Post Czy Słowenia to Bałkany? pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Zatem od początku. Wczoraj udostępniłam sympatyczną i ładną grafikę, prezentującą kraje bałkańskie oznaczone ludowymi, kolorowymi wzorami. Napisałam, że chciałabym mieć koszulkę z takim obrazkiem. Wpis ten został polubiony przez ponad 60 osób, a większość komentarzy była pozytywna. Pojawiły się jednak głosy, że przecież Słowenia to nie Bałkany, a ci, którzy tak twierdzą to niedouczeni ignoranci (choć tak naprawdę zostało użyte nieco ostrzejsze słowo). Ponieważ pisząca to osoba nie jest dla mnie żadnym autorytetem, postanowiłam się zbytnio nie przejmować. Jednak później doszłam do wniosku, że jeśli ktoś mówi źle o mnie i moich czytelnikach, to nie można tego ot tak zostawić. W szczególności, że chyba autorowi tych niezbyt miłych słów przydałaby się też mała lekcja dotycząca Bałkanów.Na początek szybki przegląd internetu i blogów oraz portali o tematyce bałkańskiej. 95% z nich zalicza Słowenię do Bałkanów. Dodam, że część z tych stron prowadzona jest przez większych ode mnie specjalistów, osoby mieszkające i pracujące na Półwyspie, którzy z historii tego regionu dostaliby na klasówce wyższą ocenę ode mnie. Jednak na to wychodzi, że oni też są niedouczeni. Znalazłam jednak autorytet, na którego nie boję się powoływać, a który często przytaczany jest w trakcie kłótni o terytorialny zasięga Bałkanów. Niech na scenę wejdzie Maria Todorova i jej „Bałkany wyobrażone”.
Luigi Rosa has moved to Ipernity, CC BY-SA 2.0, https://www.flickr.com/photos/lrosa/3385842874/sizes/l
Już w pierwszym rozdziale ta znamienita badaczka podejmuje się wątku dotyczącego tego, jakie kraje uznać można za Bałkany. Przez wieki historycy mieli z tym prawdziwy problem i pojawiały się bardzo różne interpretacje. W okresie przed i po II wojnie światowej, chciano wyeliminować nazwę „Bałkany” i zastąpić ją „Półwyspem Południowo – Wschodnim” (przede wszystkim zależało na tym Niemcom). Reszta świata używała głównie pierwszego określenia.
Jedyną interpretację różnicującą zakres pojęć „Europa Południowo – Wschodnia” i „Bałkany” znaleźć można w piśmiennictwie niemieckojęzycznym, a opiera się ona na rozbieżności w kryteriach definicji, różnica ta nie występuje jednak u wszystkich autorów ani nie jest jednoznaczna. Najszersze rozumienie nazwy „Europa Południowo – Wschodnia” zaproponował Karl Kaser. Twierdził on, że wziął pod uwagę przede wszystkim kryteria geograficzne, i wytycza następujące granice: Karpaty na północy, Morze Czarne na wschodzie, Morze Egejskie na południu oraz Morze Jońskie i Adriatyk na zachodzie. Na obszarze tym znajdują się wobec tego: Słowacja (ale nie ziemi czeskie, nawet sprzed podziału na Czechosłowacji), Węgry, Rumunia, była Jugosławia, Albania, Bułgaria, Grecja i europejska część Turcji. Zgodnie z tą interpretacją Europę Południowo – Wschodnią można uznać za spójną jednostkę o dużym zasięgu, w której Bałkany stanowią tylko jeden z podregionów.
Maria Todorova, Bałkany Wyobrażone, strona 72
Inny badacz historii włączał do Europy Południowo – Wschodniej Węgry, Rumunię, Jugosławię, Albanię, Bułgarię, Grecję i europejską część Turcji. Zapewne parę osób już kręci nosem, bo jak można do tej części naszego kontynentu zaliczać Węgry. Otóż działo się tak najczęściej, gdy Europę Południowo – Wschodnią i Bałkany traktowano jako synonim. Oczywiście łatwo jest się domyślić, jaką wywoływało to reakcję u samych Węgrów, którzy za nic w świecie nie chcieli być traktowani jako mieszkańcy Bałkanów (tu warto dodać, że słowo „Bałkany, bałkańskie” miało i czasami nadal ma wydźwięk mocno negatywny).
Generalnie powyższa przynależność terytorialna opiera się na kryteriach geograficznych. Jednak zaraz po nich uwzględniano również kryteria historyczne i kulturowe.
Według Cvijica za północną granicę Półwyspu Bałkańskiego powinno uznać się Dunaj i Sawę. Praktycznie wykluczało to z jego mistrzowskiego, choć kontrowersyjnego studium Rumunię. Z drugiej strony Cvijic, mówiąc o południowych Słowianach, zrobił wyjątek i wziął pod uwagę kryteria polityczne oraz antropologiczne, tak aby Chorwaci i Słoweńcy znaleźli się w kręgu, jak to określił, cywilizacji bałkańskiej.
Maria Todorova, Bałkany Wyobrażone, strona 74
George Hoffman zaproponował natomiast interpretację opartą na mieszance kryteriów w dużej mierze geopolitycznych, które według Marii Todorovej dobrze odzwierciedlają zimnowojenną perspektywę jaką obrał.
Tylko trzy kraje określił jako niezaprzeczalnie bałkańskie – Albanię, Bułgarię i Jugosławię. Zgodził się, że Grecja i Rumunia (zwłaszcza Wołoszczyzna i Mołdawia) muszą być uwzględnione w dyskusji o „jądrze Bałkanów”, ale nie zbadał tych krajów. W przypadku Rumunii Dunaj – chociaż miał być jedynie granicą symboliczną – uznał za dostateczny powód wykluczenia tego kraju.
Maria Todorova, Bałkany Wyobrażone, strona 74
Maria Todorova pod koniec rozważań na temat terytorialnego zasięgu Bałkanów stwierdza:
Biorąc pod uwagę wszystkie subtelności, które powodują, że pewne regiony należy uznać za bardziej bałkańskie od innych (w sensie epistemologicznym, a nie moralnym) niniejsza książka zalicza do narodów bałkańskich Albańczyków, Bułgarów, Greków, Rumunów i większość mieszkańców byłej Jugosławii. Podobnie jak Cvijić nie bierze pod uwagę Słoweńców, ale Chorwatów już tak, gdyż część zamieszkiwanych przez nich terenów była przez długi czas pod rządami Turków osmańskich.
Maria Todorova, Bałkany Wyobrażone, strona 76
Teraz zapewne parę osób uśmiecha się ironicznie do monitora, bo mój bałkański autorytet nie włącza do Bałkanów Słowenii. Spójrzcie jednak wyżej. Wielu historyków z XX wieku zaliczało do bałkańskiego regionu całą Jugosławię. A dla przypomnienia tylko dodam, że w jej skład wchodziły: Bośnia i Hercegowina, Chorwacja, Czarnogóra, Macedonia, Słowenia oraz Serbia. A zatem przynależność Słowenii do Jugosławii jest jednym z powodów, dla których kraj ten powszechnie zaliczany jest do Bałkanów. I nie wynika to z ignorancji czy braków w wykształceniu. Chodzi raczej o kryteria, jakie się przyjmuje. Skoro historycy – badacze tego regionu nie są jednogłośni w określaniu, jaki kraj Bałkanami jest, a jaki nie jest, to dlaczego my – pasjonaci mamy się od siebie nie różnić w tym zakresie? Ja wychodzę z następującego założenia – wszyscy, zarówno Ci, którzy twierdzą, że Słowenia do Półwyspu nie należy, jak i Ci którzy ją do niego przypisują mają rację. Dlaczego? Właśnie przez przyjmowanie innego punktu odniesienia, innego kryterium związanego z terytorialną przynależnością tego konkretnego państwa. Bo każdy z tych punktów i każde z kryteriów jest na swój sposób prawidłowe. Inna sprawa, że w trakcie mojej bałkańskiej, blogowej „kariery” spotykałam się ze stwierdzeniami, że „Albania to nie Bałkany”; „Kosowo to nie Bałkany, bo taki kraj nie istnieje”; „Grecja to nie Bałkany”; „Rumunia to nie Bałkany” itd. Idąc tym tropem mogłoby się zaraz okazać, że wiele osób neguje po prostu istnienie takiego regionu jak Bałkany. Jednak byłaby to daleko idąca interpretacja, która jeszcze mocniej wbiłaby kij w i tak już wkurzone mrowisko.
Powróćmy jeszcze raz do grafiki, która wywołała u niektórych niezbyt pozytywne emocje. Otóż zaczęłam z zaciekawieniem czytać, co na profilu The Balkans sądzą o niej ludzie z różnych stron świata. Generalnie nikt nie oburzył się faktem przyłączenia Słowenii do Bałkanów. Znalazło się jednak parę osób, których zdenerwowało to, że do regionu tego zaliczono europejską część Turcji. Przede wszystkim padały głosy, że przecież Stambuł nie jest stolicą Turcji i że kraj ten, a raczej jego mieszkańcy nie identyfikuje się z Bałkanami. Pojawił się też głos mówiący, że Rumunia również nie jest bałkańska. Jednak o dziwo na temat Słowenii cisza. Dodam tylko, że profil The Balkans ma ponad 20 000 fanów, a grafikę polubiło prawie 700 osób, natomiast udostępniło prawie 130.
Doskonale wiem, że wpisem tym tak naprawdę nie rozwiązuję sporu dotyczącego przynależności Słowenii do Bałkanów. Moim celem było jednak pokazać Wam i sobie, że również z naukowego punktu widzenia, wzbudza on sporą dawkę emocji i kontrowersji. Oczywiście łatwo zauważyć, że Słowenii bliżej jest do Austrii i Włoch (nie tylko ze względu na sąsiedztwo, ale i kulturę) niż do takiej Albanii. Jednak Słowenia miała „pecha”, że była częścią Jugosławii, w efekcie jest teraz bardzo często zaliczana do Bałkanów. Dla części Słoweńców jest to niedopuszczalne, innym raczej nie przeszkadza, że ktoś nazywa ich mieszkańcami Bałkanów. Bo ile osób tyle podejść i interpretacji. Zatem drodzy czytelnicy – nie kłóćcie się już więcej o to, czy Słowenia jest bałkańska, czy też nie, bo stracicie dużo nerwów, a i tak nie dojdziecie do jakiegokolwiek porozumienia, bo każdy będzie uważał, że jego racja jest najtrafniejsza, najbardziej prawdziwa, najlepsza itd.
Post Czy Słowenia to Bałkany? pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Post Bałkany 2012. Część 1- Kianka Expedition startuje pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>Kianaka
Na to, że wyjechaliśmy w kwietniu 2012 roku na Bałkany, złożyło się kilka rzeczy. Po pierwsze oby dwoje z moim ówczesnym chłopakiem, a obecnym narzeczonym – Markiem, byliśmy niezadowoleni ze swoich miejsc pracy. Ja, mając umowę do końca lutego, po prostu jej nie przedłużyłam. Marek ze swojej pracy po prostu odszedł pod koniec marca. Siedząc kiedyś przy grzanym winie, zaczęłam snuć rozważania o tym, jakby to fajnie było rzucić wszystko w cholerę i pojechać na 3-4 tygodnie na Bałkany. Początkowo Marek podchodził dość sceptycznie do moich marzeń. Ale po pewnym czasie było już postanowione: Jedziemy! Data wyjazdu narzuciła się sama – kwiecień, środa, po Świętach Wielkanocnych, które mieliśmy spędzić w Wiedniu z racji chrztu córki mojej kuzynki, która tam mieszka na stałe. Początkowo planowaliśmy zjeździć Bałkany za pomocą autostopa, jednak szybko wyszło nam, że najlepiej będzie spakować się w samochód i wyruszyć w świat. Zresztą Markowi marzył się samochodowy trip po Europie. W ten oto sposób do naszego dwuosobowego teamu dołączyła Kia Picanto, czyli Kianka. Stąd też później naszą wyprawę ochrzciliśmy jako Kianka Expedition.
Co planowaliśmy? Zasadniczo głównie skupiliśmy się na Chorwacji, w której ja nigdy nie była, a Marek w miarę dobrze znał, więc mógł wskazać warte odwiedzenia miejsca. Ja oczywiście chciałam jak najwięcej gór, więc wybrałam między innymi Biokovo i Welebit, na cele naszych trekkingów. Uznałam, że musimy również odwiedzić Czarnogórę, za którą mocno się przez dwa lata stęskniłam. Podsumowując ułożyliśmy plan na jakieś 2-3 tygodnie. Wspólnie ustaliliśmy, że dłużej podróżować nie możemy, gdyż Marek miał jeszcze do skończenia studia zaoczne i nie mógł opuścić zbyt dużo zajęć.
Po zebraniu map i przewodników, zrobieniu zapasów jedzenie oraz po przeliczeniu funduszy byliśmy gotowi na wyprawę. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze wielu rzeczy, ale to jest najpiękniejsze w podróżach, że potrafią naprawdę zaskakiwać….
11.04.2012 KIANKA EXPEDITION WYRUSZA
Poprzedniego dnia wróciliśmy z Wiednia do Kielc, gdzie czekała na nas Kianka oraz wszystkie nasze wyjazdowe graty. O 5 rano wyruszamy spod mojego kieleckiego domu. Jest zimno i ciemno, ale wierzymy, że na Bałkanach będzie cieplej niż w Polsce.
Nasz kraj pokonujemy bez większych przeszkód. Po godzinie 7 jesteśmy już za Krakowem. Pogoda szykuje się piękna – świeci słońce, a moją radość potęguje widok ośnieżonych szczytów Tatr.
Tatry, piękne Tatry
W Chyżnem zatrzymujemy się, by dokupić parę rzeczy do naszych zapasów żywieniowych, w tym głównie pieczywo. Po szybkich zakupach przekraczamy granicę ze Słowacją. Testujemy zdolność nawigacji pożyczonej od moich rodziców, do unikania płatnych odcinków dróg. Na szczęście dla nas GPS działa bez zarzutów. Nasza trasa jest do tego wyjątkowo malownicza: Trstena, Donovaly czy Banska Bystrzyca. Góry, czyli to co rude tygrysy lubią najbardziej. Pogoda zasadniczo nam dopisuje, jedynym minusem jest wiatr, który usiłuje zmieść nas z drogi.
Oravski Podzamok
Górsko
Do Węgier docieramy około godziny 15. Kolejny raz będąc w tym kraju czuję się jak analfabetka, która nawet nie jest w stanie przeczytać nazwy miejscowości. Węgry w jakiś sposób przypominają nam Polskę – autostrady kończące się gdzieś w polu, ronda mające kilka zjazdów, ale tylko dwa – trzy są drożne, bo reszta (podobnie jak autostrady) kończy się w polu. Generalnie jedzie nam się tam dobrze, dopóki nie trafiamy na trasę, po której pędzą wściekłe tiry, które nie dość, że nas wyprzedzają lub siedzą nam na ogonie, to jeszcze wyprzedzają siebie nawzajem. W końcu Marek stwierdza, że nie chce zginąć zgnieciony przez wielką ciężarówkę i zjeżdża na pobocze, by przepuścić część tego nadpobudliwego towarzystwa.
Koło godziny 19 przejeżdżamy przez mikroskopijny fragment Słowenii – dokładnie 10kilometrowy odcinek. Nawet nie zauważyliśmy zmiany państwa, no może po za bardziej zrozumiałymi niż na Węgrzech napisami.
Gdzieś pomiędzy Słowenią a Chorwacją
Chwilę po 19 jesteśmy na słoweńsko – chorwackim przejściu granicznym. „Turystycznie?” – pada pytanie ze strony pograniczników. Zgodnie odpowiadamy, że tak, choć prawdę powiedziawszy mogliśmy zostać posądzeni o przemyt żywności do krajów bałkański. Na szczęście nikt nie wnikał w to, co mieliśmy zapakowane w torbach i plecakach.
Po chorwackiej stronie granicy uświadamiamy sobie, że nasz pożyczony i zaktualizowany przed wyjazdem GPS twierdzi, iż w Chorwacji nie ma dróg a do Plitvickich Jezior mamy jechać przez Lubljanę. Trochę to komplikuje sprawę, ale od czego jest zwykła, papierowa mapa?
Wyruszamy dalej na poszukiwanie jakiegoś miejsca noclegowego. Mniej więcej na wysokości Puscine decydujemy się skręcić w las, by ukryci między drzewami rozbić nasze obozowisko. Najpierw dostajemy zawału, gdy przy drodze widzimy jelonka. Na szczęście nie był on żywy, a zrobiony z metalu czy drewna. Problem polegał na tym, że gdy poświeciliśmy na niego kiankowymi światłami, zaświeciły mu się oczy, jak żywemu zwierzakowi. No cóż… creepy jelonek na długo zapadł nam w pamięć.
W las wjechaliśmy szutrową drogą i po kilkuset metrach zorientowaliśmy się, że jedziemy ścieżką rowerową. W końcu udaje nam się znaleźć odpowiednie miejsce dla nas, namiotu i Kianki. Po ponad 15h jazdy sen jest czymś, o czym marzymy. Niestety po paru godzinach budzi nas wichura i ulewa. Później ten armagedon ustaje, by po chwili znów się rozszaleć. Nie takiego powitania oczekiwaliśmy od Bałkanów, ale może to tylko złe dobrego początki !
Tak mniej więcej wyglądała nasza trasa tego dnia. Z bliżej nieokreślonych przyczyn google maps nie pozwala na poprowadzenie trasy przez przejście grniczne Mursko Sredisce.
Post Bałkany 2012. Część 1- Kianka Expedition startuje pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.
]]>