Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-includes/pomo/plural-forms.php on line 210

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-includes/pomo/plural-forms.php:210) in /wp-content/plugins/wp-super-cache/wp-cache-phase2.php on line 1167

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/plugins/jetpack/_inc/lib/class.media-summary.php on line 77

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/plugins/jetpack/_inc/lib/class.media-summary.php on line 87

Warning: Creating default object from empty value in /wp-content/themes/journey/framework/options/core/inc/class.redux_filesystem.php on line 29

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-includes/pomo/plural-forms.php:210) in /wp-includes/feed-rss2.php on line 8
ksiązka – Bałkany według Rudej http://balkany.ateamit.pl Subiektywne spojrzenie rudej i Marka na Bałkany, podróże i nie tylko! Thu, 07 Jun 2018 07:00:36 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.6 http://balkany.ateamit.pl/wp-content/uploads/2014/12/DSC09337-5497cfcbv1_site_icon-32x32.png ksiązka – Bałkany według Rudej http://balkany.ateamit.pl 32 32 80539066 Wiolonczelista z Sarajewa http://balkany.ateamit.pl/wiolonczelista-z-sarajewa/ http://balkany.ateamit.pl/wiolonczelista-z-sarajewa/#comments Thu, 05 Mar 2015 07:35:23 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=3674 "Wiolonczelista z Sarajewa" to kolejna książka o Sarajewie, której akcja toczy się w trakcie oblężenia tego miasta w latach 90tych.

Post Wiolonczelista z Sarajewa pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Niewątpliwie książki o Sarajewie zdominowały ostatnio moją biblioteczkę. Kiedy dowiedziałam się o premierze „Wiolonczelisty z Sarajewa” od razu wiedziałam, że muszę go mieć w swoich bałkańskich zbiorach. Ktoś mógłby się zapytać: „Nie nudzi ci się czytanie ciągle o tym samym mieście i tym samym wycinku historii??” „”Ja odpowiadam: „Nie, temat Sarajewa chyba nigdy mi się nie znudzi, a czytanie o okupacji potrafi uświadomić, z jak trudnymi sytuacjami może poradzić sobie człowiek i mimo wszystko zachować godność.”

Wiolonczelista z Sarajewa

Steven Galloway – autor „Wiolonczelisty z Sarajewa” w posłowiu podkreśla, że nie zależało mu na ukazaniu chronologii historycznej oblężonego miasta. Prawie cztery lata okupacji zmieścił w przeciągu miesiąca, podczas którego toczy się akcja powieści. Składają się na nie historie czterech osób:

– Wiolonczelisty, który po tym, jak 27 maja 1992 roku na stojących w kolejce po chleb ludzi spadł pocisk moździerzowy i zabił 22 osoby, a ponad 70 ranił, zdecydował się odgrywać przez kolejne 22 dni Adagio g-moll na upamiętnienie ofiar tej zbrodni.

– Strzały – młodej dziewczyny, który staje się jednynm z najbardziej skutecznych snajperów, strzegących Sarajewa.

– Kenana – który co kilka dni wyrusza na niebezpieczną wędrówkę do sarajewskiego browaru po wodę.

– Dragana – przemierzającego codziennie sarajewskie ulice w drodze do piekarni, w której pracuje; ogromnie przeżywającego rozłąkę ze swą żoną i synem, którzy uciekli do Włoch.

Każda z tych postaci na swój sposób codziennie walczy z czetnikami i snajperami ostrzeliwującymi ze wzgórz stolicę Bośni i Hercegowiny. Wszyscy mają w sobie determinację, by przeżyć kolejny dzień, trochę na złość żołnierzom prowadzącym oblężenie. Wszyscy są ogromnie przywiązani do swego miasta, które przez tyle lat stanowiło ich ukochane i najwspanialsze miejsce na ziemi. Wszyscy noszą w sobie przeogromny smutek, że już nigdy i nic nie będzie takie samo.

Jeden z bardziej trafnych cytatów z tej książki związany jest z postacią Strzały:

Strzała uważa, że nie ma nic wspólnego ze snajperami na wzgórzach. Bierze na cel wyłącznie żołnierzy. Oni strzelają do bezbronnych mężczyzn, kobiet i dzieci. Za każdym razem, gdy pociągają za spust, chodzi im o coś więcej niż o zabicie człowieka. Usiłują zabić Sarajewo. każda śmierć pustoszy miasto jej młodości równie dotkliwie jak granaty spadające na budynki. Żywi oprócz towarzysza tracą również wspomnienie miasta, w którym człowiek mógł przejść na drugą stronę ulicy bez obawy, że ktoś go zastrzeli.

Steven Galloway, Wiolonczelista z Sarajewa, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2015, s.22-23.

Dragan, pracownik piekarni codziennie rozmyśla o swoim mieście, o tym jak bardzo się zmieniło:

Idzie dalej główną ulicą, wzdłuż nieczynnych torów tramwajowych. Miejscami po jej południowej stronie piętrzą się wysokie barykady, chroniące samochody i przechodniów przed snajperami ze wzgórz. Nie brakuje tu jednak groźnych prześwitów. Podobno cudzoziemcy nazywają tę ulicę Aleję Snajperów. Dragana to śmieszy, bo każda ulica w Sarajewie mogłaby się tak nazywać. Czy ulice biegnące wzdłuż brzegów Miljacki nie zasługują na takie miano? A całe kwartały Dobrinji albo Mojmila? Najprościej byłoby nazwać tak wszystkie drogi w mieście. Dopiero gdyby okazało się, że jakimś cudem któraś z ulic jest niedosięgła dla snajperów, należałoby ją wyróżnić osobną nazwą. Oczywiście ta konkretna droga wiedzie z lotniska do Holiday Inn, nic więc dziwnego, że obcokrajowcom wydaje się szczególnie niebezpieczna. Nawiasem mówiąc, jest to sześć pasów asfaltu przedzielonych torowiskiem i można się zastanawiać nad słusznością nazywania jej aleją.

Steven Galloway, Wiolonczelista z Sarajewa, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2015, s.49-50.

Wszystko dookoła ma szczególny odcień szarości. Dragan nie wie, skąd wziął się ten kolor, czy był tu zawsze, a wojna jedynie go odsłoniła, czy może jest to w rzeczy samej kolor wojny. Tak czy owak, nadaje całej ulicy posępny nastrój.

Steven Galloway, Wiolonczelista z Sarajewa, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2015, s.51

Książka nie pozwala się od siebie oderwać. Ja przeczytałam ją w jakieś 3h. Nie ma w niej zbędnego melodramatyzmu czy podkolorowywania rzeczywistości. Galloway był w stanie oddać klimat panujący w czasie oblężenia Sarajewa, choć sam nie uczestniczył w tych wydarzeniach. Jego fikcyjne postacie spokojnie mogłyby podać sobie ręce z autentycznymi bohaterami książki Barbary Demick „W oblężeniu”, o której pisałam ostatnio. Strzała, Kenan czy Dragan mogliby być prawdziwymi mieszkańcami Sarajewa. Postać Wiolonczelisty wzorowana była na Vedranie Smailoviću – znanym, sarajewskim wiolonczeliście, który rzeczywiście, codziennie w miejscu tragedii (tyły bazaru przy ulicy Vase Miskina) grał Adagio g-moll Tomasa Albinoniego. Ten gest zainspirował Galloway’a do napisania książki, jednak to nie Smailović jest tytułowym wiolonczelistą.

„Wiolonczelistę z Sarajewa” gorąco Wam polecam. Choć znów, nie jest to łatwa i przyjemna lektura, to w jakiś sposób jest piękna i ogromnie przejmująca. Jest kolejnym powodem, dla którego po prostu nie można zapomnieć o Sarajewie, mieście które przyciąga jak magnes, zasmuca, porusza i nie pozostaje obojętne.

A na koniec jeszcze ciekawostka dotycząca Adagia g-moll:

W 1945 roku w gruzach zbombardowanej biblioteki w Dreźnie pewien włoski muzykolog natknął się na cztery takty partii basowej z pewnej sonaty. Uznawszy, że są one dziełem siedemnastowiecznego weneckiego kompozytora Tomasa Albinoniego, przez dwanaście lat starał się na podstawie osmalonego fragmentu zrekonstruować cały utwór. Tak powstała kompozycja zwana Adagiem Albinoniego, niepodobna do twórczości tego artysty i uznana przez większość badaczy za mistyfikację. Jednak nawet ci, którzy kwestionują autentyczność dzieła, nie potrafią odmówić mu piękna.

Steven Galloway, Wiolonczelista z Sarajewa, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2015, s.11

Post Wiolonczelista z Sarajewa pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/wiolonczelista-z-sarajewa/feed/ 2 3674
„W oblężeniu” czyli o życiu pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy http://balkany.ateamit.pl/w-oblezeniu-czyli-o-zyciu-pod-ostrzalem-na-sarajewskiej-ulicy/ http://balkany.ateamit.pl/w-oblezeniu-czyli-o-zyciu-pod-ostrzalem-na-sarajewskiej-ulicy/#comments Thu, 19 Feb 2015 07:48:02 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=3617 Jak żyło się w Sarajewie w trakcie oblężenia? Co przeżywali i czuli mieszkańcy? To, a nawet więcej opisuje Barbara Demick w swej książce "W oblężeniu".

Post „W oblężeniu” czyli o życiu pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Są takie miasta, o których nie da się zapomnieć, które niczym magnes przyciągają nas do siebie. Nie pozwalają wyrzucić z pamięci tego, co się w nich widziało, czego się doświadczyło. Takim miastem niewątpliwie jest Sarajewo.
Odkąd pierwszy raz odwiedziłam je w 2013 roku nie mogę przestać wracać do niego myślami. W efekcie staram się znaleźć książki i filmy na jego temat. Czasem wcale nie muszę szukać.  I tak było w przypadku książki Barbary Demick „W oblężeniu. Życie pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy”. Będąc w grudniu w stolicy Bośni i Hercegowiny poznaliśmy Martę i Wojtka, którzy podobnie a może nawet jeszcze bardziej niż my są zakochani w Bałkanach. To Marta podsunęła mi „W oblężeniu” wspominając, że udało im się odnaleźć ulicę, którą przez kilka lat opisywała autorka książki. Dodatkowo wspominała, że lektura zrobiła zarówno na niej, jak i na Wojtku ogromne wrażenie. Cóż, dość szybko postanowiłam się przekonać, czy rzeczywiście warto sięgnąć po tę książkę.

w oblężeniu

Barbara Demick jest dziennikarką i Amerykanką z pochodzenia. W okresie wojny na Bałkanach pracowała jako korespondentka wojenna „The Philadelphia Inquirer” i przez kilka lat (z przerwami) mieszkała w Sarajewie.

Kiedy tam jechałam, opinia publiczna była już znużona wojną w Bośni – nastąpiła reakcja, którą pracownicy organizacji humanitarnych nazywają „zmęczeniem współczuciem”. Czytelnicy stali się niewrażliwi na cierpienie ludzi o niewymawialnych nazwiskach, mieszkańców kraju, w którym oni sami nigdy nie byli. Chcą uświadomić im realia wojny, moi wydawcy wpadli na pomysł, żebym wspólnie z redakcyjnym fotografem, Johnem Costello, wybrała jedną z ulic w Sarajewie i relacjonowała życie jej mieszkańców w czasie walk.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 10.

Książka „W oblężeniu” powstała dzięki artykułom, które cyklicznie pojawiały się w amerykańskiej prasie. Autorka od razu wiedziała, o jakiej ulicy i o których mieszkańcach chce pisać. Niestety pojawił się spory problem – ulica miała trudną do wymówienia nazwę „Kaukcji Abdulah Efendij”. Czytelnicy chyba ze wszystkich stron świata mogliby połamać sobie na niej języki. Jednak szybko okazało się, że uliczka ta została przemianowana na Logavinę, jednak z racji trwającej okupacji nikt nie miał środków ani głowy do tego, by zmienić tabliczki na te z nową nazwą. Znajduje się bardzo blisko ścisłego centrum, gdyż schodzi praktycznie na samą Baščaršiję. Przed wojną było to ciche i spokojne miejsce, zarówno z domami jednorodzinnymi, jak i mniejszymi blokami. Jej mieszkańcy – Chorwaci, Serbowie i Bośniacy; katolicy, muzułmanie i prawosławni – wszyscy żyli razem, tworząc zgraną społeczność. Niestety wojna i okupacja ich ukochanego miasta wystawiła ich na ogromną próbę.

Logavina SarajevoBarbara Demick nie ukrywa, że jej standard życia w okupowanym Sarajewie był odmienny od tego, z jakim na co dzień musieli się zmierzyć jego rodowici mieszkańcy. Ona mogła poruszać się po mieście opancerzonym wozem, mieszkała w Hotelu Holiday Inn i nie chodziła głodna. Niemniej jednak udało jej się zbliżyć do mieszkańców Logavinej, którzy dzielili się z nią swymi troskami, przemyśleniami, gniewem czy frustracją. Była poniekąd ich łącznikiem ze światem zewnętrznym, która posyłała ich przekaz dalej, do odległej Ameryki. Czasami „obrywała” za Billa Clintona, który dla sarajewian miał być kimś, kto odmieni ich los. Jednak ta „odmiana” nie chciała zbyt prędko nadejść. W książce widać, że między Amerykanką a bohaterami jej opowieści wytworzyła się więź, która przetrwała próbę czasu, gdyż z częścią osób Barbara Demick utrzymuje kontakt do dzisiaj.

„W oblężeniu” ciężko jest streścić, gdy każdy kolejny rozdział, to historia innej rodziny czy też osoby. Książka z jednej strony pozwala uwierzyć w ludzi, w to, że w obliczu ogromnego zła i cierpienia byli w stanie się zjednoczyć i wspólnie dbać o siebie nawzajem. Z drugiej jednak strony, pokazuje prawdziwą tragedię, która rozgrywała się na sarajewskich ulicach każdego dnia od 1992 do 1996 roku.

Nie da się powstrzymać życia – powiedziała Kasema. – Mój trzynastoletni syn mówi mi: „Chcę się bawić. Będzie co ma być. To kwestia przeznaczenia”. Trudno mi z nim dyskutować.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 27.

Autorka opisuje życie dorosłych i dzieci, bogatych i biednych, wykształconych i tych bez dyplomu, których wojna dotknęła w ten sam sposób. Wszyscy cierpieli głód, wszystkim było zimno, wszyscy bali się tak samo, wszyscy marzyli o tym, by wojenny koszmar ostatecznie się zakończył. Mijały dni, miesiące, a w końcu lata, a sytuacja sarajewian była cały czas mocno opłakana.

Czy zakończenie wojny przyniosło mieszkańcom Logavinej upragnioną ulgę i spokój. Barbara Demick wracała do Sarajewa dwukrotnie w 2007 i 2011 roku, bo spotkać się z bohaterami swych felietonów, z ludźmi, z którymi zdążyła się przez te lata zżyć i zaprzyjaźnić. Część sarajewian z Logavinej wyemigrowało; ci, którym w trakcie okupacji udało się uciec również częściowo powróciło; część zmarło ze starości. Jednak wszystkich, w równym stopniu dotknęły problemy gospodarcze kraju.

Zarobki w Bośni i Hercegowinie, pomiędzy trzysta a czterysta euro miesięcznie, należą do najniższych w Europie; bardzo wysokie jest za to bezrobocie – sięga czterdziestu sześciu procent. Ranking Ease of Doing Business Index opublikowany przez Bank Światowy, w 2010 roku umieścił Bośnię i Hercegowinę na sto dziesiątym miejscu wśród stu osiemdziesięciu siedmiu krajów, najniżej ze wszystkich sześciu byłych republik Jugosławii. Jedną z przyczyn tej sytuacji jest nadmiernie skomplikowany system polityczny, narzucony przez układ pokojowy w Dayton. Do administrowania Federacją Muzułmańsko – Chorwacką podzielona na dziesięć kantonów (wybierając ten termin autorzy konstytucji kraju wyraźnie zapatrzyli się na Szwajcarię) i dystryktem Brcko, którego nikt nie chciał wziąć, utworzono czternaście oddzielnych rządów. (…) Europejskie Forum na rzecz Demokracji i Solidarności policzyło, że w Bośni i Hercegowinie jest siedmiuset urzędników pochodzących z wyborów i czterdziestu ministrów.

Nie dziwi więc, że największym pracodawcom w kraju jest rząd, który zapewnia 56% wszystkich miejsc pracy.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 212-213.

Na skomplikowanie spraw urzędowych i politycznych wpływa jeszcze jedna kwestia:

– Tak to właśnie jest. Ubiegając się o pracę, wypełniasz formularz i podajesz swoją narodowość.

Wywodzący się z czasów komunistycznych system przywrócono po wojnie w ramach chybionej próby osiągnięcia równowagi narodowościowej. Według ustaleń układu pokojowego w Dyton zasada ta odnosi się do politycznych urzędów obieralnych, a konkretnie trzyosobowego prezydium, w którym zasiadają każdorazowo Boszniak, Chorwat i Serb. Później została rozszerzona o wojsko, policję i stanowiska w innych służbach publicznych. Poszczególne ministerstwa muszą zatrudniać określone kwoty Muzułmanów, Serbów i Chorwatów. Ten tak zwany klucz narodowościowy w praktyce okazał się dysfunkcyjny i dyskryminacyjny, stając się tematem drwin i przyczyną pozwów sądowych.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 219.

System ten stał się dyskryminacyjny dla Żydów czy społeczności romskiej, którzy w żaden sposób nie są w stanie być podciągnięci do którejkolwiek z tych trzech głównych grup. W efekcie udali się z tym problemem do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który w 2009 przyznał im rację. Spory problem mają również osoby, pochodzące z małżeństw mieszanych, które również nie wiedzą jak i czy w ogóle mogą mówić o przynależności tylko do jednej grupy narodowościowej. W 1990 roku w Sarajewie liczba małżeństw mieszanych wynosiła 13%.

Nie chcąc wybierać pomiędzy muzułmańskimi korzeniami ojca i katolickim pochodzeniem matki, zakreśla rubrykę „pozostali”. Wspólnie ze swoją dziewczyną, również z rodziny „mieszanej” wybrał dla synka imię Darian, niekojarzące się z żadną z trzech głównych grup.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 220.

Wydawałoby się, że w XXI wieku te problemy powinny zostać w szybki i prosty sposób rozwiązane. Jednak wojna doprowadziła w Bośni i Hercegowinie do nieodwracalnych zmian, zaszczepiając w ludziach niepokój oraz przymus rozważania, kto jest jakiej narodowości i co to dla mnie/nas oznacza. Barbara Demick podkreśla, że przed wojną wszyscy żyli ze sobą w zgodzie, obchodząc wspólnie wszystkie święta prawosławne, katolickie czy muzułmańskie. Nikt nie przejmował się tym, czy sąsiad chodzi się pomodlić do synagogi czy do katedry. W samym Sarajewie czymś normalnym była wielokulturowość oraz miks różnych narodowości. A później okazało się, że to wcale nie jest normalne i powinno zostać zniszczone.

Moim zdaniem po książkę „W oblężeniu” powinien sięgnąć każdy, kto interesuje się wojną na Bałkanach oraz samym Sarajewem, Choć nie jest to lektura łatwa, to czyta się ją jednym tchem i trudno jest się od niej oderwać. Teraz wiem, że podczas mojego kolejnego pobytu w Sarajewie, pierwszym miejscem, do którego się udam, będzie ulica Logavina.

Post „W oblężeniu” czyli o życiu pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/w-oblezeniu-czyli-o-zyciu-pod-ostrzalem-na-sarajewskiej-ulicy/feed/ 12 3617
O Podróżujących Książkach słów kilka http://balkany.ateamit.pl/o-podrozujacych-ksiazkach-slow-kilka/ http://balkany.ateamit.pl/o-podrozujacych-ksiazkach-slow-kilka/#comments Fri, 09 Jan 2015 06:57:05 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=3106 Jakiś czas temu w polskiej blogosferze pojawiła się przesympatyczna, książkowa inicjatywa, która nie dość, że wiąże się z podróżami, to dodatkowo promuje polską literaturę poza granicami naszego kraju. Oczywiście mam na myśli akcję "Książka w podróży".

Post O Podróżujących Książkach słów kilka pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Jakiś czas temu w polskiej blogosferze pojawiła się przesympatyczna, książkowa inicjatywa, która nie dość, że wiąże się z podróżami, to dodatkowo promuje polską literaturę poza granicami naszego kraju. Oczywiście mam na myśli akcję „Książka w podróży„. Cała idea opiera się na blogerach, którzy przy okazji swoich wyjazdów, zostawiają w różnych miejscach na świecie (hotelach, hostelach, kawiarniach itp.) książki z logo KwP oraz dedykacją. Jednak najciekawszym aspektem jest oczekiwanie, aż któryś z rodaków natknie się na książkę i zgłosi się do jej poprzedniego właściciela i opowie, w jakich okolicznościach się na nią spotkał. Idea podróżujących książek skojarzyła mi się dość mocno z geocachingowymi Travel Bugami, które jako wędrowne przedmioty mają przez swoich właścicieli wyznaczone zadania, np. dotrzeć skądś dokądś; objechać kulę ziemską dookoła; szerzyć jakąś ideę itd. Ich losy i podróże również można śledzić za pomocą internetu i „kibicować” w poczynaniach, przy okazji czytając co o spotkaniu z danym TB piszą kolejne osoby.

Książek od początku akcji przybywa, docierają do coraz to ciekawszych zakątków świata. Ja początkowo przyglądałam się Książce w podróży z boku, bo nie planowałam żadnego wyjazdu. I w ten sposób dowiedziałam się, że Ola, Michał i Luśka czyli Urlop na Etacie zostawili po jednej książce w Wilnie i Budapeszcie, a Ulek w Podróży czyli Ula i Kuba podrzucili książki do Adamopolu obok Stambułu oraz do miejscowości Stepantsminda pod Kazbegiem. Szybko okazało się, że ja również prędzej niż bym się tego spodziewała, dołączę do akcji i dam nowy dom na Bałkanach dwóm książkom.

Kiedy tylko zdecydowaliśmy się na Balkan Spontan Trip wystarczył jeden rzut oka na półkę, żebym wiedziała, które książki pojadą ze mną w podróż. Pierwszą był „Seks, betel i czary” Aleksandry Gumowskiej – chwytliwy tytuł, przykuwający uwagę, a do tego naprawdę ciekawa treść w środku (żeby nie było, że oceniam książkę po okładce, albo po samym tytule). Drugą natomiast „Blondynka w dżungli” Beaty Pawlikowskiej. Ponieważ podczas tego wyjazdu nocowaliśmy w hostelach/hotelach oraz kręciliśmy się po większych miastach, bez problemu znalazłam odpowiednie miejsca dla obu książek.

Najpierw swoją nową półkę znalazła „Blondynka w dżungli”. Zamieszkała 29 grudnia w Hostelu Travellers Home w Sarajewie. Z „Seks, betel i czary” było nieco trudniej. Nie mogłam się zdecydować, gdzie ją ulokować, dopóki nie trafiliśmy do świetnej knajpki na Starym Bazarze w Skopje. Menada ma artystyczny, nieco chaotyczny wystrój; panuje w niej przyjemna atmosfera (która w zimie jest dość chłodna z racji braku ogrzewania). Dość szybko wypatrzyłam w jednym kącie lokalu półkę z książkami. Znajdowały się tam egzemplarze głównie macedońskie, ale wyłapałam też kilka anglojęzycznych. Uznałam, że „Seks, betel i czary” poczuje się tam, jak w domu i będzie się ładnie komponować z książką, która na okładce miała plemnika 😉

„Blondynkę w dżungli” znajdziecie w Hostelu Trevellers Home w Sarajewie

Książka w Podróży, Travellers Hoome Sarajewo

„Seks, betel i czary” znajdziecie w Skopje, w pubie Menada

Książka w Podróży Menada SkopjeZatem teraz, gdy będziecie nocować w sarajewskim hostelu lub też pić Skopsko w skopijskiej Menadzie, mogą Wam towarzyszyć polskie książki, które umilą Wam spędzony poza granicami kraju czas.

Wszystkich Was zachęcam do śledzenie Podróżujących Książek, a także do wysłania swoich książek w świat. A jeśli chcecie wiedzieć, co dzieje się z książkami na Bałkanach, to zapraszam na moją podstronę na stronie akcji klik -> TU.

Post O Podróżujących Książkach słów kilka pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/o-podrozujacych-ksiazkach-slow-kilka/feed/ 15 3106
Powtórnie narodzony – włoskie spojrzenie na oblężone Sarajewo http://balkany.ateamit.pl/powtornie-narodzony-wloskie-spojrzenie-na-oblezone-sarajewo/ http://balkany.ateamit.pl/powtornie-narodzony-wloskie-spojrzenie-na-oblezone-sarajewo/#comments Mon, 15 Dec 2014 09:08:44 +0000 http://balkanyrudej.wordpress.com/?p=2227 Powtórnie narodzony to książka, do której wracam bardzo często. Przepełniona emocjami, smutkiem i ludzkim dramatem, dla których tłem jest Bośnia i Sarajewo.

Post Powtórnie narodzony – włoskie spojrzenie na oblężone Sarajewo pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Nie tak dawno wspominałam Wam o filmie Powtórnie narodzony w reżyserii Sergio Castellitto, w którym wystąpiła Penelope Cruz. Oparty on został na książce o tym samym tytule, której autorką jest Włoszka urodzona w Dublinie – Margaret Mazzantini. I jak to zwykle bywa, film nie dorasta książce do pięt, bo stanowi jej dość luźną interpretację oraz jest zlepkiem wybranych przez reżysera historii. Ale zacznę od początku.

Powtórnie Narodzony

Zazwyczaj nie lubię czytać książek, na których oparte były wcześniej obejrzane przeze mnie filmy. Często boję się, że moje oczekiwania zostaną zawiedzione, że będę się nudzić w trakcie ponownego zapoznawania się ze znaną już fabułą. Z wypiekami na twarzy zabrałam się za czytanie „Powtórnie narodzonego”. Film wbił mnie w fotel, wycisnął łzy, został we mnie na długo, nie dając o sobie zapomnieć. Od książki oczekiwałam, że podobnie albo nawet silniej na mnie wpłynie. Kiedy prawie miesiąc temu skończyłam ją czytać, miałam ochotę zacząć ją od nowa. Ciężko było mi się z nią rozstać, choć nie jest to lektura łatwa, miła i przyjemna. A po drugie, skłoniła mnie do refleksji nad filmem, który niestety nie był w stanie opowiedzieć wszystkich zawartych w niej historii. W efekcie reżyser wybrał kilka wątków, które w jego odczuciu będą najmocniej wzbudzać emocje. No dobrze, a o czym opowiada książka? Jest to historia Gemmy – Włoszki, która odwiedza Sarajewo w 1984r., by zebrać informacje na temat Ivo Andrića. Miasto owładnięte jest przez Olimpiadę, wszędzie kręcą się tłumy sportowców, reporterów i zagranicznych gości. Przewodnikiem Gemmy zostaje Gojko – prostolinijny, lekko ekscentryczny, bośniacki poeta, który początkowo nie wzbudza zaufania i sympatii pięknej Włoszki. Szybko jednak zmienia do niego swe nastawienie i zostają najlepszymi przyjaciółmi. W Sarajewie Gemma poznaje również Diega – włoskiego fotografa z Genui, w którym zakochuje się od pierwszego wrażenia i to ze wzajemnością. Ich miłość ma swą kontynuację, gdy już oboje wracają do Włoch. I mimo, że Gemma wychodzi za mąż, za innego człowieka, to nie może zapomnieć o tym nieco niedojrzałym fotografie, z którym spędziła intensywny i przesycony pasją czas w Sarajewie. Ostatecznie Gemma się rozwodzi i wiąże się z Diegiem. Do tego momentu książka i film mniej więcej idą w parze. Później ich drogi się rozchodzą. Autorka książki skupia się mocno na ogromnym problemie Gemmy jakim jest niemożność zajścia w ciążę. Oboje z Diegiem bardzo chcą mieć dziecko, jednak po wielu badaniach i próbach okazuje się, że Gemma jest bezpłodna. Przez wiele kart książki poznajemy odczucia bohaterów dotyczące ich przeżyć oraz kolejnych prób mających przybliżyć ich do zostania rodzicami. Wraz z nimi podróżujemy nawet na Ukrainę, gdzie chcą wynająć surogatkę, lecz ostatecznie rezygnują z tego pomysłu. Są lata 90te, wracając z Ukrainy Diego i Gemma mają przesiadkę w Belgradzie. Zamiast wrócić do Rzymu, wracają do Sarajewa i w ten sposób trafiają na początek oblężenia. Wątek tego bałkańskiego miasta jest w książce najważniejszy, bo jeszcze Wam nie wspomniałam, że fabuła ma dwa poziomy, na które składają się wspomnienia Gemmy z przeszłości oraz jej współczesna podróż do Sarajewa, w którą zabiera swego syna (rzecz się dzieje ok. 2009r.). Oba te elementy przenikają się, tworząc pełny obraz dramatycznej i smutnej historii Gemmy, Sarajewa i innych bohaterów tej książki. Wojna, ogromna miłość, historie ludzi, którzy żyli w oblężonym Sarajewie; marzenia o dziecku; mierzenie się z przeszłością i wspomnieniami – to wszystko, a nawet jeszcze więcej, składa się na „Powtórnie narodzonego”. Nie obawiajcie się, nie będę opowiadać Wam tu całej fabuły, bo sama nie lubię, gdy ktoś mi zdradza najciekawsze szczegóły filmu lub książki. Dlatego jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat Gemmy, Diega, Gojka oraz tego skąd w życiu bezpłodnej kobiety wziął się syn, sięgnijcie po książkę i/lub film.

Ja natomiast chciałabym skupić się na samym Sarajewie i jego opisach w książce. „Powtórnie narodzony” rysuje nam trzy jego obrazy: teraźniejszy, z okresu oblężenia oraz sprzed oblężenia z czasu trwającej w mieście zimowej olimpiady.

SONY DSCTeraźniejszość:

Docieramy do centrum. W kwartale zabudowań z epoki cesarstwa austro – węgierskiego ruch kołowy jest spowolniony, ludzie przechodząc przez ulice, gdzie im się podoba, ocierając się o samochody poruszające się nie szybciej niż oni. Wyrosły nowe drzewa, młode pnie bez wspomnień. Patrzę na sklepy. Nowe wystawy obok starych po dawnemu ponurych, ładnie skomponowane, ale nie tak pełne jak u nas. Komercja wykorzystała konieczność odbudowy miasta i jak żrący kwas rozlała się plamami na jego obliczu zniszczonym wojną. Widzę meczet z małymi kopułami, przywodzący na myśl koszyk z brunatnymi jajkami. (Powtórnie Narodzony, Wydawnictwo Sonia Draga, s.24)

Okres oblężenia:

Pewnego ranka po przebudzeniu zobaczyłam na niebie ogromny czarny promień. To ptaki odlatywały z miasta, przegoniły je wybuchy i strzały, dym pożarów, nieznośny smród niepogrzebanych ciał. Leciały wzdłuż rzeki Miljacki, by schronić się w lasach, gdzie latem ludzie urządzali pikniki, zażywając ochłody przy małych kaskadach z wodą błyszczącą jak srebrne sploty. Wszyscy mieszkańcy Sarajewa zazdrościli ptakom, które mogły unieść się w powietrze i swobodnie odlecieć.

Obracam się i widzę go od razu – hotel Holiday Inn, żółty dysonans, solidna sześcienna bryła, która wygląda, jakby zbudowano ją z wielu mniejszych sześcianów, a każdy z nich mógł zostać przesunięty w inne miejsce. Przez całe oblężenie stanowił schronienie dla korespondentów zagranicznych. Front budynku był wystawiony na ostrzał snajperów z Grabavicy, wchodziło się więc od tyłu albo wjeżdżało po śliskiej rampie do podziemnego garażu. To miejsce stanowiło wówczas raj. W hotelu było ciepłe pożywienie i telefony satelitarne, mieszkali w nim szczęśliwcy, dziennikarze, którzy ze swoich pokojów nadawali serwisy informacyjne i w każdej chwili mogli wyjechać z Sarajewa. (Powtórnie Narodzony, Wydawnictwo Sonia Draga, s.24)

Poprzedniego dnia panował zamęt, spłonął stadion Zetra w wiosce olimpijskiej, stał się ten metalowy kapelusz tak niegdyś wszystkim drogi. Strażacy i ochotnicy pracowali przez wiele godzin przy gaszeniu pożaru. Ludzie już wiedzieli, że po nasilonym ostrzale góry uspokajają się na jakiś czas. Ogłoszono stałą godzinę policyjną, nałożono sankcje na tych z Belgradu.

Po wszystko trzeba było stać w kolejkach, po wodę, chleb, lekarstwa. Ryzykowało się życie, ludzie w grupach byli wystawieni na cel jak gołębie, ale to był dzień otuchy, kobiet plotkujących na chodniku i dzieciaków goniących między nimi. Świeciło słońce.

To się stało na ulicy Vase Miskina, tam, gdzie dzisiaj jest w asfalcie jedna z największych róż. Zostały też małe drzwi – nie sprzedaje się tam już chleba, ale drzwi zostały. Nazwiska zapisano małymi literami, obok umieszczono muzułmański półksiężyc i gwiazdę oraz werset z Koranu.

Tym kobietom, mężczyznom i dzieciom, które bawiły się na ulicy, nigdy nie przyszłoby do głowy, że ich nazwiska zostaną wygrawerowane na murze i uwieczniane w nieskończoność przez turystów na zdjęciach. Stali w kolejce po chleb, w powietrzu unosił się piękny zapach. To był dzień otuchy, kiedy zające wychylają głowy z kryjówek, koniec maja. Wróble dziobały na chodniku okruszki pieczywa podgryzanego przez tych, którym udało się już odejść z bochenkiem chleba zwykłego albo bez drożdży i soli, ludzi szybszych, może sprytniejszych od innych, którzy stanęli w kolejce jako pierwsi. Tym dopisało szczęście. Byli też inni, którzy mieli pecha. Zatrzymali się przy kolejce przez przypadek, żeby zamienić parę słów ze znajomymi. Spadły trzy pociski, dwa na ulicę, jeden na sąsiedni targ. Wszyscy, którzy tam stali, w jednym momencie odbyli podróż najdalszą z możliwych, a ulica zmieniła się w teatralną scenę z monochromatycznymi czerwonymi dekoracjami. Ten makabryczny obraz z kawałkami chleba nasiąkniętymi krwią obiegnie cały świat. (Powtórnie Narodzony, Wydawnictwo Sonia Draga, s.314-315)

Tylko ja wzdrygałam się na głos strzałów, inni wydawali się przyzwyczajeni albo po prostu ogłuchli. Widziałam rząd oczu oświetlonych świecami domowego wyrobu – kawałkami sznurków pływających w miseczkach z wodą i oliwą na wierzchu. Wszyscy palili papierosy, które przywiozłam w walizce i które były dla nich najmilszym prezentem, bo wprawdzie ciężko jest głodować, ale nie móc zapalić to coś strasznego, jak twierdzili. Palili wszystko – liście herbaty i kwiaty rumianku, słomę z krzeseł i z pól. (Powtórnie Narodzony, Wydawnictwo Sonia Draga, s.349)

Po deszczu wychodzą ślimaki, przemieszczają się, pełznąć pozbawionymi kości, pokrytymi śluzem ciałami z delikatnymi muszlami na grzbiecie. Po deszczu sarajewianie przeszukują trawniki bez drzew między stertami żelastwa i świeżymi grobami. Schylają się chyłkiem i zbierają te błyszczące stworzonka. Od miesięcy mięso jest nie do zdobycia, ale padał deszcz i teraz kobiety z uśmiechem tryumfu wysypują swoją zdobycz na stoły kuchni, w których brakuje wszystkiego. Uśmiechają się także dzieci, obserwując pełzające ślimaki. (Powtórnie Narodzony, Wydawnictwo Sonia Draga, s.368)

Czas zimowej olimpiady:

Przypominam sobie ceremonię otwarcia olimpiady, uroczystą i wystawną. Ale nawet tam, nad rozmigotanym stadionem, unosiła się metaliczna mgła smutku, której nie zdołały rozwiać wdzięczne ruchy mażoretek ani podskoki młodziutkich łyżwiarek. Panowała przygnębiająca atmosfera wojskowej musztry, podobnie jak przy wystąpieniach sportowców z europy Wschodniej, sprawiających wrażenie, jakby długoletnie treningi nie dały im ani chwili przyjemności.

(Powtórnie Narodzony, Wydawnictwo Sonia Draga, s.48)

Więcej opisów Sarajewa oraz historii z oblężenia miasta znajdziecie w „Powtórnie narodzonym”. Zachęcam Was do lektury, gdyż książka jest naprawdę dobrze napisana. Film również warto obejrzeć, ale moim zdaniem dopiero po przeczytaniu pierwowzoru. Wtedy będziecie mieć pełniejszy obraz historii głównych bohaterów: Gemmy, Gojka Diega i…Sarajewa.

Zapisz

Post Powtórnie narodzony – włoskie spojrzenie na oblężone Sarajewo pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/powtornie-narodzony-wloskie-spojrzenie-na-oblezone-sarajewo/feed/ 6 2227