Różne

Kossakowski i Wojciechowska raz jeszcze

1 grudnia 2014

Jakiś czas temu popełniłam wpis, w którym krytykowałam dwa programy podróżnicze – jeden tworzony przez Przemka Kossakowskiego, drugi tworzony przez Martynę Wojciechowską.

Wspominałam w nim, że pogłębiają one bałkańskie stereotypy ukazując tylko niewielki, często bardzo specyficzny wycinek tamtejszej bogatej kultury. Spotkało się to z Waszym sporym odzewem i nadal wpis ten, jest jednym z częściej czytanych na blogu. Nie baliście się ze mną nie zgodzić, często krytykując moje spojrzenie i „ograniczenie” w podejściu do tematu. Obserwowałam to, co dzieje się pod artykułem i czekałam. A na co? Na dobry moment, by podzielić się z Wami moją rzeczywistą opinią na temat tej dwójki podróżników. A jest ona nieco odmienna, niż ta, zaprezentowana wcześniej.

Otóż wpis „Kossakowski i Wojciechowska, czyli o pogłębianiu bałkańskich stereotypów” był formą swoistej zaczepki. Chciałam sprowokować Was do dyskusji na ciekawy temat, jakim jest kreowanie rzeczywistości w mediach oraz tworzenie stereotypów. Oczywiście głównie oberwało się mnie, ale akurat tego się spodziewałam i byłam na to psychicznie przygotowana. I nie, nie mam rozdwojenia jaźni związanego z prezentowaniem w stosunkowo krótkim czasie kompletnie różnych podejść do jednego tematu. Po prostu czasem dobrze jest zrobić małe zamieszanie, bo z chaosu potrafią powstać ciekawe rzeczy. Ale może zacznę od tego, co tak naprawdę sądzę na temat „Kobiety na krańcu świata” oraz „Szósty zmysł – Bałkany”.

Poniższe zdjęcie, okraszone jeszcze tytułem „Na Bałkanach, mimo asfaltowych dróg, nadal najbardziej popularnym pojazdem jest osiołek.”, byłoby idealnym przykładem na to, że również sami możemy pogłębiać przeróżne stereotypy krążące na temat odwiedzanych przez nas krajów. Uwieczniona na fotografii scenka, miała miejsce nad Jeziorem Ohrydzkim, przy campingu Elsani. Jednak drogą tą przemknął tylko jeden osiołek, za to samochodów bez liku. Jaki tego wniosek?

Zacznę od kobiet, bo mają pierwszeństwo. Jak wspominałam we wcześniejszym wpisie lubię programy Martyny Wojciechowskiej. Nie raz się przy nich wzruszyłam, uśmiechnęłam od uch do ucha, czy zatrzymałam na moment, by przemyśleć różne kwestie. Odcinki, które Pani Martyna poświęciła Bałkanom były bardzo dobre i ukazywały kobiety, które reprezentują wierzenia czy tradycje powoli zanikające. Tak było w przypadku zaprzysiężonych dziewic w Albanii, czy handlu dziewicami w Bułgarii, wśród niewielkiej grupy etnicznej Kalajdżów. Przede wszystkim bohaterki odcinków były ukazane w bardzo ciepły i pozytywny sposób. Choć może tradycje te szokują lub budzą nasz sprzeciw, to są one tylko niewielką częścią ogromnej całości, jaką jest bałkańska kultura. Owszem, ktoś może stwierdzić, że całe Bałkany są zacofane, ludzie tam są dziwni bo np. postanawiają wyzbyć się swej płciowości i stać się kimś innym. Ale czy można wydawać taki osąd na podstawie dwóch odcinków telewizyjnego programu, który aby przyciągnąć widzów musi oferować coś ciekawego, nietypowego, szokującego, zabawnego lub kompletnie odjechanego, by w ogóle ktoś to obejrzał? Ja to rozumiem i nie potępiam, bo obejrzałam wszystkie odcinki „Kobiety na krańcu świata” i dobrze mi z tym. Nie żałuję czasu, jaki na nie poświęciłam, bo stanowiły idealną odskocznię od często szarej rzeczywistości.

Przejdźmy teraz do Pana Przemka, któremu w poprzednim wpisie najbardziej się oberwało. Przede wszystkim wyjaśnię jedną rzecz – obejrzałam wszystkie odcinki poświęcone Bałkanom i dawno się tak dobrze nie bawiłam. Piszę to na wypadek, gdyby ktoś mi zarzucił, że krytykuję lub chwalę coś, czego nie widziałam. Generalnie dawno nie miałam okazji zapoznać się z tak dobrze i „z jajem” przygotowanej telewizyjnej serii. Pan Przemek to niewątpliwie przystojny facet, mający dużo czaru i naturalności, a do tego odwagi i determinacji, ale przede wszystkim ma bardzo dużo dystansu do samego siebie. Nie sądzę, by każdy facet był w stanie pokazać swe lęki czy słabości przed kamerami, mając z tyłu głowy świadomość, że obejrzy to ktoś więcej niż on sam. Gdyby nie to, że jestem zaręczona, to mogłabym napisać, że jest „ideałem” dla każdej podróżującej baby. Niestety nie mogę tak napisać, więc nie piszę 😉 W swej podróży przez Bałkany Pan Przemek odwiedza Rumunię, Serbię i Macedonię. W każdym z tych krajów poszukuje znachorów i uzdrowicieli oraz poddaje się ich zabiegom. Upuszczanie krwi, podcinanie języka, picie podejrzanych naparów – to tylko niektóre rzeczy, które na własnej skórze i niektórych częściach ciała testuje Pan Przemek. Czasami jest strasznie, czasami zabawnie ale niewątpliwie ciekawie. Bo szary obywatel, raczej nie będzie miał środków ani odwagi, by w trakcie podróży testować ofertę bałkańskich znachorów. Z wypiekami na twarzy oglądałam kolejne odcinki i powiem szczerze byłam cholernie zawiedziona, kiedy seria się skończyła. Niestety już serie poświęcone Ukrainie i Rosji nieco mniej mnie wciągnęły, ale nie twierdzę, że są gorsze, a po prostu inne.

I znów może znaleźć się ktoś, kto powie, że Bałkany są zacofane, bo ludzie często bardziej niż w tradycyjną medycynę wierzą tam w znachorów i innych uzdrowicieli. Z drugiej strony, ile razy słyszeliście o tym, że ktoś w Polsce, zdesperowany z powodu niemożności wyleczenia siebie lub kogoś bliskiego, poszukuje alternatywnych sposobów odzyskania zdrowia? Łatwo jest generalizować, trudniej zgłębić temat, w szczególności, jak temat bezpośrednio nas nie dotyczy lub zbytnio nie interesuje.

Tak czy inaczej oba programy są według mnie godne polecenia i poświęcenia im czasu. Ale, czy należy je traktować jako programy podróżnicze? Ja bym je nazwała socjologiczno – podróżniczymi, bo tak naprawdę wyprawa do danego kraju jest tłem (głównie kulturowym. społecznym), natomiast głównym elementem jest poznawanie ludzi, ich wierzeń, kultury, doświadczeń, spojrzenia na świat. Ani Pani Martyna, ani Pan Przemek nie skupiają się na turystycznych walorach odwiedzanych krajów, natomiast ukazują historie, których większość turystów nie dostrzegłaby lub nawet nie miałaby szansy do nich dotrzeć. W ten oto sposób możemy spojrzeć na różne regiony świata i Europy w zupełnie inny sposób. Ale czy pogłębia on jakiekolwiek stereotypy? Absolutnie nie. Bo pamiętajcie, że do wszystkiego, również do tego tego, co oglądamy na ekranach komputerów lub telewizorów, należy mieć zdrowy dystans 🙂

PS. A na koniec podrzucam Wam linka do mojego ulubionego odcinka z serii „6 Zmysł. Bałkany”. Dowiecie się z niego, dlaczego należy umieć się opanować, w szczególności w sytuacji, gdy cygańska królowa macha Wam nad głową dwoma mieczami. Miłego oglądania 😉

http://player.pl/programy-online/kossakowski-szosty-zmysl-balkany-odcinki,2020/odcinek-4,magiczne-spotkanie-w-palacu,S00E04,27457.html

PS.1 Chciałabym, abyście wrócili na chwilę do zdjęcia, które zamieściłam na początku tego wpisu i zastanowili się, ile razy wiedzieliście w gazetach lub na blogach, tendencyjne i oparte na stereotypach wpisy. Z mojego dotychczasowego doświadczenia wynika, że my blogerzy bardzo często popełniamy błąd opisywania czegoś tylko z jednej strony. Podpadły nam drogi w Albanii? To napiszemy tylko o ich fatalnym stanie, nie wspominając ani słowem o tym, ile nowych tras powstaje w tym kraju. Zatruliśmy się podczas pobytu w Nepalu? Nie wspomnimy o tym, że nie zachowaliśmy zasad zdrowego rozsądku i zjedliśmy coś z niepewnego źródła. Itd. itd. W ten sposób my, jako internetowa opinia publiczna również pięknie pogłębiamy przeróżne stereotypy czy obiegowe opinie, które niejednokrotnie mają większy i bardziej złożony wymiar. Ale temu zjawisku poświecę osobny wpis.

Zapisz

TAG
POWIĄZANE WPISY