Albania Bałkany 2014

Bałkany 2014. Część 10 – Ksamil czyli najbardziej polskie miasto w Albanii

20 listopada 2014

18 sierpień 2014 Pierwsza rocznica zaręczyn

Wreszcie dzień prawdziwego lenistwa, który planujemy spędzić w Ksamilu i jego najbliższych okolicach. Najpierw jednak zaglądamy na cypel, gdzie według rodziców Marka miał znajdować się dziki camping. Nie uśmiecha nam się płacić za kolejną noc na parkingu przy plaży, więc tym bardziej zależy nam na znalezieniu darmowego noclegu. Trafiamy na dwie potencjalne miejscówki i postanawiamy się tam przenieść po południu.

Na cyplu

Ksamil

Po odwiedzinach na cyplu ruszamy wzdłuż wybrzeża, przez zatłoczone od rana plaże, poszukując roweru wodnego lub jakiejś łódki, którą moglibyśmy popłynąć do jednej z wysepek położonych w zatoce Ksamilu. Dość szybko udaje nam się znaleźć wolny rower wodny w cenie 600lek za godzinę. Cóż, nie trudno go było namierzyć – miał niebieski kolor oraz kształt dwóch delfinów, mających wymalowane zalotne rzęsy oraz czarne nosy. Początkowo mamy plan, by opłynąć wysepki dookoła, jednak im bardziej zbliżamy się do otwartego morza, tym fale stają się coraz większe, a naszym delfinkom spada sterowność. Ja zasadniczo nigdy nie miałam choroby morskiej, ale na rowerze wodnym zaczynałam powoli mieć jej objawy, co tym bardziej przekonało mnie/nas do powrotu do zatoki.

W poszukiwaniu roweru wodnego

Ksamil

Ksamil ma bez wątpienia najlepszych ratowników 😉

Ksamil

Na morzu

Ksamil wyspa

Ksamil

Marek upiera się by zacumować na chwilę przy jednej z wysepek, żeby się pokąpać. Owszem, dopłynęliśmy do brzegu, jednak za żadne skarby nasze delfinki nie chciały dać się wciągnąć na kamienistą plażę. W efekcie mój ukochany mężczyzna zostawia mnie samą, siłującą się z tymi wrednymi, niebieskimi delfinami. Ja wkurzona walczę z rowerem wodnym, który zawziął się by wyrwać mi rękę z barku, gdy w tym czasie Marek radośnie tapla się w Morzu Jońskim. Gdy łaskawie wraca, stwierdza, że możemy już płynąć dalej. „Już??” – myślę sobie i przeklinam w duchu te dwa radosne delfinki, z którymi spędziłam ostatnie 20minut. Dopiero gdy odpływamy od brzegu wysepki Marek doznaje olśnienia: „Ojej a może Ty chcesz popływać?” Hmm gratuluję refleksu. Niestety nie umiem i nie lubię pływać w miejscach, gdzie nie jestem w stanie dotknąć stopami dna. Wynika to z wielu czynników, ale głównie jednego, że moje umiejętności pływackie są dość słabe. Stąd, będąc już na bardziej otwartym morzu, z dala od brzegu, mogłam co najwyżej popatrzeć na wodę, ale niekoniecznie się w niej taplać. Propozycję Marka zbywam milczeniem i w milczeniu odbywamy naszą dalszą podróż z delfinkami. W międzyczasie obserwujemy, jak z Sarandy płynie na Korfu prom. Po 2h w towarzystwie dwóch delfinków schodzimy na stały ląd. Później zasiadamy w plażowej knajpce na piwie i w przypadku Marka na makaronie ze słonym serem.

Moje „ukochane” delfinki

delfinki

Ksamil

Jak się bawić, to się bawić!

ksamil

Chill out

Ksamil

Nasz błogie lenistwo kontynuujemy później na jednej z plaż, przy której chwilę pływamy, ciesząc się z możliwości ucieczki przed panującym upałem. Następnie ruszamy na dalszy spacer po Ksamilu. Wszędzie słychać język polski, a na parkingu przy plaży widać sporo aut na polskich blachach. Cóż Ksamil jest typowym kurortem, w którym można zakupić rozliczne plażowe, mniej lub bardziej przydatne gadżety. Pomiędzy leżakami krążą sprzedawcy oferujący różnego rodzaju owoce oraz kulki z ciasta jak na pączki (tylko słonawego), polane czekoladą (cena za te plażowe przysmaki to jakieś 100lek). W centrum miasta zaopatrujemy się w samoobsługowym markecie, gdzie kupujemy na wieczór oliwki i dwa rodzaje serów. Bardziej okrężną drogą wracamy na prowizoryczny camping, skąd zabieramy nasze graty i przenosimy się na cypel.

Ksamil, jak na nadmorski kurort przystało, tętni życiem

Ksamil

Ksamil

Nasza ambitna pływacko – spacerowa trasa w Ksamilu

map

Cypel jest wyjątkowo urokliwy. Porasta go piękny gaj oliwny, niestety mocno zaśmiecony. Nie ma tam też dobrego zejścia do wody, gdyż cały cypel jest mocno skalisty i stromy. Roztacza się z niego piękny widok na Ksamil, oddaloną Sarandę oraz okoliczne wzgórza. A gdy wyjrzy się „za winkiel”, można popatrzeć na Korfu. Marek spędza popołudnie pływając w płetwach wzdłuż cypla, ja natomiast siedzę na brzegu i obserwuję fale rozpryskujące się o brzeg. Znów strasznie wieje, lecz tym razem na niebie nie ma ani jednego obłoczka.

Nasza noclegowa miejscówka na cyplu 🙂

Ksamil cypel

Widok z cypla na Ksamil

Ksamil

Wieczór spędzamy świętując. W końcu dokładnie rok temu, również w Albanii i również nad Morzem Jońskim, lecz w innym miejscu, zaręczyliśmy się. Mamy zatem „deskę serów”, całkiem niezłe wino oraz wyjątkowo paskudne oliwki. Do tego widok na rozświetlony nocą Ksamil oraz Sarandę. Większość czasu poświęcamy na robieniu nocnych zdjęć, a z każdego dobrego kadru cieszymy się jak dzieci. Nasze dobre humory poddane zostają jednak próbie. Nagle, do naszych uszu dochodzić zaczęły dość niespodziewane dźwięki z jednej z dyskotek, odbywających się w Ksamilu. „Ja, uwielbiam ją, ona tu jest i tańczy dla mnie!” A po chwili „Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka…..” Nie, to nie mogły być halucynacje i omamy słuchowe. To nie był też przypadek. Po prostu, w Ksamilu jest tylu Polaków, że mają swojego własnego Dj-a rezydenta i swoje własne dyskoteki, na których puszczane są polskie przeboje sprzed lat. Także, jeśli chcecie w Albanii poczuć się jak w „domu”, wystarczy, że udacie się do Ksamilu.

Chcesz dowiedzieć się więcej na temat Ksamilu? Kliknij -> TUTAJ

Rocznicowe winko

Zaręczyny rocznica

Saranda by night

Saranda

SarandaKsamil by night

Ksamil

TAG
POWIĄZANE WPISY