuta w jego wnętrzu kapliczka Św. Rozalii.
Rezerwat na Perzowej Górze
W skalnym przesmyku
Kim była Święta Rozalia?? Otóż żyjącą ok. 1130 roku ascetką i pustelnicą mieszkającą w grocie skalnej na Sycylii. Zmarła w wieku ok.35-40 lat. Jednak świat usłyszał o niej znacznie później. Otóż 1624 roku Palermo nawiedziła ciężka zaraza. Święta Rozalia ukazała się nagle pewnej kobiecie i wyjaśniła jej, gdzie odnajdzie jej relikwie oraz nakazała przenieść je w uroczystej procesji do Palermo. Oczywiście we wskazanym przez świętą miejscu odnaleziono jej kości, a po przeniesieniu ich do miasta, zaraz odpuściła. Od tamtego czasu do Świętej Rozalii modlą się ci, których miasto czy region dopadło morowe powietrze.
No dobrze, ale jak się ma Sycylia i Palermo do kapliczki położonej na świętokrzyskiej ziemi? Tu trzeba sięgnąć do lokalnej legendy:
Dawno temu stary Perz pasł krowy na górze za wsią. Popołudnie było mgliste. Opary, snujące się po zboczach, otuliły całe wzgórze. W pewnej chwili zaskoczonemu Perzowi ukazała się biało ubrana postać, która podeszła do niego, i wręczając mu pokaźnych rozmiarów klucz, powiedziała: „Nie lękaj się mimo iż będą się tu działy rzeczy straszne. Wytrwaj na tym miejscu do końca. Weź ten klucz i czekaj, a staniesz się najwyższym przełożonym klasztoru, który tu powstanie. Tym kluczem otworzysz drzwi.” Wtedy rozległy się potężne grzmoty, skały pękały z łoskotem i staczały się po zboczach. Wśród kamieni pojawiły się roje gadów.
Perz widział, jak spod ziemi wyrastały mury tajemniczej budowli. Przerażone bydło popędziło do wsi, a za nim ledwo żywy ze strachu pastuch, wyrzucając tajemniczy klucz. Nagle zaległa cisza. Biała postać znikła, a góra znieruchomiała.
Po kamiennych murach zostały tylko ślady, widoczne do tej pory w grocie św. Rozalii. A w okolicznych wsiach, od Kuźniaków po Oblęgorek, nazwisko Perz jest bardzo popularne.
Tyle o Górze Perzowej i samej grocie mówi ludowe podanie. Tak naprawdę sama kapliczka robi wrażenie, jakby faktycznie ktoś specjalnie wykuł ją w ogromnym głazie. Przez wieki odwiedzały ją procesje z różnych części regionu, nawet tych nieco bardziej odległych. Podobno słynęła z cudownych uzdrowień, a ponieważ i tu zdarzały się epidemie i zarazy, to i miejscowa ludność modliła się do św. Rozalii. Obecnie miejscem tym opiekują się mieszkańcy Hucisk, którzy dbają o to, by w kapliczce znalazły się świeże kwiaty, w tym przede wszystkim róże, będące atrybutem świętej z Palermo.
Rezerwat na Perzowej Górze jest na swój sposób magiczny, trochę tajemniczy przez to, że w leśnej gęstwinie, wśród wielkich głazów ukryta została niewielka kapliczka. Powiem szczerze, że gdyby nie przypadek, pewnie nigdy bym się o tym miejscu nie dowiedziała. Uwielbiam moje rodzinne strony, bo ciągle odkrywam w nich coś nowego, ciągle mnie zaskakują i sprawiają, że doceniam je jeszcze bardziej.
Wszystkie zdjęcia są autorstwa mojego Taty, ponieważ ja byłam pozbawiona aparatu, za to aktywnie tego dnia snapowałam.
Post Góra Perzowa i św. Rozalia pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Z wizytą u Leonarda da Vinci – Regionalne Centrum Naukowo-Technologiczne pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Pałac oraz hotel, restauracja i sale konferencyjne
My rozpoczęliśmy zwiedzanie właśnie od pałacu, w którym przywitał nas jego opiekun, ubrany w kontusz. Opowiedział nam historię tego miejsca, dzięki czemu na chwilę przenieśliśmy się w czasy husarii oraz dworskich intryg. Wnętrze pałacu może nie jest pełne przepychu, lecz starano się odwzorować jego dawny wygląd. Co ciekawe, większość reprodukcji obrazów znajdujących się w środku zostały wykonanych przez uczniów kieleckiego Plastyka. Powiem szczerze – mamy naprawdę utalentowaną młodzież w Polsce! W trakcie zwiedzania można również wyjść na balkon, z którego roztacza się widok na ogród, który latem będzie wyglądał na pewno pięknie, teraz niestety panowała ogólna szarość (cóż przedwiośnie rządzi się swoimi prawami). Na końcu ogrodu dostrzec można barokową bramę, która została wybudowana na powitanie i cześć Jana III Sobieskiego powracającego z Wiednia.
W pałacowym wnętrzu
Na pałacowym balkonie
Ogród w wersji przedwiosennej. Latem będzie tam pięknie.
Po zwiedzaniu pałacu udaliśmy się do Centrum Nauki Leonarda da Vinci. W szczególności skusiła nas czasowa wystawa (trwająca do września tego roku) „Świat Leonarda da Vinci”, która jak czytamy na stronie Centrum:
(…)została przywieziona z Mediolanu i pokazywana była m.in. w San Francisco, Montrealu, Meksyku, Nowym Yorku, Tokio, Filadelfii i San Paulo. Dzieci i dorośli mogą podziwiać trójwymiarowe modele projektów Leonarda, zbudować wynalazki na interaktywnych stanowiskach, podziwiać „Ostatnią Wieczerzę” czy „Mona Lisę”. Każdy może zapoznać się z najważniejszymi notatkami Leonarda i odkryć wiele tajemnic tego piętnastowiecznego geniusza.
źródło: http://cndavinci.pl/centrum-nauki/
Powiem szczerze od wejścia, zarówno ja i Marek, jak i moi rodzice, zostaliśmy wciągnięci w fascynujący świat nauki, techniki i historii. Muszę przyznać, że naprawdę poszerzyłam moją dotychczasową wiedzę na temat Leonarda da Vinci, bo np. nie miałam najmniejszego pojęcia o istnieniu Kodeksu Atlantyckiego. Został opracowany na podstawie notatek mistrza, przez bibliofila Pompea Leoni. W Kodeksie zawarte zostały szkice, projekty, obliczenia matematyczne stworzone przez Leonarda da Vinci.
Ekspozycja składa się z kilkudziesięciu elementów. Wśród nich znajduje się stanowisko interaktywne Kodeks Atlantycki, na którym można zapoznać się z największym kodeksem Leonarda o maszynach i analizować interaktywne, trójwymiarowe modele ponad 50 z nich. W Kodeksie o Lataniu zapoznamy się z badaniami nad lotem ptaków, które posłużyły Leonardowi do zaprojektowania maszyny latającej. Na wystawie znajdują się modele fizyczne mechanicznego lwa, robota-żołnierza, wielkiego latawca czy machiny czasu. Wystawa zawiera również reprodukcje projektów i obrazów Leonardo da Vinci, m.in. Ostatnią Wieczerzę, a także modele mostu obrotowego i miasta idealnego. Na stanowiskach interaktywnych każdy może zbudować wybrane projekty Leonarda a także namalować jedno z największych dzieł Leonarda- Ostatnią Wieczerzę!
Źródło: http://cndavinci.pl/wystawie/
Lew mechaniczny – mój faworyt na wystawie
Perpetum mobile
Maszyny latające
Dość długo włóczymy się po parterze Centrum, gdzie znajdują się makiety dzieł Leonarda. Niestety nie działało część monitorów z multimediami, lecz było na tyle dużo innych atrakcji, że człowiek nie mógł narzekać na nudę. Po godzinie przenieśliśmy się na górne piętro, gdzie znajdowało się więcej atrakcji dla najmłodszych, które jednak pochłaniały bez reszty również dorosłych. Zagadki logiczne, układanie figur, złudzenia optyczne oraz możliwość przeprowadzenia różnych eksperymentów. Powiem szczerze dawno się tak dobrze nie bawiłam przegrzewając swoje zwoje. Marek oraz moi rodzice również wciągnęli się w twórczy klimat przeżywając, że czegoś nie mogą ułożyć lub rozwiązać jakiejś zagadki logicznej. Najlepsze w takich miejscach jest to, że te same rzeczy bawią i cieszą zarówno dzieci, jak i dorosłych.
Coś dla dzieci, coś dla dorosłych
Marek w pełnym skupieniu
Z Tatą
Wyskoczyła, jak ruda z miednicy
W Centrum Nauki Leonardo da Vinci spędziliśmy prawie 2h i pewnie moglibyśmy tam siedzieć jeszcze dłużej, ale niestety trzeba było wracać do domu. Miejsce gorąco Wam polecam, w szczególności, że leży przy przelotowej trasie i może stanowić przystanek w trakcie Waszej podróży. Cena biletów nie odstrasza: 18zł normalny, 9zł ulgowy. W poniedziałki Centrum jest nieczynne, Wtorek – Piątek – 8:00 – 16:00, Sobota-Niedziela – 10:00 – 16:00.
Spacerem po terenie Regionalnego Centrum Naukowo – Technologicznego
Na terenie Regionalnego Centrum Naukowo – Technologicznego znajduje się również Biobank:
W skład kompleksu laboratoriów badawczo-wdrożeniowych wchodzą:
- Biobank Świętokrzyski wraz z Publicznym Bankiem Komórek Macierzystych,
- Laboratorium Badań Genetyki Medycznej,
- Laboratorium Biomarkerów z pracownią autoimmunologiczną,
- Laboratorium Nowych Biotechnologii,
- Pracownia Bioinformatyki
Publiczny Bank Komórek Macierzystych
Celem utworzenia Publicznego Banku Komórek Macierzystych jest zapewnienie mieszkańcom województwa świętokrzyskiego możliwości pobierania i przechowywania komórek macierzystych z krwi pępowinowej. Krew pępowinowa to źródło bezcennych komórek mogących uratować życie wielu osób. Pobierana jest podczas prostego, nieinwazyjnego, krótko trwającego zabiegu nie powodującego żadnego zagrożenia ani dla noworodka ani dla jego matki.
Źródło: http://biobank.rcnt.pl/pl/o_nas/
Muszę podkreślić, że cały kompleks RCNT został naprawdę świetnie zaprojektowany i zaplanowany. Historia łączy się z nowoczesnością i w jakiś sposób uzupełnia. Teren jest zadbany, a gdy nadejdzie wiosna i wszystko się zazieleni i ukwieci, to będzie tam naprawdę pięknie. Spacer po ogrodzie jest niewątpliwie ważnym punktem zwiedzania, gdyż znajdziemy w nim kolejne makiety/przyrządy do własnoręcznego wykonywania eksperymentów.
Świętokrzyskie się zmienia, co widać po takich miejscach, jak RCNT, które mają służyć nie tylko celom badawczo-naukowym, ale również rozrywce i poszerzaniu horyzontów mieszkańców regionu oraz turystów. Cieszę się, że mogę pisać o takich miejscach i Was do nich zapraszać, bo Świętokrzyskie jest cudne, piękne i dodatkowo niesamowicie się zmienia
Post Z wizytą u Leonarda da Vinci – Regionalne Centrum Naukowo-Technologiczne pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Świętokrzyskie takie cudne. Część 6. Stokówka i Zelejowa (Świętokrzyski Szlak Archeo-Geologiczny) pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Zazwyczaj, w rejonie tym spotykało się parę osób na krzyż i to zazwyczaj mieszkańców okolicznych wiosek. Tym razem, piękna pogoda oraz wolniejsze dni, a także chęć spalenia kalorii, sprawiły, że ludzie wylegli z domów. Dla mnie to dobry znak, bo pokazuje, że ludzie chcą odkrywać świętokrzyskie strony.
Wiosenne pola
Po około 1.5 kilometra marszu docieramy do drogi odbijającej w prawo, którą dotrzeć można do Kamieniołomu Stokówka. Jest ona obecnie ważniejszym i bardziej popularnym rejonem wspinaczkowym naszego województwa. W miejscu tym również występowała różanka zelejowska. To za sprawą właśnie żyły kalcytowej Stokówka została przecięta na dwie części. Obecnie Stokówka służy wspinaczom. Znajduje się tu kilkadziesiąt dróg wspinaczkowych o różnym poziomie trudności. Plusem tego miejsca jest jego znaczna odległość od wiosek czy przelotowych dróg. Cisza i błogi spokój!
Imponująca Stokówka
Wspinacze
Rodzice schodzący z Kamieniołomu
Opuszczamy Stokówkę i powoli kierujemy się w drogę powrotną. Polną drogą prosto do Zelejowej. Wraz z Tatą zdobywamy jeszcze samą Zelejową, gdzie znowuż trafiamy na spore jak na ten rejon tłumy. Pogoda jest zjawiskowa, a temperatura sprawia, że pot zalewa mi oczy, a okulary zjeżdżają mi na czubek nosa. Ale nie ma co narzekać, taki Lany Poniedziałek jest idealny, gdyż nie spadła na mnie ani jedna kropla (i nie, nie wierzę w te różne przesądy zwiazane z tym dniem).
Hmmm…dokąd by się tu udać?
Zelejowa
A tak wyglądała nasza prawie 10kilometrowa trasa
Post Świętokrzyskie takie cudne. Część 6. Stokówka i Zelejowa (Świętokrzyski Szlak Archeo-Geologiczny) pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Świętokrzyskie takie cudne. Część 5 – Jaskinia Piekiełko (Świętokrzyski Szlak Archeo-Geologiczny) pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>
Wisosna po świętokrzysku
Okolice Zalejowej
Wraz z rodzicami zapakowaliśmy się w samochód i udaliśmy się w rejon Zalejowej, o której już Wam opowiadałam. Zabraliśmy aparaty i ruszyliśmy na iście wiosenny spacer do Piekła. Tak, tak to iście diabelskie miejsce znajduje się na terenie Kielecko – Chęcińskiego Parku Krajobrazowego. Lokalne legendy tak mówią o tym miejscu:
„O ile wiedźmy mieszkały w wiejskich chatach schowanych na odludziu, wśród gęstych lasów, tak diabły zwykle szukały schronienia w starych dziuplach, walących się ruderach, a najczęściej w pieczarach i jaskiniach, skąd blisko było do piekielnych czeluści. Długie, ciemne korytarze wydrążone wśród skał ulubiły sobie czarty szczególnie, zamieszkując wiele z nich. Jaskinia Piekiełko, zwana Piekłem pod Skibami lub Piekłem Gałęzickim, jest jedną z bram wiodących do z naszego świata do samego piekła. Z czeluści wylatywały diabły na świat by czynić zło. To tędy, po zbudowaniu świątyni na Świętym Krzyżu, czarownica, które dotąd niepodzielnie władały górą, udały się na audiencje do samego Belzebuba aby pomógł im odzyskać ich siedzibę. Nie w smak bowiem były bowiem diabłom i czarownicom modlitwy świętokrzyskich braciszków i bicie klasztornych dzwonów. Czarty uchwaliły, że najlepiej będzie klasztor zbombardować.
Pewnej nocy wywlokły więc z czeluści ogromny kamień i wzbiwszy się wysoko w górę, skierowały się najkrótszą drogą na Święty Krzyż. Przelatując nad klasztorem w Świętej Katarzynie diabelską ekspedycję zauważyły zakonnice udające się na wieczorną modlitwę. Domyśliwszy się celu wyprawy, modliły się tak żarliwie o odwrócenie nieszczęścia, aż czarty otoczyło stado białych gołębic. Pobłądziwszy w tej białej chmurze, zaczęły diabły lecieć w przeciwnym kierunku. Minęło wiele czasu, zanim zorientowały się w pomyłce. (..) Uparte biesy chciały koniecznie zburzyć klasztor, więc kolejnym razem wylatując z jaskini, zamiast jednego kamienia, nabrały masę kamieni w płachty i z tym ładunkiem leciały do celu. Pomysł był prosty. Gdyby ładunek był za ciężki, albo pobłądziły w drodze, to odsypią część ładunku a z pozostałym na pewno dolecą do celu. Pierwszy taki postój wypadł na szczycie Łysicy. Czarty odsypały z płacht co większe i cięższe kamienie. Powstało tak gołoborze z największymi głazami jakie możemy oglądać w regionie. Następnie, poleciały w dalszą drogę prosto na znienawidzony przez nie klasztor. Prawi by im się udało, na szczęście zdradził je złowrogi szum skrzydeł diabelskich i grzechot kamieni. Lecąc robiły dużo hałasu i tym hałasem obudziły klasztorne gęsi. Gęganie z kolei obudziło jednego z braciszków, który począł bić w dzwony, myśląc że zaspał i nie obudził braci na poranne modły. Bicie dzwonów znów pokrzyżowało czarcie plany. Diabły porzuciły płachty a kamienie potoczyły się na zbocze góry. Lecąc porozbijały się na kawałki i tak utworzyły kolejne gołoborze (znajduje się jakieś 300 metrów od Klasztoru).
Trzeciej próby czarty już nie podjęły…”
Tekst legendy pochodzi z tablicy informacyjnej obok jaskini.
W drodze do Piekiełka
Nazwa jaskini czyli Piekło/Piekiełko właśnie funkcjonuje od XVIII wieku. Lokalna ludność twierdziła, że dochodzą z niej niepokojące i straszne dźwięki. O tym, że obawiali się mieszkających w jaskini istot świadczy fakt, iż zasypali oni głęboki otwór w jej wnętrzu, który miał prowadzić do samego piekła.
Pozostawmy jednak legendy i podania. Piekiełko, jest jaskinią krasową, usytuowaną w zachodnim stoku Góry Żakowej. Ma 57 metrów. Ok 10 metrów od jej wejścia znajduje się zagłębienie, które stanowi pozostałość po szybie wydobywczym. Jest on dowodem na prac górnicze, jakie w tym rejonie prowadzone były w XV- XVIII wieku. Są plany, aby szyb udostępnić zwiedzającym, ale do tego celu należy stworzyć odpowiednie zabezpieczenia oraz zamontować oświetlenie. Piekiełko zamieszkiwane jest obecnie nie przez czarty, a przez nietoperze, ślimaki, muchówki oraz pająki.
Panowie diabłowie
Teren wokół jaskini jest wyjątkowo fotogeniczny. Jednak podczas wędrówki trzeba cały czas patrzeć pod nogi, gdyż wszędzie znajdują się kominy oraz zagłębienia, które mogą nas szybko zaprowadzić do…piekła. Dodatkowo między drzewami ustawione są drewniane sylwetki diabłów oraz dawnego górnika, którego ile raz widzę, tyle razy stwierdzam, że jest to kobieta.
Urocze okolice Piekiełka
Przy Piekiełku spędziliśmy trochę czasu, gdyż miejsce to mimo swej diabelskiej reputacji, jest wyjątkowo klimatyczne. Teraz, dzięki temu, że liście na drzewach nie są jeszcze aż tak duże, panuje tam mniej mroczna niż w ciągu lata atmosfera. Później udaliśmy się do kolejnego w tym regionie, ciekawego, ale tym razem związanego ze sportem miejsca.
Cdn.
Kilka porad praktycznych:
Do Piekiełko wiedzie niebieski szlak. Jeśli chcemy mieć nieco dłuższy spacer (ok. 6-7km), możemy zostawić samochód obok Zalejowej, skąd już prowadza nas strzałki oraz sam szlak.
Druga opcja, to pozostawienie samochodu w okolicach Gałęzic. Stamtąd, polną drogą docieramy do skrzyżowania, gdzie duży, metalowy znak nakieruje nas do Piekiełka.
Post Świętokrzyskie takie cudne. Część 5 – Jaskinia Piekiełko (Świętokrzyski Szlak Archeo-Geologiczny) pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Świętokrzyskie takie cudne. Część 4 – z lotu ptaka pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>To, że Świętokrzyskie jest cudne wiem. Ale jeśli Wy nie jesteście o tym przekonani, to obejrzyjcie sobie ten krótki, 5minutowy filmik, nagrany przy pomocy dronu. Do tego idealnie dopasowana piosenka
I jak? Świętokrzyskie jest cudne???
Post Świętokrzyskie takie cudne. Część 4 – z lotu ptaka pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Wiosenne, świętokrzyskie rowerowanie pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>
Wcześniej, na moje rodzinne strony nie patrzyłam pod kątem jazdy na rowerze. Jednak odkąd jestem związana z „dzieckiem dwóch pedałów” (tak o Marku mówią sami jego rodzice), musiałam zaakceptować fakt, że rower będzie istotnym elementem naszej relacji. Początki były trudne, gdyż od jazdy na dwóch kółkach miałam ogromną przerwę i wspólne wycieczki były dla nas obojga katorgą. Na szczęście teraz jest już lepiej, choć nie powiem, by rower był moją życiową pasją. Częściej staje się moim źródłem frustracji, niż radości, ale pozwolił mi odkryć inną formę zwiedzania, która daje możliwość zobaczenia więcej w krótkim czasie. Również poznawanie mojego rodzinnego, świętokrzyskiego regionu z perspektywy rowerowego siodełka jest zupełnie innym, nowym doświadczeniem.
W ostatnią sobotę, czyli 23 marca, pogoda w całej Polsce dopisywała. Czas ten spędzaliśmy w Kielcach, zaopatrzeni w nasze dwa kółka (no w sumie to cztery). Plan na wycieczkę rowerową był prosty – aby tylko były widoki. Szybki rzut oka na mapę i już wiem, gdzie powinno być ciekawie.
Jedziemy do Wilkowa, gdzie na parkingu obok zbiornika wodnego zostawiamy Kiankę i wypakowujemy rowery. Najpierw robimy rundkę honorową wokół zalewu, który istnieje w tym miejscu dopiero od kilku lat. Okala go chodnik/ścieżka rowerowa. Jest stąd też piękny widok na Łysicę, czyli najwyższy szczyt Gór Świętokrzyski, zaliczany również do Korony Gór Polski.
Łysica widziana z Wilkowa
Opuszczamy Wilków kierując się w stronę Świętej Katarzyny, która skupia sporą część ruchu turystycznego w regionie. W końcu można stąd „atakować” szczyt Łysicy. Nie dołączamy jednak do sporej grupy turystów, jaka tego dnia kręci się w miejscowości, lecz jedziemy w stronę Bodzentyna. Początkowo chcemy ominąć główne drogi i dojechać do Psar przez Grabową, lecz drogi zaznaczone na mapie i gpsie nie istnieją w terenie. Niestety offroad nie wchodził w grę, gdyż okoliczne łąki były zalane, a nasze rowery nie mają w nazwie „wodne”.
Wracamy zatem na główną drogę i jedziemy prosto do Bodzentyna. Pierwszy większy podjazd, który jednak okazuje się być całkiem przyjemny. Oprócz nas po okolicy kręci się sporo rowerzystów, co nie powinno dziwić, skoro warunki pogodowe są tak urokliwe.
Świętokrzyski pejzaż widziany z okolic Bodzentyna
W Bodzentynie kierujemy się w stronę Psar, które znane są z Centrum Usług Satelitarnych (aby być precyzyjną dodam, że CUS ulokowane jest w Psarach Kątach). Było to jedyne tego typu centrum w Polsce, należące do TP SA. Przez wiele lat, świętokrzyski krajobraz był ozdobiony talerzami anten. Jednak rozwój technologiczny, a przede wszystkim wykorzystanie światłowodów sprawił, że znacząco spadło zapotrzebowanie na przesyłanie połączeń głosowych za pomocą satelitów. Dlatego też w 2010 roku zapadła decyzja o zezłomowaniu anten. Co ciekawe, część z nich została wykupiona przez osoby prywatne lub organizacje, m.in. przez Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz jurajski park nauki.
Psary Kąty
My jednak nie odwiedzamy CUS a mozolnie pniemy się do góry. Ja momentami zsiadam z roweru i podprowadzam go. Niestety nadal mam problem z wydatkowaniem energii podczas rowerowych przejażdżek. O ile chodząc, jestem w stanie rozłożyć siły tak, aby móc wędrować cały dzień, o tyle na rowerze ta sztuka nadal mi się nie udaje. Stąd też muszę częściej odpoczywać lub po prostu zsiadać z roweru w trudniejszym terenie.
Docieramy prawie na szczyt pasma, czyli Bukową. Prawie, gdyż nasza asfaltowa droga omijała go. Nam nie bardzo chciało się podchodzić jeszcze wyżej, w szczególności, że w perspektywie mieliśmy kawał pięknego zjazdu. Czysta przyjemność i wiatr we włosach!
W dół…
Po paru kilometrach odbijamy na Klonów i Barczę. W pierwszej z miejscowości zatrzymujemy się na krótki posiłek. Rozsiadamy się na niewielkiej polance, połozonej obok kilku domów. Po chwili dołącza do nas przeuroczy, kudłaty psiak, który początkowo jest dość nieufny, lecz szybko się do nas przekonuje i z radości usiłuje wejść mi na głowę.
Odpoczynek
Po chwili odpoczynku żegnamy się z pieskiem i zjeżdżamy odrobinę niżej, do charakterystycznego skrzyżowania ze sklepem, skąd jest piękny widok na Łysicę. Marek koniecznie chce zjeść loda, więc zasiadamy na przysklepowej ławeczce. Lodów w sklepie nie ma, lecz Marek i tak zakupuje batonika i słodki napój. Kiedy wraca, lokalny degustator trunków wszelakich stwierdza, że Marek powinien być bardzo szczęśliwy, bo ma przy sobie „żyłę złota/złoto” (tak, to o mnie) i że razem wyglądamy jak dwa aniołki (hmm nigdy nie pomyślałam o nas, jak o dwóch aniołkach, raczej jak o dwóch furiatach z rogami). Hmm jak to się mówi, podróże kształcą, więc i teraz czegoś się o nas/sobie dowiedziałam.
Łysica z Klonowa
Opuszczamy Klonów i zjeżdżamy do Barczy. Tam skręcamy w stronę Brzezinek, a później jedziemy przez Ciekoty do Wilkowa.
Droga powrotna
Nasza trasa liczyła 42km. Nie jest to zbyt imponująca odległość, jednak dodając do tego podjazdy i zjazdy, narzekać nie mogę, bo w tym sezonie to moja najbardziej ambitna trasa.
Post Wiosenne, świętokrzyskie rowerowanie pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Świętokrzyskie takie cudne! Część 2- Góra Zelejowa (Świętokrzyski Szlak Archeo-Geologiczny) pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Kolejnym punktem na naszej świętokrzyskiej mapie cudnych miejsc jest Góra Zelejowa (372m n.p.m.), na której znajduje się rezerwat utworzony w 1954.
Podobnie jak w przypadku Miedzianki, Zelejowa oferuje nam piękne widoki oraz ciekawe formacje skalne. Kamieniołom istniejący na tej górze był czynny do 1954 roku. Miejsce to stało się słynne dzięki kalcytowi o ciekawym i niepowtarzalnym wzorze „różanki zelejowskiej”. Nazwa ta nawiązuje do form, jakich przybierały okruchy jasnego kalcytu otoczone wiśniowym hematytem. Co ciekawe różanka spokojnie mogła konkurować z marmurami włoskim, gdyż jej powierzchnię można było idealnie wypolerować.
Początki wydobycia na Zelejowej datuje się na XV wiek. Gdzie m.in. możemy znaleźć wyroby z różanki zelejowskiej? Otóż w katedrze wawelskiej w Krakowie oraz w innych sakralnych obiektach nie tylko w województwie małopolskim, ale także świętokrzyskim, np. w kościele na Karczówce.
Kiedy przyjrzymy się skałom na Zelejowej, dostrzeżemy dość duże szczeliny. Zwane są w tym „szparami” i powstały na skutek wydobywania kalcytu.
Przez górę przebiega czerwony szlak z Chęcin, którym oprócz na Zelejową dotrzemy również na pasmo Bolechowicki, Zgórskie i Kadzielniańskie. Zatem można z Zelejowej dojść górami do Kielc. Trasa jest bardzo widokowa i choć przewyższenia nie są duże, to można się trochę zmęczyć.
Widoki z Zelejowej
Do rejonu Zelejowej możemy dotrzeć na dwa sposoby. Albo czerwonym szlakiem (bitą drogą) na piechotę lub samochodem od strony Chęcin, albo od strony miejscowości Zelejowa. Auto można zostawić praktycznie przy wejściu na szlak. Oprócz czerwonego szlaku, który wiedzie na szczyt, obok przebiega szlak niebieski (polami), którym można dotrzeć do Jaskini Piekiełko.
Skały zelejowskie przyciągają wspinaczy. Kiedy usiłowałam znaleźć rzetelne informacje na temat dróg wspinaczkowych w tym rejonie, okazało się, że z brak regulacji prawnych oraz przez wzgląd na dobro terenów objętych ochroną rezerwatową, nie można np. znaleźć oficjalnych topo skał. Oczywiście internet skrywa w sobie odpowiednie materiały, które mogą przydać się wspinaczom chcącym eksplorować zelejowskie skały. Jednak z racji tego, że Zelejowa to rezerwat, wspinanie nie jest tam do końca mile widziane. Natomiast parę razy spotykałam w tym rejonie spore grupy wspinaczy, co oznacza, że raczej przyciąga lokalnych amatorów walki w skałach.
Zelejowa jest moim częstym celem rodzinnych spacerów, gdy tylko jestem w Kielcach. W miejscu tym można naprawdę poczuć się jak w górach. Pierwszy raz Zelejową zdobywałam zimą, kiedy przejście skalną „granią” przysporzyło mi trochę kłopotów i dostarczyło pozytywnego dreszczyku emocji. Z góry mamy piękny widok na Chęciny oraz na okoliczne łąki i pola. Warto tam zajrzeć o każdej porze roku.
Co widać z Zelejowej?
Post Świętokrzyskie takie cudne! Część 2- Góra Zelejowa (Świętokrzyski Szlak Archeo-Geologiczny) pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Świętokrzyskie takie cudne! Część 1- Góra Miedzianka (Świętokrzyski Szlak Archeo-Geologiczny) pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Świętokrzyskie jest cudne i będę to udowadniać w kolejnych wpisach z tego cyklu. Dziś zapraszam Was do wyjątkowo urokliwego i widokowego miejsca, które bardziej może kojarzyć się z Jurą Krakowsko – Częstochowską, niż z okolicami Kielc. Witajcie zatem na Górze Miedziance!
Miedzianka i widok na Chęciny
Góra Miedzianka znajduje się na Świętokrzyskim Szlaku Archeo – Geologicznym, który powstał m.in. dzięki ROT czyli Regionalnej Organizacji Turystycznej, która na terenie mego rodzimego województwa zaczęła w ostatnich latach prężnie działać. Na szlaku znalazło się 20 fenomenalnych, ciekawych i fotogenicznych miejsc:
– JuraPark Bałtów
– Muzeum i Rezerwat Archeologiczno-Przyrodniczy „Krzemionki”
– Wąwóz w Skałach
– Muzeum Starożytnego Hutnictwa w Nowej Słupi
– Obszar Ochrony Ścisłej Święty Krzyż
– Bukowa Góra – Świętokrzyski Park Narodowy
– Kamieniołomy: Zachełmie, Szewce, Stokówka
– Rezerwaty: Kręgi Kamienne, Ciosowa, Ślichowice, Wietrznia, Kadzielnia, Karczówka, Biesak-Białogon, Jaskinia Raj, Rzepka, Góra Zelejowa, Miedzianka
– Góra Zamkowa
– Jaskinia Piekło
– Góry Pieprzowe
– Muzeum Przyrody i Techniki – Wystawa Paleontologiczna.
Praktycznie we wszystkich tych miejscach byłam, dlatego będę mogła je Wam szczegółowo opisać. Jednak dla tych, którzy wolą mieć wszystko w jednym miejscu, zwięźle i na temat, proponuję ściągnięcie przewodnika po Świętokrzyskim Szlaku Archeo –Geologicznym:
http://www.ing.pan.pl/graf/linki/pliki/Swietokrzyski-Przewodnik_Archeo-Geologiczny.pdf
Dziś jednak skupię się na samej Miedziance!
Nazwa góry pochodzi od staropolskiej nazwy, jakiej używano na określenie miedzi. Mnie osobiście nazwa ta jednak kojarzy się z kolorem, jaki przybierają znajdujące się na niej skał podczas zachodu słońca. Ale to tylko moje skojarzenie.
Do Miedzianki możemy dojechać na dwa sposoby:
– od Chęcin, w stronę miejscowości Polichno i dalej do Miedzianki;
– od Piekoszowa, przez Rykoszyn, Skałkę i Zajączków;
Obie trasy są malownicze i pozwalają na zobaczenie jeszcze innych ciekawostek tego regionu. Ale o tym za chwilę.
Przez Miedziankę przechodzi żółty szlak Wierna Rzeka – Chęciny im. Juliusza Brauna, mający 20km. Wierna Rzeka PKP[0 km] – Ruda Zajączkowsa [1] – Zajączków[2,5] – Góra Miedzianka[4,5] – Miedzianka PKS[5] – Grząby Bolmińskie[9] – Jedlnica PKS[12] – Grzywy Korzeczkowskie [15] – Korzecko PKS[17] – Góra Zamkowa[17,5] – Checiny PKS MPK[20]
Góra Miedzianka (356 m n.p.m.) zwana jest żartobliwie „Giewontem Świętokrzyskim”, gdyż od północnej strony swym kształtem przypomina ten charakterystyczny, tatrzański szczyt. Generalnie trudno jest określić od kiedy Miedzianka była eksploatowana. Z pewnością kruszec wydobywany był od bardzo dawna, o czym mogą świadczyć rzymskie monety odkryte w 1902 roku przez Stanisława Łaszczyńskiego na hałdzie zlokalizowanej na południowym stoku góry. Na Miedziance eksploatowano również wapień, głównie przez wzgląd na jego piękny kolor (biel poprzecinana czerwonymi żyłami kalcytowymi, ubarwiona niebieskimi i zielonymi plamkami malachitu i azurytu). Dowodem na to, że wapień był tu intensywnie wydobywany, są liczne szyby i korytarze górnicze, do których wejścia można znaleźć w różnych częściach góry. Ich łączna długość to jakieś 4km. Są obecnie częstym celem lokalnych speleologów. Jeden z korytarzy jest zasadniczo możliwy do odwiedzenia, ale jak zostaliśmy kiedyś z Markiem poinformowani przez pewnego speleologa, trzeba mieć dobre światło, ciuchy, które można ubrudzić i linę. Teoretycznie korytarz można przejść bezpiecznie, jednak mniej więcej w połowie znajduje się szyb biegnący w głąb góry, z którego raczej ciężko jest się wydostać, jeśli nie jest się przywiązanym do liny. Póki co nie zdecydowaliśmy się na odwiedzenie wnętrza Miedzianki, ale pewnie wszystko jeszcze przed nami.
Miedzianka wczesną wiosną
Miedzianka podczas deszczowego lata
Na początku XX wieku zaprzestano wydobycia pięknego wapienia, gdyż jego złoża po prostu się wyczerpały. W 1958 roku na terenie Góry Miedzianki stworzono rezerwat, mający powierzchnię 25ha. Natomiast w 2008 roku, w budynku dawnej szkoły w miejscowości Miedzianka, utworzona została Muzealna Izba Górnictwa Kruszcowego, która zbiera i eksponuje ślady górnictwa z tego regionu.
Miedzianki dwie (góra i miejscowość)
Na Miedziankę po raz pierwszy trafiłam na wiosnę 2012 roku. Wszystko dzięki Markowi, który wziął mapę i pokazał w okolicach Miedzianki „o tu może być ciekawie”. Zapakowaliśmy rowery na Kiankę i podjechaliśmy do miejscowości Skiby. Tam zostawiliśmy auto i dalej wyruszyliśmy na rowerach. Najpierw natrafiliśmy na czynny kamieniołom w Gałęzicach (któremu poświęcę osobny wpis, bo miejsce jest wyjątkowo fotogeniczne). Ogromna dziura w ziemi (choć dziura zbyt słabo określa wielkość tego miejsca) zrobiła na nas spore wrażenie. Później dotarliśmy do Miedzianki, która od razu skojarzyła mi się ze skałkami, jakie można zobaczyć na Jurze Krakowsko – Częstochowskiej. Miejsce od pierwszego wejrzenia mnie w sobie rozkochało.
Downhill na Miedziance w wykonaniu Marka
Później na Miedziankę zabraliśmy moich rodziców, którzy również nigdy tu wcześniej nie byli i podobnie jak i my zakochali się w tej skalistej, niewielkiej, acz widokowej górce. Bo z Miedzianki widać Zamek w Chęcinach, Pasmo Chęcińskie, kamieniołom w Gałęzicach i cudowną, lekko pagórkowatą okolicę. Polecam Wam odwiedzić Miedziankę o zachodzie słońca, gdyż przybiera wtedy wyjątkowo piękny, rudy, miedziany, kolor.
Kamieniołom w Gałęzicach widziany z Miedzianki o zachodzie słońca
miedziana ruda na Miedziance (foto Ryszard Zagórski http://www.national-geographic.pl/foto/users/ryza-54975 )
Widok z Miedzianki w kolejnej odsłonie
informacje zamieszczone w tym artykule pochodzą ze strony: http://szlakarcheogeo.pl/pl-PL/opis_obiektu21.html
Post Świętokrzyskie takie cudne! Część 1- Góra Miedzianka (Świętokrzyski Szlak Archeo-Geologiczny) pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Świętokrzyskie takie cudne? pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>
Jednak zacznijmy od tego, że moja miłość do rodzinnych stron nie była wrodzona. Przez prawie 19 lat jakie spędziłam na stałe w Kielcach, uważałam, że Świętokrzyskie jest nudne, głupie, brzydkie i nieciekawe. Góry były za niskie, trawa zbyt mało zielona, a niebo bardziej szare niż niebieskie. Jednym słowem typowy bunt nastolatki. Dla mnie piękne były tylko Tatr i nic więcej.
Brzydkie Świętokrzyskie????
Widok w stronę Kielc z Masłowa
Łysica w dwóch odsłonach – zimowej i letniej
Później wyjechałam na studia do znienawidzonej Warszawy. Ktoś mógłby powiedzieć, że od razu zatęskniłam do Kielc i okolic. Nic bardziej mylnego. Mimo, że zamieszkałam w mieście, którego wręcz chronicznie nie cierpiałam, to uważałam taki stan rzeczy za lepszy, niż przebywanie w rodzinnych stronach.
Moje negatywne nastawienie zmieniało się stopniowo i zawdzięczam to znajomym. Co roku, w każde wakacje moi rodzice wyjeżdżali zazwyczaj na 2-3 tygodniowy urlop, a ja w tym czasie opiekowałam się psem i mieszkaniem. Zasadniczo wyglądało to tak, że parę minut po tym, jak za moimi rodzicami zamykały się drzwi, zaraz stawali w nich znajomi, którzy po prostu się do mnie wprowadzali. Część ekipy była z Kielc, ale pojawiało się też u mnie sporo osób ze studiów, które pochodziły nie tylko z Warszawy ale także z innych części Polski. Czas spędzaliśmy głównie na imprezowaniu i doprowadzaniu moich sąsiadów do białej gorączki, ale oprócz tego sporo plątaliśmy się po Kielcach i okolicach. Początkowo myślałam, że ich zachwyty są wymuszone i grzecznościowe, ale po pewnym czasie zrozumiałam, że im się naprawdę podobają moje rodzinne strony. Generalnie kiedy zaczęłam patrzeć z ich perspektywy, patrzeć ich oczami, to nagle zrozumiałam jak długo nie doceniałam uroków Województwa Świętokrzyskiego. Znajomi nie tylko chcieli co roku wracać do Kielc, żeby poimprezować, ale również po to by połazić po górach, pospacerować czy po prostu pogapić się na ładne widoki. Dziękuję Wam Moi Mili, że otworzyliście mi oczy!
Choć moje podejście do rodzinnych stron diametralnie się zmieniło, to nadal uważałam, że znam je bardzo dobrze. Do czasu… Kiedy zaczęłam być z Markiem i coraz częściej odwiedzaliśmy Kielce, ciągle padało sakramentalne pytanie: to co dziś robimy? Dość szybko wyczerpała się moja lista miejsce do odwiedzenia, więc zdesperowany Marek wziął mapę i zaczął szukać jakiś ciekawych i godnych uwagi celów wycieczkowych. W ten sposób odkrył kilka rewelacyjnych rejonów, gdzie nie byli nawet moi rodzice. Praktycznie co roku, Świętokrzyskie mnie zaskakuje, odkrywając kolejne karty z serii ciekawych i przepięknych miejsc.
Odkrycia Marka
Dzięki Markowi odwiedziłam m.in. kamieniołom w Dyminach, Górę Zalejową oraz parę innych rewelacyjnych miejsc.
Dyminy
Widok na Zamek w Chęcinach z Zelejowej
Zatem mam dla Was dobrą radę. Jeśli uważacie, że genialnie znacie swoją okolicę, to dajcie mapę komuś, kto pochodzi z innej części Polski, a na pewno znajdzie coś, czego jeszcze nie widzieliście.
W Kielcach bywam teraz kilka razy do roku i zawsze chętnie wracam do mojego rodzinnego miasta. Ma ono zasadniczy plus – wszędzie jest blisko i wszędzie można chodzić na piechotę. Do tego, z mojego kieleckiego mieszkania widać góry (no za dużo powiedziane, raptem jedną górę – Telegraf), a wszędzie wokół mam mnóstwo tras spacerowych (Rezerwat Geologiczny Wietrznia, Kadzielnia, Stadion Leśny itd.).
W kolejnych postach na blogu będę Wam opisywać ciekawe i piękne miejsca, które warto odwiedzić. Jeśli jesteście z Warszawy lub Krakowa, to nawet jednodniowa wycieczka w Świętokrzyskie bardzo Wam się opłaci, gdyż będziecie w stanie całkiem sporo zobaczyć. Co więcej, moje rodzinne strony pozwalają na przeróżne formy aktywności: zwiedzanie, rower, trekking, kajakarstwo, jazda konna, paralotniarstwo, wspinaczka, narciarstwo zjazdowe i biegowe oraz wiele, wiele innych.
Aktywnie w Kielcach
Góra Telegraf, na której oprócz pierwszego w Kielcach wyciągu krzesełkowego znajduje się również wiele tras downhillowych.
Na zdjęciu Marek oraz widok na Kielce
Dolina Nidy to nie tylko idealne miejsce na spływ kajakowy, ale również rewelacyjny rejon do uprawiania turystki rowerowej
Świętokrzyskie to nie tylko góry (zresztą całkiem wiekowe) ale również wiele ciekawych i historycznych miejsc. Poniżej krótka lista tych, które według mnie są najciekawsze:
Kielce:
– Pałac Biskupów Krakowskich
– Katedra
– Rezerwat Wietrznia
– Kadzielnia
Województwo:
– Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni
– Zamek w Chęcinach (póki co remontowany, ale na wakacje powinien być już otwarty)
– Zamek Krzyżtopór
– Dworek Sienkiewicza w Oblęgorku oraz Rezerwat Barania Góra
– Busko Zdrój z Parkiem Zdrojowym
– Sandomierz (cały)
– Rytwiany – Pustelnia Złotego Lasu
– Pałac w Kurozwękach oraz hodowla bizonów
Fragment Zamku Krzyżtopór
Generalnie każdy znajdzie w Świętokrzyskim coś dla siebie, zarówno ci bardziej, jak i mniej aktywni. Ja ze swojej strony zachęcam do zaglądania na bloga, gdzie postaram się zainspirować Was do wycieczek w rejon Kielc i nie tylko. Mam nadzieję, że uda mi się zaszczepić w Was zachwyt nad tym rejonem Polski
Post Świętokrzyskie takie cudne? pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>