Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-includes/pomo/plural-forms.php on line 210

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-includes/pomo/plural-forms.php:210) in /wp-content/plugins/wp-super-cache/wp-cache-phase2.php on line 1167

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/plugins/jetpack/_inc/lib/class.media-summary.php on line 77

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/plugins/jetpack/_inc/lib/class.media-summary.php on line 87

Warning: Creating default object from empty value in /wp-content/themes/journey/framework/options/core/inc/class.redux_filesystem.php on line 29

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-includes/pomo/plural-forms.php:210) in /wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Travnik – Bałkany według Rudej http://balkany.ateamit.pl Subiektywne spojrzenie rudej i Marka na Bałkany, podróże i nie tylko! Thu, 07 Jun 2018 07:00:36 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.6 http://balkany.ateamit.pl/wp-content/uploads/2014/12/DSC09337-5497cfcbv1_site_icon-32x32.png Travnik – Bałkany według Rudej http://balkany.ateamit.pl 32 32 80539066 Bałkańska lekcja pokory, czyli o tym jak nie dojechaliśmy zimą do Ski Centar Radusa i jeziora Prokoško http://balkany.ateamit.pl/ski-centar-radusa-jezioro-prokosko/ http://balkany.ateamit.pl/ski-centar-radusa-jezioro-prokosko/#respond Wed, 14 Feb 2018 17:46:36 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=11620 Bałkany uczą tego, że nie zawsze to, co sobie zaplanujemy uda się zrealizować. I m.in. o tym jest nasz kolejny, zimowy wpis.

Post Bałkańska lekcja pokory, czyli o tym jak nie dojechaliśmy zimą do Ski Centar Radusa i jeziora Prokoško pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Bardzo często przy różnych okazjach podkreślamy, że kraje Półwyspu Bałkańskiego chętnie udzielają najróżniejszych lekcji. Zwykle uczą pokory, cierpliwości oraz elastyczności. Bo czasami to, co sobie zaplanujemy, okazuje się niemożliwe do zrealizowania. I choć podczas każdej, bałkańskiej podróży mamy tę myśl gdzieś z tyłu głowy, to zdarza się, że o niej zapominamy. Tak, jak to miało miejsce w trakcie kolejnej, zimowej wizyty w Bośni i Hercegowinie przełomu 2017 i 2018 roku. Plan był. Chęci były. Ale był też śnieg. Bardzo dużo śniegu, który sprawił, że wspaniały i ambitny pomysł, by jednego dnia odwiedzić Ski Centar Radusa oraz jezioro Prokoško okazał się zbyt optymistyczny. Co się zatem wydarzyło i jak potoczył się dla nas ten dzień? Kolejne akapity przybliżą Wam nasze małe, podróżnicze wzloty i upadki oraz frustracje.

Ski Centar Radusa, czyli błędny tok rozumowania

Jeśli myślicie sobie o jakimś centrum narciarskim, to co przychodzi Wam jako pierwsze do głowy? Najpewniej jakieś stoki, wyciągi, czy to orczykowe, czy krzesełkowe, knajpa lub dwie, ładne widoki itd. Zapewne też widzicie parking zastawiony samochodami, a skoro mamy auta, to pewnie jest też droga dojazdowa. No właśnie – droga, która mniej lub bardziej utrzymywana jest w stanie względnej przejezdności. Aby potencjalni klienci mogli bezpiecznie i bezproblemowo dostać się pod stok, a następnie wydać kasę na karnety czy jedzenie. Logiczne, prawda? No właśnie w przypadku Ski Centar Radusa niekoniecznie. Przed wyjazdem do Bośni i Hercegowiny, robiąc rozeznanie w tamtejszych ośrodkach narciarskich, odkryliśmy Radusę, która jawiła się, jako miejsce o rozwijające się i posiadające spory potencjał. Miało o tym świadczyć to, że pociągnięto do niej asfaltową szosę oraz zbudowano na szczycie nową restaurację. Brzmi dobrze? No ba! Dlatego tam pojechaliśmy. Drogowskazy na Ski Centar Radusa prowadzą bezpośrednio z szosy M16.2. Skręt znajduje się obok charakterystycznej stacji benzynowej. Pierwsze kłopoty nastąpiły na skrzyżowani we wsi Pidriš, gdzie już żadnych drogowskazów nie było. Niemniej z mapy wydedukowaliśmy, gdzie dalej jechać. Aczkolwiek wcale nas ten fakt nie ucieszył, gdyż wąska, kręta, rzekomo asfaltowa droga, była ledwo przetarta i zalegały na niej spore ilości śniegu. Po kilku kilometrach mozolnej jazdy, dotarliśmy na sporą polanę, gdzie białego puchu było jeszcze więcej. Po początkowych wahaniach postanowiliśmy jechać dalej. Niestety szybko tego pożałowaliśmy, bo droga stała się dla Kianki kompletnie nieprzejezdna.

Ski Centar Radusa

Ski Centar Radusa

Po mozolnym manewrze zawracania i wykopaniu łopatą miejsca postojowego na polanie, ruszamy pieszo ku Ski Centar Radusa. Tu też następuje mały Marka dramat pt. Iść na ski tourach, czy nie iść. Ja mówiłam, żeby szedł, a on z jakiegoś powodu zrezygnował z tego pomysłu. Oczywiście 20 min później musiałam wysłuchać całej tyrady na temat tego, że Dlaczego ja jednak nie poszedłem na nartach. Zaliczyłbym najlepszą wycieczkę ski tourową w życiu. Niestety nie umiałam mu wyjaśnić jego własnego toku rozumowania i wolałam mimo wszystko cieszyć się pięknem zimy. Bo generalnie okolice Ski Centar Radusa były naprawdę urzekające. Na miejscu spotkaliśmy pana opiekującego się sporym budynkiem restauracji i motelu przy dolnej stacji wyciągu krzesełkowego oraz kilka psiaków, w tym przeurocze szczeniaki. Ośrodek jeszcze nie działał, mimo że stoki były całkiem nieźle wyratrakowane. Początkowo chcemy łagodniejszą nartostradą wspiąć się na samą górę, ale Markowi włącza się tryb marudzenia na brak nart, więc zawracamy. Inna sprawa, że gdyby on szedł na nartach, a ja po prostu w butach trekkingowych, to bym dotarła na szczyt chyba o zmroku, gdyż w ubitym śniegu i tak zapadałam się co krok. W efekcie nie miałabym zawrotnego tempa. Postanawiamy (a raczej ja postanawiam) nie zmarnować tego dnia na marudzenie i wyruszyć ku naszemu drugiemu celowi tego dnia, czyli jeziora Prokoško.

Ski Centar Radusa

Ski Centar Radusa

Ski Centar Radusa

Ski Centar Radusa

Ski Centar Radusa

Jezioro Prokoško, czyli Marek zamienia się w rudą

Cóż, jestem znana z tego, że od czasu do czasu sobie pomarudzę. W końcu słowo maruda, zawiera w sobie wyraz ruda. Więc sami rozumiecie. Ale kiedy Marek zaczyna marudzić, wtedy jest naprawdę źle. Bo zamiana rolami nie zawsze wychodzi na dobre. Ale po nieudanej wycieczce ski tourowej włączył mu się tryb, że wszystko jest źle. A wtedy nie przypuszczaliśmy, że będzie jeszcze gorzej. Gdyż w swej bezbrzeżnej naiwności liczyliśmy, że uda nam się dotrzeć samochodem do jeziora Prokoško od strony Gornji Vakuf-Uskoplje. I początkowo wszystko wskazywało na to, że ta misja zakończy się powodzeniem. Bowiem po wyjechaniu z Gornji Vakuf-Uskoplje sunęliśmy po pięknej, asfaltowej szosie, która… skończyła się po 2 km, ustępując miejsca drodze bez nawierzchni, pokrytej w 100% śniegiem. Ubitym, ale jednak śniegiem. Niezrażeni wcześniejszymi doświadczeniami jechaliśmy dalej. Do skrzyżowania drogi R439 na Travnik z drogą R438 na Fojnicę oraz nasze jezioro dotarliśmy sprawnie. Jednak od skrzyżowania nie ujechaliśmy zbyt daleko, bo przy budynku jakiegoś koła łowieckiego odkryliśmy, że dalej jest już tylko metr śniegu i bez terenówki ani rusz. Zresztą nasze ponure przemyślenia potwierdziła ekipa myśliwych, którzy na hasło Fojnica pokręcili przecząco głowami. No i się zaczęło. Wszystko jest do dupy, ten dzień jest do dupy, dlaczego nie poszedłem na ski tourach na Radusę… I tak w kółko. Próbując jakoś ratować sytuację stwierdzam, że w takim razie jedziemy do Travnika, gdzie zrobimy sobie jakiś przyjemny spacer, bo skoro i tak musimy tego wieczora dotrzeć do Sarajewa, to nie ma sensu cofać się do Gornji Vakuf-Uskoplje oraz Prozoru i jechać do stolicy przez Konjic. Marek i tak jest wściekły jak osa, więc po prostu w milczeniu jedziemy przez ośnieżone góry.

Travnik, czyli zimo, gdzie jesteś?

Bez sensu, słońce zaszło za góry, nie będzie dobrego światła na twierdzę. Nie ma śniegu, gdzie ta zima? Tak, to znowu był Marek. Tym razem oberwało się Travnikowi za to, że gdy tam w końcu zjechaliśmy, to okazało się, że panują w nim dość wiosenne warunki. A dodatkowo z racji popołudniowej pory większa część miasta była w cieniu. Parkujemy Kiankę obok twierdzy i praktycznie zmuszam Marka do krótkiego spaceru szlakiem wiodącym powyżej warowni. Najpierw wspina się wzdłuż jej murów, a następnie, powyżej linii ostatnich domów zaczyna trawersować zbocze. Dzięki temu, że porastające je krzaki są bez liści, możemy podziwiać całkiem rozległą panoramę miasta i samej twierdzy. Im wyżej, tym dociera do nas więcej zachodzącego słońca. Jest ślicznie. Ale Marek dalej ma ponury nastrój, który ma utrzymać się aż do samego wieczora. Ale o tym za chwilę.

Travnik

Travnik

Travnik

Travnik

Travnik

Travnik

Travnik

Generalnie po dotarciu do punktu widokowego powyżej opuszczonego budynku wracamy w stronę twierdzy i udajemy się na obiad do znajdującej się tuż obok restauracji Kastel na Hendeku. Okazała się być prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Ceny, mimo lokalizacji były naprawdę przystępne, jedzenie pyszne i podane w ekspresowym tempie. Do tego przyjemna, przytulna atmosfera. Czego chcieć więcej? No można chcieć mniejszego pecha. Bo jeszcze tego samego wieczora udaliśmy się do Sarajewa, by pod naszym hotelem wjechać w metalowy drut, który wbił się w kiankową oponę. Nie trudno się domyślić, jaka była reakcja Marka. Na pewno będziemy mieć flaka. A jutro jest Sylwester, nic nie będzie działać, zostaniemy bez samochodu…itd. itd. Generalnie zdradzę Wam, że opona jakimś cudem się nie przebiła, a nawet gdyby, to wszystkie serwisy ogumienia w Sarajewie i okolicach działały. Ale resztę tej historii opowiemy w kolejnym wpisie, żeby nie było, że ciągle tylko marudzimy 😉

Travnik

Travnik

Travnik

Post Bałkańska lekcja pokory, czyli o tym jak nie dojechaliśmy zimą do Ski Centar Radusa i jeziora Prokoško pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/ski-centar-radusa-jezioro-prokosko/feed/ 0 11620
Travnik, Jajce, Banja Luka i Podmilačje, czyli bardzo zimowe zwiedzanie http://balkany.ateamit.pl/travnik-jajce-i-banja-luka-czyli-bardzo-zimowe-zwiedzanie/ http://balkany.ateamit.pl/travnik-jajce-i-banja-luka-czyli-bardzo-zimowe-zwiedzanie/#comments Wed, 17 Feb 2016 06:59:27 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=6197 Nasza droga powrotna do Polski obfitowała w atrakcje turystyczne: Travnik, Jajce i Banja Luka.

Post Travnik, Jajce, Banja Luka i Podmilačje, czyli bardzo zimowe zwiedzanie pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Gdybym miała jednym zdaniem podsumować nasze zwiedzanie Travnika, Jajce i Banja Luki, to brzmiałoby ono tak: „Odwiedzając Bośnię zimą warto mieć ze sobą łopatę do odśnieżania, by móc w spokoju obejrzeć co ciekawsze atrakcje turystyczne.” Oczywiście to zdanie ma sens, gdy trafi się na naprawdę duże opady śniegu w tym kraju. Tak właśnie było na początku stycznia 2016. W drodze powrotnej do Polski, po pożegnaniu się z Sarajewem, zdecydowaliśmy się na odwiedziny w trzech, popularnych wśród turystów miastach Bośni i Hercegowiny. Pierwszy na liście był Travnik.

Travnik znajduje się jakieś 80 km od Sarajewa, w dolinie rzeki Lasvy, otoczony przez masyw Vlasic oraz masyw Vilenica. Najbardziej znanym i rozpoznawalnym miejscem w mieście jest forteca, która góruje nad okolicą. Podjeżdżamy do niej stromą, wąską i mocno zasypaną przez śnieg uliczką. Kiankę zostawiamy pod jednym z domów i pieszo docieramy do głównej bramy. Na nasze szczęście jest ona otwarta. Jednak kiedy przychodzi do płacenia za bilety, okazuje się, że my mamy jedynie duże nominały, a opiekun twierdzy nie ma nam jak wydać reszty. Ostatecznie dajemy mu wszystkie drobne, jakie udaje nam się wygrzebać z portfela i kieszeni, dzięki czemu możemy wejść na teren warowni. Powstała ona między XIV a XV wiekiem i najprawdopodobniej zaprojektowana została przez króla Tvrtko II Kotromanića. Za czasów tureckiego panowania, na terenie twierdzy wybudowany został meczet. Zwiedzanie utrudnia nam nieco fakt, że na całym terenie zalega spora warstwa śniegu, która sięga mi do połowy łydki. Mimo niesprzyjających warunków udaje nam się wejść na mury i zdobyć jedną z wież. Zaglądamy również do baszty, w której zorganizowane jest małe, lecz ciekawe muzeum etnograficzne. Kiedy kończymy zwiedzanie, nad Travnik nadciąga śnieżyca, która zniechęca nas do dalszego eksplorowania miasta. Choć mamy świadomość, że do zobaczenia jest jeszcze całkiem sporo, to wyruszamy do Jajce.

Travnik

Travnik

Travnik

Travnik

Jajce to chyba jedno z najbardziej rozpoznawalnych (po Sarajewie oczywiście) miast w Bośni i Hercegowinie. A wszystko za sprawą wodospadu na rzece Plivie, który spada z wysokości 21 metrów do rzeki Vrbas. Podobno wodospad ten został uznany za jeden z 12 najpiękniejszych na świecie. Podobno, gdyż nigdy nie został wskazany ten, kto rzeczywiście tak stwierdził. Niemniej przyznać trzeba, że Jajce są położone wyjątkowo urokliwe i jest to miasto dostarczające mnóstwa fotograficznych inspiracji. Nasze zwiedzanie rozpoczynamy oczywiście od samego wodospadu. W nasilającej się coraz bardziej śnieżycy zostawiamy auto obok stacji benzynowej, znajdującej się powyżej dwóch rzek – Plivy i Vrbas. Następnie alejką schodzącą przez niewielki park docieramy do samego wodospadu. Cały teren wokół niego jest mocno oblodzony, a po chwili na naszych ubraniach i aparatach tworzy się cienka warstwa lodu, powstałego z rozpryskiwanej przez rzekę wody. Ja szybko uciekam spod tego lodowego prysznica, Marek natomiast postanawia wejść jeszcze na platformę widokową umiejscowioną na skarpie nieopodal wodospadu. Generalnie naliczyliśmy kilka punktów, skąd można podziwiać piękną panoramę miasta i wodospadu. Niestety nie udajemy się do wszystkich, gdyż śnieżyca nie ma ochoty choć na chwilę nam odpuścić.

Jajce

Jajce

Jajce

Jajce

Po zrobieniu zdjęć z różnej perspektywy, opuszczamy okolice wodospadu i udajemy się na zwiedzanie miasta. Oczywiście kierujemy się na starówkę, otoczoną murami. Naszym głównym celem jest twierdza usytuowana na szczycie wzniesienia górującego nad całym miastem. Po drodze zaglądamy do Kościoła św. Marii. Jego powstanie datuje się na XV wiek. Za czasów panowania osmańskiego przekształcony został na meczet. Tuż obok znajduje się charakterystyczna, późnogotycka dzwonnica św. Łukasza. Nieopodal zwiedzić można katakumby, a dokładniej kościół-mauzoleum, posiadający kryptę i kaplicę. Okazuje się, że poza sezonem należy zgłosić się do Muzeum Etnograficznego, by móc obejrzeć jakiekolwiek biletowane atrakcje miasta. To samo tyczy się twierdzy, do której wspinamy się wąskimi i ośnieżonymi uliczkami. Ponieważ czeka nas jeszcze jazda do Banja Luki dochodzimy do wniosku, że nie będziemy fatygować pracowników Muzeum. Schodzimy wzdłuż murów do centrum Jajce, gdzie jemy szybki obiad w jednej z tamtejszych restauracji.

Jajce

Jajce

Jajce

Jajce

Mamy dla Was również filmowe podsumowanie naszego pobytu w Travniku i Jajce:

Jedziemy do Banja Luki. Droga łącząca to miasto z Jajce generalnie jest bardzo widokowa, jeśli jedzie się za dnia i nie ma śnieżycy. Wiedzie bowiem wzdłuż kanionu rzeki Vrbas i skalistych zboczy. My na chwilę zatrzymujemy się w miejscowości Podmilačje, gdyż w spore osłupienie wprawia nas znajdujący się tam kościół, a raczej jego betonowa, nieukończona jeszcze bryła. Tuż obok znajduje się drugi, całkiem ładny i skromny kościółek z jedną wieżą, przypominający swą architekturą nieco te, spotykane w austriackich Alpach. Niemniej nasza uwaga skupiona jest na betonowym straszydle, usytuowanym poniżej sporej skały. Podobno w okresie średniowiecza znajdowała się  na niej wieża, z której żołnierze Hrvoja Vukčić Hrvatinića bronili z niej dróg wiodących do Jajce. Sama miejscowość, jak i znajdujący się tam kościół pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela po raz pierwszy wymieniane były w 1461 roku. Świątynia zbudowana została przez kamieniarzy z Dubrownika, przetrwała panowanie Turków na tych ziemiach, niemniej nie przetrwała wojny na Bałkanach, gdyż została zniszczona 1 marca 1993 roku. W 2000 roku średniowieczny kościół został odbudowany, niemniej nie mamy zielonego pojęcia dlaczego zdecydowano się na budowę betonowego straszydła, które mocno psuje tamtejszy krajobraz. Żeby było mało, pod drogą łączącą Jajce z Banja Luką, zbudowano gigantyczne przejście, w którym znajdują się toalety, a także w styczniu stała tam szopka, pilnowana przez samotnego, trochę zmarzniętego psiaka. Sanktuarium w Podmilačje jest najstarszym pielgrzymkowym celem w Bośni i Hercegowinie. Podobno ma też świadczyć o tym fakt, że kościół nigdy nie został przekształcony na meczet. Najwięcej pielgrzymów przybywa tu z 23 na 24 czerwca, gdy obchodzone jest święto Jana Chrzciciela. Ludzie wierzą, że sanktuarium ma uzdrawiającą moc w szczególności wobec tych, którzy cierpią na choroby psychiczne lub jakiekolwiek inne choroby ciała i duszy. Część z nich, w ramach pokuty, obchodzi kościół na klęczkach (jak rozumiem ten mały, a nie to monstrum). Jeśli zaś chodzi o betonowe straszydło, to udało mi się znaleźć na jego temat następujące informacje. Otóż jego architektem jest Marko Mušič. Bryła budowli składa się z czterech kolumn przypominających drzewa, które symbolizują czterech ewangelistów. Główna nawa skierowana jest w stronę starego kościoła, znajdującego się bliżej drogi. Dach, znajdujący się nad betonowymi dźwigarami ma przypominać dłonie, które metaforycznie tworzą iluzję nieba. Brzmi jak bełkot? No właśnie, jestem podobnego zdania, bo jak dla mnie bryła kościoła nijak nie wpisuje się w tamtejszy, jednak dość ładny krajobraz.

Podmilačje

Podmiljace

Opuszczamy Podmilačje i mkniemy do Banja Luki. Mkniemy to jednak dość optymistyczne słowo na wyjątkowo wolne tempo jazdy, jakie wtedy osiągnęliśmy. Śnieżyca, do tego wąska droga wzdłuż kanionu i towarzystwo tirów. Efekt jest taki, że poruszamy się z prędkością 30-40km/h, a droga dłuży nam się niemiłosiernie. Po dotarciu do Banja Luki szybko meldujemy się w hostelu usytuowanym w centrum miasta i idziemy spać, zmęczeni mozolnym dojazdem. Z samego rana wyruszamy na zwiedzanie miasta, by wyrobić się przed 12, kiedy to musimy się wymeldować. Pierwsze kroki kierujemy do pekary, by zjeść pożywne śniadanie. W porannym menu oczywiście zjelenica, a w przypadku Marka pizza. Naszym następnym celem jest forteca, znajdująca się na lewym brzegu Vrbasu. W styczniu 2016 była w częściowym remoncie, który podobno ma skończyć się w marcu 2016. Niemniej kolejny raz musimy sobie torować drogę w śniegu, by np. wejść na tamtejsze mury. Sama twierdza nie robi na nas zbyt dużego wrażenia. Owszem, jest całkiem spora, a widok na rzekę jest przyjemny, ale to tyle. Ogólnie oboje z Markiem zastanawiamy się, czym w Banja Luce zachwycają się przybywający tu turyści. Miasto według nas jest dość przeciętne i…nudne. Zapewne można je uznać za dobrą bazę wypadową do okolicznych atrakcji, jak choćby Krupa na Vrbasu. Oczywiście, jest to też istotne miasto, gdyż stanowi administracyjną stolicę Republiki Serbskiej. Nie da się o tym zapomnieć, gdyż w wielu miejscach znajdziecie np. graffiti z mapą republiki lub napisy mówiące, że znajdujecie się na ziemi Serbów.

Banja Luka

Banja Luka

Banja Luka

Banja Luka

Banja Luka

Przed 12 żegnamy się z Banja Luką i wyruszamy w drogę powrotną do Polski. Wpisem tym kończymy naszą relację z sylwestrowego wypadu na Bałkany 2015/16. Czy był to wyjazd udany? W 100% TAK! Udało nam się zrealizować bardzo dużo z wcześniej założonego planu. Spędziliśmy czas ze świetnymi ludźmi, odwiedziliśmy ciekawe i niesamowite miejsca. Przy okazji doszliśmy do wniosku, że Bośnia i Hercegowina jest krajem, do którego będziemy jeszcze wiele razy wracać.

Post Travnik, Jajce, Banja Luka i Podmilačje, czyli bardzo zimowe zwiedzanie pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/travnik-jajce-i-banja-luka-czyli-bardzo-zimowe-zwiedzanie/feed/ 10 6197
Jak tanio i sprawnie dojechać do Sarajewa? http://balkany.ateamit.pl/jak-tanio-i-sprawnie-dojechac-do-sarajewa/ http://balkany.ateamit.pl/jak-tanio-i-sprawnie-dojechac-do-sarajewa/#comments Mon, 11 Jan 2016 08:28:46 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=5538 Jak tanio, sprawnie i w miarę szybko dojechać własnym autem do Sarajewa. W jednym wpisie zebraliśmy nasze doświadczenia z ostatnich kilku lat.

Post Jak tanio i sprawnie dojechać do Sarajewa? pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Trasa do Sarajewa jest jedną z częściej przez nas pokonywanych samochodem. Przez stolicę Bośni i Hercegowiny przejeżdżamy w drodze do Czarnogóry i Albanii, ale też dwukrotnie miasto to było celem samym w sobie. Dodatkowo bardzo często pytacie się nas, jak sprawnie dojechać do Sarajewa. Podczas tegoroczno-zeszłorocznego wyjazdu (przełom 2015 i 2016 roku) do Sarajewa opracowaliśmy jeszcze jedną trasę dojazdową, która akurat teraz posłużyła nam za drogę powrotną do kraju.

Opcja nr 1 – szybka, ale nudna

Trasa ta jest niewątpliwie najprostszą i najkrótszą z możliwych, jeśli decydujemy się na jazdę z centralnej lub południowej Polski. Spójrzmy najpierw na mapę i na to, jak wygląda sama trasa.

Trasa z Kielc do Sarajewa liczy sobie 1077km długości. Generalnie staramy się omijać wszystkie autostrady. Wyjątkiem jest ta do Sarajewa (jednak na GoogleMaps nie mogłam tego zaznaczyć). W warunkach zimowych oraz w gęstej mgle jaka w 2015 roku panowała na Słowacji i Węgrzech oraz częściowo w Chorwacji i Bośni, do celu dotarliśmy po 17h jazdy. Wniosek jest jeden – korzystając z tej trasy możemy w jeden dzień bez większego problemu dotrzeć do Sarajewa. Oczywiście 17h to dużo i większość osób stwierdza, że to nie dla nich, stąd można, podobnie jak moi rodzice 2015 rok, zdecydować się np. na nocleg w Osijeku, a następnego dnia wyruszyć w dalszą drogę. My jednak jesteśmy zwolennikami szybkiego dotarcia do celu, stąd wolimy jeden cały dzień się przemęczyć w aucie, by później móc na spokojnie cieszyć się obraną destynacją.

Węgierskie mgły w grudniu 2015

Mgła Węgry

Co zrobić by przyspieszyć dojazd do Sarajewa? Przede wszystkim warto zdecydować się na przejazd węgierskimi autostradami. Owszem, jazda lokalnymi drogami również jest dość sprawna, jednak przejazd przez wioski, pokonywanie rond i skrzyżowań powoduje, że wytracamy na szybkości i płynności jazdy. Dodatkowo, trudne warunki atmosferyczne takie jak mgła, śnieżyca czy gołoledź powodują, że boczne drogi są utrzymane w dużo gorszym stanie niż autostrady, a jakiekolwiek wyprzedzanie jest praktycznie niemożliwe. Dlatego doszliśmy do wniosku, że jeśli zdecydujemy się na kolejną zimową jazdę tą trasą, to na pewno zainwestujemy w węgierską winietę. Będzie szybciej i na pewno bezpieczniej.

Koszt węgierskich winiet plasuje się następująco (dane na 2016 rok):

  • dla aut osobowych do 3.5 tony winieta zwana tygodniową, ale obejmująca 10 dni, kosztuje 2975Ft (10,84 €), miesięczna 4780Ft (17,42 €);
  • dla motocykli dostępna jest jedynie winieta tygodniowa w cenie 1470Ft (5.36 €);
  • dla aut osobowych powyżej 3.5 tony, mogących przewieźć więcej niż 7 osób, winieta tygodniowa kosztuje 5950Ft (21,69 €), zaś miesięczna 9560Ft (34,84 €);

Warto pamiętać, że obwodnica Budapesztu od prawie roku jest płatna. Stąd też nasza trasa omija bokiem stolicę Węgier, lecz jeśli wykupi się winietkę, wtedy nie trzeba tak kombinować.

Trasa przez Chorwację jest na tyle krótka i prosta, że jazda autostradami nie przyspieszy nam jej zbytnio. Natomiast w Bośni przez większość czasu skazani jesteśmy na lokalne, dość ruchliwe i do tego w dużej mierze górskie drogi. Za Zenicą jednak zaczyna się autostrada do Sarajewa, która nieco przyspiesza podróż.

Wybór takiej drogi dojazdowej do Sarajewa ma jednak pewien minus. Jest to trasa dość nudna, gdyż nie oferuje zbyt wielu atrakcji. A gdy pokonywało się ją już kilka raz w życiu, wtedy poziom znudzenia rośnie (możecie nam wierzyć na słowo). Niemniej coś za coś – albo szybki dojazd, albo moc atrakcji. Nie można jednak tej trasie zarzucić jednego – że brakuje na niej widoków (pomijam płaskie jak stół Węgry, gdzie w kwestii widoków praktycznie nic się nie dzieje).

Widoki na trasie w trakcie przejazdu przez Słowację

Chyżne Słowacja

Podsumowując:

  • szacowany czas przejazdu z Kielc 17-18h, z Warszawy 19h (przez Trasę Katowicką);
  • ilość km z Kielc: 1077km, z Warszawy: 1182km;
  • szacowany koszt przejazdu autem ze średnim spalaniem 6 litrów na 100km dla trasy z Warszawy to ok. 283zł (przyjmując cenę benzyny na poziomie 4zł; najmniej za paliwo zapłacicie w Bośni, najdrożej na Węgrzech oraz Słowacji – stan na styczeń 2016);

 

Opcja nr 2 – wolniejsza, ale ciekawsza

To trasa dla tych, którzy w drodze do Sarajewa chcą jeszcze trochę pozwiedzać. My przetestowaliśmy ją w 2016 roku wracając ze stolicy Bośni do Polski. Najpierw zapraszam do zapoznania się z mapą:

Trasa przez Słowację przebiega praktycznie tak samo, jak w przypadku Opcji nr 1, jednak do Węgier wjeżdżamy przez przejście graniczne w miejscowości Komarom. Następnie omijamy bokiem Budapeszt i jedziemy wzdłuż Balatonu. Latem może to być dobra okazja do zrobienia sobie przerwy na plażowanie oraz kąpiel w tej chyba najbardziej znanej na świecie węgierskiej atrakcji turystycznej. Wracając tamtędy w styczniu 2016 trafiliśmy na spore mrozy i opad śniegu, a do tego było już ciemno, więc na bliższe zapoznawanie się z Balatonem nie mieliśmy ochoty.

Droga przez Chorwację wiedzie wśród wielu małych i często na wpół opuszczonych miejscowości, których domy naznaczone są licznymi śladami po kulach. Do Bośni wjeżdżamy przez przejście graniczne Gradiška, a następnie możemy zdecydować się na króciutki odcinek autostrady do Banja Luki (koszt przejazdu to 2KM za auto osobowe). Choć Banja Luka jest przez wielu mocno polecana, to tak naprawdę warto w niej zobaczyć jedynie twierdzę, która do marca 2016 ma być w remoncie i do tego czasu tylko częściowo jest dostępna dla zwiedzających.

Z Banja Luki wyjeżdżamy trasą nr E661, wiodącą wzdłuż rzeki Vrbas. W pierwszej kolejności warto zatrzymać się w miejscowości Krupa na Vrbasu, gdzie znajdują się wyjątkowo urokliwe i fotogeniczne wodospady. My nie mieliśmy okazji zajrzeć tam zimą, gdyż było ciemno, zimno, zaatakowała nas śnieżyca, a prędkość podróżna w szpalerze tirów spadła do 25km/h.

Następnie nasza trasa będzie wiodła wzdłuż pięknego kanionu Vrbasu. Piękne widoki mamy gwarantowane aż do samej miejscowości Jajce. Po drodze miniecie betonową konstrukcję nowoczesnego kościoła w miejscowości Podmilacje, gdzie znajduje się cudowne źródło św. Ivo. Miejsce to jest celem pielgrzymek, głównie w okolicach 23 i 24 czerwca.

Docieramy do Jajce, znane przede wszystkim z wodospadów oraz murów miejskich wraz z twierdzą na szczycie wzgórza. Warto tam zajrzeć o każdej porze roku, również zimą. Kolejnym ważnym i ciekawym punktem na trasie będzie Travnik i tamtejsza twierdza oraz okoliczne wzgórza, z których rozciąga się piękna panorama miasta oraz dolinę rzeki Lasvy. Do Samego Sarajewa dotrzeć możemy autostradą, na którą wjeżdżamy za Zenicą.

Oczywiście powyższa lista nie wyczerpuje wszystkich ciekawych miejsc w Bośni, które znajdziecie na tej trasie. To tylko najważniejsza i najbardziej popularne pod względem turystycznym atrakcje.

Podsumowanie:

  • szacowany czas przejazdu (bez zatrzymywania się po drodze): 18h, z Warszawy: 20h;
  • ilość km z Kielc: 1168, z Warszawy 1306;
  • szacowany koszt przejazdu autem ze średnim spalaniem 6 litrów na 100km dla trasy z Warszawy to ok. 313zł (przyjmując cenę benzyny na poziomie 4zł; najmniej za paliwo zapłacicie w Bośni, najdrożej na Węgrzech oraz Słowacji – stan na styczeń 2016);

A jak wyglądała nasza trasa do Sarajewa pod koniec grudnia 2015 roku? Zapraszamy Was na nasz timelaps z drogi.



Tripadvisor PL 300x100

Post Jak tanio i sprawnie dojechać do Sarajewa? pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/jak-tanio-i-sprawnie-dojechac-do-sarajewa/feed/ 23 5538