Różne

Podróżniczy hipsterzy? Backpackerzy!

9 listopada 2014

Odkąd sama prowadzę bloga, dużo częściej przyglądam się trendom panującym w podróżniczym świecie – jakie kierunki są popularne; w jaki sposób ludzie podróżują; co robią, by wyjazd był jak najbardziej niskobudżetowy, itd.

W efekcie tych obserwacji i poszukiwań informacji zostałam doprowadzona do całej idei backapckingu i wielu stron poświęconych temu sposobowi podróżowania. I do jakich doszłam wniosków? Ano takich, że wielu backpackerów uważa się za lepszych od innych turystów, podróżujących chociażby jak ja i Marek samochodami.

garryknight, CC BY-SA 2.0, https://www.flickr.com/photos/garryknight/2799555653/sizes/l

garryknight, CC BY-SA 2.0, https://www.flickr.com/photos/garryknight/2799555653/sizes/l

I tu od razu mała uwaga. Nie uważam, że wszystkie osoby, które pakują plecak i jadą w świat mają te hipsterskie zapędy. Sama uprawiałam swego czasu tramping, czyli oprócz plecaka zabierałam ze sobą namiot, butlę z gazem, karimatę, śpiwór itd. i przemierzałam Bałkany, Słowację czy Polskę, będąc w jakiś sposób samowystarczalą. Uwielbiałam i nadal uwielbiam ten sposób podróżowania, ale jednak jeżdżenie Kianką też ma swój urok. Nie zmienia to faktu, że nie uważam się za lepszą od kogoś, kto np. podróżuje rowerem, czy motocyklem albo na stopa. Jednak po lekturze kilku backapckingowych, zagranicznych blogów poczułam się jakby mi ktoś usilnie chciał wmówić, że prawdziwym turystą jest tylko ten, kto swój cały dobytek dźwiga na plecach. No właśnie, ale czy można zdefiniować prawdziwego turystę?

Jakiś czas temu odbyłam z jedną znajomą rozmowę na temat prowadzenia bloga, spisywania swoich podróżniczych doświadczeń itd. Wtedy padło pytanie: „A nie boisz się, że ktoś ci zarzuci, że wozisz wygodnie dupę samochodem i że to co robisz nie jest wcale takie nadzwyczajne?” Przede wszystkim ja nigdy nie uważałam, że to co robię jest nadzwyczajne. Bo każdy może wsiąść w auto i pojechać na Bałkany czy do Europy Zachodniej. Taka jest teoria, bo wcale nie wszyscy i nie każdy ma odwagę zorganizować swój wyjazd od A do Z. No ale pomijając ten drobny fakt, to moje i Marka podróże nie są ani jakieś super hardcorowe, ani wybitne. Po prostu eksplorujemy zakątek Europy, który nas fascynuje i dzielimy się zdobytą wiedzą z innymi. Owszem, parę razy dostałam informację zwrotną, że ktoś po Bałkanach jeździ więcej ode mnie, częściej, ma większą wiedzą itd., tyle że z nikim się tą wiedzą nie dzieli. No i tu pojawia się kwestia zdefiniowania prawdziwego turysty. Dla mnie jest to niemożliwe, bo jest tyle rodzajów i form podróżowania, że jednoznaczne określenie go jest bardzo trudne. Ale jest parę cech, które według mnie prawdziwy turysta powinien posiadać. Przede wszystkim powinien z szacunkiem odnosić się do kraju, jego mieszkańców i reprezentowanej przez nich kultury. A po drugie powinien chcieć uczyć się nowej rzeczywistości, jaką zastaje w wybranej przez niego podróżniczej destynacji.

No dobrze, a co z backpackerami? Cóż wielu z nich uważa się za prawdziwych turystów, którzy prezentują jedyną słuszną formę podróżowania po świecie. Jak to argumentują?

Backpackera nie ogranicza środek transportu. Czyli w wolnym tłumaczeniu mówiąc, część backpeckerów uważa, że jadąc autem czy motocyklem jesteśmy ograniczeni tym, gdzie za pomocą tego środka transportu możemy dotrzeć. Ogólnie spotkałam się też z opinią, że podróżowanie samochodem jest passe. Inna sprawa, że ta sama osoba pisała również z zachwytem, jak to udawało jej się złapać kolejne auta na stopa i dzięki temu przemieszczać się z punktu A do punktu B. Więc podróżowanie własnym autem jest złe, płacenie za benzynę jeszcze gorsze, ale korzystanie z podwózki jest już jak najbardziej na miejscu. Wiadomo, wielu backpackerów chce podróżować za jak najmniejsze pieniądze, a jednak auto musi mieć paliwo, ubezpieczenie, aktualny przegląd itd., a to kosztuje. Z drugiej strony, skoro nawet taka Kianka może służyć za pokój sypialny, to generalnie każde auto pozwoli nam zaoszczędzić na noclegach (o ile oczywiście godzimy się na pewne niewygody). Odniosłam też wrażenie, że część backpackerów uważa, że jak ktoś podróżuje za pomocą własnego środka transportu, to z niego nie zsiada/nie wysiada z niego, a co za tym idzie, nie używa do przemieszczania własnych nóg. Życzę zatem powodzenia komuś, kto chciałby np. starówkę Dubrownika objechać autem 😉

Backpacker nosi swój dobytek na plecach. Czyli w wolnym tłumaczeniu, jego podróż wymaga więcej wysiłku. Ale nie chodzi mi tutaj o ten związany z dźwiganiem ciężkiego wora, a o fakt planowania wszystkiego od początku do końca. Hmm… brzmi znajomo, choć wcale nie jesteście backpackerami? No właśnie, jeśli podróżujemy na własną rękę, nie ważne w jaki sposób, to mamy świadomość tego, że musimy sami wszystko zaplanować, zapewnić itd. Jeśli się na to nie godzimy, to wykupujemy wycieczkę zorganizowaną w biurze podróży i jedyne, o co się martwimy, to o naładowanie baterii w telefonie i aparacie. Jednak zauważyłam, że wielu backpackerów sądzi, iż tylko oni tak naprawdę muszą zaplanować swoje wojaże, zadbać o znalezienie noclegu lub miejsca na namiot, zapewnienie sobie transportu itd. Bo przecież jak ktoś jedzie autem, to to auto wie gdzie ma jechać i samo się kieruje. Kianka też tak ma, ale jest zbyt wstydliwa, w efekcie potrzebuje naszej nawigacyjnej ingerencji..

Backpackerzy są bliżej. Czyli w wolnym tłumaczeniu, według nich mają szansę na bliższy kontakt z mieszkańcami danego kraju/regionu, są bliżej przyrody. A wszystko dzięki temu, że korzystają z lokalnej infrastruktury od transportu na sklepach kończąc; nocują pod namiotem na dziko itd. Owszem, zgodzę się z tym, że podróżując autem ma się mniej szans na interakcje z miejscowymi. Choć z drugiej strony, jak ktoś tych interakcji chce, to je będzie miał, nie ważne czym i jak się przemieszcza. Z tym obcowaniem z przyrodą również się nie zgodzę, że jest tylko domeną backpackerów. Z auta też się w końcu wysiada i można mieć piękny nocleg, trekking, spacer w cudownych okolicznościach przyrody.

obscure allusion, CC BY-SA 2.0, https://www.flickr.com/photos/26158205@N04/2456363834/sizes/o/

obscure allusion, CC BY-SA 2.0, https://www.flickr.com/photos/26158205@N04/2456363834/sizes/o/

Tylko backpackerzy tworzą podróżnicze społeczności. Czyli w wolnym tłumaczeniu, tylko „plecakowicze” integrują się na polu ich wspólnego stylu podróżowania. Mają swoje hostele, swoje serwisy itd. Zapominają jednak, że jeśli prowadzą bloga, to równocześnie przynależą do sporego grona blogerów podróżniczych, którzy chociażby w Polsce tworzą całkiem fajną ekipę, która potrafi wspierać się w promowaniu, czy innych działaniach. Są też ekipy podróżujących po świecie motocyklistów, rowerzystów, społeczność autostopowiczów i wiele innych. Ale nie, według backpeckerów tylko oni są społeczni.

Generalnie też wielu backpackerów podkreśla swoją wybitną indywidualność, bycie alternatywnym, czasem bardziej zdystansowanym względem pewnym wydarzeń czy miejsc. Według mnie tworzą właśnie taką hipsterską otoczkę wokół siebie. Sama, jak już wcześniej wspomniałam, uprawiałam przez wiele lat tramping. Też dźwigałam 25kilowy plecak, mając tam swój dobytek, jeździłam na stopa oraz transportem publicznym. Tyle, że wtedy mówiłam o tym, że jadę na trekking np. po Małej i Wielkiej Fatrze, albo po bałkańskich górach. Teraz należy mówić o wyprawie trampingowej lub backpackerskiej (choć to drugie sformułowanie jest raczej częściej używane). I w tych dwóch słowach często kryje się poczucie bycia lepszym, zdefiniowanym w ramach pewnych założeń, przynależącym do pewnej społeczności i grupy. No i może właśnie o to backpackerom chodzi. Że na co dzień nie czują, że gdzieś przynależą. Za to w podróży stają się kimś, kto swoją postawą reprezentuje pewną ideę. Więc może stąd bierze się tworzenie tej całej hipsterskiej otoczki, tego poczucia bycia bardziej alternatywnym od tych, którzy podróżują własnym środkiem transportu?

W tym moim wywodzie bazowałam na tekstach, jakie przeczytałam na anglojęzycznych, zagranicznych blogach. W Polsce znam wiele osób uprawiających tramping i backpacking, które zachowują się „normalnie”, nie twierdząc, że ich sposób podróżowania jest znacznie lepszy od mojego czy od kogoś, kto przemierza świat np. na rowerze; że jest jedynie słusznym. Ja wychodzę z założenia, że każdy poznaje świat w taki sposób, w jaki mu odpowiada. Jedni spoglądają przez okna samochodów, inni z rowerowego siodełka, jeszcze inni przemierzają kontynenty na piechotę, inni żeglują. Czy ktoś z tej grupy jest lepszy od innych? Nie. Bo wszystkich tych ludzi łączy jedno – chęć poznawania świata, ruszenia się z miejsca, zobaczenia czegoś więcej. Moim zdaniem w tym przypadku nie ważny jest środek, który nas do tego celu doprowadzi, a samo jego osiągnięcie.

Pozdrawiam zatem wszystkich backpackerów, rowerzystów, żeglarzy, motocyklistów, autostopowiczów (którzy w większości też mogą się nazwać backpackerami), osoby podróżujące samochodami, konno, na osiołku, wielbłądzie, quadzie, hulajnodze, kajakiem, balonem i czymkolwiek jeszcze. Bo wszyscy jesteśmy jedną, wielką podróżniczą rodziną i tego się trzymajmy, a nie twórzmy jakieś sztuczne i nikomu niepotrzebne podziały!!

 PS. Wszystkich Was, zarówno hipsterskich backpackerów, jak i pozostałych podróżników zachęcam do dyskusji na temat tego, kim jest prawdziwy turysta i czy można go w ogóle zdefiniować. Jestem bardzo ciekawa Waszych przemyśleń na ten temat!

TAG
POWIĄZANE WPISY