Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-includes/pomo/plural-forms.php on line 210

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-includes/pomo/plural-forms.php:210) in /wp-content/plugins/wp-super-cache/wp-cache-phase2.php on line 1167

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/plugins/jetpack/_inc/lib/class.media-summary.php on line 77

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/plugins/jetpack/_inc/lib/class.media-summary.php on line 87

Warning: Creating default object from empty value in /wp-content/themes/journey/framework/options/core/inc/class.redux_filesystem.php on line 29

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-includes/pomo/plural-forms.php:210) in /wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Tirana – Bałkany według Rudej http://balkany.ateamit.pl Subiektywne spojrzenie rudej i Marka na Bałkany, podróże i nie tylko! Thu, 07 Jun 2018 07:00:36 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.6 http://balkany.ateamit.pl/wp-content/uploads/2014/12/DSC09337-5497cfcbv1_site_icon-32x32.png Tirana – Bałkany według Rudej http://balkany.ateamit.pl 32 32 80539066 Tirana – miasto, które się zmienia http://balkany.ateamit.pl/tirana-miasto-ktore-sie-zmienia/ http://balkany.ateamit.pl/tirana-miasto-ktore-sie-zmienia/#respond Thu, 12 Oct 2017 06:42:32 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=10655 Albańska stolica nie należy do najpiękniejszych miast an świecie, jednak dla nas to szalenie ciekawe miejsce na mapie Europy. Przekonajcie się dlaczego!

Post Tirana – miasto, które się zmienia pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Generalnie o większości krajów bałkańskich można napisać, że tempo zachodzących w nich zmian jest naprawdę ogromne. Jednak pod tym kątem, to właśnie Albania wiedzie wśród nich prym. Wystarczy nie być w niej przez kilka miesięcy, by móc zauważyć kolejne metamorfozy, jakim została poddana. W Tiranie byliśmy w sierpniu 2016 r. Wróciliśmy równo rok później i okazało się, że miasto uległo niesamowitej transformacji. Tirana odkrywała przed nami swoje nowe oblicze w trakcie wycieczki rowerowej i pieszej.

Spontaniczny nocleg

Generalnie jadąc do Albanii nie planowaliśmy wizyty w Tiranie. Jednak po dwóch dniach w tym kraju stwierdziliśmy, że nie chce nam się stamtąd wyjeżdżać. Będąc w Velipoji stwierdziliśmy, że chcemy wpaść do Tirany, przenocować i zażyć trochę nocnego życia. W Kolonacie znajdującym się w kurorcie łapiemy zasięg i na bookingu szukamy noclegu. Udaje mi się znaleźć bardzo dobrą ofertę, za jakieś 70 zł za pokój z łazienką w Hostelu Grande House. Po zeszłorocznych problemach z bookingiem w Albanii byłam nieco zestresowana, że znów przyjedziemy na miejsce i nie będziemy mieli gdzie przenocować, bo będzie overbooking. Ale tym razem miało być inaczej. Hostel Grande House znajduje się jakieś 3 km od centrum, nieopodal szpitala (Spitali Universitar i Traumes). Pomimo początkowych błędów nawigacyjnych, które nam zafundował Google Maps, udało nam się trafić. Sam hostel znajduje się w pewnym oddaleniu od ulicy, w otoczeniu zieleni. Jest tam sporo miejsca do zaparkowania samochodów. Na miejscu wita nas przemiła dziewczyna, która pokazuje nam pokój oraz informuje o możliwości zamówienie śniadania. W cenie 2.5 € można mieć śniadanie albańskie (ser, dżem, pieczywo, kiełbaski + kawa) lub croissanta i kawę. Wybraliśmy opcję nr 1. Sam pokój był bardzo przestronny, z wygodnym łóżkiem i schludną łazienką. Do tego klima i więcej nam do szczęścia nie było potrzebne.

Ruda patrz pod nogi, znaczy się… pod koła

Po chwili odpoczynku postanawiamy wyruszyć na rowerową przejażdżkę po Tiranie. Przed opuszczeniem hostelu rozmawiamy z pracującą tam dziewczyną. Ostatni raz byliście tu w zeszłym roku? Oj to się zdziwicie. W międzyczasie całkowicie został przebudowany plac Skanderbega. Wyłączono go z ruchu i… a zresztą, sami zobaczycie. Wskakujemy zatem na rowery i wyruszamy w stronę centrum. Generalnie dość często zwiedzamy z perspektywy dwóch kółek, więc jadąc przez ulice Tirany rozglądam się na boki, przyglądam budynkom i mijanym ludziom. Do czasu… W pewnym momencie dostrzegam, że przejeżdżam tylko kilka milimetrów od niezabezpieczonej niczym studzienki. Takich ziejących czernią dziur na ulicach jest mnóstwo, więc później zamiast rozglądać się na boki, gapię się pod koła.

Tirana

0,5 l wody na 3 km jazdy

Docieramy na Plac Skanderbega, który rzeczywiście mocno się zmienił i nie chodzi jedynie o to, że został wyłączony z ruchu kołowego. Jego cała powierzchnia została wyłożona kamiennymi płytami, z których w kilku miejscach wypływają strugi wody lub fontanny. Niestety w samo południe ciężko zachwycić się nad tą transformacją. Żar leje się z nieba, dlatego szybko uciekamy stamtąd, gdyż czujemy się, jakbyśmy znaleźli się na rozgrzanej patelni. Generalnie co chwilę robimy przerwy na uzupełnianie płynów. Dawno nie wlałam w siebie tyle wody i innych napojów, ale przy panującym w mieście upale nie dało się inaczej. Z placu udajemy się do Parku i Madh Kodrat e Liqenit, by odwiedzić Jezioro Tirańskie. W parku tym znaleźć można sporo alejek spacerowych, jak i ścieżek rowerowych. Część z nich właśnie była budowana. Chwilę siedzimy w cieniu drzew z widokiem na jezioro. Później przejeżdżamy przez tamę i usiłujemy wrócić do centrum… fragmentem budującej się autostrady. Szybko stamtąd uciekamy i już normalnie dostępnymi ulicami jedziemy w stronę Placu Skanderbega. Jednak zanim znów tam dotrzemy, zaglądamy w okolice piramidy oraz na ulicę Toptani, którą docieramy do Bunk’Art 2.

Tirana

Tirana

Tirana

Bunk’Art 2

O Bunk’Art 1 pisaliśmy w zeszłym roku. Bunk’Art 2 natomiast został otwarty na jesieni 2016 r. i latem mogliśmy go odwiedzić. Gdzie się znajduje? W samym centrum, tuż obok Teatru Narodowego i budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz Ministerstwa Transportu i Infrastruktury. Wejście do niego skryte jest pod sporą, betonową kopułą bunkra. Tam też, za zgodą pracowników, przypinamy do balustrady nasze rowery i schodzimy w głąb Bunk’Art 2. Bilety kosztują 500 leków od osoby, a na zwiedzanie warto mieć wygospodarowane przynajmniej półtorej do dwóch godzin. Sam bunkier został zbudowany w latach 1981-1986 i przynależał do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W środku znaleźć można 24 pomieszczenia, w których przede wszystkim miał się chronić minister spraw wewnętrznych oraz jego współpracownicy. Bunkier oczywiście zbudowany został tak, aby mógł przetrwać atak zarówno nuklearny, jak i chemiczny. Obecnie znaleźć tam można wystawę, która przybliża działania Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w trakcie komunistycznego reżimu oraz historię Sigurimi, czyli tajnej policji. Dowiedzieć się tam można wielu ciekawych historii. Jedna w szczególności przykuła naszą uwagę. Wiecie, dlaczego w trakcie dyktatury Hodży na głównych przejściach granicznych były salony fryzjerskie oraz sklepy z ubraniami? Otóż każdy obcokrajowiec, który chciał wjechać na teren Albanii, musiał wyglądać jak przeciętny Albańczyk. Przede wszystkim musiał mieć przycięte włosy powyżej uszu, żeby było widać, czy nie ma umiejscowionego za uszami podsłuchu. Po drugie musiał kupić ubrania, takie jakie nosili w owym czasie Albańczycy, by absolutnie niczym się nie wyróżniać. Oprócz tego dowiedzieć się można, w jaki sposób preparowane były dowody, by móc wsadzić kogoś do więzienia, czy jakie tortury stosowało Sigurimi, by wyciągnąć od ludzi zeznania. Podobnie, jak w przypadku Bunk’Art 1, w Bunk’Art 2 praktycznie nie dowiemy się niczego na temat samego Hodży. Niemniej, wystawa jest bardzo ciekawe i naprawdę warto ją zobaczyć.

Bunk’Art 2 (Rruga Abdi Toptani, codz. 9.00-21.00).

Bunk'Art 2

Bunk'Art 2

Bunk'Art 2

Bunk'Art 2

Bunk'Art 2

Tirana i autobusowe rozmowy

Z bunkra przejeżdżamy przez Plac Skanderbega, a następnie nieco inną trasą niż wcześniej wracamy do hostelu. Tam szybko bierzemy prysznic, chwilę odpoczywamy, po czym ruszamy na nocne zwiedzanie miasta. Tirana była nam do tej pory znana tylko za dnia, bo nigdy nie mieliśmy okazji w niej przenocować i pobyć ciut dłużej. Z hostelu udajemy się do ulicy Dritan Hoxha, gdzie postanawiamy złapać autobus do centrum. Jeden nam ucieka i musimy chwilę poczekać na kolejny. Płacimy 40 leków od osoby za bilety, które wydaje konduktor stojący na początku autobusu. Po 3 min jazdy zagaduje mnie stojący obok mnie chłopak, na oko nasz rówieśnik. Pyta się, skąd jesteśmy. Gdy mówimy, że z Polski, stwierdza: O proszę, ja studiowałem architekturę, a jeden z moich wykładowców kształcił się w Polsce. Dyskutujemy o podróżach, Albanii i tego, co tu porabiamy. Po chwili do rozmowy, fakt faktem po albańsku, dołącza się stojąca obok nas kobieta. Nasz nowy znajomy tłumaczy mi jej słowa: Obecnie rodzice zakazują dziewczynom rozmawiać z nieznajomymi, a później gdy te mają 35 lat każą im wychodzić za mąż za kogoś, kogo kompletnie nie znają. Ot taka autobusowa dygresja. Razem z chłopakiem wysiadamy w centrum. Pamiętajcie – jeśli tylko będziecie potrzebować pomocy, podchodźcie do ludzi, rozmawiajcie z nimi. Tutaj zawsze znajdzie się ktoś, kto Wam pomoże, opowie coś ciekawego. Przy okazji wprawia mnie w osłupienie, gdyż stwierdza: Studiowałaś może po angielsku albo skończyłaś filologię angielską? Powiem szczerze, że nie uważam, aby mój angielski był perfekcyjny. Niemniej zarówno po polsku, jak i po angielsku potrafię być gadułą i może dlatego, jeszcze wielokrotnie podczas tego wyjazdu, jak i w trakcie pobytu w Chorwacji byłam chwalona za jego znajomość.

Tirana

Tirana by night

Nocne zwiedzanie stolicy zaczynamy znów od Placu Skanderbega. Gdy tam docieramy, zbieramy szczęki z podłogi. Miejsce to, które w ciągu dnia było wyludnione i sprawiało wrażenie patelni, teraz było pełne ludzi, a w spływającej po powierzchni placu wodzie odbijały się otaczające go, rewelacyjnie oświetlone budynki. Zasiadamy na schodach przed Muzeum Narodowym i podziwiamy, chłonąc jednocześnie atmosferę tam panującą. Dzieciaki taplają się w fontannach, obok nas część osób popija piwo lub inne trunki, tam ktoś pali zioło, kawałek dalej trwają szachowe rozgrywki. Jest gwarno, wesoło, a panujący tu luz szybko udziela się każdemu. Po wypiciu piwa zagłębiamy się w ulice stolicy. Kierujemy się ku Rruga e Kavajes, gdzie udajemy się do restauracji Tek Zgara Tironës. Miejsce to tętni życiem, ale nie spotykamy tam żadnych turystów, a jedynie samych Albańczyków. Marek zamawia grillowane mięsa, ja zaś polecane przez kelnera fergese (danie m.in. z papryk, dużej ilości sera i sosu pomidorowego), do tego jeszcze micha szopskiej, świeżo wypiekany chleb oraz kraftowe piwo. Za tę ucztę dostajemy rachunek na 1100 leków. Początkowo mam wrażenie, że nasz kelner czegoś nie policzył, bo kwota ta wydała mi się śmiesznie mała. Zostawiliśmy mu suty napiwek, gdyż jedzenie było wyśmienite, on sam doskonale nam doradzał, a panująca w restauracji atmosfera była wyjątkowa. Także jeśli Tirana to tylko Tek Zgara Tironës!

Tirana

Tirana

Tirana

Tirana

Tirana

Tirana

Dzielnica Blloku, czyli gdzie imprezuje Tirana

Dawna dzielnica komunistycznych dygnitarzy, czyli Blloku, niegdyś zamknięta dla zwykłych śmiertelników, obecnie tętni życiem. I to głównie wieczorami, gdyż znaleźć tam można liczne dyskoteki, kluby, puby i restauracje. W sobotę na jej ulicach tworzą się korki, gdyż każdy chce podjechać jak najbliżej miejsca, w którym planuje imprezować. Dzieje się dużo, wszędzie gra muzyka, tworząca mniej lub bardziej przyjazną dla ucha kakofonię dźwięków. Trochę z Markiem nie pasujemy do tego miejsca. Ja nie mam szpilek i jakiejś brokatowej czy cekinowej sukienki oraz tony makijażu. Marek natomiast nie przywdział koszuli i długich spodni, przez co stojący przy wejściach do wielu klubów ochroniarze, patrzą na nas spode łba. Zresztą nie należymy do lwów salonowych i wielkich imprezowiczów. Dlatego z Blloku kierujemy się w okolice Piramidy (która notabene miała być w tym roku wyremontowana, ale coś nie wyszło), aby odwiedzić knajpkę Komiteti. Tam panuje cisza i spokój, jest pusto, a piwo niestety jest dość drogie (mała Korca kosztuje 250 leków). Chwilę tam siedzimy, przyglądając się zebranym pamiątkom po komunizmie.

Plac Skanderbega po raz trzeci i problemy z taksówką

Po wizycie w Komitecie wracamy znów na Plac Skanderbega. Docieramy tam koło północy. Nie ma już na nim takich tłumów, jak wcześniej, ale rozgrywane są jeszcze partie szachów, parę osób kręci się po jego płycie, a na schodach toczonych jest kilka rozmów. Dochodzimy do wniosku, że przebudowa placu była strzałem w dziesiątkę. Tirana nie miała takiego typowego centrum miasta, które skupiałoby mieszkańców, stanowiło miejsce spotkań. Obecnie, gdy Plac Skanderbega został wyłączony z ruchu kołowego, ludzie rzeczywiście się tu gromadzą i chętnie spędzają wolny czas. Do tego spływająca po placu woda sprawia, że robi się tam odrobinę chłodniej, a co więcej odbijające się w niej budynki tworzą wieczorem świetlny, widokowy spektakl. W trakcie naszej wizyty trwały jeszcze prace wokół konnego pomnika Skanderbega, ale poza tym przebudowa placu była ukończona. Warto też dodać, że pod Placem powstał duży parking, gdzie za niewielką kwotę można zaparkować i nie musieć się martwić o szukanie miejsce postojowego gdzieś na ulicach Tirany. Koło godziny 1 postanawiamy wrócić do hostelu. Ponieważ nie mamy już zbytnio siły na piesze wędrówki, postanawiamy złapać taksówkę. Dwie z nich znajdujemy stojące obok restauracji serwującej kebaby. Gdy podchodzimy do jednego z taksówkarzy i wyjaśniamy mu, gdzie chcemy dotrzeć, ten patrzy na nas, jak na ufoludki. Usiłujemy mu wskazać nasz hostel na mapie, jednak ten chyba nie był zainteresowany zarobkiem, bo generalnie nas olał. Drugi postanowił zmierzyć się z wyzwaniem i o pomoc w namierzeniu naszego hostelu poprosił pracowników kebaba. Ci wyjaśnili mu, że hostel znajduje się nieopodal szpitala. Efekt był taki, że Marek robił w trakcie jazdy za nawigację i mówił naszemu taksówkarzowi, gdzie ma skręcić itd. Szczerze mówiąc w pewnym momencie myślałam, że nasz kierowca każe Markowi prowadzić. Ostatecznie sam nas dowiózł na miejsce i skasował na kwotę 650 leków. Generalnie jestem w stanie zrozumieć wiele – że ulice w Tiranie zmieniły nazwy na przestrzeni lat, że hoteli i hosteli równie szybko przybywa, jak ubywa. Ale jeśli ktoś jest kierowcą taksówki, to jednak powinien chociaż umieć korzystać z mapy i/lub nawigacji. Ułatwiłoby to życie tak im, jak i ich klientom.

Tirana – miasto zmian

Tirana niewątpliwie jest miastem, które szalenie zmieniło się na przestrzeni lat. Bo oprócz przebudowy Placu Skanderbega, przybyło tam nowych budynków, kilka miejsc wyremontowano. Do tego swoistą ciekawostką był dla nas projekt Ndermarrja e Dekorit – Bashkia Tirane, który wypełnił miasto street artem. Przede wszystkim każda skrzynka elektryczna była wymalowana w postacie z kreskówek lub ciekawe grafiki. Oprócz tego w wielu miejscach, np. na murach czy kamienicach znaleźć można było przyjemne dla oka malowidła. Dzięki temu, zwiedzanie albańskiej stolicy nabierało nowego, nieco bardziej artystycznego wymiaru. Oczywiście kolorowe bloki, wymalowane niegdyś z polecenia Ediego Radmy dalej są, ale świeży street art robi bez wątpienia nieco większe wrażenie. Generalnie choć Tirana nie jest może najpiękniejszym miastem na ziemi, to na pewno jest ciekawa, różnorodna, pełna kontrastów, a dzięki temu nie da się obok niej przejść obojętnie. My będziemy tam jeszcze wracać, bo na pewno miasto to może nas jeszcze nie raz zaskoczyć! I Was też do tego gorąco zachęcamy.

Tirana

Tirana

Tirana

Post Tirana – miasto, które się zmienia pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/tirana-miasto-ktore-sie-zmienia/feed/ 0 10655
Różnorodność – słowo klucz wyjaśniające, dlaczego ciągle wracamy na Bałkany http://balkany.ateamit.pl/roznorodnosc-slowo-wyjasniajace-dlaczego-wracamy-balkany/ http://balkany.ateamit.pl/roznorodnosc-slowo-wyjasniajace-dlaczego-wracamy-balkany/#respond Mon, 14 Aug 2017 19:20:08 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=10249 Już wiemy, dlaczego ciągle wracamy na Bałkany. Wszystko zasługą jednego słowa, jakim jest "różnorodność"!

Post Różnorodność – słowo klucz wyjaśniające, dlaczego ciągle wracamy na Bałkany pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Przez dwa tygodnie, na przełomie lipca i sierpnia, zjeżdżaliśmy z Markiem Bałkany. Jakby to powiedzieli z przekąsem nasi znajomi – „Znowu??” Odwiedziliśmy Serbię, Czarnogórę, Albanię, Bośnię i Hercegowinę oraz Chorwację, w której ja zostałam na dłużej. I choć ponownie byliśmy w krajach, które znamy, to praktycznie nie oglądaliśmy miejsc, które mieliśmy okazję zobaczyć podczas poprzednich wypraw. W tracie tych wspólnych dwóch tygodni dużo rozmawialiśmy o tym, dlaczego ciągle wracamy na Bałkany. I doszliśmy do jednego wniosku – słowem kluczem wyjaśniającym ten stan rzeczy, jest RÓŻNORODNOŚĆ.

Bałkańska różnorodność

Road trip po Bałkanach pozwala zakosztować różnorodności tego regionu. Wystarczy przejechać przez 2-3 kraje, by przekonać się, jak wiele mają do zaoferowania. Od wspaniałych miast, przez góry, gdzie każde pasmo różni się nieco od pozostałych, po morskie przestrzenie. Przez cały czas człowiek może cieszyć się wspaniałymi widokami i każdy typ turysty znajdzie tu dla siebie coś odpowiedniego. Ci, którzy chcą zwiedzać aktywnie, będą mogli skorzystać z licznych szlaków pieszych oraz coraz liczniejszych szlaków rowerowych, a także wziąć udział w raftingu, kanioningu, konnych wycieczkach itp. Osoby chcące poznawać historię, będą mogły zwiedzić stanowiska archeologiczne czy niezliczoną ilość zabytków skrywających się zarówno w dużych miastach, jak i na prawdziwych odludziach. Pewnie moglibyśmy tak długo wymieniać, ale większość z Was doskonale wie, o co chodzi.

Różnorodność naszymi oczami

Aby przekonać tych nieprzekonanych, że bałkańska różnorodność jest czymś namacalnym, przygotowaliśmy zestawienie zdjęć z naszej dwutygodniowej, wspólnej podróży, które pokaże Wam, w czym rzecz. Przejechaliśmy jakieś 3500 km, w trakcie których wędrowaliśmy po górach, spędzaliśmy czas na plażach, pływaliśmy po jeziorach (lub w nich), odwiedzaliśmy miasta, podziwialiśmy rzeki, gubiliśmy się wśród bezdroży. Wystarczą tylko dwa tygodnie, by zakochać się w bałkańskich kontrastach i mnogości miejsc, które diametralnie różnią się od pozostałych. Przed Wami 16 zdjęć, które udowodnią Wam, że różnorodność to siła całych Bałkanów!

Bike Park Bukovac (Serbia)

Novi Sad (Serbia)

różnorodność

Fruska Gora (Serbia)

różnorodność

Uvac (Serbia)

różnorodność

Góry Prokletije (Czarnogóra)

różnorodność

Szosa SH20 (Albania)

różnorodność

Jezioro Komani (Albania)

Tirana (Albania)

Jaskinia Pellumbas (Albania)

Ulcinj (Czarnogóra)

Biogradsko Jezero (Czarnogóra)

Góry Sinjajevina (Czarnogóra)

Park Narodowy Sutjeska (Bośnia i Hercegowina)

Hercegowina – ukryta twierdza

Park Fortica (Bośnia i Hercegowina)

Mostar (Bośnia i Hercegowina)

No i jak – już teraz nie dziwicie się, że ciągle wracamy na Bałkany??

Post Różnorodność – słowo klucz wyjaśniające, dlaczego ciągle wracamy na Bałkany pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/roznorodnosc-slowo-wyjasniajace-dlaczego-wracamy-balkany/feed/ 0 10249
BUNK’ART – z wizytą u dyktatora http://balkany.ateamit.pl/bunkart-wizyta-u-dyktatora/ http://balkany.ateamit.pl/bunkart-wizyta-u-dyktatora/#comments Wed, 02 Nov 2016 18:42:12 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=8014 BUNK'ART czyli dawny bunkier Envera Hodży to najnowsza atrakcja Tirany. Czy warto ją odwiedzić? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie we wpisie i filmie.

Post BUNK’ART – z wizytą u dyktatora pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
O tym, że w Tiranie ma zostać udostępniony do zwiedzania ogromny bunkier Envera Hodży, wiedzieliśmy już rok wcześniej. Problem polegał jednak na tym, że choć oficjalnie otworzono go w sierpniu 2015 roku, to pierwsi turyści mogli do niego wejść dopiero w kwietniu 2016. Ponieważ Tirana była na naszej trasie przejazdu przez Albanię w sierpniu, nie mogliśmy przepuścić okazji, by odwiedzić BUNK’ART.

Trochę historii

Budowa bunkra rozpoczęła się we wrześniu 1972 roku. Trzy lata później zakończono stawianie wszystkich ścian, a po kolejnych 3 latach bunkier był podłączony do prądu oraz posiadał swój własny system wentylacji. Jego oficjalne otwarcie nastąpiło 25 czerwca 1978 roku i oczywiście uczestniczył w nim sam Enver Hodża. W końcu to przede wszystkim dla niego oraz wysokich rangą dygnitarzy bunkier był zbudowany. Obiekt ten posiada pięć pięter schodzących pod ziemię (ponieważ miał też chronić przez atakiem nuklearnym), 106 pomieszczeń (w tym prywatne pokoje Hodży, salę kinową zwaną też apelową,  gdzie w razie potrzeby miał obradować albański rząd) i 2685 m² powierzchni. Skąd pomysł zbudowania tak ogromnego bunkra? Otóż do jego stworzenia zainspirowała Envera wizyta w Korei Północnej, gdzie system podziemnych tuneli i obiektów jest mocno rozwinięty. A jak wiadomo, albański dyktator po zerwaniu kontaktów politycznych i gospodarczych najpierw z ZSRR, a później z Chinami popadł w paranoję i uważał, że któreś z tych supermocarstw lub inny, nieznany mu wróg, będzie chciał Albanię zaatakować. Tak się nigdy nie stało, za to kraj został usiany większymi i mniejszymi bunkrami.

BUNK’ART – historia i sztuka

Jak wspomniałam we wstępie, BUNK’ART  to dość nowa atrakcja turystyczna na mapie Tirany. Mimo to już cieszy się bardzo dużą popularnością wśród osób odwiedzających albańską stolicę. My również chcieliśmy zobaczyć ten największy bunkier, a przy okazji nieco poszerzyć swoją wiedzę na temat historii tego kraju. Zakładaliśmy, że uda nam się poznać nieco więcej faktów na temat dyktatury Hodży. Szybko miało się okazać, że nie do końca o to chodziło twórcom inicjatywy BUNK’ART. Ich założeniem było stworzenie przestrzeni, w której nie tylko będzie można poznać historię Albanii, ale gdzie będą odbywały się artystyczne happeningi czy wystawy. Stąd „art” w nazwie. A wracając do przeszłości, to można w bunkrze dogłębnie poznać historię Albanii za czasów II wojny światowej oraz walki z faszyzmem. Samej dyktaturze poświęcone są raptem 2-3 pomieszczenia i kilka tablic informacyjnych. Trochę mało, jak na to, że wystawa znajduje się w bunkrze samego Envera Hodży. To tylko świadczy o tym, że Albańczycy jeszcze nie do końca uporali się ze swoją przeszłością. Bo warto dodać, że w BUNK’ART skupiono się przede wszystkim na „dobrych” aspektach dyktatury, jak emancypacja kobiet czy rozwój szkolnictwa. Tak, oczywiście za czasów Hodży ginęli ludzie, ale w ogólnym rozrachunku, to jednak zrobił sporo dobrego…

Dojazd i zwiedzanie

Wjeżdżając do Tirany od strony północnej trafia się na sporo strzałek kierujących do BUNK’ART. Wejście dla turystów indywidualnych znajduje się przy ulicy Muhamet Deliu w dzielnicy Kinostudio, nieopodal dolnej stacji kolejki na górę Dajti. Natomiast wejście dla grup zorganizowanych położone jest przy ulicy Teki Selenica, stąd też możecie się w sieci spotkać z dwoma adresami bunkra. Wjazd do bunkra jest atrakcją samą w sobie. Od ul. Muhamet Deliu prowadzi do niego ciemny, dość długi tunel, strzeżony przez strażników. Po wyjechaniu z tunelu trafia się na położony wśród drzew parking, z którego widać sunące na Dajti gondole. Tu też znajduje się kasa biletowa. Wstęp to koszt 500 leków, a bunkier zwiedzać można codziennie w godzinach 9.00-17.00 (w sezonie), wtorek – niedziela 9.00-16.00 (poza sezonem). Z parkingu należy udać się sporą drogą wiodącą do góry, która doprowadza do wejścia do bunkra. Znajduje się tu też niewielka kawiarnia. Zwiedzanie rozpoczyna się od prywatnych pomieszczeń Envera Hodży, w tym jego sypialni. W dalszej kolejności przechodzi się przez kilka korytarzy na różnych poziomach, z których można wchodzić do kolejnych pomieszczeń. Zobaczyć w nich można przedmioty związane z okresem wojny i dyktatury, liczne tablice informacyjne (można też zwiedzać ze „słuchawką” opowiadającą w kilku językach, ale to dodatkowy koszt, bodajże 1000 leków). Zwiedzanie kończy się w sali kinowej, która przede wszystkim robi wrażenie swoją wielkością oraz całkiem zadbanym wyglądem. Na terenie BUNK’ART działa praktycznie wszędzie bezpłatne wi-fi. Warto pamiętać, że panuje tam bardzo niska temperatura i latem warto zabrać ze sobą choćby bluzę. Ja osobiście w trakcie prawie dwugodzinnego zwiedzania trochę zmarzłam.

Bunk'Art

Bunk'Art

Bunk'Art

Bunk'Art

Bunk'Art

Bunk'Art

Wirtualna wycieczka

Jeśli wpis plus zdjęcia to dla Was za mało i chcielibyście lepiej poznać bunkier, to zapraszamy Was na wirtualną, filmową wycieczkę po nim. Podczas seansu odwiedzicie razem z nami najważniejsze punkty w bunkrze oraz zobaczycie kilka najciekawszych wystaw.

Zapisz

Zapisz

Post BUNK’ART – z wizytą u dyktatora pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/bunkart-wizyta-u-dyktatora/feed/ 17 8014
Pocztówka z wakacji: Północna i Środkowa Albania http://balkany.ateamit.pl/pocztowka-wakacji-polnocna-srodkowa-albania/ http://balkany.ateamit.pl/pocztowka-wakacji-polnocna-srodkowa-albania/#comments Mon, 08 Aug 2016 17:10:32 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=7407 Druga, wakacyjna pocztówka z pozdrowieniami ze Środkowej i Północnej Albanii.

Post Pocztówka z wakacji: Północna i Środkowa Albania pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Kolejna, wakacyjna pocztówka leci do Was wprost ze słonecznej, lecz lekko burzowej Albanii. Tym razem garść zdjęć z północnej i środkowej części tego bałkańskiego kraju. Zaczęliśmy w okolicach Jeziora Szkoderskiego oraz samej Szkodry. Przejechaliśmy się fragmentem widokowej trasy SH20, która do 2017 ma być cała wyasfaltowana, co da możliwość przejazdu nią od granicy z Czarnogórą. Obecnie tylko część nadaje się dla zwykłych aut, a reszta to wciąż trasa bardziej dla terenówek. Tego samego dnia udaliśmy się do Thethu. Nie dotarliśmy na sam dół, gdyż się ściemniało, a my mieliśmy serdecznie dość. Zostaliśmy jakieś półtora kilometra od centrum miejscowości, w urokliwym, rodzinnym pensjonacie (5 EUR za namiot). Nasz dzień w Theth spędziliśmy na trekingu do Niebieskiego Oka oraz do wodospadu. O naszych wrażeniach opowiemy w osobnym wpisie, bo pewnie jako jedynie nie napiszemy peanu na temat tej górskiej miejscowości. Naszym zdaniem są ciekawsze miejsca do odwiedzenia w Albanii. I mała uwaga: jeśli nie musicie udowadniać sobie i innym, że dojedziecie tam własnym autem, to lepiej pojedźcie busem – tanio, sprawnie i niekłopotliwie. Po opuszczeniu tych okolic ruszyliśmy do Veliopoja oraz centrum kraju. Była Lezha, Tirana oraz Półwysep Rodonit. W drodze na południe zahaczyliśmy o Apollonię. A teraz jesteśmy już na Albańskiej Riwierze i topimy się z gorąca 😉

Droga SH 20 – słynne serpentynysh20

Droga do Theth

theth

W Theth i okolicach

Theth

Theth

Theth

DSC02776

Theth

Droga powrotna z Theth

Theth

Theth

Veliopoje

Veliopoje

Veliopoje

Lezha – twierdza i mauzoleum

Lezha

Lezha

Wizyta w bunkrze Envera Hodży w Tiranie

DSC03057

Był też cudowny i zawsze idealny na nocleg Półwysep Rodonit

Rodonit

Rodonit

Post Pocztówka z wakacji: Północna i Środkowa Albania pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/pocztowka-wakacji-polnocna-srodkowa-albania/feed/ 2 7407
Top 10 najbardziej widokowych miejsc w Albanii http://balkany.ateamit.pl/top-10-najbardziej-widokowych-miejsc-w-albanii/ http://balkany.ateamit.pl/top-10-najbardziej-widokowych-miejsc-w-albanii/#comments Mon, 20 Apr 2015 09:24:25 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=3961 Dokąd udać się w Albanii, by cieszyć się niezapomnianymi widokami? Podpowiadamy nasze typy.

Post Top 10 najbardziej widokowych miejsc w Albanii pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Jakiś czas temu, autor bloga Pan Horyzontu postawił mnie przed wyzwaniem stworzenia listy top 10 najciekawszych atrakcji turystycznych w Albanii. Jednak w trakcie tworzenia tej listy dość szybko się z Markiem przekonaliśmy, że nasze typy dotyczą miejsc, z których według nas roztaczają się jedne z najpiękniejszych widoków. Stąd też dzisiaj zapraszamy Was na naszą listę najbardziej widokowych miejsc w Albanii.

1. PÓŁWYSEP RODONIT

Naszym numerem jeden jest niewątpliwie Półwysep Rodonit, położony praktycznie w połowie linii brzegowej Albanii. Dojechać do niego możemy odbijając z autostrady łączącej Tiranę i Durres. Miejsce to odwiedziliśmy dwukrotnie – najpierw w sierpniu 2013, a później w styczniu 2015. Przede wszystkim na sam wierzchołek półwyspu prowadzi piękna, bardzo widokowa droga. Praktycznie co chwilę można się na niej zatrzymywać, by wyłapywać co ciekawsze ujęcia. Po dotarciu na sam kraniec Rodonitu, znajdujemy się obok cerkwi i miejsca, gdzie można rozbić namiot (o ile nie wieje huraganowy wiatr). Lecz najciekawszy widok rozciąga się ze ścieżki wiodącej do ruin zamku, wzdłuż stromych klifów. Na Rodonicie postanowiliśmy w tym roku stworzyć geocachingową skrytkę, aby pokazać to miejsce innym podróżnikom. I was też gorąco zachęcamy do odwiedzin na tym widokowym i pięknym półwyspie.

Rodonit

rodonit

2 PRZEŁĘCZ LLOGARA

Prędzej czy później każdy, kto podróżuje autem, na stopa czy autobusem trafia w to miejsce. Zasadniczo od przełęczy tej rozpoczyna się najbardziej widokowa część trasy wzdłuż albańskiego wybrzeża. Kiedy po raz pierwszy trafiliśmy na nią w 2012 roku, zachwytom nie było końca. Widok na Korfu (które widać przy dobrej widoczności), na góry mające po 2000m n.p.m., na Morze Jońskie.

Llogara

Llogara

3. TWIERDZA W BERACIE

Berat sam w sobie jest miejscem pięknym i chyba nie trzeba nikogo specjalnie namawiać, aby się tam udał. Według nas najlepszym punktem widokowym w tym mieście jest twierdza, górująca nad dzielnicą Tysiąca Okien. Naszym zdaniem rozciąga się stamtąd jedna z ciekawszych panoram w Albanii.

Berat

berat

4. WAROWNIA LEQURES

Saranda jako miasto może Wam się nie spodobać. Jednak widok z warowni górującej nad tą turystyczną destynacją na pewno przypadnie Wam do gustu. Panorama miasta połączona z górującym nad okolicą Korfu naprawdę robi wrażenie. Saranda

Saranda

5. ZAMEK ROZAFA

W okolicach Shkodry znajdziemy oczywiście wiele ciekawych punktów widokowych, ale dwa z nich znajdują się w bliskim sąsiedztwie. Pierwszy to oczywiście tytułowy zamek Rozafa, drugi zaś to niewielkie wzgórze na przeciwko niego (w stronę Szkodry). Z obu miejsc będziemy mogli cieszyć się piękną panoramą miasta, widokiem na Jezioro Szkoderskie czy Alpy Albańskie.Shkodra

Rozafa

6. DROGA DO BAJRAM CURRI

Ciężko wyznaczyć na tej trasie (droga SH5 i SH22) jedno, wyjątkowo widokowe miejsce. Zasadniczo cały czas towarzyszą nam piękne pejzaże i choć droga jest długa, pełna zakrętów, od których może zemdlić bardziej wrażliwe osoby, to jednak otoczenie rekompensuje wszelkie niewygody i trud związany z pokonaniem dystansu dzielącego Shkodrę od Bajram Curri. Warto!

albania

_DSC4797

7. DAJTI

Kiedy spaceruje się po Tiranie nie czuć, że to miasto jest aż tak duże. Dopiero nabranie dystansu i spojrzenie na albańską stolicę z góry, pozwalają dostrzec jej ogrom. Umożliwia nam to wzgórze Dajti, na które z Tirany poprowadzona jest kolej gondolowa. Niewątpliwie nasze doznania estetyczne będą tam mocno uzależnione od widoczności, która w bardzo upalne dni jest zazwyczaj dość słaba. Według nas warto się na Dajti udać w nocy (kolej jeździ do 22), by zobaczyć rozświetloną Tiranę. My niestety nie mieliśmy okazji, by doświadczyć tego na własnej skórze (a zasadniczo oczach), ale kto powiedział, że tam nie wrócimy?

Dajti

Dajti

8. ZAMEK PETRELE

Tuż obok Tirany odnajdziemy kolejny świetny punkt widokowy. Zamek Petrele, bo o nim mowa, choć sam w sobie jest urokliwy, to jednak widoki rozciągające się z jego okolic są dużo bardziej niż on imponujące. Najpiękniejsze jest to, że gdzie by nie spojrzeć, tam są góry.

Petrele

Petrele

9. SARISALLTIKUT

Wzgórze Sarisalltikut góruje nad samą Krują – miasteczkiem, które przyciąga wielu turystów, również tych w zorganizowanych wycieczkach. Jednak prawda jest taka, że większość z tych osób przespaceruje się po bazarku w Kruji, zajrzy do twierdzy i na tym zwiedzanie tych okolic się kończy. Jednak wjazd autem lub wejście na Sarisalltikut może dostarczyć nam nieco większych wrażeń, niż przechadzka po mieście. Z góry widać bowiem spory kawałek Albanii (podobno prawie połowę kraju, ale nie popadałabym w taką przesadę). Niemniej jednak będziemy mogli zobaczyć Tiranę, wybrzeże Adriatyku, oraz północną część kraju.

Kruja

Kruja

10. DURRES

To albańskie miasto jest dość często omijane przez turystów, gdyż na pierwszy rzut oka nie oferuje nic ciekawego ani ładnego. Dużo bloków, ogromnych apartamentowców, port. To wszystko jakoś nie zachęca. Jednak my przekonaliśmy się, że Durres może być nie tylko ciekawym miejscem do zwiedzania, ale ma też ukryty pejzażowy potencjał. Jeden z ciekawych punktów widokowych znajduje się na wzgórzu z antenami, nieopodal willi Zoga. Teren ten jest teoretycznie ogrodzony, ale raczej nikt nie będzie się przejmował Waszą obecnością tam, w szczególności, że patrząc po Instagramie miejscowi również chętnie odwiedzają to miejsce.

DSC03071

DSC03064


Zapisz

Post Top 10 najbardziej widokowych miejsc w Albanii pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/top-10-najbardziej-widokowych-miejsc-w-albanii/feed/ 13 3961
Albania – wnętrze kraju. Film http://balkany.ateamit.pl/albania-wnetrze-kraju-film/ http://balkany.ateamit.pl/albania-wnetrze-kraju-film/#comments Wed, 21 Jan 2015 09:39:30 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=3240 Nasze filmowe podsumowanie pobytu we wnętrzu Albanii, z dala od morza.

Post Albania – wnętrze kraju. Film pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Ponieważ w relacji z 2014 doszliśmy już do końca pobytu w Albanii, wypadałoby podsumować kolejny etap podróży. Film Albania – wnętrze kraju nie pokazuje odwiedzanych przez nas miejsc w kolejności chronologicznej. Chodziło nam o oddzielenie wybrzeża od całej reszty kraju, by ukazać, że nie tylko plaże są ciekawe i ładne oraz, że warto czasem opuścić kurorty, by zobaczyć coś więcej.

Na filmie będziecie mogli odwiedzić z nami Tiranę, Petrele, Berat, Syri i Kalter, ruiny miasta Phoinike, Gjirokastrę, Libohove, Dhardę oraz Korczę. Bez zbędnego gadania, zapraszamy Was na seans.

PS. Włączajcie wersję HD 🙂

Post Albania – wnętrze kraju. Film pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/albania-wnetrze-kraju-film/feed/ 4 3240
15 miast, które musisz odwiedzić w Albanii http://balkany.ateamit.pl/15-miast-ktore-musisz-odwiedzic-w-albanii/ http://balkany.ateamit.pl/15-miast-ktore-musisz-odwiedzic-w-albanii/#comments Mon, 29 Dec 2014 08:35:22 +0000 http://balkany.ateamit.pl/?p=2944 Jakie miasta warto odwiedzić w trakcie pobytu w Albanii? Które z nich zasługują według nas na Waszą szczególną uwagę?

Post 15 miast, które musisz odwiedzić w Albanii pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Popularne są w sieci zestawienia miejsc, które będą np. modne w 2015 roku; trzeba odwiedzić przed śmiercią itd. Czasami sama zaglądam na takie listy i dość często dochodzę do smutnych wniosków, że do w większości tych miejsc nie byłam i pewnie nigdy do nich nie dotrę. Więc aby poprawić sobie nastrój, a Was zainspirować, postanowiłam stworzyć kilka bałkańskich list z miejscami, które warto odwiedzić na Bałkanach. Na każdej z tych list będę starała się zamieścić miejsca, w których sama rzeczywiście byłam. Pojawią się pewne wyjątki od tej reguły, co będę oczywiście jasno zaznaczać.

Na pierwszy ogień idzie oczywiście Albania. Głównie przez wzgląd na alfabet, ale również moją „najlepszą” znajomość tego kraju (pod „najlepszą” rozumiem oczywiście bardziej rozległą niż ograniczająca się do 2-3 popularnych destynacji dla plażowiczów). W tym zestawieniu skupiłam się na miastach, miasteczkach i wsiach, które według mnie należy odwiedzić, będąc w tym pięknym kraju. Kolejność alfabetyczna.

15 miast w Albanii

1. BERAT – miasto tysiąca okien

Niewątpliwie Berat jest moim ulubionym miastem w Albanii i nie będę się z tym zbytnio kryć. Położony w bardziej południowej części kraju, między Lushinje a Tepeleną przyciąga całkiem spore grupy turystów. Zapytacie się, dlaczego? Cóż Berat, choć nie jest wymuskanym i dopieszczonym w każdym calu miastem, to znany jest ze swych dwóch dzielnic – Goricy i Mangalem. Ta druga zwana jest dzielnicą tysiąca okien, gdyż w nocy, gdy w domach zapalane jest światło, cała jaśnieje. Z Mangalem, a dokładniej z twierdzy, rozciąga się fenomenalny wprost widok na dolinę rzeki Ossum oraz okoliczne wzgórza. No właśnie – samo położenie Beratu jest jego kolejnym atutem. To bardzo widokowe miasto, raj dla fotografów oraz osób, lubiących się włóczyć wśród wąskich, brukowanych uliczek._DSC5172

_DSC5285

2. BUTRINT- antyczne miasto

Butrint jako taki nie jest obecnie zamieszkany (pomijam stadko żółwi), lecz jest miastem – ruiną, położoną na samym południu Albanii, tuż przy granicy z Grecją. Po uiszczeniu odpowiedniej opłaty można go zwiedzać. Polecam poruszać się pod prąc, wtedy mamy większą szansę na ciszę i spokój (wiem to z doświadczenia). Butrint jako taki zmieniał się przez wieki, stąd na jego terenie znajdziecie budowle z różnych okresów historycznych. Sporo doświadczył, a wszystko ze względu na swe mocno strategiczne położenie. Według mnie jest jednym z najważniejszych miejsc, jakie należy odwiedzić będąc czy to w Ksamilu, czy to w Sarandzie.

SONY DSC

SONY DSC

3. GJIROKASTRA – miasto srebrnych dachów

Wśród turystów odwiedzających Albanię toczy się mały spór o to, które z miast – Berat czy Gjirokasta są tymi najpiękniejszymi. Chwilowo nie widać, która z frakcji ma przewagę. Oba miasta są ciekawe, jednak dla każdego istotne będzie co innego. Gjirokastra rzeczywiście jest miastem srebrnych dachów i nie chodzi tu o biżuteryjny kruszec, z jakiego zostały wykonane, lecz o kolor kamieni, które bez zaprawy, jeden na drugim, są poukładane niczym typowe dachówki. Dachy są niewątpliwie ważnym elementem Gjirokastry. Oprócz tego, w mieście znajdziecie wpisaną na listę UNESCO twierdzę wraz z wystawą różnego rodzaju militariów. Rozciąga się z niej piękny widok na okolicę, a srebrne dachy widziane z góry tłumaczą, skąd Gjirokastrę określa się tak, a nie inaczej.

_DSC6029

_DSC6130

4. KORCA – miasto piwa i katedry

Każdy, kto przebywa w Albanii i nie jest abstynentem, dość szybko zaczyna kojarzyć lokalne marki piwa. I niekoniecznie musi ich spożywać Bóg wie ile, ale po prostu w Albanii nie ma zbyt dużo browarów. Jeden z nich znajduje się w Korçy, mieście położonym w południowo – wschodniej części kraju. Jednak Korça znana jest nie tylko z piwa oraz festiwalu piwnego, lecz przede wszystkim z ogromnej, nowej i rzucającej się w oczy katedry, która góruje nad centrum miasta. I choć sama budowla jest naprawdę dość duża, to jej wnętrze nie jest już tak ogromne.

_DSC6293

_DSC6285

5. KRUJA – miasto Skanderberga

Jeszcze do niedawna o Kruji można było przeczytać, że jest to jedno z nielicznych miejsc w Albanii, gdzie można zakupić jakiekolwiek pamiątki. Ten stan rzeczy już dawno uległ zmianie, lecz Kruja nadal jest miejscem chętnie odwiedzanym przez turystów. Stylizowany na turecki bazarek pozwala zaopatrzyć się w kaszmirowe szale czy tkane dywany; twierdza, daje możliwość poznania nie tylko historii tego miejsca dzięki Muzeum Skanderbega (albańskiego bohatera narodowego za czasów tureckich najazdów), ale również kultury kraju, dzięki Muzeum Etnograficznemu znajdującemu się na jej terenie. Natomiast z górującego nad miastem wzgórza Sarisalltikut rozciąga się widok na prawie pół Albanii.

SONY DSC

SONY DSC

6. KSAMIL – najbardziej polskie miasto w Albanii

Generalnie sam Ksamil nie jest zbyt piękny – ot nadmorski kurort jakich na Bałkanach jest na pęczki. Jednak z nie każdego kurortu roztacza się tak piękny widok na Korfu, a gdyby się uprzeć, można by na tę grecką wyspę dopłynąć w pław. Niewątpliwie jest to idealne miejsce dla tych, którzy podczas urlopu chcą tylko plażować i imprezować. Dla nas – Polaków Ksamil ma dodatkowy bonus – ponieważ przyjeżdża nas tam bardzo dużo, są organizowane dyskoteki z polską muzyką. Oczywiście pewnie w innych nadmorskich miejscowościach, jak Vlora czy Saranda też na nie natrafimy, lecz w Ksamilu ilość Polsków na metr kwadratowy jest największa.

_DSC5744

_DSC5622

7. LIBOHOVE – 500letni platan

Libohove znajduje się dość blisko drogi SH4. Mało znana, niezbyt popularna wśród turystów, a szkoda! Znajduje się tam bowiem ponad 500letni platan – zdrowe, piękne i naprawdę ogromne drzewo, które nawet na mnie, choć dendrologia nie jest moją pasją, zrobiło wrażenie. Jego korona ma 800-900m2 i gdyby chcieć zbudować pod nim dom, to można by tego dokonać nie dotykając ani jednej gałęzi. Pod samym platanem znajduje się natomiast knajpka, która od pokoleń prowadzi ją w tym właśnie miejscu. Nawet sam Lord Byron zachwycił się tym miejscem!

_DSC5989

_DSC6011

8. POGRADEC – kurort nad Jeziorem Ochrydzkim

Niewątpliwie tylko Maceodnia czerpie garściami z turystycznych walorów Jeziora Ochrydzkiego. Jednak Albania, mająca dostęp do morza, traktuje posiadanie dostępu do jeziora bardziej jako ciekawostkę. Wzdłuż linii brzegowej nie znajdziemy zbyt wielu kurortów, a jedynym który ma jakieś znaczenie jest Pogradec. To duże miasto wita każdego, to wjeżdża do Albanii od strony Macedonii. Ma zagospodarowane plaże, skąd rozciąga się przyjemny widok na okolice Jeziora Ochrydzkiego. Z racji położenia na wysokości 650m n.p.m. panuje w nim łagodny klimat, stąd latem będziecie mogli zakosztować tam wysokich temperatur, ale nie aż takich upałów, jak nad morzem.

Choć w Pogradecu byłam, to nie mam stamtąd żadnych zdjęć, nadających się do publikacji (nie, nie ma na nich nic zdrożnego, po prostu nie są za piękne. Stąd też prezentuję fotografie dostępne w sieci.)

Pudelek (Marcin Szala), CC BY-SA 3.0, http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Beach_in_Pogradec_2.jpg

Pudelek (Marcin Szala), CC BY-SA 3.0, http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Beach_in_Pogradec_2.jpg

Albinfo, CC BY 3.0, http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Pogradec_from_South.jpg

Albinfo, CC BY 3.0, http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Pogradec_from_South.jpg

9. PETRELE – miasteczko z zamkiem

Petrele to niewielka miejscowość, położona na wzgórzu, tuż przy trasie łączącej Tiranę z Elbasanem. Większość osób mija ją bez większego zainteresowania, choć według mnie jest jednym z ciekawszych i bardziej widokowych miejsc w okolicy. W Petrele znajduje się bowiem zamek, odrestaurowany w ostatnim czasie, który kiedyś był siedzibą siostry Skanderbega. Obecnie znajduje się tam restauracja, lecz z samego zamku możemy podziwiać całą okolicę, a jest na co popatrzeć.

_DSC5110

_DSC5120

10. SARANDA – najważniejsze miasto południowego wybrzeża

Saranda to duże, nadmorskie miasto z ogromną liczbą hoteli, restauracji i klubów. Jest to również miasto portowe, skąd promem lub wodolotem można udać się na Korfu. Oprócz rozlicznych udogodnień dla turystów, kryje też w sobie kilka miejsc, które koniecznie trzeba odwiedzić. Jednym z nich jest zamek Lekuresit, skąd roztacza się jedna z piękniejszych panoram na całą okolicę – widać całą zatokę, praktycznie całe miasto, Korfu oraz pobliskie Jezioro Butrint. Na wschód Phoiniqe i okoliczne wzgórza.

_DSC5877

_DSC5894

11. SHKODRA – najważniejsze miasto północnej Albanii

Niewątpliwie każdy, kto wjeżdża do Albanii od północnej strony, musi zahaczyć o Shkodrę. Jest to największe miasto tej części kraju i stanowi pierwsze miejsce, w którym człowiek bardzo szybko zaznajamia się z albańskim ruchem drogowym. My tego doświadczyliśmy w 2012 roku, ale od tego czasu Shkodra niesamowicie się zmieniła. Trwające remonty w centrum miasta się zakończyły i teraz możemy podziwiać naprawdę piękne oblicze tego miasta. Oprócz centrum, Shkodra ma do zaoferowania również ruiny zamku Rozafa (przy wylocie z miasta w stronę Tirany), z których roztacza się fenomenalny wprost widok na Jezioro Shkoderskie oraz Alpy Albańskie.

_DSC4230

SONY DSC

12. THETH – w sercu Prokletije

Theth odwiedziliśmy w 2016 roku. Do czterech razy sztuka i ostatecznie dojechaliśmy do tej górskiej miejscowości (a zasadniczo wsi). Mamy mieszane uczucia. Z jednej strony otoczenie Theth jest piękne i to dla niego warto wybrać się w tę część gór Prokletije. Z drugiej strony sama wieś jest typowym miejscem turystycznym, gdzie brak klimatu i historycznego ducha, o którym wspomina wiele przewodników. Theth to na pewno dobra baza wypadowa na trekking oraz ciekawy pomysł na jedno lub dwudniową wycieczkę.

Theth

Theth
13. TIRANA – albańska stolica

Według mnie, jeśli interesujemy się jakimś krajem, chcemy go lepiej poznać itd., to powinniśmy odwiedzić jego stolicę. Tirana wzbudza skrajne emocje, ale należy jej przyznać, że nie pozostaje obojętna. Jest ruchliwa, zakorkowana i niezbyt piękna według pewnych standardów. Jeśli zatem lubicie „typowe” europejskie miasta z architektonicznym ładem i monumentalnymi budowlami, to pewnie w Tiranie się nie odnajdziecie. Natomiast według mnie jest to ciekawe, pełne kontrastów miasto. A jeśli chcielibyście spojrzeć na Tiranę z dystanse, to warto wjechać koleją gondolową na górę Dajti, skąd rozciąga się rozległa panorama miasta. Wtedy dopiero można dostrzec ogrom albańskiej stolicy.

SONY DSC

SONY DSC

14. VALBONA – konkurentka Thethu

Zasadniczo Valbona to wieś i gdyby nie była położona w takim, a nie innym miejscu, to nikt by  tam nie zaglądał. Ale ponieważ ulokowana jest wśród szczytów Prokletije przyciąga amatorów trekkingu i wspinaczki, a także wszystkich tych, którzy chcą obcować z piękną i dziką przyrodą. Jej jedynym minusem jest to, że położona jest dość nisko, więc planując trekking trzeba mieć na względzie dość długie zdobywanie wysokości. Mimo wszystko jednak wysiłek się opłaca, gdyż górskie krajobrazy wprost zniewalają. Sama Valobna coraz bardziej nastawiona jest na turystów. Znajdziecie więc tam rozliczna campingi, kilka restauracji, pensjonatów i hoteli. Ceny są niskie i pozwalają na bardzo niskobudżetowe spędzenie tam czasu.

_DSC4336

_DSC4654

15. VLORA – po środku kraju

Vlora to ważny ośrodek turystyczny i portowy centralnej części Albanii. Stąd można popłynąć promem do Włoch, tu jeszcze mamy Adriatyk. To całkiem spore miasto bardzo prężnie się rozwija, stawiając na modernizację nabrzeża (plany zakładają jego przebudowę w ciągu najbliższych 2-3lat) oraz tworzenia różnorakich udogodnień dla turystów. Jest to niewątpliwie kolejne miejsce dla tych, którzy chcą plażować i imprezować, ale z racji swego położenia, może być też doskonałą bazą wypadową do zwiedzania innych zakątków Albanii.

Paco486, http://commons.wikimedia.org/wiki/File:VloreAtNight.JPG

Paco486, http://commons.wikimedia.org/wiki/File:VloreAtNight.JPG

_DSC5327

Zapisz

Post 15 miast, które musisz odwiedzić w Albanii pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/15-miast-ktore-musisz-odwiedzic-w-albanii/feed/ 23 2944
Bałkany 2014. Część 7 – Tirana, Petrele i problemy z Kianką http://balkany.ateamit.pl/balkany-2014-czesc-7-tirana-petrele-i-problemy-z-kianka/ http://balkany.ateamit.pl/balkany-2014-czesc-7-tirana-petrele-i-problemy-z-kianka/#comments Sun, 26 Oct 2014 08:51:48 +0000 http://balkanyrudej.wordpress.com/?p=2023 Odwiedziny w Tiranie wraz z wycieczką na wzgórze Dajti oraz wizyta na zamku Petrele.

Post Bałkany 2014. Część 7 – Tirana, Petrele i problemy z Kianką pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
15 sierpień 2014 Do wnętrza kraju

Film, zamieszczony w tydzień temu podsumowywał etap górski naszej wyprawy, lecz bardziej adekwatne byłoby stwierdzenie, że podsumowuje trekkingowy etap wyprawy. Bo bycie w Albanii, niezależnie od jej regionu, wiąże się z przebywaniem w górach. One są wszędzie, również na wybrzeżu, więc zasadniczo towarzyszyły nam przez całe dwa tygodnie. To tak gwoli wyjaśnienia. Teraz przejdźmy do wspomnień…

Pobudka koło 6 i pakowanie w pośpiechu spowodowane paniką zasianą przez Marka, że chmura, która nad nami wisi, na pewno przyniosą opady. Chmura owszem jest, potwierdzam, ale niebyt groźna, bo po paru minutach znika. Obładowani jak wielbłądy naszym dobytkiem schodzimy do Kianki, jednocześnie żegnając się z gościnną doliną potoku Radomire. Po dotarciu do auta, pozbywamy się w jego wnętrzu gratów i analizujemy raz jeszcze opcje dotarcia do Tirany. Pozostajemy jednak przy wczorajszych ustaleniach, aby cofnąć się do Kukes i stamtąd pojechać autostradą. Mimo nadrabiania kilometrów ta opcja wydaje się być najszybszą.

Żegnamy się z Radomire, z krowami, które ciągną ku górskim pastwiskom; z muzykami, którzy maszerują dziarsko na wesele (tak, na to samo, które trwa od soboty); z ogromnymi wapiennymi skałami, które doskonale widać z drogi dojazdowej do tej górskiej miejscowości u stóp Maja e Korabit. Dobrze nam tu było, będziemy Radomire, jak i otaczające je góry dobrze wspominać i nieść w świat pozytywny przekaz na temat tego miejsca.

Poranek w Radomire

Radomire poranek

Wapienne skały górujące nad drogą do Radomire

Radomire wapienne skały

Znaną nam już drogą szybko docieramy do Kukes. Tym razem nie trwa tam sjesta i miasto zaczyna tętnić porannym życiem. Decydujemy się zjeść tam śniadanie. Marek pochłania hot doga oraz burka (dodam tylko, że na pierwsze z dań składa się wielka, pszenna buła, okazała parówka, spora ilość warzyw i frytki). Ja posilam się burkiem i zimnym ajranem, który stanowi idealne uzupełnienie mojego albańskiego śniadania. Chwilę gawędzimy również z panem, który przygotowywał dla nas jedzenie w lokalnym fast foodzie. O dziwo wszystkie fast foody w okolicy mają znacznie bogatszą i ciekawszą ofertę niż te, które możemy znaleźć w Polsce. Miejscowi również chętnie się w nich stołują, a rano można by rzec, że ciągną do nich tłumy. Najedzeni opuszczamy Kukes i wjeżdżamy na autostradę. Tam zauważamy, że Kianka wydaje z siebie jakieś dziwne, buczące, dotąd nieznane nam dźwięki. Zatrzymujemy się nawet na stacji benzynowej, by szybko i powierzchownie sprawdzić, czy coś nam się nie przyczepiło lub poluzowało, ale nic takiego nie stwierdzamy. Dalej przejeżdżamy przez prawie 6kilometrowy tunel (miał dokładnie 5800m). I tu mała uwaga. Często spotykam się na innych blogach/portalach/stronach z opinią, iż wszystkie drogi w Albanii są fatalne, złe, niebezpieczne, a jeżdżenie po nich może skutkować trwałym uszczerbku na zdrowiu, dlatego przed użyciem, należy skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą. Jednak osoby tworzące tego typu opisy zazwyczaj omijają szerokim łukiem informacje o tym, że w Albanii buduje się drogi na potęgę oraz, że kraj ten ma w kwestii dróg jeden, zasadniczy problem – góry. Zastanówmy się, jak wyglądają niektóre, górskie drogi w Polsce. Czy są w super stanie, są szerokie, nie mają dziur itd.? Na pewno tylko część z nich spełnia standardy wygody, reszta jest wąska, kręta a asfalt niszczony jest przez spływająca wodę lub zalegający śnieg. Podobnie dzieje się na albańskich drogach, a ponieważ większość kraju to góry, to nie można wymagać, iż wszystkie będą wyglądały nie wiadomo jak. A wracając do opisywanej przeze mnie autostrady. Jej budowa kosztowała ok. 1mld dolarów i choć rząd Albanii wyłożył część z tej sumy, to jednak powstała w dużej mierze dzięki amerykańskim i europejskim środkom. Docelowo ma połączyć Tiranę z przejściem granicznym Morine (Kosowo). Powstała bardzo szybko, mimo trudnych, górskich warunków. Sam tunel początkowo miał pecha, gdyż chwilę po otwarciu zawalił się, a jego naprawa potrwała kilka miesięcy. Na szczęście, gdy my przez niego przejeżdżamy, nie dzieje się nic złego 😉

Autostrada jednak nie trwa wiecznie i po pewnym czasie się urywa, a droga staje się jednopasmowa. Jest dość tłoczno i po wjechaniu na trasę łączącą Shkodrę z Tiraną natrafiamy na spory korek, mniej więcej na wysokości Kruji. Dalszy przejazd przez Tiranę jest jak zwykle mocno chaotyczny, a na tamtejszych ulicach dzieje się naprawdę dużo. Naszym celem jest nie sama Tirana, a górujące nad nią wzgórze Dajti, na które poprowadzona jest jedyna w Albanii kolej gondolowa. Aby tam dotrzeć, z pl. Skanderberga należy skręcić w ulicę Guraquki, a następnie podążać ulicami Hoxa Tahsim i Xhanfize Keko. Po pewnym czasie pojawiają się strzałki na Dajti Express (w centrum ich nie uświadczycie). Gdy docieramy do dzielnicy Kinostudio (nowa, świeżo zabudowująca się dzielnica Tirany), rozpoczynamy przedzieranie się przez wąskie, pełne aut uliczki, na których asfalt stanowi jakiś nikły procent. Po pewnym czasie docieramy pod zabudowania dolnej stacji kolejki. Już z parkingu (darmowego) możemy podziwiać częściowy widok na miasto, pełne nowych niezbyt wysokich bloków mieszkalnych, które w tej okolicy wyrastają jak grzyby po deszczu.

Droga dojazdowa do Dajti Express

Kinostudio

Maszerujemy do dolnej stacji i jakież jest nasze niemiłe zaskoczenie, gdy odkrywamy, iż bilety kosztują 800leków od osoby, a nie 500, jak to twierdził nasz przewodnik Rewasza, wydany w zeszłym roku. Cóż, jak widać ceny w Albanii mogą się szybko dezaktualizować. Mimo wszystko decydujemy się wjechać na górę, choć warto dodać, że kolej nie wiedzie na sam szczyt Dajti. Częściowo, na samym jej wierzchołku znajdują się nadal zabudowania wojskowe i fragment jej terenu nie jest udostępniony turystom. Kiedy przekraczamy brami, zostajemy upchnięci do gondoli z dwoma Włochami oraz mamą z synem. Albanka chyba nie lubiła wysokości i/lub zamkniętych przestrzeni, gdyż całą drogę na górę ściska moje kolano. Dodatkowo w gondolce panuje iście tropikalna temperatura, która potęguje u kobiety duszności. Włosi również zaczynają marudzić, że jest im za gorąco, niestety nic na to poradzić się nie da. Chwilę nawet rozmawiamy z naszymi włoskimi towarzyszami upalnej niedoli i gdy dowiadują się, że jesteśmy z Polski, zaczynają rozmawiać ze sobą po włosku na temat naszego kraju. Choć nie znam praktycznie w ogóle ich rodzimego języka, to z ich wywodów wywnioskowałam, że dyskutowali na temat tego, czy w Polsce są jakieś góry. Jeden nawet doznał olśnienia i stwierdził, że są u nas góry o nazwie Tara. Blisko, ale Tara to jednak jest w Czarnogórze i nie jest pasmem górskim, a rzeką… Uznałam jednak, że wspólna jazda gondolą nie obliguje mnie do edukowania kogokolwiek.

Kolej gondolowa

Dajti Express

Górna stacja kolejki nie przypomina tych znanych nam choćby z Polski. Gondolki wjeżdżają do… ogrodu. Tuż poniżej budynku stacji znajduje się zadbany, ukwiecony teren, są przycięte trawniczki i kolorowe ławki przy punkcie widokowym. Nie jest to coś, czego można by się w sumie spodziewać w Albanii. Do budynku stacji przylega dodatkowo hotel z obrotową restauracją, z której można podziwiać pejzaż w dole. Jeśli chodzi o widoki, to zarówno z samej kolejki, jak i z jej górnej stacji rozciąga się rozległa panorama Tirany i jej okolic. Niestety wszystko zasnute jest mgiełką, która nieco psuje odbiór rzeczywistości. Niemniej jednak z Dajti można zobaczyć, jak albańska stolica jest ogromna i jak silnie się rozbudowuje. Stwierdzamy również, że warto na górę wjechać w nocy, by zobaczyć rozświetlone miasto w dole (kolejka jest czynna od 9 do 22).

Dajti Express vel ogród

Dajti Express

Punkt widokowy

Dajti Express

Tirana – białe miasto

Tirana

Kiedy już mamy obfotografowane różne warianty widokowe, postanawiamy zdobyć szczyt Dajti. Gdy tylko opuszczamy teren kolejki, wracamy na typowo albańską ziemię, gdzie panuje typowy dla tego kraju „pierdolnik”. Wzdłuż asfaltowej drogi wiodącej w stronę opuszczonego, zrujnowanego hotelu, stoją prowizoryczne budki z jedzeniem, są też atrakcje dla dzieci, jak choćby przejażdżka na koniku/kucyku (stąd też wszystko wokół jest obsrane przez te zwierzaki, więc należy patrzeć pod nogi) czy strzelanie do puszek i pojemników po keczupie. Oczywiście wszędzie walają się śmieci, wśród których o dziwo piknikuje kilka albańskich rodzin. Po przebrnięciu przez ten typowy dla tego kraju chaos nawet mamy jeszcze ochotę wejść na szczyt Dajti (szlaki w tym regionie są całkiem nieźle opisane, jest też mapa pozwalająca zaplanować wycieczkę. Znajduje się przed ruinami hotelu), jednak na szczęście dla nas rezygnujemy z tego pomysłu. Dlaczego na szczęście? Bo nad okoliczne pasmo nadciągnęły chmury, które tak czy inaczej przesłoniłyby nam na górze widok. Zresztą czas zaczynał nas powoli gonić, więc postanawiamy wyruszyć w drogę powrotną na dół. Tym razem jednak czekamy na moment, by wsiąść do gondoli bez dodatkowego towarzystwa. Generalnie zaczęło strasznie wiać, przez co w gondolce robi się jakoś tak mało komfortowo. Jadąc w dół obserwujemy, jak chmury schodzą praktycznie do samej, górnej stacji, co tylko utwierdza nas w przekonaniu o słuszności podjętej decyzji.

Przed ruinami hotelu

Dajti

Niezbyt ogarnięte otoczenie Dajti Express

Dajti Express

Mapa okolicy (generalnie jest tam co robić)

mapa

Po dotarciu do Kianki wyruszamy do TEGu, czyli jedynego w Albanii centrum handlowego, położonego na obrzeżach Tirany, w kierunku na Elbasan. Cel jest prosty – zakupy głównie prezentowe. Udajemy się zatem do Carrefoura, gdzie już na wejściu natrafiamy na bardzo dobrą promocję – 3 puszki piwa Tirana w cenie 200lek. Oczywiście bierzemy spory zapas puszek, a oprócz tego zaopatrujemy się w wina, przyprawy, figowe powidła, które są moją osobistą miłością oraz parę innych drobiazgów. Jak to z zakupami bywa, troszkę się przeciągnęły w czasie, na szczęście nie jakoś silnie dramatycznie.

Naszym kolejnym punktem zwiedzania, jest położony przy drodze do Elbasanu zamek Petrele. Aby tam dotrzeć należy wykazać się czujnością, gdyż z głównej drogi nie prowadzi w stronę miejscowości i zamku Petrele żaden drogowskaz. Owszem, twierdzę widać z trasy, jednak najlepiej posiłkować się mapą, by trafić w odpowiedni zjazd. Asfalt prowadzący na górę jest świeży i bardzo kręty. Po dojechaniu do centrum miejscowości można pozostawić auto na bardzo widokowym, nowym parkingu, będącym też placem, przy którym znajdują się jakieś dwie knajpki ze stolikami. Stamtąd, świeżo wyremontowaną i oznakowaną ścieżką, w jakieś max. 10min można dotrzeć do zamku.

Kianka na parkingu w Petrele

Petrele parking

Jeśli o nim mowa, to powstał on na ruinach dawnej warowni iliryjskiej, a jego głównym celem było strzeżenie szlaku handlowego przez góry do Elbasanu. Najważniejsze jest jednak to, że za czasów Skanderberga zamkiem i stacjonującą w nim załogą rządziła jego siostra Mamica. Później zamek oczywiście przeszedł w ręce tureckie. Obecnie  jest w pełni otwarty dla zwiedzających, gdyż znajduje się w nim restauracja.

Kiedy docieramy do stóp zamku akurat trwa sesja ślubna młodej pary. Trzeba przyznać, że wybrali sobie bardzo fotogeniczne miejsce. Sama budowla jest zapewne świeżo wyremontowana i robi naprawdę niezłe wrażenie. We wnętrzu częściowych ruin ulokowana jest wspomniana wcześniej restauracja. Większość stolików znajduje się „po chmurką”, kilka ustawiono w pięknej baszcie. Wszystko przyozdabiają cudne, kolorowe rośliny, więc całość tworzy sielankowy klimat. Niestety dla nas, nie udaje nam się zamówić tam posiłku, choć zapragnęliśmy zjeść w ten uroczej scenerii obiad. Trafiamy na wyjątkowo nieogarniętego kelnera (dodajmy też niezbyt miłego), który stwierdza, że zasadniczo nie ma nic do jedzenia oprócz kurczaka. Było to o tyle dziwne, że przy innych stolikach siedzieli klienci i jedli potrawy, które niekoniecznie wyglądały na kurę. No trudno. Zamek, choć piękny okazał się dodatkowo podwójnie pechowy, gdyż nie udało nam się znaleźć ulokowanego tam kesza. Bo to w sumie dzięki geocachingowi natrafiliśmy na informacje dotyczące Petrele.

Drzewo oliwne przy ścieżce na zamek

drzewo oliwne Petrele

Zamek Petrele

Petrele

Na zamku

Petrele

Widoki na okolicę

Petrele

ruda Petrele

Marek Petrele

Petrele

Po przekalkulowaniu trasy dojazdowej do Beratu, postanawiamy jeszcze tego dnia dojechać do campingu położonego 10km od niego. Jedziemy zatem nową, super szybką trasą do Elbasanu (tunel plus wiadukty). Jeszcze w 2012 roku droga ta nie była udostępniona i z Elbasanu do Tirany jechało się silnie górską drogą, która choć widokowa, niemiłosiernie się dłużyła. W międzyczasie okazuje się, że Kianka znów wydaje z siebie coraz głośniejsze i coraz bardziej niepokojące nas dźwięki. Kawałek za Elbasanem Marek zjeżdża na opuszczoną stację benzynową, która jest na „shitet”, czyli na sprzedaż. Sprawdzamy, a raczej Marek sprawdza po kolei wszystkie koła, zdejmując jedno po drugim, lecz nie zauważa niczego podejrzanego. Ruszamy więc w dalszą drogę nasłuchując, czy nasze auto znów zaczyna buczeć.

Nowsza, krótsza wersja drogi do Elbasanu

droga do Elbasanu

Wybieramy nieco dłuższą drogę do Ura Vajgurore, gdzie ma znajdować się Caravan Camping. Okazuje się, że jazda przez Peqin i Lushnje wcale nie jest takim super rozwiązaniem, gdyż droga na strasie Lushnje – Berat jest w przebudowie lub generalnym remoncie, w efekcie asfalt w ogóle nie występuje. Na camping trafiamy bez większego problemu, gdyż przy drodze znajduje się sporo drogowskazów kierujących na niego. Sam camping jest „mocno na wypasie”. W jego centrum znajduje się spory, biały budynek, który mieści m.in. łazienki i kuchnię. Wokół niego są trawiaste placyki dla camperów lub namiotów. Oczywiście na miejscu spotykamy dwie ekipy z Polski, co podobno jest tamtejszą normą. Właścicielka campingu jest bardzo sympatyczna, gadatliwa (świetnie mówi po angielsku) i to od niej dowiaduję się, że nasi rodacy przez większość wakacji są najczęściej pojawiającą się u niej narodowością. Oprócz tego opowiada mi, że do 20 sierpnia zawsze w Albanii panują najwyższe temperatury, a po tej dacie robi się już nieco chłodniej. Koszt noclegu to 5EUR od osoby.

Cena ceną, ale na campingu wreszcie możemy się wykapać, podładować wszystkie nasze sprzęty elektroniczne oraz połączyć się ze światem przy pomocy laptopa i napisać coś na blogu. Marek też chwilę rozmawia z jednym z Plaków. Ekipa wcześniej była w Ksamilu, który również jest naszym tegorocznym celem, gdzie również znajduje się Caravan Camping, tyle że prowadzony przez brata właścicielki z Ura Vajgurore.

Post Bałkany 2014. Część 7 – Tirana, Petrele i problemy z Kianką pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/balkany-2014-czesc-7-tirana-petrele-i-problemy-z-kianka/feed/ 16 2023
Jak dotrzeć do Valbony? Poradnik http://balkany.ateamit.pl/jak-dotrzec-do-valbony-poradnik/ http://balkany.ateamit.pl/jak-dotrzec-do-valbony-poradnik/#comments Fri, 05 Sep 2014 12:07:29 +0000 http://balkanyrudej.wordpress.com/?p=1754 Jak dotrzeć do Valbony - wsi położonej w sercu gór Prokletije? Opcji jest wiele, a wszystkie znajdziecie w naszym wpisie.

Post Jak dotrzeć do Valbony? Poradnik pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Wczoraj zamieściłam na blogu wpis opisujący naszą krętą drogę do Valbony. Marek, zaraz po tym jak zobaczył ten fragment relacji stwierdził, że muszę napisać o innych drogach wiodących do tej doliny w górach Prokletije, gdyż jest ich kilka i można wybrać znacznie krótszą opcję dojazdu. Jest tylko kilka kwestii, które w trakcie wyboru trasy należy uwzględnić, z których na pierwszy plan wybija się to, jakie auto posiadamy oraz ile pieniędzy mamy w portfelu.

WŁASNYM AUTEM

Opcja nr 1 Shkodra – Puke – Fushe Arrez – Bajram Curri – Valbona

Czas przejazdu: 6-7h, choć GoogleMaps powie Wam, że tylko 4. Nie wierzcie mu, bo kłamie. Niestety na trasie tej nie da się rozwinąć zbyt dużych prędkości z racji wyjątkowo dużej ilości zakrętów. Owszem, jest widokowo, ciekawie, a górskie przestrzenie zachwycają. Jedzie się jednak długo, żmudnie i ostrożnie, gdyż nigdy nie wiadomo czy zza zakrętu nie wyskoczy na nas szalony Albańczyk pędzący na łeb na szyję swoim pojazdem.

Stan drogi: w przeważającej części asfalt, lecz występują jego chwilowe braki.

Droga nadaje się dla wszystkich pojazdów, od rowerów po Kianki, tiry czy busy (te pojazdy spotkaliśmy na tej trasie), więc jest to najbezpieczniejsza opcja, jeśli nie wierzymy w możliwości naszego auta lub nasze umiejętności jako kierowców. Również, jeśli wjeżdżamy do Albanii od strony Shkodry,  ta trasa dojazdu będzie dla nas najdogodniejsza.

Takie widoki będziemy mieć na tej trasie!

Liqeni Fierzes

Opcja nr 2 Wjazd od strony Kosowa (przejście graniczne Morine)

Generalnie, jeśli jedziemy z Polski i naszym pierwszym celem w Albanii jest właśnie Valbona, to najkrótsza droga wiedzie przez Kosowo. Dlaczego nie wybraliśmy tej trasy, skoro nie mieliśmy do dyspozycji zbyt dużej ilości czasu i powinno nam zależeć na najszybszym dotarciu do doliny? Generalnie z Kosowem jest ten problem, że nie działa tam nasza zielona karta. W efekcie wjeżdżając do tego kraju musimy opłacić polisę w wysokości 30EUR. Są oczywiście plany, by to zmienić, na razie jednak zapłacić trzeba. Oczywiście w internecie znaleźć można opinie, że da się te opłatę obejść itd. ale akurat w takich kwestiach moim zdaniem kombinować nie należy. Dla nas kwota 30EUR była (i nadal jest) bardzo duża, w szczególności, że jeśli już zdecydowalibyśmy się odwiedzić Kosowo, to pewnie spędzilibyśmy w nim maks 2-3dni. Woleliśmy te pieniądze przeznaczyć na pobyt w samej Albanii oraz zakup prezentów dla znajomych i rodziny. Kosowo będzie musiało na nas poczekać aż albo będziemy bogatsi, albo polisa zostanie zniesiona na rzecz posiadania tylko zielonej karty. W każdym razie tym, którym nie straszne jest 30EUR polecamy tę trasę, gdyż jest szybciej i prościej.

Opcja nr 3 z wnętrza kraju Tirana – Kukes – Krume – Kam – Bajram Curri – Valbona

Czas przejazdu: ok. 8-9h

Na trasie Kukes – Krume droga dość mocno ucierpiała w trakcie zimy przełomu 2012-2013 roku i obecnie nie ma tam asfaltu, w efekcie podróż na tym odcinku zajmie nam bardzo dużo czasu (maksymalna prędkość może wynieść 30km/h). Podobno Albańczycy pracują nad nią i w przyszłości będzie bardziej przejezdna, ale w tym momencie nadaje się tylko dla samochodów terenowych lub aut o wysokim zawieszeniu i większych kołach. Reszta drogi, która jest wyasfaltowana dostarczy nam pięknych widoków, a co więcej praktycznie nie spotkamy tam zbyt wielu pojazdów.

Opcja nr 4 z wnętrza kraju Tirana – A1 – SH5 – Qafa w Malit – Bajram Curri – Valbona

Czas przejazdu: ok. 6-7h

Jeśli jedziemy z południa Albanii lub wprost z Tirany, a nie dysponujemy terenowym autem możemy pojechać autostradą A1 w stronę Kukes, a następnie odbić z niej w drogę SH5 w stronę Fushe Arrez (bardzo specyficzny zjazd, nie przypominający zjazdu z autostrady). Na Przełęczy Malit odbijamy na Bajram Curii, na bardzo krętą drogę, którą opisywałam w drugiej części relacji.

Fragment drogi SH5

droga SH5

TRANSPORT PUBLICZNY (na podstawie http://www.journeytovalbona.com/your-journey/how-to-get-here/)

Tirana – Bajram Curri

Czas przejazdu: 5.5h

Koszt: 1000lek (ok. 30zł)

Busy startują o 5 rano i odjeżdżają do Bajram Curri mniej więcej co godzinę, aż do 14. Najlepiej popytać się w Tiranie miejscowych, skąd dokładnie odjeżdżają busy, gdyż co jakiś czas się to zmienia, więc informacje zawarte w przewodnikach (w szczególności wydanych parę lat temu) informacje mogą być mocno zdezaktualizowane. Trasa wiedzie przez Kosowo, ponieważ drogi są tam znacznie lepsze i prostsze, niż po albańskiej stronie.

Bajram Curri – Valbona

Czas przejazdu: ok.1h

Koszt: 250lek (ok.7.50zł)

Bus z Bajram Curri do doliny odjeżdża o 14:30 każdego dnia. Warto poinformować kierowcę, gdzie dokładnie chcemy wysiąść (np. nazwę campingu, pensjonatu, wejścia na szlak), bo inaczej możemy wylądować na samym końcu asfaltu w Valbonie, co niekoniecznie musi być dla nas najdogodniejsza opcją. Bus do Bajram Curri odjeżdża codziennie o 7 rano. Aby go złapać wystarczy wyjść na drogę i czekać, z nadzieją, że w końcu nadjedzie.

Inna sprawa, że po trasie tej kręci się naprawdę wiele aut, więc można liczyć na trochę szczęścia i złapanie stopa w jedną, jak i drugą stronę.

Shkodra – Koman

Czas przejazdu: 2h

Koszt: 640lek (ok. 20zł)

Jeden z busów jeżdżący na tej trasie odjeżdża o godzinie 6:30. Warto dzień wcześniej zarezerwować sobie miejsce w nim. Catherina z Journey to Valbona poleca przewoźnika Prek Palit i podaje do niego nr tel. 55 (0) 68 39 58 101. Miejsce, z którego startuje bus znajdziecie pod linkiem -> KLIK

PROM DO FIERZE

EDIT 2015

Od jesieni 2014 po jeziorze Koman pływa duży prom zabierający samochody. Z Fierze wypływa o godzinie 9, a z Koman o 12. Telefon kontaktowy do promu: 355 (0) 68 64 02 709. Koszt: 1800-2000lek za auto, 500lek od osoby. Rozpiskę pozostałych opłat, np. za rower czy motocykl znajdziecie klikając -> TU.

Od 2015 pływa również drugi prom, nieco mniejszy od tego pierwszego, który również zabiera auta. Nazywa się Berisha, wypływa o godzinie 9 z Koman, a z Fierze o 15. Koszt przewozu auta to 5EUR za m2 pojazdu. Nie wiem, jak Wy, ale ja nie mam pojęcia jaką powierzchnię ma nasza Kianka. Może czas to sprawdzić? Na swój pokład Berisha zabiera maksymalnie 10 samochodów. Telefon do promu: 069 68 00 748.

 

Koman – Bajram Curri

Czas przejazdu: max.30min

Koszt: ok. 200lek (ok.6zł)

Generalnie oprócz typowo rejsowych busów, bardzo często można natknąć się tam na przewoźników, którzy zaoferują nam przejazd wprost do Valbony. Problem polega na tym, że mogą nam krzyknąć za przejazd nawet 5000lek od osoby (czyli jakieś 150zł), a przyznajmy szczerze, że nie jest to jakiś wybitnie długi odcinek. Dlatego zanim zdecydujecie się wsiąść do jakiegoś busa, dokładnie dopytajcie się kierowców, ile chcą za przejazd.

Po bardziej szczegółowe informacje zapraszam Was na stronę Catheriny – Journey to Valbona. Stale są tam aktualizowane informacje, więc przed wyjazdem do Valbony warto sprawdzić, co pisze o dojeździe/transporcie mieszkająca tam Amerykanka.

Post Jak dotrzeć do Valbony? Poradnik pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/jak-dotrzec-do-valbony-poradnik/feed/ 3 1754
Pozdrowienia z Albanii! http://balkany.ateamit.pl/pozdrowienia-z-albanii/ http://balkany.ateamit.pl/pozdrowienia-z-albanii/#comments Fri, 15 Aug 2014 20:11:48 +0000 http://balkanyrudej.wordpress.com/?p=1693 Pozdrawiamy z Albanii, a dokładniej podsumowujemy górski etap naszego pobytu w tym kraju.

Post Pozdrowienia z Albanii! pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
Tytuł może z lekka przewrotny, bo jak wiecie jesteśmy już od kilku dni w Albanii. Wreszcie mam chwilę, by napisać do Was kilka słów. Obecnie przebywamy na campingu przed Beratem (Caravan Camping), jest to nasz pierwszy, płatny nocleg podczas naszego wyjazdu.

Jak doskonale wiecie wyruszyliśmy z Kielc w sobotę, 9 sierpnia. W ciągu tego jednego dnia dotarliśmy za Sarajewo, w okolice miejscowości Foca, gdzie nocowaliśmy na dziko, nieopodal drogi.

Poranny widok z naszego noclegu w Bośni i Hercegowinie

Bośnia

Następnego dnia, czyli w niedzielę wyruszyliśmy w dalszą drogę. Najpierw dotarliśmy do przejścia granicznego z Czarnogórą, znanego nam z zeszłego roku, gdyż przysporzyło nam sporo konsternacji i zadziwienia. Następnie przejechaliśmy się fascynującym i robiącym spore wrażenie kanionem Pivy.

Marek i widok na kanion z tamy 

Piva kanion

Po przejechaniu Czarnogóry, przez Niksic oraz Podgoricę, dotarliśmy koło południa do przejścia granicznego z Albanią. Tam, w samo południe, utknęliśmy na jakieś 40 minut w kolejce do przejścia granicznego. Generalnie do naszego ulubionego, bałkańskiego kraju wjechaliśmy z lekka ugotowani. Z tego powodu od razu udaliśmy się nad Jezioro Szkoderskie by nieco się orzeźwić. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że jezioro ma temperaturę zupy i bynajmniej nie da się w nim schłodzić. Później był spacer po Shkodrze i nieudane próby zakupu internetu. Ale o tym innym razem. Tego samego dnia, czyli w niedzielę chcieliśmy się udać do Valbony. I nawet nam się to udało, lecz w znacznie dłuższym czasie, niż ten wyliczony przez Google Maps. W każdym razie dotarliśmy do doliny późno w nocy i od razu udało nam się trafić na darmowy camping!!

Sama Valbona jest miejscem pięknym i wartym odwiedzenia na dłużej niż tylko pare dni. Generalnie dolina położona jest dość nisko i jednodniowych tras, jakie można stamtąd robić jest nie za wiele. My zrobiliśmy w sumie dwie. Nie udało nam się dotrzeć do Thetu, bo moja głowa miała spotkanie z głazem, które skończyło się guzem, płaczem i sporym bólem mego czerepu. Ale jeśli już zdarzy wam się walnąć głową w głaz w drodze do Thetu to znamy idealne miejsce, w którym można się zrelaksować po takiej traumie 😉

Wodospad – idealny po uderzeniu w głowę 😀

Wodospad Valbona

Opuszczamy Valbonę w środę i w Bajram Curri usiłujemy nabyć internet. Po jednej nieudanej próbie i drugiej z perypetiami stajemy się posiadaczami 3GB internetu oraz iluś tam minut rozmów w cenie ok.40zł. Szczęśliwi jedziemy w stronę Radomire – miasteczka, z którego wyrusza się na najwyższy szczyt Albanii i Macedonii czyli Maja e Korabit (Golem Korab po macedońsku). Najpierw dotarliśmy do Kukes, po drodze zgarniając kesza. Tam zrobiliśmy małe zapasy i wyruszyliśmy do Radomire. Okazało się, że w międzyczasie Albańczycy zrobili nową drogą między Kukes a Peshkopi. Do samego Radomire wiedzie jednak niezbyt dobra, szutrowa droga. Ale jeśli Kianka dała radę, to chyba każdy samochód sobie poradzi. Generalnie Radomire okazało się być najbardziej przyjaznem miasteczkiem w Albanii i do tego miejscem, gdzie spotkaliśmy samych poliglotów. Ale z rozmów tych wynikało dla nas jedno – możemy się rozbić na dziko ponad wsią, wszyscy się cieszą z przybycia turystów i nikt, a w szczególności pasterze, nie będą nas niepokoić. Kolejny darmowy nocleg bardzo nas cieszy 😉

Na drodze do Radomire

Radomire

Na noclegu w Radomire

Radomire

Jak wiecie z facebooka, w czwartek 14 sierpnia 2014 o godzinie 12:30 stanęliśmy na szczycie najwyższego szczytu dwóch krajów czyli po albańsku Maja e Korabit, a po macedońsku Golem Korab. Z trekkingiem tym wiąże się sporo informacji, więc na szczegóły poczekacie do naszego powrotu. W każdym razie przeszliśmy ponad 21km i zajęło nam to ponad 10h.

Na najwyższym szczycie Albanii i Macedonii

maje e korabit

Dziś, to jest w piątek, skoro świt wyruszyliśmy do Tirany przez Kukes i później autostradą. Naszym dzisiejszym celem była góra Dajti, na którą z Tirany, z dzielnicy Kinostudio wiedzie jedyna kolej gondolowa w Albanii. Tym razem nie mieliśmy ambicji trekkingowych, więc w towarzystwie dwóch rozgadanych Włochów i jednej przerażonej Albanki trzymajacej mnie całą jazdę na górę za nogę, dotarliśmy pod szczyt góry Dajti. Widok na Tiranę jest stamtąd genialny, jednak widoczność była dziś słaba. Mimo wszystko miejsce godne polecenia. Później ruszyliśmy do galerii handlowej, by w tamtejszym Carrefurze zrobić większe zakupy (również te prezentowe). Dalej, naszym celem był zamek Petrele przy drodze do Elbasanu. Miejsce ciekawe, zadbane, ale jakoś niezbyt dla nas przyjazne (o tym też później). Stamtąd ruszyliśmy w stronę Beratu. Z przygodami pod postacią sprawdzania kiankowych kół, zdejmowania jednego koła i ciągłego nasłuchiwania czy „buczy”. Cóż albo mamy schizy, albo Kianka zmieniła swój głos…

W gondoli, tym razem sami 😉

Dajti Express

Tak jak wspominałam obecnie przebywamy na płatnym campingu obok Beratu (5EUR od osoby za noc). Możemy wreszcie podładować wszystkie nasze sprzęty elektroniczne, gdyż do tej pory cierpieliśmy na znaczący brak prądu. Chyba cierpieliśmy też na brak porządnej kąpieli, gdyż każde z nas po wyjściu spod prysznica było wyjątkowo szczęśliwe 😉

Jakie mamy dalsze plany? Jutro zwiedzanie Beratu i chyba droga na naszą dziką plażę (SZOK – zbudowali na nią asfaltową drogę!!!!!!!!!!!!!!! Choć w sumie było to do przewidzenia i wiedzieliśmy, że to nastąpi prędzej czy później.) Generalnie jesteśmy jeden dzień do przodu w naszych planach, więc mamy troszkę więcej czasu do pokręcenia się po południu Albanii. A mamy jeszcze co zwiedzać, więc więcej szczegółów już wkrótce.

Pozdrawiamy Was gorąco z gorącej Albanii,

ruda & Marek

Post Pozdrowienia z Albanii! pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

]]>
http://balkany.ateamit.pl/pozdrowienia-z-albanii/feed/ 8 1693