Bośnia i Hercegowina Bułgaria Czarnogóra

Memento mori w podróży

31 października 2014

Podróże kształcą, zmieniają punkt widzenia, pozwalają poznawać nowe kultury i tradycje. Przede wszystkim jednak dają możliwość obcowania z namacalnymi świadectwami historii, a tej bardziej i mniej odległej. Mimo wszystko jednak w trakcie podróży człowiek skupia się bardziej na „tu i teraz”, bo ilość nowych bodźców, jakie go bombardują czasami nie pozwalają na głębszą refleksję. Jednak nie zawsze tak jest. Są miejsca, które nie dają o sobie zapomnieć, a będąc w nich nie można opędzić się od wielu myśli. Gdy w głowie kołacze… Memento mori!

Zbliżający się wielkimi krokami Dzień Zmarłych skłania do refleksji nad doczesnością ludzkiej egzystencji i kruchością życia. Zazwyczaj podczas podróży, człowiek woli skupiać się na radosnych chwilach, pozytywnych przeżyciach. Lecz czy zawsze tak jest? Moim osobistym, jednym z większych i głębszych doświadczeń, było odwiedzenie Sarajewa – miasta, które jeszcze do niedawna było miejscem ludzki dramatów, nieszczęść i cierpienia. Teraz tętni życiem, a rany zadane w latach 90tych bardzo powoli się zabliźniają. Powoli, bo wciąż natknąć się można na liczne budynki ze śladami po kulach, a na chodnikach czy jezdniach dostrzec można „Sarajewskie róże„, oznaczające miejsca, w których po wybuchu pocisków zginęły przynajmniej trzy osoby. Jednak bardziej od róż, rzucają się w oczy białe cmentarze, ze strzelistymi nagrobkami, na których większość dat związanych jest z okresem oblężenia Sarajewa pomiędzy 1992 a 96 rokiem. To one robią dość przytłaczające wrażenie, a w szczególności ich ogrom i rozrzucenie po całym mieście. Można sobie zdać sprawę, jak wiele osób zginęło w trakcie tego najkrwawszego po II wojnie światowej oblężenia, jakie miało miejsce w Europie. Co więcej, człowiek sobie uświadamia, że był świadkiem tych strasznych wydarzeń. W 1992 roku miałam 5lat, ale pamiętam, że gdy w telewizji leciały wiadomości, rodzice zawsze wypraszali mnie z pokoju, gdy pojawiały się komunikaty dotyczące Sarajewa. Nawet dziennikarze prowadzący ten informacyjny program ostrzegali, że zdjęcia, które będą pokazywane, mogą być zbyt drastyczne dla najmłodszych widzów. Wtedy byłam zbyt mała, by w ogóle pojąć, czego jestem świadkiem (a raczej częściowym świadkiem). Wiedziałam jedynie, że dzieje się coś naprawdę złego, bo moi rodzice byli naprawdę przejęci. Minęły lata, wojna na Bałkanach się zakończyła, a ja mogę swobodnie podróżować po tej części Europy. Czy mogę ot tak odciąć się od historii tego regionu, zapomnieć o toczonych tam walkach, o ludziach, którzy zginęli? Na pewno nie. Co więcej, staram się zgłębić temat, dowiedzieć się jak najwięcej z książek czy starych artykułów, głównie po to, by pamięć o tych, którzy zginęli, nie umarła wraz z nimi.

Sarajewo cmentarz

Oblężenie Sarajewa kilkakrotnie pojawia się jako motyw przewodni lub tło w wielu filmach. Jakiś czas temu, kompletnie przez przypadek trafiłam na jeden z nich. „Powtórnie narodzony” wzbudza wśród internetowych recenzentów sprzeczne emocje, lecz z pewnością nikt nie jest w stanie przejść koło niego obojętnie. Ja również. Nie będę się tu rozpisywać na jego temat, po prostu polecam Wam go obejrzeć. Może właśnie teraz, gdy nadchodzi czas refleksji nad życiem i śmiercią warto sięgnąć po ten film, by na chwilę się zatrzymać i zastanowić. Mną osobiście wstrząsnął i z lekka wbił w fotel. Owszem, może momentami reżyser Sergio Castellitto trochę za bardzo skupia się na jeszcze większym gmatwaniu losów bohaterów, przez co człowiek zaczyna się trochę mniej skupiać na faktach historycznych. Penelope Cruz, która gra jedną z głównych ról, jest po prostu świetna i pokazuje klasę, jako aktorka. Po przeczytaniu książki doszłam do wniosku, że to jeden z lepszych tytułów dotyczących oblężenia Sarajewa. Ukazuje także losy ludzi, którzy toczą nie tylko walkę o przetrwanie ale również o uczucie, które jest między nimi.

Na Bałkanach można natknąć się na nagrobki lub tablice upamiętniające czyjeś życie i śmierć w naprawdę różnych miejscach: przy drogach, gdzieś w lesie, w górach, między domami. Pozwalają się na chwilę zatrzymać, pomyśleć o tych, których zdjęcia widnieją na wyblakłych fotografiach. Później pójść dalej i zostawić za sobą wspomnienie tego kogoś, zupełnie nam obcego, z kim nasze losy na chwilę się skrzyżowały. Kiedyś dość mocno dziwiły mnie tablice nagrobne, ustawione gdzieś w środku jakiejś małej czarnogórskiej czy bośniackiej miejscowości. Ale może z drugiej strony dobrze, że tam są, bo pamięć o tych ludziach cały czas trwa, są bliżej żywych i bliskich. Może tak jest lepiej?

Nagrobki/tablice upamiętniające poległych na które wraz z Tomaszem natknęliśmy się w Gusinje, w Czarnogórze, u podnóża Prokletije. Stały w pobliżu meczetu, lecz nie był to regularny cmentarz, a coś w rodzaju niewielkiego mauzoleum.

Gusinje nagrobkiTablice tych, którzy zostali w górach na zawsze. Riła, Bułgaria.

RiłaNekrologii w miejscowości Riła. Tych ludzi już nie ma wśród żywych, pamięć pozostanie, dopóki tusz na papierze się nie ulotni.

Riła Bułgaria

Czy w podróży można zapomnieć o śmierci? Wydaje mi się, że nie. Czasami wyjeżdżając w mniej lub bardziej odległe części świata narażamy się na niebezpieczeństwo, lecz ja zawsze powtarzam, że nie po to się gdzieś jedzie, by tam zginąć. Bo wypadek może zdarzyć się na progu naszego domu i nic na to nie poradzimy. Moim zdaniem należy mieć z tyłu głowy świadomość, że nasze życie ma swoje granice, więc należy czerpać z niego garściami, cieszyć się nim, dzielić z innymi, tak by pozostawić po sobie jakiś trwały ślad.

A na koniec tych poważnych i może nieco smutnych rozważań mały apel do Was. Gdy będziecie wybierać się na cmentarze, by spotkać się z bliskimi, których nie ma już wśród nas, kupcie o jeden znicz więcej i postawcie go na pustym grobie, tak by pamięć o tej osobie nie zniknęła i by nie była w tym dniu sama.

świece

Zapisz

TAG
POWIĄZANE WPISY