Post Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Sarajewie – wspomnienia z 1984 r. pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>
18 maja 1978 r. Międzynarodowy Komitet Olimpijski podczas posiedzenia w Atenach zdecydował, że XIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie odbędą się w Jugosławii, a dokładniej w Sarajewie. W ten sposób po raz pierwszy państwo komunistyczne stanęło przed szansą zorganizowania zimowych igrzysk. Oczywiście dla Sarajewa była to ogromna szansa, by nie tylko wypromować się w świecie, ale także rozwinąć. Bo generalnie cała infrastruktura, jaka miała służyć rozgrywanym konkurencjom sportowym, musiała tam powstać praktycznie od zera. Warto dodać, że w tym czasie sytuacja gospodarcza Jugosławii nie była zbyt dobra. Szalejąca inflacja i zagraniczne długi nie wróżyły zbyt dobrze olimpijskim inwestycjom. Jednak co ciekawe, wszystkie obiekty zostały zbudowane i oddane do użytku przed czasem. A co m.in. zbudowano w tym czasie? Na przykład tor bobslejowy na stokach góry Trebević, halę Zetra, skocznie na Igmanie czy zupełnie nową infrastrukturę narciarską na stokach Jahoriny i Bjelasnicy. Również stadion Koćevo doczekał się w tym czasie modernizacji, gdyż miała się tam odbyć ceremonia otwarcia. Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Sarajewie rozpoczęły się 8 lutego 1984 i trwały do 19 lutego. Zawodnicy z 49 państw uczestniczyli w 39 konkurencjach w 10 różnych dyscyplinach. Klasyfikację medalową wygrało NRD, na drugim miejscu znalazło się ZSRR, a na trzecim USA.
Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Sarajewie chyba najczęściej kojarzone są z górą Trebević oraz znajdującym się tam torem bobslejowym. Jego betonowa konstrukcja niczym wąż wije się po zalesionym zboczu. Niestety praktycznie od 1984 r. popada w ruinę. Oczywiście dość mocno przyczyniła się do tego wojna oraz oblężenie Sarajewa, które prowadzone było m.in. ze stoków Trebevića. Ten sam los spotkał kolej linową łączącą centrum miasta z punktem widokowym Vidokovac. Jednak Trebevićka žičara jest odbudowywana i jej otwarcie planowane jest na wiosnę 2018 r. Trebević i znajdjący się tam tor bobslejowy odwiedzić warto z kilku względów. Przede wszystkim góra ta oferuje fenomenalne widoki. Z okolic przyszłej, górnej stacji kolejki gondolowej podziwiać można wspaniałą panoramę Sarajewa i okolic. Warto również zdobyć sam szczyt, na który prowadzi kilka wariantów szlaków. Odpocząć można m.in. na Brusie (terenie piknikowo-reakreacyjnym) czy w hotelu i restauracji Pino Nature. Osoby aktywne mogą nie tylko chodzić po górach, ale także zjeżdżać na rowerze po trasach DH. Ciekawą propozycją jest także Sunnyland, gdzie oprócz restauracji znajduje się również tor saneczkowy.
Tego budynku już nie ma, gdyż w jego miejscu powstała górna stacja nowej kolejki gondolowej na Trebević.
Ten mający 2067 m n.p.m. szczyt wznosi się nad Babin do, na południowy zachód od Sarajewa. Podczas Olimpiady gościł konkurencje w narciarstwie alpejskim mężczyzn. Na górze tej poczyniono przed tym sportowym wydarzeniem sporo inwestycji. Przede wszystkim powstała kolejka linowa łacząca Babin do ze szczytem, a u podnóża stoków powstały hotele. Zbudowano także drogę przebiegającą od Hadžići przez płaskowyż obok Igmana, łączącą Sarajewo z Malo Polje, Veliko Polje i Babin Do. Niestety infrastruktura stworzona z myślą o Olimpiadzie została dość mocno zniszczona w trakcie wojny 1992-95. Kolej biegnąca z Babin do na sam wierzchołek góry nigdy nie została odbudowana. Obecnie można się tam dostać zimą, jadąc dwoma wyciągami krzesełkowymi. Z racji tego, że Bjelasnica jest popularnym ośrodkiem narciarskim z roku na rok coraz bardziej się rozwija i stwarza coraz więcej możliwości dla narciarzy i snowboardzistów. Również Babin do dość mocno się zabudowało i rozbudowało.
Bliskim sąsiadem Bjelasnicy jest Igman, znany także pod nazwą Malo Polje. Na początku lat 80. zbudowano tu z myślą o Olimpiadzie dwie skocznie narciarskie: jedna o punkcie K 112 m, zaś druga o punkcie K 90 m, a także wyciąg krzesełkowy. Same skocznie są obecnie w bardzo złym stanie i nie nadają się zbytnio do użytku. Chodzą jednak słuchy, że ZOI’84, czyli spółka, do której należy Bjelasnica, Igman czy stadion Zetra, planuje ich modernizację. Jeśli o wyciąg krzesełkowy chodzi, to cały czas działa i służy narciarzom i snowboardzistom, gdyż na Igmanie znajduje się także typowy stok narciarski.
Tuż obok Igmana rozciąga się spory płaskowyż zwany Veliko Polje. Latem to popularny cel piknikowy i spacerowy, zaś zimą teren chętnie odwiedzany przez narciarzy biegowych. Bo w trakcie Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sarajewie odbywały się tu konkurencje w biatlonie oraz narciarstwie biegowym (również w tym należącym do kombinacji norweskiej). Okolica ta kojarzona jest także z charakterystycznymi ruinami dawnego hotelu, który powstał tu przed olimpiadą. Jego ponura bryła nie pasuje to rozległych polan i leśnych terenów, ale stanowi smutną pamiątkę po historycznych zawirowaniach.
Jakieś 30 km na wschód od centrum Sarajewa, powyżej miasta Pale, znajduje się drugi, poolimpijski kompleks narciarski, czyli Jahorina. Na jej stokach odbywały się żeńskie konkurencje w narciarstwie zjazdowym. Obecnie jest największym i jednym z prężniej rozwijających się ośrodków narciarskich na terenie Bośni i Hercegowiny. Lokalizacja Jahoriny sprawia, że to miejsce naprawdę godne odwiedzenia. Widoki z Ogorjelicy, a także z niżej położonych stoków czy wzniesień zapierają dech w piersi. Natomiast ilość różnych tras zjazdowych pozwala nie tylko szusować po trasach olimpijskich, ale również stawiać pierwsze, zjazdowe kroki czy szlifować umiejętności.
Hala Zetra, nosząca obecnie nazwę Hali olimpijskiej im. Juana Antonio Samarancha, to obiekt mieszczący w swych wnętrzach m.in. lodowisko, gdzie w trackie Zimowych Igrzysk Olimpijskich odbył się m.in. finał meczu hokejowego. Oczywiście Zetra miała też swoją smutną historię, związaną z oblężeniem Sarajewa. W jego trakcie obiekt ten został doszczętnie zniszczony w wyniku ostrzału. W ocalałych piwnicach stworzono magazyny, a także… kostnicę. Halę odbudowano w 1999 r., a w 2010 r. nadano jej imię zmarłego, hiszpańskiego prezydenta Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, czyli Juana Antonio Samarancha. Dlaczego właśnie jego? Gdyż był osobą silnie zaangażowaną w walkę o pokój na świecie. W trakcie oblężenia Sarajewa odwiedził miasto, by wyrazić swoją solidarność z mieszkańcami. Sarajewianie o tym nie zapomnieli i na jego cześć zmienili nazwę Zetry.
Post Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Sarajewie – wspomnienia z 1984 r. pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Jahorina – trekking na Ogorjelicę oraz testowanie narciarskich tras olimpijskich pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>
Ogorjelica to najwyższy szczyt całej Jahoriny. Ma wysokość 1916 m n.p.m. i pod jej szczyt można dojechać nowoczesnym wyciągiem krzesełkowym. 4 stycznia, kiedy to odwiedziliśmy Jahorinę, miał on działać dla turystów pieszych i wwozić ich na widoki. Górne stoki były bowiem niedostępne dla narciarzy, ze względu na zbyt małą pokrywę śnieżną. Kiedy dotarliśmy do ośrodka okazało się, że wyciągi w wyższej części masywu nie działają ze względu na zbyt silny wiatr. Trochę nas to zdziwiło, gdyż na dole praktycznie w ogóle nie wiało. Jednak dość szybko mieliśmy się przekonać, że jest inaczej. Marek z Dominikiem postanowili pojeździć przez kilka godzin na olimpijskich stokach wzdłuż wyciągu Skočine. Ja początkowo nie bardzo wiedziałam, co ze sobą począć. Z powodu bolącego poprzedniego dnia kolana, nie chciałam zbyt dużo wałęsać się na piechotę, ale kiedy zobaczyłam, jak niesamowita jest widoczność, nogi same poniosły mnie w góry.
Słoneczny dzień w Jahorinie
Spod górnej stacji wyciągu Skočine podążyłam szeroką drogą, która wspina się zakosami w stronę głównego masywu. Po przejściu kilkuset metrów mogłam w pełni poczuć moc wiatru, który nie tylko próbował mnie przewrócić, ale również zdmuchiwał zalegający na stokach śnieg, tworząc niesamowity spektakl dzięki mieniącym się w promieniach słońca kryształkom lodu. Po tym, jak kończą się zakosy, droga wspina się niezbyt stromo na wprost, w stronę grzbietu. Przede mną idą jeszcze dwie osoby, co sprawia, że czuję się nieco mniej samotnie i odrobinę bardziej bezpiecznie. Po ok. 30 minutach od rozpoczęcia marszu, docieram do skrzyżowania dróg. Na lewo odbijają szlaki rowerowe, na prawo duża strzałka z napisem Ogorjelica kieruje w stronę najwyższego szczytu.
Początek szlaku
Wietrznie i śnieżnie
W stronę Ogorjelicy
Oczywiście decyduję się na dalszy trekking, w szczególności, że jego kolejny etap to przyjemny spacer po płaskim terenie, wiodącym pomiędzy górskimi grzbietami. Mimo sporej ilości śniegu idzie się tędy całkiem dobrze. M.in. dlatego, że wcześniej drogą przejechały skutery, które nieco odśnieżyły drogę, ale również dlatego, że praktycznie tu nie wieje. W słońcu momentalnie robi się znacznie cieplej, niż w trakcie wietrznego podejścia. Ostatni etap wędrówki to trekking na samą Ogorjelicę. Początkowo okrążam jej główny szczyt wyratrakowaną trasą narciarską. Później kieruję się pod górną stację wyciągu, który kończy się jakieś 50 metrów od jej szczytu. Stamtąd, niemalże na czworakach, w głębokim śniegu i po krzakach, przedostaję się na jej wierzchołek. Niestety nie spędzam na nim zbyt dużo czasu, gdyż moc wiatru się wzmaga. Jedną ręką trzymam się drewnianego słupka z napisem „Ogorjelica”, drugą usiłuję zrobić zdjęcia. Stojące na szczycie ławeczki wręcz zachęcają do tego, by posiedzieć tam dłużej, niestety wiatr to uniemożliwia.
Ogorjelicę już widać
Po śladach skutera lub ratraku
Baza polarna?
Szczyt Ogorjelicy
Widok ze szczytu
Nieudolna próba selfie w huraganowym wietrze
Kiedy schodzę ze szczytu prawie wpadam pod ratrak, który wziął się nie wiadomo skąd i nie wiadomo kiedy. Generalnie kilka ratraków krążyło po górnych stokach Jahoriny i ubijało śnieg, aby wiatr nie był w stanie go wywiać. Rzeczywiście na Ogorjelicy i w jej okolicach pokrywa śnieżna była niewielka, a spod niej wystawały rośliny i kamienie. Oczywiście przyczyniał się do tego głównie szalony wiatr, który miał w głębokim poważaniu to, że narciarze chcieliby pojeździć na większej ilości tras. Początkowo rozważam zejście do centrum ośrodka wzdłuż stoków narciarskich, ale z racji krążących tam ratraków, zdecydowałam się wrócić tą samą drogą, którą przyszłam. Przynajmniej mogłam liczyć na krótki odpoczynek od wiatru. Niestety nie przewidziałam jednego – jest to również ulubiona trasa osób jeżdżących na skuterach śnieżnych. I o ile wcześniej, nikt tam tędy nie jeździł, o tyle w trakcie drogi powrotnej musiałam zachować sporą czujność, by nie dać się rozjechać. Nie wiedzieć czemu użytkownicy skuterów za nic mają turystów pieszych, w efekcie kilka razy musiałam ratować się ucieczką, by nie stać się krwawą plamą na śniegu. Panowie (bo to oni głównie siedzieli na skuterach) z dużą dozą rozbawienia przejeżdżali koło mnie w odległości dosłownie paru centymetrów. Mnie nie było do śmiechu. Prawda jest jednak taka, że w starciu z nimi nic mi się nie stało, natomiast pokonała mnie własna pierdołowatość. Byłam w odległości jakiś 15 minut marszu od Skočine, gdy idąc po nieco bardziej wywianej części drogi, nagle się przewróciłam. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że idealnie upadłam na oba kolana i dodatkowo trafiłam nimi na dwa wystające kamienie. I choć w trakcie trekkingu mnie nie bolały, to po tym, jak je obiłam, zaczęły boleć jak cholera. Dominik to później trafnie podsumował: „No i świetnie. Obetnie Ci się nogi na wysokości kolan i będziesz mogła wygodnie siedzieć w Kiance z tyłu, bo będziesz miała wystarczająco dużo miejsca.” Na szczęście amputacja nie była potrzebna i kolana dość szybko przestały boleć.
Widok z okolic Ogorjelicy
Skutery śnieżne były moim przekleństwem
Mając taki piękny widok… obiłam sobie kolana
Kiedy ja rozbijałam się po wyższych partiach Jahoriny, panowie w tym czasie szusowali po stokach olimpijskich wzdłuż wyciągu Skočine. Oto wrażenia Marka. Niestety, podobnie jak i rok wcześniej, warunki znów nie pozwoliły na jazdę na górnych wyciągach. Na szczęście świeży opad śniegu poprawił warunki na naśnieżonym wcześniej stoku Skočine i to na nim postanowiliśmy pojeździć. Mogliśmy zdecydować się na jazdę orczykiem na stoku Poljice, ale woleliśmy jednak nieco dłuższą trasę, która mnie dawała także możliwość ucieczki z wyratrakowanych tras, by móc poszaleć na oficjalnie jeszcze zamkniętej trasie olimpijskiej, która już oferowała wystarczającą pokrywę śnieżną aby pojeździć po niej na dziko. Wyciąg Skočine to wyprzęgana kanapa, stosunkowo nowej konstrukcji, którą szybko i sprawnie można zaliczyć parę dobrych zjazdów. W tym roku w końcu otwarta była również kasa przy dolnej stacji wyciągu, dzięki czemu nie trzeba było pamiętać o zakupie karnetu w głównej części ośrodka. Z racji tego, że czynnych było tak mało wyciągów, dostępny był tylko karnet na ten jeden wyciąg na cały dzień w cenie 25 BAM (ok 54 zł). Skutkiem tego był również niezły tłok, ale dzięki dużej przepustowości wyciągu wszystko szło całkiem sprawnie. Po tych samych trasach udało mi się pojeździć w zeszłym roku, ale podstawową różnicą była dobra widoczność dzięki której byłem w stanie porozglądać się jak wygląda okolica. Teraz już wiem, że muszę tu wrócić przy dobrych warunkach śniegowych, tak aby pojeździć po wszystkich dostępnych tu trasach, a dodatkowo teren wydaje się być przyjazny również do ski touringu, co jak dla mnie daje bardzo duże możliwości w poszukiwaniu nienaruszonego świeżego puchu. Na stoku spotkałem również dużą ekipę z Polski, która przyjechała do Jahoriny na sylwestra. Z tego, co porozmawialiśmy, to była to wycieczka zorganizowana (ok 40 osób), która chwaliła sobie tutejszą gościnność, przystępne ceny oraz niesamowity teren, który otacza to miejsce. Jedyny minus, o którym wspomnieli to to, że trasy w ośrodku mogły by być lepiej przygotowane. Wwszem ratrak jeździł codziennie, ale biorąc pod uwagę, jak nie wiele tras było otwartych, to mogli się na tych czynnych bardziej skupić, ponieważ popołudniu niestety nie było już śladu po gładkim wyratrakowanym „sztruksie”. Dodatkowo, choć codziennie było na minusie, prawie w ogóle stoku nie były sztucznie naśnieżane. Oczywiście wszystkim nam było szkoda że śniegu nie ma na tyle, żeby wykorzystać pełny potencjał ośrodka, no ale z matką naturą nie wygrasz, a dostępne stoki pozwoliły nam już na dobrą jazdę na samym początku sezonu.
Post Jahorina – trekking na Ogorjelicę oraz testowanie narciarskich tras olimpijskich pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Na narty do Bośni? Olimpijski Centar Jahorina pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Jahorina położona jest jakieś 27km od Sarajewa, a 13km od miejscowości Pale. Dojazd do niej nie jest skomplikowany, gdyż wiedzie główniejszymi drogami, które nawet przy bardzo dużych opadach śniegu, są utrzymywane w całkiem dobrym stanie. Na miejscowość składają się wyciągi narciarskie oraz duże kompleksy hotelowe, a także mniejsze pensjonaty. Ulokowana jest w dość długiej dolinie, wzdłuż której znajdują się kolejne wyciągi, odchodzące w dół po lewej stronie, a w górę po prawej.
Pierwszym budynkiem, jaki pojawił się w Jahorinie, był myśliwski domek, który stanął tam w 1878 roku. Jego właścicielem był pewien austro-węgierski bogacz, który zwykle polował w tych okolicach i bardzo je sobie upodobał. O rozkwicie narciarstwa w tym regionie mówi się w kontekście 1905 roku, kiedy to w Sarajewie założono Robotnicze Towarzystwo Przyrodnicze „Przyjaciele Przyrody” (jako oddział „Die Naturfreunde„). Zimowa turystyka, w tym narciarska, stała się jedną z ważniejszych gałęzi działalności tych dość zamożnych ludzi, którzy wchodzili w skład grupy. Podobno pierwsi narciarze pojawili się w Jahorinie w 1923 roku i byli zauroczeni tamtejszymi walorami przyrodniczymi. Niestety wraz z nadejściem II wojny światowej obiekty mieszkalne (schroniska), jakie powstały w międzyczasie, zostały doszczętnie zniszczone, a amatorzy sportów zimowych musieli skryć się w dolinach. Po wojnie budynki zostały odbudowane, a do Jahoriny doprowadzono prąd. Droga do miejscowości powstała nieco wcześniej, znacząco ułatwiając dotarcie do niej. Niemniej to elektryfikacja przyczyniła się do szybkiego rozwoju Jahoriny i jej rozbudowy.
Pierwszy wyciąg narciarski pojawił się w 1952 roku. Dolna stacja znajdowała się w pobliżu hotelu Jahorina, na wysokości 1660m n.p.m., natomiast górna stacja ulokowana została na Gola Jahorina, na wysokości 1885m n.p.m. Wyciąg miał 1050 metrów długości i posiadał pojedyncze krzesło (było ich dokładnie 102), a przepustowość wynosiła 360 osób na godzinę. Jazda na górę trwała ok. 8 minut. W kolejnych latach zaczęło przybywać tras oraz wyciągów w Jahorinie. Jednak prawdziwy rozkwit tego ośrodka narciarskiego przypada na 1984 rok. To wtedy, Sarajewo wraz z Jugosławią było gospodarzem XIV Zimowej Olimpiady. Budowa infrastruktury na samej Jahorinie kosztowała 36 631 125 niemieckich marek. To właśnie tam odbywały się kobiece zawody w zjeździe, slalomie i slalomie gigancie. 13tego lutego 1984 pierwszą kokurencją, jaka odbyła się na Olimpiadzie, był slalom gigant. Panowie konkurowali na Bjelasnicy.
Pamiątka po starym wyciągu
A może by tak zjechać trasą olimpijską?
Obecnie Jahorina jest największym ośrodkiem sportów zimowych w Bośni, a także jednym z większych na całych Bałkanach. Oferuje stoki i trasy dla początkujących narciarzy, ale przede wszystkim spełni oczekiwania tych nieco bardziej wymagających fanów jednej lub dwóch desek. Przyciąga nie tylko turystów z Bośni, ale przede wszystkim z Serbii i Chorwacji. Jednak na oficjalnym fanpejdżu ośrodka, jakiś czas temu chwalili się, że mają też gości z Polski (i nie chodziło o nas), Węgier, Rosji, Czarnogóry, Szwajcarii, Turcji, Czech, Niemiec czy Słowenii. To dość dobrze pokazuje, że Jahorina robi się coraz bardziej popularna nie tylko wśród mieszkańców Półwyspu Bałkańskiego.
Na Jahorinie możecie poczuć się jak na Olimpiadzie, ponieważ na czterech trasach odbywały się zawody w 1984 roku. Od razu należy dodać, że nadają się one tylko dla bardziej wprawnych i doświadczonych zjazdowców, gdyż są strome i trudne technicznie.
Jahorina w skrócie:
– Ośrodek położony na wysokości od 1300 do 1890m n.p.m.
– Najwyższy szczyt – Ogorjelica 1916m n.p.m.
– Całkowita długość tras – ok.20km;
– Przepustowość wszystkich wyciągów: 13000 osób na godzinę;
– Wyciągi: 3 x wyciągi krzesełkowe sześcioosobowe; 2 x wyciągi krzesełkowe dwuosobowe; 3 x wyciągi orczykowe, 1 x wyciąg dla dzieci;
– Trasy: 3 x niebieskie (łączna długość 2000m), 10 x czerwone (łączna długość 16000), 2 x czarne (łączna długość 2000m);
– Maksymalna różnica wysokości: 590m; najdłuższa trasa: 2041m;
Ruda: Ponieważ od lat nie jeżdżę na nartach wiedziałam, że będąc w Jahorinie muszę sobie znaleźć jakieś zajęcie w czasie, gdy Marek będzie szusować po tamtejszych stokach. W dniu, w którym zdecydowaliśmy się wybrać na narty (a ja na spacer) w Sarajewie, jak i w całej Bośnie intensywnie padał śnieg, którego w szybkim tempie przybywało. Droga do Jahoriny była przejezdna, choć miejscami dość śliska. Ponieważ była to niedziela i dla części osób na Bałkanach kończył się długi weekend, byliśmy praktycznie jedynymi, którzy jechali do góry. Auta z blachami z Dubrownika czy Belgradu sunęły dość licznie w dół. W samej Jahorinie trwało wielkie pakowanie, gdyż atak zimy wszystkich zmobilizował do szybszego odjazdu. My jedziemy pod hotel Bistrica, gdzie można zakupić karnet. Marek kupuje całodzienny, obejmujący trasy przy wyciągu Skočine, następnie parkujemy w opuszczonym budynku za 5KM (cały dzień) i się rozdzielamy. Marek idzie na stok, na natomiast podążam do góry, wzdłuż asfaltu. Docieram do górnej stacji Skočine, będącego wyciągiem krzesełkowym, sześcioosobowym. Amatorów białego szaleństwa jest całkiem sporo, choć nie można mówić i jakiś gigantycznych tłumach. Nieco poniżej stacji znajdują się tabliczki informujące, że w tym miejscu znajdują się trasy olimpijskie. Początkowo nawet chciałam wzdłuż nich zejść do dolnej stacji, ale gdy zobaczyłam jak jest tam stromo, od razu sobie odpuściłam. Wracam do asfaltu, przy którym znajduję odbicie szlaków. Przy okazji przypominam sobie, że na mapie Jahoriny zaznaczona była ścieżka przecinająca wszystkie stoki narciarskie (zaznaczona na żółto), a biegnąca powyżej głównej drogi. Jest to idealna trasa spacerowa, nawet wtedy, gdy sypie śniegiem i częściowo trzeba w nim torować. Podążając wzdłuż niej mijam kolejne stoki narciarskie, które w większości nie działają, ponieważ było na nich za mało śniegu. Oprócz mnie po trasie tej kręci się trochę spacerowiczów, narciarzy, a także jeżdżą skutery śnieżne, na które trzeba uważać. Przy okazji zauważam, że poprowadzone są w tej okolicy trasy rowerowe, a zatem Jahorina jawi się jako ciekawa destynacja również latem. Po dotarciu do stoku narciarskiego Poljice zawracam i do Skočine wracam tą samą drogą. Śnieg wcale nie ustaje i coraz mocniej zasypuje okolicę. Spotykam się z Markiem przy górnej stacji i idziemy zagrzać się do jednej z knajpek. Okazuje się, że odbywa się tam koncert muzyki na żywo i ogólnie trwa impreza. W czasie, gdy Marek spędza ostatnie godziny na stoku, ja wygrzewam się przy bałkańskich rytmach, przyglądając się imprezującym narciarzom.
Przy lepszej pogodzie, Jahorina na pewno prezentuje się znacznie bardziej okazale
Latem, na Jahorinie na pewno spodoba się rowerzystom
Jeśli nie jeździcie na nartach, to w Jahorinie nie będziecie się nudzić. Przy lepszej pogodzie znajdziecie tam sporo tras spacerowych. U nas niestety widoczność była marna i sama nie chciałam się gdzieś dalej i wyżej zapuszczać. Jednak przy lampie można zorganizować sobie naprawdę przyjemny górski spacer po okolicznych wzniesieniach.
Marek: Oceniając ośrodek z punktu widzenia kogoś, kto jednak chce trochę poszusować, Jahorina wydaje się być bardzo dobrym miejscem. Dużo urozmaiconych tras i wszystkie stoki połączone ze sobą w jeden kompleks, dają duże możliwości. Zaczynając od wyciągów nazwanych Poljice, gdzie znajdują się stoki o łagodnym nachyleniu dobre do nauki, poprzez kolejkę nazwaną Ogorjelica, która wjeżdża na najwyższy szczyt (1916 m n.p.m), skąd prowadzą czerwone trasy o średnim nachyleniu, aż po wyciąg Olimpik, który razem z kolejką Skocine pozwala nam na jazdę po najtrudniejszych trasach, na których rozgrywane były zawody podczas Igrzysk Olimpijskich w 1984 roku. Łącznie kompleks daje nam do dyspozycji 20 km tras, obsługiwanych przez 9 wyciągów. Trzy z nich to nowoczesne wyprzęgane, sześcioosobowe wyciągi krzesełkowe, każde o długości ok 1,5 km, którymi szybko i sprawnie dostaniemy się na górę. Dwa kolejne, to starszej konstrukcji krzesełka dwuosobowe, a reszta to orczyki, w tym również krótki wyciąg idealny do nauki. Cały kompleks nie dorównuje alpeskim kurortom w Austrii czy Francji, ale z drugiej strony w Polsce wydaje mi się, że nie ma tak dużego ośrodka narciarskiego. Ja, jako osoba, która najbardziej lubi jeździć po za trasami najbardziej nastawiałem się na jazdę w okolicy szczytu oraz w najwyższych partiach ośrodka, które ze zdjęć wydawały się idealne pod moje czysto freeridowe narty, jednak brak zimy dał się we znaki i podczas naszego pobytu działały tylko sztucznie naśnieżone stoki położone w dolinach. Dopiero ostatniego dnia naszego pobytu w Sarajewie doczekałem się porządnego opadu śniegu. Gdy wyjeżdżaliśmy z miasta wszytko było już przykryte kilkunasto centymetrową warstwą puchu, a z nieba cały czas sypało. Gdy dojechaliśmy do Jahoriny śnieg cały czas padał oraz dołączyła do niego chmura, więc niestety nie mieliśmy widoków aby przyjrzeć się całemu ośrodkowi. Pomimo świeżego opadu dałej działały tylko 2 wyciągi i niestety żaden z nich nie jeździł na szczyt. Czynny był orczyk Poljice, oraz krzesełko Skocine. Ja od razu stwierdziłem, że chcę zobaczyć trasy olimpijskie, więc pojechaliśmy na sam koniec kurortu. Na początku trzymałem się czerwonych tras numer 9 oraz 7. W porównaniu do ośrodków, w których jeździłem wcześniej w Polsce, Słowacji czy Austrii, trasy na Jahorinie nie są wygładzone tak, by nachylenie było cały czas podobne. Tu nartostrady są bardziej naturalne, przez co mamy na przemian fragmenty bardziej strome i bardziej płaskie. Przy trasach, na których odbywały się Igrzyska Olimpijskie widnieją tablice, na których możemy przeczytać (również po angielsku) na temat długości, nachylenia oraz przy okazji jaka konkurencja była tam rozgrywana. Pomimo kiepskiej widoczności trasy były dobrze oznaczone, a przy wyciągu stała mapa całego ośrodka, tak więc, gdy już widziałem, że świeży śnieg przykrył trasę nr 8 to udałem się, aby ją sprawdzić. Oficjalnie była zamknięta, więc w ogóle nieprzygotowana. Jednak z moimi nartami przystosowanymi do jazdy w puchu, było idealnie. Inni narciarze i snowboardziści szybko podłapali pomysł jazdy po zamkniętej trasie. Byliśmy tam w niedziele, jednak tłumów nie było, a sześcioosobowe krzesło szybko i sprawnie wwoziło wszystkich. Jeśli ktoś będzie chciał chwilę odpocząć, to funkcjonuje dużo różnych barów, my weszliśmy do pierwszego z brzegu i okazało się że w środku był koncert na żywo i jedna wielka impreza. Cały kurort jest nastawiony na turystów nie tylko z Bośni i Hercegowiny i praktycznie wszędzie mamy informacje po angielsku. Jahorina wydała mi się przyjemna, z fajnym klimatem i chętnie tam wrócę, by zobaczyć resztę terenów oraz wyciągów. Dla osób lubiących jazdę na dziko wydaje mi się że tereny powyżej lasu będą niezłym wyzwaniem. Na niektórych trasach nachylenie stoku przekracza 55%.
Mimo, że pogoda nam na Jahorinie nie do końca dopisywała (śnieżyca plus chmura), postaraliśmy się zebrać dla Was trochę materiału filmowego, który nieco przybliży Wam to miejsce w Bośni. Miłego oglądania!
Post Na narty do Bośni? Olimpijski Centar Jahorina pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Górskie migawki z okolic Sarajewa pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Grudzień 2015 oraz styczeń 2016 okazały się wyjątkowo łaskawe pod względem pogody. Początkowa inwersja sprawiła, że w samym Sarajewie zalegała gęsta mgła oraz smog i było tam bardzo zimno. Natomiast w górach panowała wiosna – świeciło słońce, niebo było niebieskie, a temperatury dalekie od mrozów. Takie warunki pozwoliły nam na kilka naprawdę świetnych trekingów oraz zgromadzenie wielu pięknych fotografii. Stąd też zapraszamy Was dzisiaj na górskie migawki z okolic Sarajewa.
W pierwszej kolejności udaliśmy się na Bjelasnicę. Treking rozpoczęliśmy w wiosce Lukavac. Stoki Bjelasnicy schodzące w stronę Sarajewa były miejscem rozgrywania konkurencji narciarskich (wśród mężczyzn) na olimpiadzie ’84.
Kolejnym punktem na mapie naszego górskiego zwiedzania okolic Sarajewa był Lukomir. Jest to najwyżej położona wieś w Bośni i Hercegowinie. A według nas jedno z piękniejszych miejsc na Bałkanach.
Okolice wodospadu Skakavac obfitują w rozliczne punkty widokowe, z których można podziwiać np. Bjelasnicę oraz…Sarajewo, o ile akurat nie jest zakryte przez chmury
Nasz ostatni górski dzień spędziliśmy na Jahorinie, gdzie rozgrywane były żeńskie dyscypliny narciarskie. Trafiliśmy tam akurat idealnie w największe opady śniegu. Marek był szczęśliwy, bo miał dobre warunki do jazdy, ja byłam może mniej zadowolona, gdyż maszerowanie w świeżym, ciężkim śniegu jest dość męczące.
Wszystkie, wyżej wymienione miejsca w górach będą miały swoje osobne wpisy, w których dokładnie opiszemy, jak do nich dotrzeć/dojechać. Czekać na Was będzie również mnóstwo zdjęć, a także trochę filmów (choć z drona nie za dużo, gdyż ten postanowił się zepsuć).
Post Górskie migawki z okolic Sarajewa pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>