Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-includes/pomo/plural-forms.php on line 210

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-includes/pomo/plural-forms.php:210) in /wp-content/plugins/wp-super-cache/wp-cache-phase2.php on line 1167

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/plugins/jetpack/_inc/lib/class.media-summary.php on line 77

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/plugins/jetpack/_inc/lib/class.media-summary.php on line 87

Warning: Creating default object from empty value in /wp-content/themes/journey/framework/options/core/inc/class.redux_filesystem.php on line 29

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-includes/pomo/plural-forms.php:210) in /wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Skopje – Bałkany według Rudej http://balkany.ateamit.pl Subiektywne spojrzenie rudej i Marka na Bałkany, podróże i nie tylko! Thu, 07 Jun 2018 07:00:36 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.6 http://balkany.ateamit.pl/wp-content/uploads/2014/12/DSC09337-5497cfcbv1_site_icon-32x32.png Skopje – Bałkany według Rudej http://balkany.ateamit.pl 32 32 80539066 Grudniowa Macedonia: Skopje wieczorową porą http://balkany.ateamit.pl/grudniowa-macedonia-skopje-wieczorowa-pora/ http://balkany.ateamit.pl/grudniowa-macedonia-skopje-wieczorowa-pora/#respond Mon, 02 Jan 2017 17:38:07 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=8503 Skopje najpiękniej wygląda nocą. Zabieramy Was na wieczorny spacer po tym mieście kontrastów.

Post Grudniowa Macedonia: Skopje wieczorową porą pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Skopje, tuż po Sarajewie, jest bez wątpienia naszą ulubioną, bałkańską stolicą. Miasto to wzbudza kontrowersje, wielu osobom się nie podoba. Jednak nie można mu zarzucić, że jest nijakie. Stąd też ucieszyliśmy się, że wieczór przed powrotem do Polski, będziemy mogli spędzić właśnie w macedońskiej stolicy.

A przed wizytą w Skopje, obiad w Bakal

Po opuszczeniu Popovej Sapki, skierowaliśmy się wraz z Goranem w stronę Skopje. Ponieważ jednak naszemu towarzyszowi nie do końca spieszyło się do stolicy oraz do pracy, doszedł do wniosku, że zabierze nas na obiad do restauracji, znajdującej się w miejscowości Brvenitsa, jakieś 8 km od Tetova. Generalnie gdyby nie Goran, to nigdy byśmy tam nie trafili, a trzeba przyznać, że Bakal to miejsce wyjątkowe. Przede wszystkim jest to bardzo elegancka restauracja, która w grudniu była pięknie udekorowana świątecznymi ozdobami. Dzięki podziałowi na strefę dla palących i nie palących, unika się sytuacji, gdy trzeba siedzieć w dymie, kiedy niekoniecznie ma się na to ochotę. A warto dodać, że nie jest to coś, co jakoś często praktykuje się na Półwyspie Bałkańskim. W miejscu, w którym jest obecnie Bakal, była najpierw sama piekarnia, która po tym jak osiągnęła sukces, została rozbudowana o część restauracyjną. Na miejscu spróbować można licznych, tradycyjnych, głównie mięsnych dań, za to wśród przystawek również wegetarianie mogą przebierać. Jest pysznie, jest niedrogo, co stanowi spore zaskoczenie, biorąc pod uwagę poziom, jaki ma ta restauracja. Ogromne zaskoczenie, stąd z czystym sumieniem możemy polecić Wam Bakal, do którego bez większego problemu możecie odbić z autostrady A2.

Bakal

Bakal

Bakal

Apartament w centrum stolicy

W trakcie pobytu w Macedonii, ekipa Enjoy Balkans zapewniła nam wszystko – od transportu, po noclegi i wyżywienie. Niewątpliwą wisienką na torcie był apartament, który zarezerwowali dla nas w samej stolicy. Bo kiedy wspominali, że jest on w centrum, zapomnieli dodać, że znajduje się dokładnie przy głównym deptaku, czyli ul. Makedonia. Do Muzeum Skopje mieliśmy jakieś 300 metrów, a do Muzeum Matki Teresy jakieś 200. Generalnie lepiej być nie mogło! Jeśli chodzi o sam apartament, to znajdował się na najwyższym piętrze jednej z kamienic. Sypialnia, salon połączony z kuchnią i łazienka. Zasadniczo wszystko co potrzeba. Filmową relację stamtąd, która nieco zilustruje Wam to miejsce, znajdziecie na naszym facebooku. Jeśli chcielibyście wynająć to konkretne mieszkanie lub jakieś inne w stolicy Macedonii, zgłoście się do firmy Skopje Apartments oraz do Iliji Mirceskiego. Ceny za dobę zaczynają się od 20 €.

Skopje

Spacer po wieczornym Skopje

Po krótkim odpoczynku, wyruszamy na spacer po stolicy. W pierwszej kolejności kierujemy się pod pomnik Jeźdźca na Koniu, czyli Aleksandra Wielkiego. Na pl. Makedonia, na którym stoi, jak zwykle kręci się sporo osób. Sam plac został w ostatnim czasie wyremontowany i duże kamienne płyty zostały zastąpione małą, białą i szarą kosteczką. Gdy moi rodzice byli tu dwa lata temu, mogli się przyjrzeć jak jest ona dopiero układana. Obecnie całość robi niezłe wrażenie, choć oczywiście rodzi się pytanie, po co remontowali coś, co i tak było stosunkowo nowe. Z placu przeszliśmy Kamiennym Mostem na Starą Čaršiję, która bez wątpienia jest najbardziej klimatyczną dzielnicą macedońskiej stolicy. Wąskie uliczki, przy których przycupnęły liczne sklepy, głównie jubilerskie, te z pamiątkami i bardziej ekskluzywnymi ubraniami. Wieczorem kręci się tu trochę osób, ale nie jest zbyt tłoczno. Z przyjemnością włóczymy się po zakamarkach skopijskiego bazaru, nie przejmując się zbytnio coraz bardziej zwiększającym się mrozem.

Kamienny Most

Kamienny Most

Kamienny Most

Wieczorne migawki ze Starej Čaršiji

Stara Čaršija

Stara Čaršija

Stara Čaršija

Stara Čaršija

Stara Čaršija

Stara Čaršija

Widoki z okolic Muzeum Sztuki Współczesnej i wizyta w Pivnicy Stary Grad

Będąc w Skopje nie mogliśmy nie zajrzeć na wzgórze, na którym znajduje się twierdza, jak i Muzeum Sztuki Współczesnej. Ta pierwsza była już wieczorem zamknięta. Jednak z zewnątrz byliśmy w stanie dostrzec, że dobudowywane są w niej kolejne elementy, jak choćby dość wysoka wieża, która zapewne rozszerzy panoramę, jaką można podziwiać z tej warownej budowli. Udaliśmy się zatem pod Muzeum Sztuki Współczesnej, skąd również można podziwiać widok na miasto i jego okolicę, w tym wijący się w dole Vardar. Widoczność była całkiem niezła, jednak zimno dość szybko nas stamtąd przegoniło. Aby się nieco zagrzać, wstąpiliśmy do Pivnicy Stary Grad, czyli małego browaru, gdzie spróbować można kilkunastu rodzajów piw, zarówno ciemnych, jak i jasnych. Piwo było wyśmienite, ceny natomiast niemalże jak z popularnych piwiarni w Warszawie. Ale raz na jakiś czas można zaszaleć, w szczególności, że dobre piwo na Bałkanach nie zdarza się zbyt często.

Skopje by night

Pivnica Stary Grad

Pivnica Stary Grad

Po piwnej degustacji wracamy spacerem do naszego apartamentu. Zaglądamy w okolice filharmonii, robimy szybkie zakupy na lot do Polski oraz podziwiamy świąteczne ozdoby, jakimi udekorowane zostało miasto. Niewątpliwie kolejny pobyt w Skopje uświadomił nam, jak bardzo lubimy to miasto pełne kontrastów.

Skopje

Skopje

Skopje

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Post Grudniowa Macedonia: Skopje wieczorową porą pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/grudniowa-macedonia-skopje-wieczorowa-pora/feed/ 0 8503
Samolotem do Macedonii – co i jak + nasze doświadczenia http://balkany.ateamit.pl/samolotem-macedonii-doswiadczenia/ http://balkany.ateamit.pl/samolotem-macedonii-doswiadczenia/#respond Sun, 11 Dec 2016 17:48:32 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=8308 Jak dolecieć do Macedonii z Polski? Jakie są nasze pierwsze doświadczenia z podróżą samolotem do tego kraju?

Post Samolotem do Macedonii – co i jak + nasze doświadczenia pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Odkąd jesteśmy razem z Markiem, czyli od 2011 roku, zawsze podróżowaliśmy samochodem lub szeroko pojętym transportem lądowym. Choć nie raz obiecywaliśmy sobie, że w końcu gdzieś polecimy tanimi liniami, to wciąż przy dłuższych wypadach wygrywała nasza wygoda i wybieraliśmy Kiankę. Jednak kiedy pojawił się pomysł wypadu do Macedonii na 4 dni, na początku grudnia, opcję jazdy samochodem od razu odrzuciliśmy. I tym sposobem zostaliśmy postawieni przed faktem wyboru połączenia oraz linii lotniczych. Co z tego wyszło?

Do Macedonii tak blisko, a jednak tak daleko

Zresztą nie tylko do Macedonii, ale tak, jak i na całe Bałkany. Choć region ten nie leży w dużej odległości od Polski, to poza sezonem praktycznie nie ma bezpośrednich połączeń. A te, które ewentualnie się pojawiają, mają często zaporowe ceny. Korzystając z jednej z wyszukiwarek lotów, trafiliśmy na pasujące nam połączenie liniami WizzAir. I wszystko byłoby super, gdyby nie to, że do Macedonii mieliśmy lecieć przez… Szwecję. Czyli w drodze na południe trzeba zajrzeć na północ. Logiki w tym brak, ale była to jedyna opcja, na jaką finansowo mogliśmy sobie pozwolić. Za loty (łącznie 4) w dwie strony, za dwie osoby, zapłaciliśmy 832 zł (z najmniejszym możliwym bagażem podręcznym). A ponieważ rezerwowaliśmy bilety na miesiąc przed datą podróży, to cena była akceptowalna.

wizzair

Pech niedoświadczonych

Oboje z Markiem do tej pory nie lataliśmy zbyt dużo. Mój małżonek pierwszy i ostatni raz leciał w wieku 3 lat, gdy wraz z mamą i siostrą udał się do Indii, gdzie pracowała jego babcia. Ja pierwszy i ostatni raz leciałam w 2009 roku na trasie do Włoch. I na tym nasze doświadczenie z lotami się kończyło. Bez szału jednym słowem. Dlatego cieszyliśmy się, że w końcu uda nam się nadrobić zaległości w tej materii i to na trasie do jednego z ulubionych, bałkańskich krajów. Nasz wylot miał mieć miejsce 2 grudnia, w piątek o godz. 6:10. I o ile data się nie zmieniła, o tyle godzina uległa sporej modyfikacji. Tego dnia, a raczej w ciągu poprzedzającej nocy, w Warszawie spadło 20-30 cm świeżego śniegu. Drogi były przejezdne, ale Okęcie zostało nieco sparaliżowane. O czasie zostaliśmy wpuszczeni na pokład samolotu, a później zaczęła się nasza gehenna. Płyta lotniska była zasypana, auta wypychające samoloty ślizgały się i nie były w stanie spełniać swojej roli. Kiedy już udało się wypchnąć naszego WizzAira, utknęliśmy w kolejce do odśnieżania.

okecie zima

W efekcie, zamiast wylecieć o 6:10, wylecieliśmy o godzinie 8:00. Lot miał trwać 1 godz. 45 min. Problem jednak polegał na tym, że przesiadkowy lot ze Stockholm-Skavsta mieliśmy mieć o… 9:45. Jednym słowem byliśmy w czarnej du*ie. Wiedzieliśmy, że mamy zerowe szanse, by zdążyć na nasz lot do Skopje. Senior stewardów również zabił nasze wszelkie nadzieje. W efekcie pół lotu do Szwecji przepłakałam, a Marek wyglądał, jakby chciał wybuchnąć. W tym czasie moja mama wisiała na telefonie najpierw z Okęciem, a później ze Skavstą. To drugie lotnisko nie miało zielonego pojęcia, że nasz samolot jest opóźniony. Dowiedzieli się tego od mojej mamy… Kiedy dolecieliśmy do Skavsty, wybiegliśmy z samolotu i wpadliśmy na lotnisko, które na nasze szczęście jest niewielkie (w internecie spotkałam się w porównaniem, że ma wielkość Biedronki). Dopadliśmy do tablicy z rozkładem lotu i zobaczyliśmy, że przy Skopje jest informacja „Go to gate”. Pędem rzuciliśmy się w stronę ochrony, gdzie nas poinformowano, że mamy się spieszyć, bo samolot jest opóźniony, ale zaraz pasażerowie będą wpuszczani na pokład. W wybitnie ekspresowym tempie przeszliśmy kontrolę bezpieczeństwa i paszportów, a na koniec jeszcze poczekaliśmy z 10 minut na nasz samolot. Szczerze mówiąc nie wierzyliśmy w nasze szczęście. Bo to się nie mogło udać. Ale jednak się udało. I mamy wrażenie, że była to klątwa Kianki, która pierwszy raz w naszej wspólnej historii nie pojechała z nami na Bałkany. Na szczęście w drodze powrotnej nie mieliśmy już takich przygód. Bo co za dużo, to niezdrowo! I przy okazji mała rada – lecąc w okresie zimowym zaplanujcie dłuższe przesiadki, bo tak, jak w naszym przypadku dwie godziny mogły nie wystarczyć.

skavsta

Opcje lotów poza sezonem do Macedonii z Polski lub okolic

Zacznijmy od tego, jak dolecieć do Macedonii poza sezonem. Jeśli chcemy podróżować bezpośrednio z Polski, to opcje mamy dość ograniczone. Wśród tanich połączeń z Warszawy jest bowiem tylko WizzAir, lecący przez Szwecję – albo przez lotnisko Stockholm-Skavsta albo Gothenburg Landvetter. Jest to dość idiotyczne połączenie, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Są też inne loty przesiadkowe, np. WizzAir do Lublany, a stamtąd Adrią do Skopje lub Lotem do Wiednia i Austrianem do Macedonii. Jednak te połączenia są już sporo droższe. Osoby wolące lecieć z południa Polski, mogą zdecydować się na podróż z Katowic. Ale tu też loty są dość mocno pokręcone, bo np. najpierw trzeba udać się do Oslo, a z niego do Skopje. Jeśli nie musimy podróżować bezpośrednio z Polski i np. mieszkamy w miejscu, z którego w dogodny, szybki i tani sposób możemy dojechać do Berlina, to warto rozważyć tę opcję. Ze stolicy Niemiec kursują bowiem bezpośrednie samoloty do Skopje linią WizzAir. My przez chwilę rozważaliśmy tę opcję, ale po przeliczeniu kosztów dojazdu do Berlina oraz biletów lotniczych, doszliśmy do wniosku, że wyniesie nas to więcej niż lot z Polski.

W sezonie do Macedonii

Latem sprawy lotów mają się już znacznie lepiej. Przede wszystkim od mniej więcej maja do września ma kursować czarter z Katowic do Ochrydy. To znacznie ułatwi dotarcie do Macedonii i pozwoli zaoszczędzić czas na przesiadkach. Niestety z tego, co dowiedzieliśmy się od macedońskich organizacji turystycznych, póki co nie planują tego typu połączenia poza sezonem. Jest to oczywiście zrozumiałe, bo takich zapaleńców jak ja i Marek, którzy odwiedzają Bałkany oraz Macedonię zimą, wcale nie jest tak dużo. Ale może się to wkrótce zmieni, tak jak stało się to z Gruzją, która w ciągu ostatnich paru lat zrobiła się bardzo popularną destynacją turystyczną i odwiedzana jest o każdej porze roku. Generalnie czas pokaże.

 

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Post Samolotem do Macedonii – co i jak + nasze doświadczenia pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/samolotem-macedonii-doswiadczenia/feed/ 0 8308
Macedonia według Rudych Rodziców http://balkany.ateamit.pl/macedonia-wedlug-rudych-rodzicow/ http://balkany.ateamit.pl/macedonia-wedlug-rudych-rodzicow/#comments Sun, 10 Apr 2016 16:40:03 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=6615 Macedonia, jako kolejny bałkański kraj, znalazła się na wakacyjnej trasie Rudych Rodziców. Czy pobyt tam był dla nich udany?

Post Macedonia według Rudych Rodziców pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Mały kraj wielkości województwa lubelskiego i mniej więcej o takiej liczbie mieszkańców. A wokół same góry i obłędne widoki, rozmach w budowie dróg ogromny, a megalomania i przerost treści nad formą wprost powalający. Dlaczego? A no może dlatego, że kraj niewielki, że gospodarki w nim brak, przemysłu też, ale głównie chyba brak pomysłu na to, co dalej. Ogromna korupcja i bezrobocie, ale historia tego miejsca jest ciekawa i nierozerwalnie związana z Grecją, z która drą koty właśnie o tę historię.

Był to nasz drugi pobyt w tym kraju i równie udany, co zaskakujący. Flaga Macedonii, to ogromne żółte słońce, takie z promykami, jakimi malują dzieci, na czerwonym tle. Prawie 300 słonecznych dni w roku, ach jak ja im tego klimatu zazdroszczę! Tym razem nasza baza była w Skopje. Hotel na wprost ambasady Grecji, blisko centrum. I to był jedyny pozytyw tego miejsca. Pozostałe kwestie lepiej przemilczeć. Upał wściekły, po krótkim wypoczynku zwiedzamy miasto. Ruch duży, pełno turystów, którzy tak jak i my za pierwszym razem otwierają usta ze zdziwienia. To trzeba zobaczyć i trudno naprawdę to opowiedzieć, a można zamknąć w jednym słowie: POMNIKI! Główny Plac Macedonii wita nas monumentem jeźdźca na koniu, którego wszyscy mniej, czy bardziej prawdziwie nazywają Aleksandrem Macedońskim. Dwa lata temu plac był wyłożony pięknym granitem, a nas witają roboty brukarskie polegające na zrywaniu granitowych płyt i zamienianiu ich na bielutką kostkę wielkości 10×10 cm. Tam gdzie została położona jeżdżą maszyny sprzątające, takie jak w marketach, bo utrzymanie tej kostki w porządku będzie pewnie źródłem zatrudnienia wielu osób. Powiem krótko: brak w tym logiki. Pomnik Jeźdźca jest „nieco” nieforemny, ale za to gigantyczny, a to dopiero początek przygody pomnikowej. Nie nadążamy z rejestrowaniem kolejnych „cudnych” tworów sztuki rzeźbiarsko-odlewniczej, one są wszędzie, ale czemu i na co, to jedynie Bóg i włodarze tego kraju wiedzą. Pomnik galerianek, pływaczek, pucybuta i byka, pomnik monstrualnych matek z wielkim cycem, fontanny i pomniki różnych „wielkich” tego maleńkiego państwa. Kamienny, stylizowany na antyczny most spina dwa brzegi rzeki Wardar na nowo zbudowanej „starówce”, wiem, że brzmi to nieco dziwnie, ale taka jest prawda. Otaczają nas gigantyczne budynki przypominające dekorację do hollywoodzkiej produkcji, wszystkie w „greckim, antycznym stylu”, ale z kopułą z plastiku. Takie cuda tylko tu. A budowy trwają, budynek opery chyba swoje greckie pierwowzory już dawno przerósł.

Skopje

Skopje

Skopje

Skopje

A my udajemy się na Stary Bazar, czyli na Starą Čaršiję. Niska 1-piętrowa zabudowa, budynki raczej w kiepskim stanie. Kiedyś na piętrze mieszkał właściciel, a na dole był warsztat i sklep. Był, to jedyne co można powiedzieć o tym miejscu. Dwa lata temu to miejsce tętniło życiem, takie je zapamiętałam, a obecnie działają tam głównie warsztaty jubilerskie i dosłownie parę knajpek. Reszta zamknięta na głucho. Zaczepia nas po polsku(!) właściciel kafejki i zaprasza na lemoniadę i baklawę. Jeszcze kilka lat temu była w Skopje na wymianie grupa studentów z Polski i nasz gospodarz nieco się nauczył naszego języka. Pytamy o ten smutny widok, co się stało z warsztatami i sklepikami. „Zrobili z naszego kraju (w domyśle rząd) Disneyland, ludzie przyjeżdżają, pośmieją się i wyjeżdżają, a miejscowy handel i rzemiosło upadło.” Nic dodać, nic ująć. Smutny widok, a minęły zaledwie dwa w ciągu których tak wiele się zmieniło.

Skopje

Skopje

Zapada wieczór, zapalają się prawie gazowe latarnie na dwóch nowych mostach. Każdy z nich po obu stronach w odległości 5-8 metrów ma pomnik, jakiegoś wybitnego i zasłużonego, a pomiędzy nimi latarnia. Widno jest jak za dnia, a my zabawiamy się „w zgadnij, kto to jest?”. I niestety nie trafiamy, pomysłowość twórców nas przerasta. Człowiek z papierosem – wybitny macedoński filozof. Kobieta w sukience – wybitna macedońska nauczycielka. Po podliczeniu rzeźb wyszło nam, że chyba nie ma w tym kraju rodziny, która nie miałaby tu swojego antenata. Nie, ja się nie naśmiewam, ale przesada aż bije w oczy. Jak by tego było mało przy nabrzeżu zbudowano trzy betonowe statki, no prawie pirackie fregaty, które maja pełnić rolę knajpek. Okładane są drewnem, no może jakoś wyglądać będą, ale jakim cudem w kraju bez dostępu do morza znalazły się pełnomorskie żaglowce, tego nie wie nikt. (Tu mały dopisek od rudej – istniały kiedyś plany, by Wardar stał się rzeką żeglowną, tak by ze Skopje dało się dopłynąć do Salonik. Te statki mają poniekąd o tym przypominać, podobnie zresztą jak wielka kotwica, którą zobaczyć można nieopodal kamiennego mostu.)

Skopje

Skopje

Śniadanie w hotelu następnego ranka, bez komentarza. Głodni idziemy w miasto, dziś naszym celem góra Vodno z monumentalnym krzyżem milenijnym, konstrukcyjnie przypominającym wieżę Eiffla. Podobno kiedyś był największym tego typu obiektem na świecie. Najpierw jednak zaczynamy od zwiedzenia Muzeum Świętej Matki Teresy z Kalkuty. Jej dom rodzinny (z pochodzenia była Albanką) runął wraz z miastem w wielkim trzęsieniu ziemi w w 1963. Do mauzoleum wchodzimy za darmo, jest ono bardzo nowoczesne i połączone z kaplicą. Liczne zdjęcia, kopia pokojowej Nagrody Nobla dają świadectwo życia tej małej, lecz wielkiej kobiety.

Muzeum Matki Teresy SKopje

Jest dość wcześnie, miasto żyje życiem stolicy, turyści jeszcze nie powstawali. Upał standard owo daje się we znaki, a my przy każdym sklepie nabywamy kolejne butelki wody. Idziemy na przystanek (wiatę) autobusową bez ławek i rozkładu jazdy i czekamy na „londyńskiego” czerwonego piętrusa, który zabierze nas w podróż na górę. Po 30 min wreszcie się pojawia i na całe szczęście działa w nim klimatyzacja. Bilety kupujemy u kierowcy i sadowimy się na górnym pokładzie, skąd podziwiamy miasto. Uliczki stają się coraz węższe, a autobus wspina się coraz wyżej, aż do dużego parkingu, skąd za kilkanaście minut zabierze nas kolejka na szczyt Vodno. Wsiadamy do gondolki. Im wyżej pnie się kolejka, tym lepszy otwiera się widok, jest bajkowo, jak z lotu ptaka. Miasto tętni w dole życiem, a my podziwiamy góry i rozsiane na ich zboczach miejscowości. Na szczycie krzyż – rzeczywiście jest gigantyczny, wieczorem podświetlony, ale niestety winda na jego szczyt nie działa, pozostaje nam się nacieszyć jedyną knajpką i kupić picie, ale to co najpiękniejsze – wieje i to solidnie, przez co upał nieco mniej nam doskwiera. Przestrzeń i widoki oszałamiające, ludzi trochę się kręci, ale bez przesady, no i przede wszystkim da się oddychać. My udajemy się grzbietem do wieży obserwacyjnej  i jesteśmy jedynymi, którzy wybierają się na wędrówkę. Las na szczycie raz po raz otwiera widoki to z prawej, to z lewej i jest bosko.

DSC07781

DSC07772

DSC07768

DSC07766

DSC07801

DSC07806

DSC07851

sredno vodno

Na dół zjeżdżamy ostatnim tego dnia kursem kolejki. Później czerwony piętrus zabiera nas do centrum Skopje. Niestety po wyjściu z autobusu mam wrażenie, że ktoś wyssał powietrze zamieniając je na lepką maź, a ciuchy stają się błyskawicznie przepocone. Było nie było trzeba coś zjeść, ale najpierw powrót do hotelu i kąpiel. Około 19 ruszamy na obiad do knajpki mieszczącej się zaraz za końskim ogonem jeźdźca. Jedzenie dobre i tanie, ale obsługa zajęta oglądaniem międzynarodowego meczu piłki ręcznej Polska –Macedonia. Wieczór się leniwo snuje, tak jak i my – zaglądamy, dziwimy się i zabieramy pod powieki widoki, zapachy, dźwięki. Może czasami to miasto przesycone jest kiczem i tandetą, ale ma w sobie to niepowtarzalne coś.

Skopje

Skopje

Skopje

Mam ochotę tam wrócić i mam nadzieję, że za jakiś czas pojawi się tam mądre zarządzanie, a pomników nie będzie przybywać, choć udało nam się znaleźć kilka pustych postumentów jeszcze niezagospodarowanych, znaczy będą jakieś nowości. Czyżby kolejni wielcy jeszcze się nie narodzili? Leniwie zbieramy się w drogę do Serbii. Tym razem droga upłynie nam pod hasłem uchodźców, których większe i mniejsze grupy będą nam towarzyszyć. Tłum będzie przybierał na sile przed granicą UE, ale to już zupełnie inna opowieść. Mama Rudej.

Post Macedonia według Rudych Rodziców pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/macedonia-wedlug-rudych-rodzicow/feed/ 6 6615
BST 2014/15. Część 10 – spacerem po Skopje i jego muzeach http://balkany.ateamit.pl/bst-201415-czesc-10-spacerem-po-skopje-i-jego-muzeach/ http://balkany.ateamit.pl/bst-201415-czesc-10-spacerem-po-skopje-i-jego-muzeach/#comments Thu, 16 Jul 2015 17:02:35 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=4463 Skopje ma wiele do zaoferowania tym, którzy lubią miejsca kontrastowe i pełne sprzeczności. Nasz ostatni dzień pobytu w tym mieście spędziliśmy spacerując i poznając jego najrozmaitsze zakamarki. Pogoda w styczniu była kapryśna i poranek przywitał nas lekkim mrozem, z którym walczyły służby oczyszczania miasta. Panowie w odblaskowych kombinezonach maszerują  ulicami, próbując skuć warstwę lodu pokrywającą […]

Post BST 2014/15. Część 10 – spacerem po Skopje i jego muzeach pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Skopje ma wiele do zaoferowania tym, którzy lubią miejsca kontrastowe i pełne sprzeczności. Nasz ostatni dzień pobytu w tym mieście spędziliśmy spacerując i poznając jego najrozmaitsze zakamarki. Pogoda w styczniu była kapryśna i poranek przywitał nas lekkim mrozem, z którym walczyły służby oczyszczania miasta. Panowie w odblaskowych kombinezonach maszerują  ulicami, próbując skuć warstwę lodu pokrywającą chodniki. Z racji tego, że nad miastem wiszą szare chmury, sprawia ono dość przytłaczające wrażenie.

Pierwszym punktem zwiedzania jest Dom Matki Teresy (czynny pn.-pt.9-20, sb.-nd. 9-14; wstęp wolny). Miejsce to upamiętnia najsłynniejszą mieszkankę Skopje, czyli Agnes Gonxha Bojaxhiu, później znaną właśnie jako Matka Teresa. W futurystycznym budynku o dość specyficznej architekturze znajduje się wystawa, na której zobaczycie dokumenty i zdjęcia związane z Agnes Gonxha Bojaxhiu, makietę jej rodzinnego domu (który notabene znajdował się nieopodal pl. Makedonija, w stronę Porta Makedonia – tam też zobaczyć można jego fundamenty), a także rzeczy osobiste. Na wyższej kondygnacji budynku umiejscowiono niewielką kaplicę.

W Muzeum Matki Teresy

muzeum Matki teresy Skopje

Opuszczamy muzeum i ruszamy przez miasto. Kierujemy się w stronę starszej części Skopje. Zanim jednak tam dotrzemy zaglądamy do cerkwi św. Klimenta Ochrydzkiego, która powstała po 1972 roku. Charakteryzuje się ciekawą architekturą, w dużej mierze złożonej z łuków i kopuł. Akurat trafiamy na moment, w którym wierni wychodzą po skończonym nabożeństwie. Tym, co od razu rzuca nam się w oczy, to duża liczba żebrzących przed świątynią osób. W Skopje nie widać aż tak wielu żebraków, jednak w tym jednym miejscu zebrało się ich całkiem sporo. Co ciekawe, większość mijających ich osób wrzuca im pieniądze. My jednak nie idziemy w ich ślady i wślizgujemy się do wnętrza kościoła. Jest ono imponujące, głównie ze względu na ogromną kopułę z Jezusem Pantokratorem górującą nad centralną częścią cerkwi.

Cerkiew św. Klimenta Ochrydzkiego

image0546

cerkiew Skopje

Maszerujemy w stronę Vardaru, do parku, przy którym parkowaliśmy rok wcześniej. Miejsce to zimą wygląda dość smutno i niezbyt przyjemnie. Dodatkowo te odczucia potęguje deszcz, który zaczyna padać z nisko wiszących nad miastem chmur. Żegnamy się z parkiem i na wysokości Ambasady USA przechodzimy na drugą stronę rzeki.

Reszta słońca, gdy pada deszcz

Vardar

Pniemy się ku górze, by następnie pomaszerować w stronę Muzeum Sztuki Współczesnej i twierdzy – Kale. Nie jesteśmy fanami szeroko pojętej sztuki współczesnej, lecz samo muzeum jest miejscem ważnym dla Polaków. Nasi trzej rodacy, czyli Eugeniusz Wierzbicki, Wacław Kłyszewski oraz Jerzy Mokrzyński zwani „Tygrysami” brali udział w odbudowie Skopje po trzęsieniu ziemi. Jednym z ich zadań było zaprojektowanie muzeum sztuki współczesnej. Sam budynek utrzymany jest w nurcie brutalizmu, stąd jego bryła jest mocna, dominuje konstrukcja betonowa. Spod muzeum rozciąga się widok na twierdzę oraz całe miasto. Szkoda, że niewielki park, który znajduje się wokół jest tak bardzo zaniedbany. Zaglądamy również do samego muzeum, utwierdzając się w przekonaniu, że naprawdę nie rozumiemy współczesnej sztuki. Wśród zbiorów można znaleźć dzieło Pablo Picasso, lecz przede wszystkim dominuje twórczość bardziej lokalnych artystów. Muzeum Sztuki Współczesnej czynne jest wt.-sb. 10.00-17.00, nd. 9.00-13.00, pon. nieczynne, wstęp 50MKD, w pierwszy piątek miesiąca za darmo.

Widok na Skopje

Skopje

Kto da więcej flag?? – Kale

Skopje Kale

Z muzeum wyruszamy na stary bazar, by zatopić się w nieco bardziej klimatyczną część Skopje. Najpierw zaglądamy do meczetu Mustafa Paszy, który jest największym tego typu obiektem w stolicy Macedonii. Jego wnętrze jest mocno ascetyczne, a w każdym razie takie odniosłam wrażenie po relacji Marka oraz zdjęciach jakie wykonał. Paniom wstęp wzbroniony, więc grzecznie czekałam na dziedzińcu.

Meczet Mustafa Paszy

Meczet Mustafa Paszy

Schodzimy w dół ulicą Samoilova, biegnącą wzdłuż twierdzy. Z niej po przejściu ok.300 metrów skręcamy w lewo, by zajrzeć do cerkwi św. Spasa czyli Chrystusa Zbawiciela. Pochodzi prawdopodobnie z XVII/XVIII wieku. Znana jest przede wszystkim ze swego pięknego, rzeźbionego ikonostasu, stworzonego przez utalentowanych rzemieślników z okolic Debaru. Ikonostas ma 7 metrów wysokości i 10 metrów szerokości, a dominują w nim motywy roślinne i zwierzęce. Ciekawostką odnośnie samej cerkwi jest to, że z zewnątrz wygląda na naprawdę malutką. Jest to związane z prawem obowiązującym za czasów panowania Turków, które głosiło, że świątynia prawosławna nie może być wyższa od wojownika siedzącego na koniu.

cerkiew sw.Spas

Po pobycie w świątyni zatapiamy się uliczki Starej Čaršiji, czyli Starego Bazaru. Kiedy tworzę dla Was ten wpis jest lipiec 2015. Moi rodzice właśnie wyjechali ze Skopje z następującymi spostrzeżeniami: „Stary Bazar jest wymarły. Otwartych parę knajpek, kilka sklepów jubilerskich i tyle.” Może to kwestia pory, o której się tam wybrali, a może projekt mający ożywić Stary Bazar poprzez dofinansowanie osób, chcących rozwijać tam warsztaty rzemieślnicze, po prostu upadł. Kiedy byliśmy tam w styczniu faktycznie Stary Bazar nie tętnił jakoś wybitnie życiem, ale zwalaliśmy to na fakt zimy i kiepskiej pogody.

Spacerując po bazarze zapuściliśmy się w okolice Narodowego Muzeum Macedonii. Sam budynek odstrasza od pierwszego wrażenia, jednak postaram się Was zachęcić, by mimo wszystko tam zajrzeć. Samo muzeum składa się z kilku osobnych wystaw: historycznej (poświęconej wojnom światowym; dodatkowo w 2015 roku odbywała się wystawa ikon) oraz etnograficznej (prezentuje kulturę ludową Macedonii; nam najbardziej przypadły do gustu makiety dawnych domów. Tu chyba załączyło się moje umiłowanie skansenów. W muzeum mieliśmy je w nieco mniejszej formie.). Zbiory muzeum są naprawdę ciekawe, jednak jest pewna kwestia, która od pierwszego momentu człowieka strasznie irytuje. Otóż w Skopje tworzy się coraz więcej nowych obiektów, z czego część przeznaczana jest pod nowe muzea. Jest to trochę irytujące, bo takie Narodowe Muzeum Macedonii jest w fatalnym stanie – zagrzybione, woda się wlewa przez nieszczelne okna, w których brakuje szyb, wykładzina jest poplamiona i pozwijana. To wszystko robi naprawdę nieszczególne wrażenie, w szczególności, że zbiory i eksponaty, jakie tam znajdziecie są naprawdę fenomenalne. Nie zrażajcie się zatem, bo może jak przybędzie tam turystów, to zabiorą się za generalny remont. Muzeum jest czynne wt.-sb. 9.00-17.00, nd. 9.00-13.00, pon. nieczynne; wstęp 100MKD.

Po paru godzinach łażenia w naszych brzuchach zaczęło mocno burczeć. Ja bardzo chciałam odwiedzić restaurację Stara Kuka, która znajduje się w najstarszym w Skopje domu. Restauracja ta prowadzona jest od pokoleń przez jedną i tę samą rodzinę. Bez trudu tam trafiamy. Wnętrze jest przytulne i od razu chce się tam spędzić więcej czasu. Nie ma tłoku, więc możemy wybrać sobie dowolny stolik. Niestety względem kafany, w której byliśmy dwa dni wcześniej, Stara Kuka ma znacznie wyższe ceny. Ja decyduję się na tawcze grawcze, natomiast Marek na mięso w warzywach. Do tego zamawiamy świeżo pieczone bułki, ja czerwone domowe wino, a Marek piwo. Stara Kuka jest urocza, jednak kelnerzy troszkę psują klimat tego miejsca. Ciągle patrzą się nam na ręce, zabierają talerze w momencie, w którym wszystko z niego znika. Do tego mieszają coś z naszym zamówienie i dwa razy dostajemy porcję pieczonych bułek. Przez to wszystko nie czujemy się tam na luzie, choć potrawy są przepyszne, a wino smakuje rewelacyjnie. Według mnie warto tam wpaść na obiad, choć za posiłek dla dwóch osób zapłaciliśmy prawie 100zł.

Niepozorna Stara Kuka

stara kuka

image0568

Po obiedzie dzień się jednak nie skończył, więc wyruszyliśmy na dalsze zwiedzanie. Byliśmy w pewien sposób zaintrygowani jednym z nowych muzeów nad Vardarem. Chodzi oczywiście o Muzeum Macedońskiej Walki o Suwerenność i Niepodległość (Museum of the Macedonian Struggle for Sovereignty and Independence – Museum of VMRO – Museum of the Victims of the Communist Regim; Музеј на македонската борба за државност и самостојност – Музеј на ВМРО – Музеј на жртвите од комунистичкиот режим), w skrócie Muzeum VMRO. Zasadniczo nie wiele o nim można było przeczytać w sieci, co potęgowało nasze zaintrygowanie. Przychodzimy tam koło godziny 17, początkowo wahając się, czy aby na pewno chcemy je zwiedzać, w szczególności ze względu na wysoką cenę biletów, jak na macedońskie standardy – 300MKD od osoby. Przewodnik, z którym tylko i wyłącznie zwiedza się muzeum, szybko nas przekonuje i już po chwili cofamy się w czasie. Ekspozycja muzealna pomyślana jest w ten sposób, aby móc przybliżyć rewolucyjną historię Macedonii mniej więcej od XVIII wieku. W trakcie godzinnego zwiedzania spotykamy się z kolejnymi działaczami rewolucyjnymi przedstawionymi w formie bardzo realistycznych figur woskowych. W muzeum znajdziemy też ogromne obrazy (stylizowane na bardzo wiekowe), które namalowane zostały specjalnie na potrzeby tego obiektu, więc mają nie więcej niż kilka lat. Mając przewodnika tylko dla siebie mogliśmy spokojnie z nim pogadać na temat współczesne Macedonii. Niewątpliwie problemy tego kraju wynikają bezpośrednio z jego historii i faktu, że ciągle któryś z sąsiadów uważał, że ma prawo do kolejnego fragmentu macedońskiej ziemi. Nasz przewodnik w zabawny sposób powiedział nam również, co sądzi o całym zamieszaniu wokół Aleksandra Wielkiego. „Wiecie, gdyby teraz obudzić Aleksandra i się go zapytać o to, czy jest Grekiem czy Macedończykiem, to by stwierdził, że jest „obywatelem świata” i poszedłby spać dalej”. Muzeum ogromnie nam się podobało, niestety nie można było w jego wnętrzu robić zdjęć. Uwierzcie mi jednak na słowo – warto wydać te 300MKD! Nie będziecie żałować. Muzeum jest czynne wt.-nd. 10-18, pon. nieczynne; zwiedzanie tylko z przewodnikiem mówiącym po macedońsku lub angielsku.

Będąc na muzealnej fali i zachęceni ich jakością, postanowiliśmy się udać do pobliskiego Muzeum Archeologicznego. Niestety okazało się ono mniej zaskakujące, niż muzeum VMRO. Miliony skorupek, kawałków jakiś naczyń czy lampek. Dużo wszystkiego i dla takich laików jak ja i Marek nie wiele z tego zwiedzania wynieśliśmy dla siebie, oprócz tego, że zmęczyliśmy się jeszcze bardziej (muzeum ma kilka poziomów i jest gigantyczne).

Wieczorne spojrzenie na Skopje

Skopje

Skopje

Dość szybko opuszczamy ostatnie na dziś muzeum i maszerujemy do pubu Menada, by tam odpocząć przy piwie Skopsko. Jest nam smutno, bo następnego dnia czeka nas powrót do Polski. Dochodzimy do wniosku, że zimowy wypad na Bałkany był strzałem w dziesiątkę przede wszystkim dlatego, że trafiliśmy na świetną choć mroźną pogodę. Mogliśmy spojrzeć na nasz ukochany zakątek Europy z zupełnie innej perspektywy. Przełamaliśmy też stereotyp, że na Bałkany jeździ się tylko latem.

A oto ostatnie zdjęcie zrobione przed wyjazdem do Polski, 5 stycznia. Jak widać, jest smuteczek, ale są burki i ajran.

ruda i Marek

Zapisz

Zapisz

Post BST 2014/15. Część 10 – spacerem po Skopje i jego muzeach pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/bst-201415-czesc-10-spacerem-po-skopje-i-jego-muzeach/feed/ 15 4463
BST 2014/15. Część 9 – akwedukt, Scupi i Kanion Matka http://balkany.ateamit.pl/bst-201415-czesc-9-akwedukt-scupi-i-kanion-matka/ http://balkany.ateamit.pl/bst-201415-czesc-9-akwedukt-scupi-i-kanion-matka/#comments Mon, 15 Jun 2015 09:57:01 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=4308 Kanion Matka to miejsce, które chętnie odwiedzane jest latem. Jednak my wybraliśmy się tam zimą. Czy było warto?

Post BST 2014/15. Część 9 – akwedukt, Scupi i Kanion Matka pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
3 stycznia 2015

Rozpoczyna się nasz kolejny dzień pobytu w Skopje. Plan mamy dość napięty i związany z miejscami, które leżą na obrzeżach macedońskiej stolicy lub poza jej granicami. W pierwszej kolejności wybieramy się do akweduktu, którego zdjęcia znalezione w sieci wyjątkowo przypadły nam do gustu. I tu mała uwaga – jeśli będziecie chcieli dotrzeć tam opierając się na wskazaniach google maps, to możecie się zdziwić. Googlowe mapy prowadzą bowiem drogą przez czynną jednostkę wojskową. Oczywiście, jak łatwo się domyślić, przez teren ten nie można w żaden sposób przejechać, gdyż jest zamknięty i niedostępny dla zbłąkanych turystów. Do akweduktu dotrzeć można nieco naokoło, od strony Bulwaru Słowenia. Po tym, jak skręcimy w bulwar od ulicy Jadranskiej (jest to wylotówka, którą można później dobić do autostrady A2) musimy przejechać jakieś 250 metrów, by następnie skręcić w prawo w niewielką drogę wiodącą wzdłuż rzeki i niskich domów. Nią dojedziemy w pobliże akweduktu. Ten dokładny opis może Wam się przydać z tego względu, że do akweduktu (stan na styczeń 2015) nie wiodą żadne drogowskazy. Jest to o tyle dziwne, że w całym Skopje, do wszystkich jego atrakcji kierują dobrze widoczne znaczki. Cóż, może dla włodarzy miasta akwedukt nie jest aż tak atrakcyjny?

Nie do końca wiadomo, jaka jest dokładna data powstania akweduktu. Jedni wskazują VI wiek n.e., inni zaś wiek XV. Pewne jest jednak to, że składał się z 55 łuków i miał ok.12km długości. Fragment, który można zobaczyć w Skopje, naprawdę robi wrażenie. Jest to potężna budowla, złożona z cegieł, która dość dobrze wpisuje się w tamtejszy krajobraz (pomijam jednostkę wojskową, która nieco psuje ten jakże ładny pejzaż). Kiedy fotografujemy akwedukt, przez łąkę, na której się znajdujemy, przechodzi para myśliwych, ze strzelbami i psami myśliwskimi. Zastanawiamy się, na co polują, ale niestety nie mamy sposobności zapytania się tych dwóch jegomości, gdyż obchodzą nas szerokim łukiem.

Akwedukt w całej okazałości

akwedukt Skopje

akwedukt Skopje

Naszym kolejnym celem na dziś jest osada Scupi – obecnie stanowisko archeologiczne, a niegdyś, w tym miejscu istniało pierwotnie Skopje. Była to bowiem pierwsza lokalizacja współczesnej stolicy Macedonii. Scupi powstało jako siedziba weteranów wywodzących się z legionów rzymskich. Istniało od II w p.n.e., jednak już w 518 roku zostało doszczętnie zniszczone przez trzęsienie ziemi (coś ten region nie miał szczęścia do tego kataklizmu. Inna sprawa, czy można mieć szczęście do jakiegokolwiek kataklizmu??). Generalnie na teren stanowiska archeologicznego nie udało nam się wejść. W styczniu nie było nikogo, kto mógłby nas tam wpuścić. Z drugiej strony, przez płot można było spokojnie wszystko obejrzeć i dość szybko doszliśmy do wniosku, że zrobiło na nas podobne wrażenie, jak antyczne ruiny w Bitoli. Czyli zasadniczo żadne. Ot widać trochę amfiteatr i jakieś murki, ale bez szału i stwierdzenia „Wow ale tam jest niesamowicie.” Zobaczyliśmy, odhaczyliśmy, możemy jechać dalej.

Scupi – zdjęcie zza płota

ScupiA dalej był Kanion Matka. Jedno z bardziej znanych miejsc w całej Macedonii, które rok rocznie przyciąga rzesze turystów. Zimą jednak panuje tam błogi spokój. Ale zanim zaczniemy cieszyć się pięknem tego miejsca, parę słów jak tam dotrzeć. W Skopje znajdziemy drogowskazy, które wyprowadzą nas po za obręb miasta. Niestety po tym, jak wyjedziemy za jego granicę, kończą się wszelkie strzałki i jesteśmy zdani na siebie. Generalnie po przejechaniu za miejscowość Saraj (Capaj) musimy pilnować, by na pierwszym, większym skrzyżowaniu skręcić nieco bardziej w lewo. Co ciekawe, od strony zjazdu (czyli z przeciwnej strony) z autostrady (która przebiega tuż obok) drogowskaz jest, natomiast od strony Skopje nie ma nic. Poniższa mapka pomoże Wam w wybraniu właściwej drogi.

Dojazd z centrum Skopje do parkingu przy Kanionie Matka

W Dolnej Matce, tuż obok toru do kajakarstwa górskiego znajduje się parking (zimą bezpłatny, latem ok.30MKD za godzinę). Stamtąd można wyruszyć na eksplorowanie Kanionu Matka. Gdy tylko wysiadamy z auta dopadają do nas dwa psy. Jeden z nich, jeszcze będący szczeniakiem, zaczyna gryźć mnie po nogach (na szczęście niezbyt dotkliwie). W żaden sposób nie mogę go przekonać, by sobie poszedł. Gdy kierujemy się w stronę tamy oba psy nam towarzyszą, przy okazji biegając za sobą i gryząc się nawzajem.

Tor do kajakarstwa górskiego na rzece Tresce

Kanion Matka

Nasz psi towarzysz

Kanion Matka

Po przejściu obok tamy, maszerujemy do najbardziej znanego miejsca w okolicy, czyli Schroniska Canyon Matka oraz Cerkwi św. Andrzeja. Latem można stąd popłynąć kajakami lub łódkami do Jaskini Vrelo – jednej z ważniejszych atrakcji turystycznych całej Macedonii. Jaskinia ta startowała w konkursie na nowych siedem cudów świata (New7Wonders). Niestety zimą nie ma żadnych szans na to, by się do niej dostać. Łodzie nie kursują, a jedyna, którą widzieliśmy, zepsuła się w połowie kanionu. Generalnie w rejonie tym znajdziecie wiele szlaków pieszych, o różnym poziomie trudności. Niestety w okresie zimowym część z nich jest zamykana ze względów bezpieczeństwa (osuwające się kamienie itp.).

Bałwan przed hotelem Canyon Matka

Kanion Matka

Nienaturalnych rozmiarów karabińczyk upamiętnia wspinaczy, którzy w tym regionie w latach 90tych.

Kanion Matka

My decydujemy się na spacer wzdłuż kanionu, ścieżką wykutą w skale, która częściowo zabezpieczona jest łańcuchami i stalowymi linami. Prowadzi ona do samej jaskini Vrelo, tyle, że po drugiej stronie względem niej (czyli bez łodzi do niej się nie da dostać). Przez pierwsze 2km widoki są ciekawe, a teren na tyle zróżnicowany, że idąc człowiek się nie nudzi. Później ścieżka staje się bardziej monotonna. Tu też mała uwaga do wędrowania tym szlakiem w ciągu lata. Musicie liczyć się z tym, że będziecie mieć znacznie mniej widoków, gdyż przysłaniać je będą rosnące wzdłuż ścieżki krzaki (im dalej od hotelu tym więcej krzaków). W pewnym momencie stwierdzamy, że chyba nie ma sensu dalej iść, bo wciąż widzimy praktycznie to samo. Do tego wszystkiego temperatura dość znacząco wzrasta i śnieg zaczyna się topić, a my z lekka spływamy potem w naszych ciepłych ciuchach.

Fragment drogi wzdłuż kanionu

Kanion Matka

Kanion Matka

Kanion Matka

Wracamy do Hotelu Canyon Matka i rozważamy, co tu dalej ze sobą począć. Schodzimy do parkingu i przechodzimy na drugą stronę rzeki Treski, po wąskim mostku. Trafiamy tam na drogowskaz kierujący do cerkwi św. Mikołaja. To właśnie spod niej rozciąga się jeden z najbardziej znanych i najbardziej charakterystycznych widoków na kanion. Ponieważ jest koło 15 musimy liczyć się z tym, że za chwilę zajdzie nam słońce. Praktycznie sprintem dostajemy się na samą górę (normalnie na treking należy przeznaczyć około 1-1.5h, my dobiegliśmy na górę w 40min). Cerkiew jest niesamowicie urokliwa, a widok na kanion równie piękny w rzeczywistości, jak i na zdjęciach. Jeśli wybieralibyście się tam latem możecie zdecydować się na dwa warianty wędrówki:

– z Hotelu Canyon Matka przeprawiacie się na drugą stronę rzeki (na wprost od hotelu) i wspinacie się stromymi zakosami do cerkwi. Schodzicie tą samą drogą lub szlakiem do parkingu.

– podchodzicie szlakiem od parkingu (po przejściu przez mostek), a następnie schodzicie stromymi zakosami do kanionu i łódką przeprawiacie się do Hotelu Canyon Matka.

Niestety poza sezonem, czyli od października do końca marca, jesteście zdani głównie na własne nogi, co oczywiście nie jest takie złe, o ile lubi się dużo chodzić. Wariantów szlaków w rejonie kanionu jest sporo, a jeśli dysponujecie czasem i chęciami możecie zaplanować treking ze szczytu Vodno do samego kanionu.

Cerkiew św. Mikołaja

cerkiew św. Mikołaja

Wnętrze cerkwi św. Mikołaja

cerkwia św. Mikołaja

Najbardziej znany punkt widokowy, z którego można podziwiać Kanion Matka

Kanion Matka

Kanion Matka

Kiedy schodzimy spod cerkwi św. Mikołaja powoli zaczyna zmierzchać. Decydujemy się jeszcze odwiedzić cerkiew Bogurodzicy, znajdującą się nieco powyżej drogi biegnącej do parkingu. Położona jest na terenie żeńskiego klasztoru i choć nie jest zbyt imponująca, to na swój sposób klimatyczna.

Cerkiew Bogurodzicy

DSC03914

Gdy zaczyna zmierzchać, wracamy do Skopje. Odpoczywamy chwilę w hostelu i wyruszamy na wieczorny spacer po Skopje. Miasto, gdy jest oświetlone, wygląda zupełnie inaczej niż w dzień. Antyczne, monumentalne i dość współczesne budowle prezentują się naprawdę imponująco. Pomniki, choć wciąż nieco groteskowe przestają aż tak przykuwać uwagę, jak w ciągu dnia. Spacerujemy po centrum, przechodzimy przez Vardar w stronę Starego Bazaru, by znaleźć pub Menada, o którym wspominał nam Goran – opiekun hostelu. Wnętrze Menady wypełniają przeróżne, na pozór niepasujące do siebie bibeloty. Z głośników sączy się muzyka Manu Chao, a my popijamy schłodzone Skopsko. Cóż, może bardziej odpowiednie by było ciepłe piwo, w szczególności, że w Menadzie nie ma ogrzewania. Niemniej jednak klimat miejsca jest wyjątkowo sprzyjający relaksowi i ogólnemu chilloutowi.

Skopje by night

Skopje

Skopje

Skopje

Kiedy wracamy powoli do hostelu okazuje się, że do Skopje znów nadciągnął mróz, który pokrył miasto warstwą lodu. Przez cały dzień śnieg się topił, a teraz ulice Skopje zamieniły się w jedno wielkie lodowisko. Nie tylko my mamy problemy z utrzymaniem równowagi, jednak na szczęście udaje nam się bez uszczerbku na zdrowiu dotrzeć do hostelu.

Post BST 2014/15. Część 9 – akwedukt, Scupi i Kanion Matka pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/bst-201415-czesc-9-akwedukt-scupi-i-kanion-matka/feed/ 18 4308
BST 2014/15. Część 8 – Skopje i Vodno http://balkany.ateamit.pl/bst-201415-czesc-8-skopje-i-vodno/ http://balkany.ateamit.pl/bst-201415-czesc-8-skopje-i-vodno/#comments Thu, 11 Jun 2015 10:01:36 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=4284 Jedną z większych atrakcji Skopje, jest góra Vodno z Krzyżem Milenijnym, który góruje nad miastem. Na szczyt można wjechać częściowo londyńskim piętrusem oraz kolejką gondolową. Zapraszamy na wspólną wycieczkę.

Post BST 2014/15. Część 8 – Skopje i Vodno pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
2 stycznia 2015

Jesteśmy w Skopje – jednej z ciekawszych (naszym zdaniem) stolic europejskich. Mieście, które wzbudza wiele mieszanych emocji, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Wszystko za sprawą pomników i zmian, jakie się tam dokonują na przestrzeni ostatnich kilku lat. Za pierwszym razem Skopje zrobiło na nas spore wrażenie, stąd też teraz postanowiliśmy zapoznać się z tym miastem nieco bliżej.

Z samego rana wyruszamy zatem na zwiedzanie. 2 stycznia to w Macedonii teoretycznie dzień wolny od pracy, ale jak to stwierdził opiekun naszego hostelu – firmy pracują lub nie w zależności, jak zostanie to przez nie same ustalone. Stąd też ciężko stwierdzić, co będzie, a co nie będzie czynne. Z hostelu do centrum mamy jakieś 10minut drogi. Najpierw zaglądamy do Miejskiego Muzeum Skopje (wt.-sb. 9.00-17.00, nd. 9.00-13.00, wstęp wolny), znajdującego się w budynku dawnego dworca kolejowego. Na jego fasadzie znaleźć można zegar, który zatrzymał się 26 lipca 1963 roku, o godzinie 5:17 w momencie, gdy rozpoczęło się trzęsienie ziemi. Kataklizm ten zniszczył znaczącą część Skopje i doprowadził do śmierci 1070 osób, a 185 000 pozbawił dachu nad głową. Muzeum okazało się być czynne, więc postanowiliśmy się zapoznać z jego zbiorami. Główną wystawą jest ta, poświęcona trzęsieniu ziemi. Stanowi ona swoiste kompendium wiedzy na temat tego wydarzenia. W muzeum znajduje się również mała wystawa archeologiczna oraz organizowane są wystawy czasowe.

5:17

Miejskie Muzeum Skopje

Niezbyt imponujące wejście do muzeum

Miejskie Muzeum Skopje

Fragment wystawy poświęconej trzęsieniu ziemi

Miejskie Muzeum Skopje

Maszerujemy głównym deptakiem (ul. Makedonija) w stronę placu Makedonija z pomnikiem Wojownika na Koniu. Miasto jest dość opustoszałe, choć przy ustawionych na zewnątrz kawiarnianych stolikach kilka osób popija kawę. Goran śmiał się z tego zwyczaju: „Słuchajcie, minus 10 na zewnątrz, a skopijczycy muszą się napić kawy siedząc przy stoliku na ulicy.” Rzeczywiście nie jest najcieplej, a miasto jest z lekka skute lodem i przysypane śniegiem. Mijamy dom Matki Teresy, który również planujemy odwiedzić (lecz nie dzisiaj) i docieramy w okolice pl. Makedonija. Naszym pierwszym celem jest odnalezienie informacji turystycznej, głównie po to, by zdobyć plan miasta. W Polsce nie udało nam się zakupić mapy Skopje, a bazowanie tylko na schematycznej mapce z przewodnika trochę mijało się z celem. O dziwo udaje nam się znaleźć czynną informację turystyczną, choć jak to stwierdził jej pracownik, mieliśmy szczęście, bo otworzył ją tylko na półtorej godziny, w które nam udało się wstrzelić. W informacji turystycznej nie tylko otrzymujemy mapę, ale również darmowe przewodniki po Skopje (w sumie więcej w nich zdjęć niż treści, ale i tak okazują się być całkiem pomocne). Jak trafić do informacji turystycznej? Znajduje się ona po drugiej stronie ulicy względem Hotelu Holiday Inn, przy ulicy Филип Втори Македонски (Filipa II Macedońskiego).

W Skopje, złapanie byka za rogi (lub cokolwiek innego), nabiera nowego znaczenia

Skopje

W informacji zdobyliśmy również wiedzę, jak dostać się na szczyt góry Vodno z Krzyżem Milenijnym. W Skopje funkcjonuje autobus miejski, który dociera na Sredno Vodno – punkt, gdzie znajduje się parking, skąd zaczynają się szlaki piesze, a także swoją dolną stację ma kolej gondolowa. Autobus startuje z Transporten Centar – miejsca, gdzie ulokowany jest dworzec autobusowy oraz kolejowy, a także swoją pętlę mają autobusy miejskie i podmiejskie. Warto też dodać, że po Skopje jeżdżą czerwone, londyńskie piętrusy, co nadaje macedońskiej stolicy dodatkowego uroku. Również taki autobus jedzie na Sredno Vodno i oznaczony jest napisem „Millenium Cross”. Odjeżdża mniej więcej co 40minut, koszt biletu to 35MKD (można kupować bezpośrednio u kierowcy). Autobus ten przejeżdża również przez centrum, w okolicy Porta Makedonia i Domu Matki Teresy, jednak my chcemy zająć miejsca na górnym poziomie autobusu, stąd decydujemy się na złapanie go na początkowym przystanku w Transporten Centar.

W drodze na Sredno Vodno

Skopje autobus

Podróż na Sredno Vodno nie trwa długo, choć autobus mozolnie wspina się na górę po stromych serpentynach. Stamtąd udajemy się bezpośrednio do kolejki gondolowej. Gdyby było lato zdecydowalibyśmy się na treking. Niestety dzień jest zbyt krótki, by móc sobie na to pozwolić, więc by zaoszczędzić nieco czasu, decydujemy się na wjazd kolejką. Koszt biletu w dwie strony to jakieś 7zł. Sama kolej nie jest zbyt długa, ale już z niej rozciągają się niesamowite widoki.

W gondoli (my robimy kijowe zdjęcia, a pan obok nas tabletowe)

Kolej Millenium Cross

Po dotarciu pod Krzyż Milenijny stwierdzamy, że warto było tu dotrzeć. I nie ze względu na sam krzyż, który niegdyś był największą tego typu budowlą na świecie, a w samej Macedonii (kiedy jest oświetlony) widać go z odległości 100km. Góry, wszędzie góry. Piękne, ośnieżone, majestatyczne, po prostu piękne. Skopje niestety nie jest  zbyt dobrze widoczne, gdyż przysłania je warstwa smogu.

Krzyż Milenijny (ma wysokość 66 metrów)

Millenium Cross

Górna stacja kolejki

Vodno

Na szczycie Vodno oprócz Krzyża Milenijnego znaleźć można schronisko górskie, w którym zorganizowana jest wystawa zdjęć różnych, trekingowych, macedońskich wypraw; plac zabaw dla dzieci; wiaty oraz ławeczki. My spędzamy dłuższą chwilę w tej okolicy, obserwując jak dzieciaki oraz dorośli jeżdżą na sankach i przy okazji napawając się widokami. W pewnym momencie dostrzegamy wieżę widokową, która znajduje się na grzbiecie odchodzącym od Vodno w stronę Kanionu Matka. Postanawiamy tam dotrzeć, choć ciężko jest nam ocenić, jak daleko do niej mamy. Okazuje się, że całkiem blisko, bo jakieś 2km marszu po przyjemnym, lekko zalesionym terenie.

Na śnieżnej drodze

Vodno

Po dotarciu do wieży spotykamy faceta, który siedzi u jej postawy i podziwia widoki. Szybko nas zagaduje i dowiadujemy się, że ma na imię Goran (powoli utwierdzam się w przekonaniu, że to jedno z bardziej popularnych męskich imion w Macedonii). Goran opowiada nam o macedońskich górach, robi nam szybką panoramkę (na kursach przewodnickich w ten sposób określa się opowiadanie o pasmach/szczytach, które widać z danego punktu), a także podkreśla, że Macedończycy nie za wiele chadzają po górach i wiele osób dziwi się, że on po nich wędruje. „A ja po prostu chcę być bliżej natury.” – stwierdza Goran i trudno nie przyznać mu racji. Co ciekawe, nasz rozmówca przyznaje się, że uczył się angielskiego z seriali. Robi to na nas spore wrażenie, bo naprawdę dobrze sobie radził z tym językiem i choć popełniał trochę błędów, to był komunikatywny i co najważniejsze chciał się dogadać. Po jakiś 20 minutach rozmowy Goran się z nami żegna i zaczyna swoją drogę powrotną do Skopje, my natomiast wspinamy się na wieżę. Widoki są wspaniałe, a pogoda dodatkowo pozwala się nimi cieszyć jeszcze bardziej.

Wieża widokowa, a w tle Millenium Cross

Vodno

Oznaczenia szlaku wiodącego do Kanionu Matka

Vodno

Wszędzie góry

Vodno

Na słonecznym, mroźnym szlaku

Vodno

Kierujemy się z powrotem na Vodno, by złapać ostatnią tego dnia kolejkę. Generalnie gondole jeżdżą z przerwami, czyli wwożą turystów przez pół godziny, później mają pół godziny przerwy i tak w kółko. Zimą, kolej czynna jest do 9 do 16:30, a latem od 9 do 19:30. Czekamy, wraz z grupą innych turystów, z których część umila sobie czas popijaniem wina i wyczynianiem dziwnych ewolucji na placu zabaw. W międzyczasie podchodzi do nas pewien mężczyzna i zagaduje skąd jesteśmy. On ma na imię Metodi i jest nauczycielem ze Skopje. Prosi, aby zrobić mu zdjęcie, co oczywiście chętnie robię. Wymieniamy się mailami i oczywiście jesteśmy zaproszeni na kawę w Skopje, jeśli tylko znajdziemy czas (ostatecznie z Metodim się nie spotykamy, ale pozostajemy w kontakcie mailowym). Choć Metodi nie mówi jakoś świetnie po angielsku, to nie bał się do nas podejść i porozmawiać. Generalnie w Macedonii mnóstwo osób komunikuje się w tym języku, co na Bałkanach nie jest czymś aż tak powszechnym (zresztą, czy w Polsce jest?).

Zachód słońca na szczycie Vodno

Vodno

W końcu kolejka zaczyna funkcjonować, lecz nas martwi to, czy zdążymy na autobus. Kiedy docieramy na sam dół widzimy, jak nasz czerwony piętrus do Skopje zaczyna odjeżdżać. Jednak nie tylko my chcieliśmy go złapać i jakaś parka niemalże rzuca mu się pod koła, żeby go zatrzymać. Dzięki temu i nam udaje się do niego wskoczyć.

Gdy dojeżdżamy do Skopje, robi się już ciemno. Ach te zimowe, cudownie krótkie dni. Wracamy na chwilę do hostelu, by nieco się ogrzać i odsapnąć. Nie siedzimy tam jednak zbyt długo, gdyż głód wygania nas na poszukiwania obiadu. Generalnie postanowiliśmy udać się do kafany, polecanej przez hostelowego Gorana. Kafany w Skopje to takie małe restauracje, bez zadęcia, w których można tanio i dobrze zjeść. Ta, polecana przez Gorana znajdowała się jakieś 10 minut drogi od hostelu. Według niego pół Skopje się do niej zjeżdżało, by spróbować jednej potrawy, a mianowicie wątróbki. Dla mnie to mala atrakcje, ale Marek, pomimo swojej niechęci do tego dania, postanowił je przetestować. Kafanę Ljuc znajdujemy bez trudu. Większość stolików jest zajętych, lecz na szczęście starcza dla nas miejsca. W środku unosi się aromatyczny zapach, a my dość szybko orientujemy się, że większość osób pałaszuje tam wątróbkę. Oprócz niej, zamawiamy dwie sałatki, dwa piwa oraz frytki z serem. Wątróbka okazuje się być hitem, a w każdym razie tak stwierdził Marek – była dobrze doprawiona, aromatyczna, miękka i po prostu pyszna. Ja cieszę się ze swojej sałatki i frytek posypanych słonym, bałkańskim serem. Za ten jakże dobry obiad płacimy coś koło 40zł. Żyć nie umierać! Jak trafić do kafany Luc? Znajduje się ona przy ulicy Jordan Mijalkov, jakieś 300 metrów od skrzyżowania z Bulwarem Kocho Racin.

W kafanie Ljuc

kafana Ljuc

Po wyśmienitym obiedzie wracamy do hostelu, w którym rozpoczynamy planowanie naszego kolejnego dnia w Skopje i jego okolicach.

Post BST 2014/15. Część 8 – Skopje i Vodno pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/bst-201415-czesc-8-skopje-i-vodno/feed/ 17 4284
BST 2014/15. Część 7 – z wiosennej Albanii do zimowej Macedonii http://balkany.ateamit.pl/bst-201415-czesc-7-z-wiosennej-albanii-do-zimowej-macedonii/ http://balkany.ateamit.pl/bst-201415-czesc-7-z-wiosennej-albanii-do-zimowej-macedonii/#comments Tue, 02 Jun 2015 15:29:14 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=4233 Pierwszego dnia nowego, 2015 roku wyruszyliśmy w drogę z Albanii do Macedonii. Nie wiedzieliśmy jednak, że czekają nas dość ciekawe przygody, jak choćby posądzenie o przemyt narkotyków oraz atak zimy dekady.

Post BST 2014/15. Część 7 – z wiosennej Albanii do zimowej Macedonii pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
1 stycznia 2015 – czyli pierwszy dzień nowego roku

Pobudka w nowym, 2015 roku jest słoneczna i dość rześka (w nocy wyłączyliśmy klimatyzację). Na zewnątrz jest pięknie, choć aura nieco bardziej przypomina wiosnę niż środek zimy. Zabieramy się za pakowanie naszego majdanu, przy okazji próbując doczyścić nasze rzeczy z syropu z baklavy, który zalał również pół pokoju. Nauczka na przyszłość – po zakupie baklavy należy zjeść ją natychmiast, a nie zanosić w pojemniczku do hotelu, bo może się to skończyć cukrową katastrofą. Po spakowaniu i zrobieniu pamiątkowych zdjęć na balkonie oraz przed hotelem, wyruszamy w drogę do Macedonii.

Poranny widok z okna

Tak było ciepło, że nawet na te kilka sekund mogliśmy wyskoczyć na balkon w t-shirtach 😉

Durres

Pożegnanie z Durres

Durres

Zanim jednak przekroczymy granicę, chcemy odwiedzić miejsce, które dwa lata wcześniej wyjątkowo przypadło nam do gustu. Chodzi o Półwysep Rodonit, znajdujący się na północ od Durres. Dotrzeć do niego można skręcając bezpośrednio z autostrady do Tirany. Po wskazówki zajrzyjcie do poniżej mapki:

Jedziemy przez stosunkowo puste miejscowości. Oprócz tego, że jest dość wcześnie, to 1 stycznia również w Albanii jest dniem wolnym, stanowiącym odpoczynek po nocnym, sylwestrowym imprezowaniu czy biesiadowaniu w gronie rodziny i przyjaciół. Na Rodonit jedziemy jak po sznurku, aż w końcu docieramy do miejsca, w którym droga wije się po grzbietach niewielkich wzgórz. Roztacza się stamtąd widok na morze oraz ośnieżone góry, które stanowią osobliwy kontrast dla porastającej wzniesienia brązowawej, suchej trawy. Sakramencko wieje, ale dzięki temu na morzu tworzą się piękne, spienione i dość wysokie fale. Spokojny zazwyczaj Adriatyk, pokazuje wtedy swoje nieco bardziej dynamiczne oblicze. Gdy zatrzymujemy się na jednym z wyższych wzgórz, ja nie jestem w stanie wysiąść z Kianki, gdyż wiatr uniemożliwia mi otwarcie drzwi. Próbę sił wygrywa wiatr, a ja zostaję w bujającym się na boki aucie.

W drodze na Półwysep Rodonit

Rodonit

Rodonit

Po niezbyt długiej jeździe docieramy na sam koniec półwyspu – do miejsca, w którym w 2013 roku nocowaliśmy, gdzie znajduje się niewielka, lecz urokliwa cerkiew. Po wyjściu z samochodu, dopada nas wiatr, wciskający wszędzie słoną, morską wodę oraz piach. Ja po pięciu minutach absolutnie nic nie widzę przez okulary, na których zebrała się warstwa soli. Chroniąc aparaty staramy się uwiecznić żywiołową tego dnia przyrodę, która wyjątkowo urokliwie wyglądała w tej odsłonie. Szum fal miesza się z wyciem wiatru; słońce przyświeca; groźne, ośnieżone szczyty gór przyglądają nam się z oddali, a szalone fale starają się nas dosięgnąć swymi jęzorami. Spacer wzdłuż plaży kończymy założeniem nieopodal cerkwi kesza. Niestety, mimo starań i dobrego maskowania już miesiąc temu (czyli pod koniec kwietnia 2015) otrzymałam informację, że skrytka dostała nóg i zniknęła. Jest mi o tyle przykro, że w jej przygotowanie włożyłam sporo pracy i energii. Była opisana po polsku i po angielsku z informacją, czym jest i dlaczego należy ją zostawić w świętym spokoju. Do tego znajdowały się w niej pocztówki z Kielc oraz TravelBug, który również do kogoś należał i teraz już raczej nie wyruszy w dalszą podróż. Niemniej jednak, ekipa, która odkryła brak skrytki zamontowała w tym samym miejscu kesza zastępczego, który został niedawno odnaleziony przez innego geocachera. Zatem jeśli będziecie w Albanii, a geocaching jest czymś, co umila Wam podróż, to zajrzyjcie również na Rodonit.

Mocno wzburzony Adriatyk

Rodonit

Rodonit

Rodonit

Po pobycie na plaży decydujemy się przejść jeszcze w stronę ruin (a raczej rekonstrukcji) zamku. Po drodze mijamy spore stado owiec, które pasie się w okolicy okazałych bunkrów (zresztą w jednym z nich miały zrobioną zagrodę). Jest wśród nich sporo małych, rozbeczanych jagniątek, które nie są chyba zachwycone huraganowym wiatrem. Nie schodzimy do samego zamku, lecz zostajemy nieco wyżej, próbując utrzymać się na nogach w trakcie robienia zdjęć. Zachowanie równowagi okazuje się nie być sprawą oczywistą.

Owcze bunkry

Rodonit

Troszeczkę wiało

ruda

Ostatnie spojrzenie na Półwysep Rodonit

Rodonit

Żegnamy się z Rodonitem i wyruszamy w drogę do Macedonii. Najpierw wracamy na autostradę, którą docieramy do Tirany. Tam, kierujemy się do Elbasanu, do którego szybko mkniemy przez tunel.

Tirana dobrze nam życzy na nowy rok

Tirana

Piramida jak zwykle okupowana

Tirana

Dalej, nieco bardziej górską drogą jedziemy w stronę przejścia granicznego Qafë Thanë/Kjafasan, które znajduje się powyżej Jeziora Ochrydzkiego. Planujemy spędzić nad jeziorem chwilę, zwiedzając miejsca, w których nas jeszcze nie było. Im jednak jesteśmy bliżej Macedonii, tym robi się bardziej zimowo. Przed skrętem na przejście graniczne trafiamy na naprawdę spore zaspy oraz tira, który utknął w śniegu na amen. Na granicy jest równie wesoło, bo na środku albańskiej części również utknęła sporej wielkości ciężarówka i auta nadjeżdżające od strony Macedonii nie bardzo miały ją jak objechać. Zima w pełni!

Takie widoczki towarzyszyły nam w drodze do Macedonii

Albania

Albania

Albania

Kiedy przychodzi nasza pora przekraczania granicy, strażniczy dziwnie nam się przyglądają po czym każą zjechać na bok w celu „Auto Control”. Niestety nie wiemy kompletnie, gdzie mamy się udać. Dopiero po chwili, ktoś wskazuje nam spory hangar, znajdujący się po lewej stronie albańskiego przejścia. Gdy tam trafiamy, widzimy, jak przeszukiwane jest bułgarskie auto. W hangarze siedzi, a raczej skacze wyjątkowo aktywny pies, który na nasz widok usiłuje wyrwać się ze swojej smyczy. Kiedy Bułgarzy odjeżdżają, pogranicznicy zaczynają rozbebeszanie naszego auta. Wcześniej jednak pies, który jak szybko się zorientowałam miał znaleźć narkotyki, obwąchał nasze bagaże i wnętrze Kianki. Oczywiście niczego nie znalazł. Później wszystkie nasze graty zostały wyciągnięte z samochodu, a pogranicznicy zaczęli oglądanie kiankowego wnętrza. Następnie Kianka została podniesiona ku górze, a my mogliśmy w spokoju kontemplować jej zawieszenie oraz koła. Napisałam „w spokoju”? A nie, przepraszam, to spore niedomówienie. My byliśmy już mocno wkurzeni, bo traciliśmy bezsensownie czas, a do tego zachód słońca, który chcieliśmy spędzić nad jeziorem, właśnie nam zachodził (ach te uroki krótkich, zimowych dni). W międzyczasie, w trakcie tej jakże urokliwej kontroli padały jeszcze pytania z cyklu: a kim my dla siebie jesteśmy? (w końcu mamy dwa różne nazwiska), a gdzie byliśmy i co robiliśmy. Kiedy ta farsa ma się ku końcowi, pogranicznik gadający trochę po angielsku (bo drugi ni w ząb nie był komunikatywny w jakimkolwiek, poza albańskim języku) stwierdził: „Mr Marek auto control 3 hours. We didn’t… (i tu wskazał na migi na to, że powinni jeszcze zdjąć opony i sprawdzić, czy czegoś nie ma w ich wnętrzu). So I want to go for a coffee.” W tym momencie poirytowanie Marka znacząco wzrosło, bo gość ewidentnie chciał w łapę za to, że przeszukiwał nas tylko godzinę, a nie trzy. Mój zwykle spokojny mężczyzna stwierdza „Ja też bym poszedł na kawę!”, po czym oboje wsiadamy do auta i odjeżdżamy. Dodam tylko, że Marek nie cierpi kawy.

Niestety na wjeździe do Macedonii farsa trwa dalej. Tym razem jednak pogranicznicy bawią się z Markiem, który udał się do budki strażniczej, w zabawę „milion pytań w minutę”. A gdzie byliśmy, a skąd przyjechaliśmy, a gdzie jedziemy, ale gdzie byliśmy w Albanii, w którym hotelu, a ile dni byliśmy w Sarajewie, a dokąd się stamtąd udaliśmy, ale jak nazywał się nasz hotel w Durres, ile dni byliśmy w Sarajewie. I tak w kółko. Ostatecznie, łaskawie nas przepuszczają, ale dzięki temu do Macedonii wjeżdżamy, gdy zapada zmrok. Dodając do tego, że szybko się okazuje, iż wszystkie drogi w tym kraju są dość słabo przejezdne, to robi się nam jeszcze gorzej. Marek początkowo upiera się, by zjechać nad Jezioro Ochrydzkie. Ja uważam, że to zły pomysł. ale kto by się słuchał jakiejś baby. Efekt jest taki, że z ledwo odśnieżonej drogi musimy wyjeżdżać na wstecznym, gdyż jej dalszy fragment jest praktycznie nieprzejezdny.

Głodni i źli jedziemy do Strugi. Jednak i tam trafiamy na paraliż. Ulice są oblodzone, na poboczach leżą hałdy śniegu, piesi chodzą, a raczej usiłują chodzić po jezdniach. Dojeżdżamy do centrum, gdzie trafiamy na otwartą pizzerię. Nie wiele myśląc, szybko się w niej dekujemy. Wcześniej jednak musimy wyciągnąć kasę z bankomatu, by móc w ogóle zapłacić za jedzenie. We wnętrzu restauracji jest stosunkowo zimno, mimo postawionych dwóch gazowych piecyków. Pizza jest smaczna i pewnie chętnie byśmy dłużej posiedzieli, lecz musimy jeszcze dojechać do Skopje. Ze Strugi jedziemy w stronę Ochrydy, a następnie odbijamy na drogę E65. Asfalt jest niewidoczny spod warstwy śniegu, co nie nastraja optymistycznie, w szczególności, że jest to droga krajowa. Co chwilę widzimy stojące na poboczu tiry, które nie dały sobie rady z tymi warunkami. Dochodzimy do wniosku, że śnieg musiał spaść w przeciągu ostatnich dwóch dni i służby drogowe po prostu nie wyrabiały się z oczyszczaniem dróg. Kiedy tankujemy, podpytujemy się pracownika stacji, czy dojedziemy do Skopje. Twierdzi, że tak, lecz na pewno nie będzie to najszybsza podróż.

To zdjęcie nie ma żadnych walorów artystycznych, ale pokazuje, jak przyjemna zima zapanowała w Macedonii.

zima

Na szczęście, im bliżej macedońskiej stolicy, tym więcej pługów i piaskarek widzimy na trasie. A kiedy już w Gostivarze wskakujemy na autostradę, szybko pokonujemy odległość dzielącą nas od Skopje. Tam mieliśmy już zarezerwowany pokój w Hostelu Universe. O dziwo udało nam się tam trafić bez większych problemów. Na miejscu wita nas Goran – przesympatyczny młody właściciel, który zasypuje nas przeróżnymi cennymi wskazówkami oraz radami, co możemy robić w Skopje. Mimo zmęczenia uważnie słuchamy, ale przede wszystkim radujemy się z faktu, iż w pokoju jest kaloryfer, dzięki któremu panuje tam przyjemne ciepło. Inna sprawa, że w ogóle cieszymy się, że cali i zdrowi dotarliśmy do naszego dzisiejszego celu. Dawno nie widzieliśmy takiej zimy. Jak się szybko okaże, nie tylko my. Według Gorana był to największy atak zimy od  jakiś pięciu lat. No cóż, mamy zatem z Markiem niebywałe szczęście 😉

Post BST 2014/15. Część 7 – z wiosennej Albanii do zimowej Macedonii pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/bst-201415-czesc-7-z-wiosennej-albanii-do-zimowej-macedonii/feed/ 15 4233
Bałkany 2014 – Podsumowanie http://balkany.ateamit.pl/balkany-2014-podsumowanie/ http://balkany.ateamit.pl/balkany-2014-podsumowanie/#comments Tue, 10 Mar 2015 11:02:03 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=3690 Podsumowujemy naszą wyprawę Albania 2014 - to co nam się udało, a czego nie.

Post Bałkany 2014 – Podsumowanie pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Sierpniowy wyjazd na Bałkany 2014, choć trwał ponad dwa tygodnie, to stanowczo za szybko się dla nas skończył.  Tym razem pogoda dopisała nam w 100% (żadna burza czy inne załamanie pogody nie przegoniło nas z miejsca, które chcieliśmy zobaczyć, jak się zdarzyło choćby w 2013 roku w górach Prokletije), udało nam się zrealizować praktycznie wszystkie punkty z wcześniej założonego planu, a ja po raz pierwszy nie wróciłam z Bałkanów z poparzeniem słonecznym (co zasadniczo uważam za mój osobisty sukces).

Nasza mała wyprawa skoncentrowana była głównie na Albanii, w której chcieliśmy odwiedzić te miejsca, które do tej pory omijaliśmy lub były nam nie po drodze. Jednak zanim przeszliśmy do typowej objazdówki i zwiedzania, skupiliśmy się na górach. Pierwszy tydzień naszego pobytu w Albanii spędziliśmy najpierw w Dolinie Valbony w Górach Prokletije, a następnie przenieśliśmy się do Radomire u stóp najwyższego szczytu Albanii i Macedonii, czyli Maja e Korabit. Niestety, z powodu mojego zezowatego szczęścia i nieuwagi nie dotarliśmy z Valbonu do Thethu, ale jak to się mawia: „do czterech razy sztuka” (czy jakoś tak). Pech odpuścił podczas zdobywania najwyższego szczytu dwóch krajów i 14 sierpnia 2014 stanęliśmy na wierzchołku Maja e Korabit. Do tej pory miło wspominamy ten treking, który choć długi i męczący, okraszony był wspaniałymi widokami oraz adrenaliną związaną z psami pasterskimi, które co jakiś czas chciały zrobić z nas swój obiad.

ProkletijePo górskim tygodniu zaczęliśmy się kierować w stronę nieco większej, bo miejskiej cywilizacji. Najpierw była Tirana i Góra Dajti (przyznaję – ciężko nam było tak całkiem rozstać się z górami, zresztą w Albanii jest to prawie niemożliwe, ale tym razem zamiast trekingu, była przejażdżka koleją gondolową), później zamek Petrele oraz przejazd w okolice Beratu, który zwiedzaliśmy następnego, mocno upalnego dnia. Ze środka kraju przenieśliśmy się nad morze, by wylądować na nie-naszej i nie-dzikiej plaży. To piękne i niegdyś dzikie miejsce, dzięki doprowadzeniu do niego asfaltu, stało się śmietniskiem połączonym z wyjątkowo głośnymi dyskotekami. Niestety postęp nie zawsze niesie ze sobą same pozytywy. W sumie nad morzem i w jego okolicach spędzamy cztery dni, z czego dwa w Ksamilu, które okazało się być najbardziej polskim miastem w całej Albanii.

SarandaNiestety wszystko, co dobre szybko się kończy i musieliśmy wyruszyć w drogę powrotną do kraju. Po drodze zajrzeliśmy do najstarszego platana, miasta Srebrnych Dachów oraz rybnej farmy. Zanim całkiem pożegnaliśmy się z Albanią, przekonaliśmy się jak wygląda jeden z tamtejszych „kurortów narciarskich” oraz zajrzeliśmy do miasta piwa i katedry czyli Korczy. Następnie spędziliśmy półtora dnia w Macedonii, nocując nad J. Ochrydzkim oraz odwiedzając miasto pomników czyli Skopje. Później czekał nas przejazd przez Serbię, połączony z noclegiem na enigmatycznym campingu, odwiedzinami w Niszu oraz staniem w kolejkach, jak nie do bramek na autostradzie, to do granicy. A dalej był już przejazd przez Węgry i Słowację do Polski. Choć nasz wyjazd miał dość napięty grafik, to nie czuliśmy tego owczego pędu, który nieco nam doskwierał w 2013 roku. Mogliśmy się również zrelaksować i odpocząć, a nie tylko gnać przed siebie. Przy okazji odwiedziliśmy sporo nowych miejsc i odwiedzić kilka dobrze nam już znanych, które w przeciągu ostatnich lat nieco się zmieniły.

Ile dni zajęła nam wyprawa?

Wyjechaliśmy 9 sierpnia, a do domu wróciliśmy 24 sierpnia, czyli w sumie w podróży byliśmy 16 dni.

Ile krajów odwiedziliśmy?

Tym razem głównie skupiliśmy się na Albanii i to ona była główną bohaterką naszej wyprawy. Ale w trakcie przejechaliśmy przez Słowację, Węgry, Bośnię i Hercegowinę (1 nocleg), Czarnogórę (przejazd przez Kanion Pivy), Macedonię (J.Ochrydzkie, Skopje), Serbię (Vlasinskie Jezero, Nisz). Łącznie 7 krajów.

Jak i gdzie nocowaliśmy?

6 razy na dziko

3 razy na oficjalnych campingach

4 razy na campingach, które albo były darmowe (Valbona), albo enigmatyczne (pierwsza noc w Ksamilu, nocleg nad Vlasinskim Jezerem).

1 raz w pensjonacie (w drodze powrotnej przez Budapeszt)

Ile kilometrów przejechaliśmy?

ok. 5000km

Co było najmniej miłym zaskoczeniem tego wyjazdu?

Niewątpliwie to, co stało się z naszą niegdyś dziką plażą. Oczywiście to, że w końcu i tam Albańczycy zaczną coś robić, było do przewidzenia. Niestety zamiast zadbać o to piękne i magiczne miejsce, zrobili z niego śmietnisko, a odbywające się tam dyskoteki mogłyby obudzić nawet umarłych. Owszem, super, że do plaży doprowadzili asfalt, bo droga z roku na rok stawała się coraz mniej przejezdna, w szczególności dla Kianki. Niestety łatwość dojazdu sprawiła, że przyjeżdżają tam tłumy, które wieczorami dodatkowo chcą imprezować. Ponieważ miejsce oddalone jest od miast czy miasteczek, organizatorzy dyskotek nie muszą się martwić, że jest za głośno i że komuś będą przeszkadzać. Pomijam tych, którzy tak jak i my postanowili akurat biwakować na plaży, w nocy z soboty na niedzielę. Ci mieli przerąbane (żeby nie napisać mocniej). Docelowo na plaży tej ma powstać cały ośrodek wypoczynkowy, jednak my zapamiętamy to miejsce, jako jedno z najpiękniejszych niegdyś w Albanii.

Co było najmilszym zaskoczeniem tego wyjazdu?

Na pewno pobyt w górach, które okazały się być niesamowicie gościnne. Zarówno Valbona, jak i Radomire sprawiły, że chętnie byśmy tam jeszcze wrócili. W szczególności do tej pierwszej, gdyż w Prokletije mamy nadal sporo do zdobycia.

Czy mamy jeszcze po co wracać do Albanii?

To pytanie może zadać każdy, kto mniej lub bardziej śledzi nasze bałkańskie podróże. W końcu, ile razy można jeździć do tego samego kraju? Jak już doskonale wiecie, do Albanii wróciliśmy w grudniu 2014 roku, by spędzić tam sylwestra. I nawet podczas tego krótkiego, zimowego pobytu w tym kraju, poznaliśmy nowe, dotąd nieodwiedzane miejsca. Zatem pewnie jeszcze długo będziemy mogli przyjeżdżać do Albanii i odkrywać w niej coś dla siebie, coś czego wcześniej nie widzieliśmy. Na pewno, wrócimy do niej by zebrać materiały na przewodnik (skoncentrowany głównie na wybrzeżu, ale nie tylko). Przy okazji uchylę rąbka tajemnicy, że w tym roku pojawi się mój pierwszy przewodnik, na temat jednej z bałkańskich stolic. Bądźcie czujni, na pewno więcej informacji na ten temat pojawi się wkrótce 😉

I tak dotarliśmy do końca letniej relacji z Bałkanów. Przed nami wspólna wyprawa na zimowy Półwysep, pełen pięknych, ośnieżonych krajobrazów, idealny na zbliżającą się wiosnę oraz lato.

Z bałkańskim pozdrowieniem,

ruad&Marek

ruda i marek

Post Bałkany 2014 – Podsumowanie pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/balkany-2014-podsumowanie/feed/ 17 3690
Gdzie pomników jest więcej niż drzew. W Skopje. http://balkany.ateamit.pl/gdzie-pomnikow-jest-wiecej-niz-drzew-w-skopje/ http://balkany.ateamit.pl/gdzie-pomnikow-jest-wiecej-niz-drzew-w-skopje/#comments Mon, 09 Feb 2015 09:04:35 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=3542 22 sierpnia 2014 roku pierwszy raz odwiedziliśmy macedońską stolicę, w trakcie naszej drogi powrotnej do Polski. Wpis ten jest oczywiście kolejną częścią relacji Bałkany 2014, ale z racji tego, że warto poświęcić Skopje nieco więcej miejsca, postanowiłam zaburzyć nieco chronologię i dojazd do i z tego miasta opisać później. Zatem zapraszam Was na spacer po […]

Post Gdzie pomników jest więcej niż drzew. W Skopje. pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
22 sierpnia 2014 roku pierwszy raz odwiedziliśmy macedońską stolicę, w trakcie naszej drogi powrotnej do Polski. Wpis ten jest oczywiście kolejną częścią relacji Bałkany 2014, ale z racji tego, że warto poświęcić Skopje nieco więcej miejsca, postanowiłam zaburzyć nieco chronologię i dojazd do i z tego miasta opisać później. Zatem zapraszam Was na spacer po sierpniowej, macedońskiej stolicy.

Do Skopje jedziemy z Ohrydy, trasą przez Mavrovo, która teoretycznie miała być widokowa. Prawda jest jednak taka, że większość „zwykłych” albańskich dróg jest znacznie bardziej obfitująca w piękne krajobrazy. Dodatkowo przez sporą większość czasu snujemy się po górskiej trasie za sporymi ciężarówkami wiozącymi drewno, które niestety nie osiągały zbyt dużych prędkości, a wyprzedzanie ich na zakrętach było jednak dość ryzykowne. Następnie za Gostivarem wjeżdżamy na autostradę, która bezpośrednio powiodła nas do macedońskiej stolicy. Na tym odcinku znajdują się cztery punkty poboru opłat. Co ciekawe my uiszczamy opłatę tylko w dwóch, gdyż w pozostałych chcemy płacić kartą i kasjerzy widząc, że terminale działają wolno a kolejka rośnie, puszczają nas bez uiszczania czegokolwiek.

Z autostrady kierujemy się za drogowskazami na centrum miasta. W okolicy skopijskiego zoo zaczynamy szukać miejsca parkingowego i szybko przypominamy sobie opowieść rodziców Marka o tym, że w Skopje za parkowanie płaci się smsami. W pobliżu zoo wszędzie widnieją tabliczki informujące o potrzebie wysłania wiadomości tekstowej. Ostatecznie zostawiamy Kiankę w pobliskim parku, a ja decyduję się wysłać sms. Na nr 144 144 należy przesłać wiadomość o treści: nr strefy parkowania, w której aktualnie jesteśmy + nr rejestracyjny auta, np. CB TK1111. Po zakończeniu parkowania należy wysłać na ten sam numer sms o treści „s” jak stop. Koszt wiadomości to 5MKD, natomiast koszt godziny postojowej to 25MKD (oczywiście ta kwota zależy od strefy postojowej, ale koło zoo wynosiła właśnie tyle). Parkowanie w soboty i niedziele jest za darmo.

Wzdłuż parku ruszamy na zwiedzanie miasta. Bulwarem Ilinden maszerujemy w stronę centrum, mijając po naszej lewej stronie stadion narodowy. Docieramy nad brzeg Vardaru, skąd już rozciąga się widok na Kale (twierdzę) oraz nowo powstające budynki w ramach projektu Skopje 2014. My początkowo kierujemy się w stronę Kamiennego Mostu – najważniejszego zabytku Skopje, pochodzącego z czasów panowania Imperium Osmańskiego. Jednak naszą uwagę bardziej przyciąga gigantyczny pomnik – fontanna przedstawiający Wojownika na Koniu czyli Aleksandra Wielkiego, stojący na pl. Makedonia. Monument robi wrażenie od początku do końca, a fontanna przyjemnie chłodzi, więc spędzamy dłuższą chwilę w towarzystwie Aleksandra oraz lwów. Oczywiście oprócz rozlicznych pomników, zwracamy uwagę na swoistą gigantomanię panującą w Skopje. Monumenty i budynki są ogromne (lub mają takie być), więc miasto troszkę przytłacza. W szczególności, że wszystkie te elementy stłoczone są na dość małej powierzchni. Dodatkowo centrum zwiedza się wśród dźwigów, rusztowań i metalowych płotów, które odgradzają codzienne, miejskie życie od kolejnej ogromnej budowy.

Stadion Narodowy w Skopje

stadion skopjeNad Vardarem

SkopjeKamienny Most

SkopjeW odwiedzinach u Aleksandra

Pomnik Aleksandra WielkiegoZanim przekroczymy Kamienny Most, udajemy się z Markiem na zwiedzanie nowszej części miasta (po prawej stronie Vardaru). Najpierw zaglądamy w okolice Muzeum Matki Teresy, lub jak kto woli Domu Matki Teresy. Architektonicznie budynek ten może się albo bardzo podobać, albo kompletnie nie podobać i wzbudzać kontrowersje. Według nas jak na skopijskie standardy jest on ciekawy i dobrze wkomponowany w otoczenie. Warto dodać, że Matka Teresa była chyba najsławniejszą mieszkanką Skopje. Idąc dalej, wzdłuż głównego deptaka, docieramy przed budynek dawnego dworca kolejowego, na którego fasadzie znajduje się zegar, który zatrzymał się dokładnie o godzinie, w której wybuchło trzęsienie ziemi, czyli o 5:17. Trzęsienie trwało raptem 20 sekund i feralnego 26 lipca 1963 roku zniszczyło 70% budynków mieszkalnych Skopje, zabiło 1070 osób, a 185 000 pozbawiło dachu nad głową. W budynku dawnego dworca kolejowego Skopje – Saloniki znajduje się obecnie Muzeum Skopje. Niestety tuż obok, po lewej stronie znajduje się dość obszerny, mocno zaśmiecony plac, na którym znajdują się jakieś szałasy lub prowizoryczne budki oraz pasł się koń. Z jednej strony w Skopje inwestuje się horrendalne pieniądze w nowe budynki, lecz przy okazji zaniedbuje się te już istniejące, a które wymagałyby jedynie remontu. Dodatkowo nowe inwestycje zwiększają dysproporcje pomiędzy poszczególnymi częściami miasta. To akurat nie robi dobrego wrażenia.

Muzeum/Dom Matki Teresy

Dom Matki TeresyPucybut

pucybutFasada dawnego dworca kolejowego

_DSC6458Spod dworca, przechodzimy między blokowiskami do parku, w którym znajduje się „Więcej pomników niż drzew”. Chodzi oczywiście o park Zhena Borets, w którym ustawiono kilka ogromnych, bardzo monumentalnych pomników. Marek trafnie zauważa, że gdyby stawiane były pojedynczo, to mogłyby zrobić wrażenie. Gdy tak stoją wszystkie razem, to jedynie przytłaczają. Wracamy na pl. Makedonia, przechodząc pod Porta Makedonia czyli łukiem tryumfalnym. Opuszczamy nowszą dzielnice i przez Kamienny Most udajemy się na Stary Bazar. Ta część miasta ma kompletnie inny, bardziej orientalny klimat. Przede wszystkim spotkać tu można więcej kobiet odzianych w chusty, a wieże minaretów górują nad okolicą. Kiedy zaś człowiek zagłębia się w uliczki bazaru, czuje się trochę jak w baśni „Tysiąca i jednej nocy” – wszędzie są sklepy jubilerskie z nieziemskimi wprost wyrobami ze srebra, złota i kamieni szlachetnych; sklepy z tkanymi dywanami i różnymi pięknymi materiałami; sklepy z rzeczami ze szkła; przeróżne warsztaty oraz małe kawiarenki i restauracje. Włóczymy się tam z Markiem przez dłuższą chwilę, chłonąc niepowtarzalną atmosferę tego miejsca.

Przechodząc przez Kamienny Most

SkopjeNa Starym Bazarze

Stary Bazar SkopjePóźniej udajemy się w stronę twierdzy. Akurat w jej okolic rozpoczynał się tego dnia festiwal piwa – grille powoli się rozgrzewały, a na scenie odbywała się próba jakiegoś zespołu. Wejście na teren twierdzy jest darmowe. My przechadzamy się po zrekonstruowanych murach, z których roztacza się fenomenalny widok na okolicę, a w szczególności górę Vodno z Krzyżem Milenijnym.

Festiwal Piwa w Skopje

Skopje Festiwal PiwaSkopje Festiwal PiwaKale – twierdza

_DSC6541 _DSC6542 _DSC6553Niestety, choć Skopje zrobiło na nas duże wrażenie i chętnie poświęcilibyśmy mu więcej czasu, to musieliśmy zakończyć nasze zwiedzanie i powoli udać się w dalszą drogę powrotną do kraju. Zanim jednak całkiem opuściliśmy macedońską stolice, odwiedziliśmy jeszcze Sredno Vodno, czyli miejsce, mniej więcej w połowie stoku góry Vodno, skąd na jej szczyt wjeżdża kolej gondolowa. Już stamtąd roztaczają się cudne widoki na miasto. Niestety nie mogliśmy sobie pozwolić na wjazd na samą górę, ale i tak warto było dotrzeć choć do tego miejsca.

Londyński piętrus jadący na Sredno Vodno

Sredno VodnoWidok na Skopje z okolic Sredno Vodno

SkopjeKiedy opuszczaliśmy Skopje, wiedzieliśmy, że jeszcze do tego miasta wrócimy. Generalnie lubimy miasta/miejsca, które są kontrastowe, może nieco ekscentryczne i dziwne. Macedońska stolica taka właśnie jest i nie pozwala pozostać wobec niej obojętnym. Chyba z racji wzbudzania wielu skrajnych emocji, potrafi zaciekawić a nawet zauroczyć.

A na koniec mały powrót do kwestii opłaty za parking. Dwa dni po wysłaniu smsów dotyczących parkowania otrzymałam wiadomość zwrotną, że nie zostały one dostarczone, więc po prostu parkowaliśmy za darmo i na szczęście nikt nie wlepił nam mandatu. W Skopje jednak, np. w okolicy dawnego dworca kolejowego znaleźć można miejskie parkingi, na których za postój płaci się w kasie, a nie za pomocą telefonu. Koszt to 30MKD za godzinę, a parkingi czynne są 24h/dobę.

Post Gdzie pomników jest więcej niż drzew. W Skopje. pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/gdzie-pomnikow-jest-wiecej-niz-drzew-w-skopje/feed/ 10 3542
Skopje 2014 – projekt zmieniający rzeczywistość http://balkany.ateamit.pl/skopje-2014-projekt-zmieniajacy-rzeczywistosc/ http://balkany.ateamit.pl/skopje-2014-projekt-zmieniajacy-rzeczywistosc/#comments Fri, 30 Jan 2015 12:27:49 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=3340 Skopje - miasto pomników. Skąd się wzięły w macedońskiej stolicy i czemu jest ich tam aż tak dużo?

Post Skopje 2014 – projekt zmieniający rzeczywistość pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Niewątpliwie Skopje jest miastem nietuzinkowym. Może sobie podać rękę z Warszawą, gdyż podobnie jak i ona, zostało doszczętnie zniszczone, tyle że nie w trakcie wojny, a podczas trzęsienia ziemi z 1963 roku i podobnie jak polska stolica, było odbudowywane z gruzów. Oba miasta mają jeszcze jedną rzecz wspólną – mogły odrodzić się z popiołów, powstać na nowo, lecz nie wykorzystano tej szansy. Jaka Warszawa jest każdy wie lub widział – budowa metra się przeciąga, miasto nie powala urodą, a Pałac Kultury i Nauki, choć charakterystyczny, trudno jest opisać słowem „piękny”. Rząd macedoński postanowił jednak zmienić Skopje, upiększyć, nadać mu lepszy styl i z tego powodu powstał projekt „Skopje 2014”. Jego wprowadzanie rozpoczęto w 2010 roku, kiedy został oficjalnie ogłoszony podczas obchodów 20lecia macedońskiej niepodległości. Głównymi założeniami projektu, było zbudowanie ok. 20 obiektów: muzeów, teatrów, filharmonii czy budynków użyteczności publicznej. Wszystkie, jak jeden mąż miały być stylizowane na antyczne/klasyczne. Część z nich można już oglądać, głównie nad Vardarem, jak choćby Muzeum Archeologiczne, czy Muzeum Walki o Niepodległość. Kiedy się na nie spogląda, to w sumie robią wrażenie. Jest jednak coś, co w ogólnym odbiorze miasta trochę przeszkadza i odciąga uwagę. A mianowicie, chodzi o pomniki.

O co w tym wszystkim chodzi?

Projekt „Skopje 2014” zakładał również wybudowanie ok. 50 pomników oraz fontann, w samym tylko centrum miasta, które wcale nie jest ogromne. Efekt jest taki, że miasto przytłacza konnymi pomnikami kolejnych bohaterów narodowych, dziwacznym konstrukcjami lub rzeźbami wzbudzającymi konsternację pomieszaną ze śmiechem. Po pewnym czasie, człowiek przestaje zwracać uwagę na kolejnego jeźdźca czy świętego, który spogląda na miasto ze swego postumentu. I o ile pomniki z daleka wyglądają całkiem dobrze, o tyle kiedy człowiek podejdzie do nich bliżej i przyjrzy się detalom, to naprawdę można się zdziwić, przestraszyć lub mocno uradować.

CNN w artykule na swoim portalu zadaje pytanie ‚Is Macedonia’s capitol being turned into a theme park?’ Pytanie uzasadnione, bo miasto przywodzi na myśl popularne w Polsce parki miniatur. Przy czym w Skopje nie mamy miniatur, a olbrzymy!

Kłopoty Aleksandra

Najbardziej kontrowersyjnym pomnikiem w Skopje, jest oczywiście Wojownik na Koniu (znajdujący się na Placu Makedonia). Tak brzmi oficjalna, poprawna politycznie i teoretycznie nie wzbudzająca emocji nazwa tego monumentu. Generalnie wojownikiem jest niejaki Aleksander Wielki, o którego boje toczą Macedończycy i Grecy. Jedni i drudzy uważają go za swojego i wiążą go z historią własnego kraju. Problem w tym, że Aleksander żył w czasach, w których przynależność do konkretnego państwa nie była aż tak istotna. Pewien Macedończyk powiedział nam, że według niego Aleksander był „obywatelem świata” i tak należy go traktować i przestać się kłócić, czy był bardziej grecki czy macedoński. Niestety spór trwa, a gdy Grecy zobaczyli, że na głównym placu Skopje stanął 22-metrowy, konny pomnik Aleksandra (zasadniczo jest to pomnik – fontanna), to uznali to za jawną prowokację oraz próbę zawłaszczenia sobie antycznej historii przez Macedończyków. Stąd też, aby załagodzić cały konflikt, zmieniono nazwę pomnika na „Wojownika na koniu”. I tak każdy wie, kto tam na górze siedzi, ale przynajmniej oficjalnie jest to tylko zwykły wojownik.

Aleksander Wielki vel Fontanna vel Wojownik na Koniu

_DSC6427Aleksander widziany z Kamiennego Mostu

SkopjeO jeden most za daleko dużo!

Warszawa ma mało mostów. Skopje ma ich dużo. Co z tego, że większość jest przeznaczona tylko dla pieszych? Dwa mosty przebijają wszystkie pozostałe – nazywane są przez mieszkańców „mostami sławnych ludzi”, gdyż na całej długości spotkamy małe pomniki prezentujące różne ważne osoby z historii Macedonii. Przesyt wisi w powietrzu, a człowiekowi zaczyna wirować w głowie od nadmiaru wrażeń. Dobrze, że wychodząc poza ścisłe centrum Skopje można odpocząć od tych sław i świętych.

A ile to wszystko kosztuje?

Początkowy budżet wynosił 80mln EUR. Obecnie wydano już 208mln EUR, a przewidywania są takie, że na cały projekt rząd macedoński przeznaczy od 500mln EUR do prawie biliona. Robi wrażenie, prawda?

A co na to mieszkańcy?

Jak łatwo się domyślić, nie są oszałamiająco szczęśliwi, że ich miasto porównywane jest do „tematycznego parku”. Przede wszystkim uważają, że macedoński rząd jawnie marnuje publiczne pieniądze. Co trzeci Macedończyk jest bezrobotny i zamiast tworzyć jakieś programy pomocowe, buduje się kolejny pomnik czy monumentalne muzeum. Warto też dodać, że wszystkie zmiany założone w projekcie „Skopje 2014” odbywają się kosztem miejskiej zieleni. W porównaniu do Warszawy, macedońska stolica prezentuje się niczym pustynia. Owszem, są parki miejskie. Tyle że w ścisłym centrum praktycznie nie ma drzew, na co dość mocno ubolewają mieszkańcy. Inna sprawa, że o ile nowe budowle są przeinwestowane, o tyle starsze straszą i wyglądają jakby się miały zawalić. Przykładem niech będzie Narodowe Muzeum Macedonii. Posiada naprawdę imponujące zbiory, ciekawe, ukazujące bogatą kulturę tego kraju. Gdy byliśmy tam w styczniu 2015, w wielu pomieszczeniach stała woda, ściany miały grzyba, okna wyglądały, jakby zaraz miały wypaść. Smutny widok, w szczególności, jeśli pójdzie się do nowo wybudowanego Muzeum Archeologicznego, w którym brakuje chyba tylko złotych klamek. A wystarczyłoby zainwestować w modernizację starego budynku i już byłoby o niebo lepiej. Ale po co? Lepiej postawić gigantyczny, „antyczny” gmach, a o starych, zniszczonych budynkach zapomnieć. W działaniach macedońskiego rządu trochę brak logiki, a mieszkańcy to widzą i nie są zadowoleni.

A czy są jakieś plusy dodatnie?

Cóż, macedoński rząd cały czas podkreśla, że dzięki zmianom dokonanym w Skopje, miasto to odwiedza coraz więcej turystów. Poniekąd ten wpis nie powstałby, gdyby nie chęć przekonania się, jak można budować antyczne miasto w XXI wieku. Skopje niewątpliwie może być dla turystów ciekawe i zapewne ich liczba ciągle będzie jeszcze wzrastać. Miejmy jednak nadzieję, że macedoński rząd zacznie też myśleć o samych Macedończykach, bo to w końcu oni tworzą ten kraj, żyją w nim i na niego pracują. My turyści wpadamy tylko na chwilę, robimy parę zdjęć i znikamy.

No dobrze, a jak wyglądają te pomniki?? Niech przemówią zdjęcia!

Panie wyprowadzające psa na spacer

SkopjePies we własnej osobie

SkopjeLew – jeden z wielu w Skopje

SkopjeByk jaki jest, każdy widzi

byk SkopjeGalerianki

SkopjePomnik człowieka drzewa

_DSC6417Pomnik Poległych Bohaterów Macedonii  (koszt 2.3mln EUR)

SkopjePomnik Macedońskich Matek

SkopjePomnik derwiszy

SkopjeJeden z wielu konnych pomników jakie znajdziemy w Skopje

SkopjeJedna z barek, która powstała na Vardarze

barka SkopjeTrwająca budowa nowej siedziby filharmonii i kolejne posagi

filharmonia SkopjeMatka Teresa i jej Muzeum

Matka Teresa SkopjePorta Makedonia czyli macedoński Łuk Tryumfalny made in 2012.

Porta Makedonia

Post Skopje 2014 – projekt zmieniający rzeczywistość pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/skopje-2014-projekt-zmieniajacy-rzeczywistosc/feed/ 13 3340